środa, 8 sierpnia 2012

2".Nigdy nie będę Twoja, żadne zaklęcia nie pomogą w tym. Nigdy nie będę Twoja, nie warto wierzyć w potłuczone sny."


Zrobiłem z siebie kompletnego idiotę! I choć pewnie ta Marysia już nawet o tym nie pamięta, to ja nie mogę przestać o niej myśleć. Gdybym nie został na jej występie to bym nie wiedział, że tak świetnie zna rosyjski i do tego kapitalnie śpiewa. 
-Jurij, nadal myślisz o tej pannie czy jest ci żal, że jej nie zaliczyłeś?- Ostapienko rzuca we mnie poduszką i próbuje przywołać do świata żywych. Ja natomiast nie potrafię przestać o tym myśleć. Ta dziewczyna była zupełnie inna niż laski, które miałam okazję poznać i które otaczają mnie w Rosji. Z samego jej wyrazu twarzy widać, że twardo stąpa po ziemi. Ten jej Piotruś to ma szczęście... Właśnie, a jak ona jednak wzięła moją uwagę do siebie i powiedziała swojemu chłopakowi, że ją nagabywałem? Rozpoznawalny jestem, nie trudno mnie nie zauważyć, a i blondyn był pokaźnych rozmiarów. Spojrzałem na Loszę i doszedłem do wniosku, że nigdzie bez niego nie będę się ruszał i wtedy będę bezpieczny. Wiem, że plotę głupoty i zachowuje się irracjonalnie, ale nic na to nie mogę poradzić. Całe szczęście, że jeszcze dwa dni w Polsce, może ujdę z życiem.
-Zachowujesz się tak jakby jebnął cię Amor ze swojej strzały. Nie zakochałeś się przypadkiem w tej czarnulce?- no teraz to on gada głupoty. Jak można zakochać się w dziewczynie, która widziało się raptem kilka minut i do tego miało tak fatalny początek jak ja? Przecież to się w ogóle nie trzyma kupy.
-Weź Aleksy się połóż spać, bo jutro gramy sparing z Polską i trzeba im pokazać, gdzie ich miejsce w szeregu.- doskonale znam czuły punkt Ostapienki. Na słowo siatkówka on wyłącza się ze świata i nawija tylko o meczu, rodzajach ataku czy zagrywki. Czasem mnie to nudzi, ale teraz przynajmniej będę miał chwilę spokoju. Wziąłem szybki prysznic i szybko zakopałem się w swoim ciepłym łóżeczku, podczas gdy Losza nadal analizował mocne strony polskiego zespołu. Polska...Niby gdzieś płynie we mnie ta wiślańska krew, ale ja tego nie czuje. Moja matka zupełnie odcięła się od swoich korzeni i gdyby nie podsłuchana rozmowa z ojcem, być może dalej nie wiedziałbym o tym, że urodziła się i wychowała w Polsce. W gruncie rzeczy jesteśmy dobrą rodziną, ale czasem mam wrażenie, że robimy to wszystko na pokaz, dla poklasku i ogólnego poszanowania. Ojciec jest wysoko postawionym urzędnikiem i jego praca zmusiła nas do zmiany miejsca zamieszkania. Opuściliśmy Komsomolsk i przeprowadziliśmy się do Moskwy. Tu nasze życie tak jakby się rozeszło. Jestem jedynakiem, miałem wszystko, ale brakowało w ciężkich chwilach brata czy siostry, z którymi mógłbym się podzielić swoimi problemami, o których nie mówi się rodzicom. Dobrze, że szybko w moim życiu pojawił się Aleksiej, który jest mi bratem i przyjacielem.
-Śpisz?
-Nie.
-A myślisz o niej?
-A jeśli to co?
-To jesteś głupi, bo się zakochałeś.- głupi to jest on, bo cały czas gada o tym zakochaniu. Być może już nigdy nie spotkam tej dziewczyny, a on tu mówi o jakimś zakochaniu. Nie wiem z jakiej choinki się urwał, ale musiała być wysoka...


Choć go wtedy nie słuchałem, to miłość przyszła jak grom z jasnego nieba. Spotkaliśmy się w dość nieoczekiwanych okolicznościach, ale gdyby nie tamto spotkanie...


Rozgrzewaliśmy się właśnie przed pierwszym gwizdkiem sędziego. Sparing miał się odbyć przed publicznością, która tłumnie zgromadziała się w krakowskiej hali. Tego polskim siatkarzom zazdrości podejrzewam cały świat. Tego, że grają zawsze przy halach wypełnionych do ostatniego miejsca, nie zależnie czy grają mecz towarzyski czy spotkanie o punkty. Sędzia zakończył rozgrzewkę i zespołu obu drużyn wybiegły na płytę boiska. Tak jak się spodziewaliśmy, Polacy wystawili swój optymalny skład, my też nie zamierzaliśmy oszczędzać sił. Stanąłem na przyjąciu obok Pawła Abramowa, po przekątnej z Grankinem grał Semen, na libero zemeldował się Werbow, a na środku siatki dzielił i rządził Wołkow z Kozakowem. Mecz był dość stronniczy i być może zabrzmię nieskromnie, ale Polacy nie mieli w tym meczu za dużo do powiedzenia. Co prawda kilku siatkarzy zaprezentowało się bardzo dobrze, ale jako kolektyw zagrali przeciętnie. W sumie nie mnie to oceniać, turniej w Japonii pokaże kto jest w jakim miejscu przygotowań. Polscy kibice zachowali się naprawdę bardzo fajnie, bo nagrodzili nas gromkimi brawami, a my w zamian za to poszliśy do nich, by rozdać kilka autografów i zapozować do zdjęć. Chyba tylko tu w Polsce ta cała otoczka funkcjonuje z takim rozmachem. Nie wiem który bohomaz napisałem już na kartkach fanów, kiedy przy drzwiach wyjściowych dostrzegłem Marysię... W życiu bym nie powiedział, że przyjdzie mi ją jeszcze spotkać, a ona stoi tuż obok i jest zjawiskowo piękna w swojej naturalności. Zachowałem się może w tym momencie dość dziwnie, ale odszedłem o grupki osób i sam osobiście podszedłem do Marii, by złożyć na jej wyciągniętej kartce podpis. Nie napisałem tam jednak swojego autografu, tylko "przepraszam" po rosyjsku. Marysia obdarzyła mnie lekkim uśmiechem.
-Nie ma o czym mówić, ja już nawet o tym nie pamiętałam. Ale na przyszłość nie oceniaj ludzi po wyglądzie, zwłaszcza kobiet, bo możesz się pomylić. Miło jednak, że mówisz słowo przepraszam.- odczytałem jej reakcję jako dobry znak i może za szybko, ale wyskoczyłem do niej ze swoim numerem telefonu.
-Przepraszam, ale nie mogę tego przyjąć i nie licz na to, że dam ci swój numer...


Początki nie były łatwe. Los jednak połączył nas znowu podczas Mistrzostw Świata w Japonii. Wtedy, kiedy zobaczyłem Cię tam na trybunach wiedziałem, że to znak od Boga, że jesteśmy sobie pisani. Ty byłaś z Polski, ja z Rosji, a miłość pojawiła się w Japonii. Znów byłaś tam z Piotrkiem, ale wtedy okazało się, że to twój przyjaciel. Przeżywałaś wtedy kryzys, a ja znalazłem się w odpowiednim miejscu i czasie.


~*~

W życiu bym nie przypuszczała, że na studiach tak brutalnie zderzę się z rzeczywistością. Od zawsze sporo się uczyłam i przykładałam do swoich obowiązków, ale to co się dzieje na UJ-cie, to już wyższa szkoła jazdy. Miałam nadzieję, że uda mi się ciągnąć dwa kierunki jednocześnie, ale teraz jestem już innego zdania i coraz śmielej zaczynam myśleć o tym, by z któregoś zrezygnować. Wróciłam do domu, do Żyrardowa, bo za dwa dni lecimy z Piotrem do Japonii, a ja tak naprawdę nie mam z kim o tym porozmawiać, kogo poradzić. Dziadek i mój brat Michał nawet nie wiedzą, że studiuję filologię rosyjską, Piotrkowi nie chce zawracać głowy, więc została mi tylko Judyta. Umówiłam się z nią na spotkanie w pobliskim parku i znając punktualność przyjaciółki mogłam być pewna, że za chwilę się pojawi.
-Cześć piękna!- nigdy nie lubiłam jak ktoś tak do mnie mówił, bo ja wcale za piękną się nie uważałam i nawet nie wyglądałam. Nie było jednak czasu, by tłumaczyć blondynce o tym czego lubię a co nie. Od razu opowiedziałam jej o tym jak mi się żyje w Krakowie i jak ciężko jest mi połączyć jedne studia z drugimi.
-A nie myślałaś nigdy o tym, by wyjechać do Rosji i tam studiować historię?- zapowietrzyłam się. Nigdy przez głowę nie przeszła mi taka myśl, by wyjechać na wschód i spróbować swoich sił np. na moskiewskim uniwerstytecie. A może to byłaby jakaś myśl? I tak od początku bardziej wiązałam swoją przyszłość z nauczaniem dzieci historii, a ta filologia to był taki manifest skierowany bardziej w stronę dziadka, który mnie do Rosji zniechęcał jak tylko mógł. A przecież to moje pokolenie w Rosji wcale nie wydaje się takie jakim maluje je mój dziadek.
-Powiem szczerze, że nawet o tym nie pomyślałam...- a o Rosji i Rosjanach myślałam ostatnimi czasy nader często. No może o jednym Rosjaninie. Kiedy wróciłam z tamtego meczu do akademika, to nie powiem, ale trochę plułam sobie w brodę, że nie wzięłąm od Jurija tego numeru. Przecież nie musiałam mu dawać swojego, a jego bym miała. Ja oczywiście musiałam pokazać jaką to jestem konserwatystką...
-A widzisz, warto czasem się ze mną spotkać, bo jestem w stanie powiedzieć coś mądrego.- przytula mnie mocno.
-Nie było okazji ci powiedzieć, ale na początku października kogoś poznałam...- i tu zacząłem jej opowiadać o tym w jakich okolicznościach poznałam Jurka i o tym, że chciał mi dać swój numer, a ja tą propozycję odrzuciłam. Czy tego żałowałam? Myślę, że tak. Nie wiem czemu, ale Rosjanin siedział cały czas w mojej głowie i choć takie zachowanie przystoi zakochanej w swoim idolu fance, to ja nie potrafiłam nad tym zapanować. Wiele o nim czytałam, szukałam najróżniejszych informacji. Dowiedziałam się np., że miał kiedyś dziewczynę, ale nie są już razem. Oczywiście nie upatrywałam w tym żadnej szansy dla siebie, ale jakoś wcale mnie to nie zmartwiło.
-To jak będziesz w Japonii to możesz tam go upolować i powiedzieć, że zmieniłaś zdanie odnośnie numeru telefonu. Zazdroszczę wam tego wyjazdu...- ja też bym bardzo chciała, by Judyta była tam z nami, ale nic nie dało się zrobić, bo jej rodzice ostatnimi czasy remontowali mieszkanie i trochę spłukali się z oszczędności. Sama też nie mogłam pomóc jej finansowo, a Piotrka nie chciała o to poprosić. Jestem przekonana, że na pewno by jej pomógł, ale nic nie chciałam robić wbrew jej woli. Spacerując alejkami parkowymi zmierzaliśy w kierunku przystanku autobusowego, który miał nas zawieźć w kierunku naszego miejsca zamieszkania. Dzieliły nas dwie ulice, jakieś 10 minut drogi spacerkiem. Dotarłyśmy do mojego domu, gdzie od razu z wejścia przywitał nas krzyk dziadka i Michała, mojego brata. To był standart w moim domu. Od kiedy zginęli nasi rodzice, dziadek przejął nad nami opiekę i nie wiedzieć czemu, ale Michałowi obrywało się zawsze najbardziej. Tłumaczyłam sobie i jemu, że to dlatego, bo źle się zachowuje i niespecjalnie się uczy. Teraz jednak, kiedy Michał skończył 23 lata i sam pracuje na siebie dziadek mógłby mu odpuścić. No, ale z nim nie ma tak łatwo...
-Jak śmiesz gówniarzu mówić, że coś zrobiłem nie tak?! Opiekowałem się wami i byłem jak ojciec!- patrzę zażenowym wzrokiem na Judytę, a ta kładzie na moim ramieniu dłoń, co ma być dla mnie znakiem, że nic się nie dzieje, a kłótnie są normalną rzeczą. W sumie powinnam się już przyzwyczaić. Moja rodzina nie zauważyła nawet naszego przyjścia, więc była szansa, że cichutko po schodach przemkniemy na górę niezauważone. Zdejmowałyśmy kurtki, kiedy padły kompletnie niezrozumiałe i niejasne dla mnie słowa...
-Dlaczego nie powiedziałeś Marysi, że ona ma rodzinę?! Że ma brata, który jest jednym z najlepszych siatkarzy na swojej pozycji w Polsce, a może i na świecie?! Ona ma prawo wiedzieć, że tak naprawdę nie nazywa się Maria Beim, a Katarzyna Ignaczak!- Michał krzyczy, a ja czuję jakbym dostała obuchem w łeb. Wchodzę do salonu, ale moje kroki są ciężkie, nogi jak z ołowiu. Staję w progu pokoju i patrzę z przerażeniem na Michała, a ten nie wie gdzie podziać swój wzrok.
-O czym ty mówisz?! Dlaczego wymyślasz takie głupoty?!- łapię się ostatniej deski ratunki. Ja wcale nie jestem i nigdy nie była żadną Kasią Ignaczak, jestem tylko i wyłącznie Marysią Beim. To Grażyna i Piotr Beim wychowali mnie na osobę jaką jestem i to im zawdzięcam swoje życie!
-Marysia ja chciałem ci powiedzieć, ale on mi zabronił! On zabraniał też Krzyśkowi kontaktu z tobą, bo mówił, że tak będzie lepiej. Ale ty masz prawo, masz prawo wiedzieć.- Michał chce mnie przytulić, ale wyrywam się mu i wybiegam z domu. Bez płaszcza, czapki i szalika. W kozachach i cieniutkiej bluzie biegnę ile sił w nogach, wsiadam do pierwszego lepszego autobusu, który pojawił się na mojej drodze i jak się okazuje jadę nim na dworzec PKP. Kupuję bilet do Częstochowy i jadę do Piotrka. Mój świat właśnie legł w gruzach...


Tak mi się wtedy przynajmniej wydawało. Dowiedziałam się, że jestem zupełnie kimś innym i, że gdzieś w Bełchatowie jest mój rodzony brat, który nie mógł utrzymywać ze mną kontaktu, bo dziadek mu tego zabraniał. Tego dnia dotarłam do Piotrka późnym wieczorem i razem z nim wróciłam do Żyrardowa, by zabrać ze sobą potrzebne rzeczy na podróż do Japonii. Wcale nie chciałam tam jechać, chciałam znaleźć swojego brata, ale nie mogłam zrobić tego Piotrkowi. Polecieliśmy do kraju kwitnącej wiśni, ale ja z głową byłam cały czas w Polsce do momentu meczu Polaków z Rosją...


~*~
Trochę się zagalopowałam, ale szczerze powiedziawszy to cały czas byłam przekonana, że dodałam tu rozdział tydzień, a nie dwa tygodnie temu. W takich właśnie odstępach czasowych będą pojawić się nowości tutaj, tak co dwa tygodnie. Wiecie, albo i nie, ale wróciłam na to opowiadanie<klik>, a tutaj<klik> odgrywać będą się kluczowe momenty dla opowiadania. Nic nie chcę zaniedbywać i jakoś sensownie muszę podzielić swoja uwagę na wszystkich bohaterów, których tworzy moja wyobraźnia. Mam nadzieję, że ułatwią mi to rozpocząte przeze mnie kilka godzin temu WAKACJE!!! Pozdrawiam wszystkich, którzy będą bawić się przez najbliższe dwa miesiące oraz te z Was, którym kończą się właśnie sesje czy inne egzaminy ;D Buziaki dla maturzystek, które odebrały dziś swoje wyniki. Mam nadzieję, że wszystko poszło po waszej myśli :D
Ściskam mocno i do zobaczenia niebawem na pozostałych blogach :***

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz