poniedziałek, 24 grudnia 2012

13."A w skrzydłach swych osuszyć znów moje łzy..."



Obudziłam się w przeraźliwie białym pomieszczeniu z tępym bólem głowy. Jestem kompletnie rozbita, a ból sprawia mi nawet najmniejszy ruch głowy czy nawet mrugnięcie oczu. Rozejrzałam się delikatnie i dopiero teraz uświadomiłam sobie, że nie jestem w swoim pokoju. Po prawej stronie stał stolik z aparaturą, na prawym ręku miałam wkucie w żyle, jak się domyśliłam związane z kroplówką. Nie wiem tylko dlaczego jestem w szpitalu i dlaczego obok mnie siedzi Jurij z tak smutną miną jakiej jeszcze u niego nie widziałam. Kiedy zobaczył, że otworzyłam oczy nachylił się nade mną i pocałował w czoło.
-Kochanie…-do tego wszystkiego mam jeszcze dziwny głos i skrzypię jak stare prześcieradło. Szatyn trzyma moją dłoń przy swojej twarzy. Nic nie mówi, a ja sama na miarę możliwości składam przyczyny swojego pobytu w szpitalu i momentalnie złapałam się za brzuch. Był jakiś dziwny, taki mały i niezaokrąglony. Szybko ściągnęłam z siebie kołdrę mimo tego, że w ręku miałam kroplówkę. Dotykałam brzucha i nie chciałam patrzeć na Jurka bo wiedziałam, że jeśli na niego spojrzę to dowiem się czegoś, czego nie chciałabym słyszeć. Przecież to nie możliwe bym straciła nasze maleństwo. Dbałam o siebie jak tylko mogłam najlepiej. Starałam się prowadzić zdrowy tryb życia i nie narażać dziecka na niepotrzebny stres. Nawet z ojcem Jurka się nie kłóciłam i nie denerwowałam z jego powodu, a tu takie nieszczęście. Spojrzałam w końcu nieśmiało na szatyna i dostrzegłam w jego oczach łzy. Teraz byłam pewna, że nie jestem już matką i nie zostaniemy rodzicami. Łzy z moich oczu płynęły ciurkiem i nie zamierzały ustąpić. Oczyma wyobraźni widziałam tego szkraba wśród nas. Widziałam jak się rozwija, jak dorasta i wkracza w dorosłe życie pod bacznym okiem kochających rodziców. Patrzyłam załzawionymi oczami na mojego chłopaka i w momencie kiedy uświadomiłam sobie, że przecież na pewno ponoszę jakąś odpowiedzialność za to co się stało. Spuściłam wzrok, czułam się winna.
-Kochanie obiecaj mi, że się nie poddamy i nawet jeśli teraz nam się nie udało, to będziemy próbować i w końcu zostaniemy rodzicami. Kocham cię i będę zawsze przy tobie. Razem się z tym uporamy, zobaczysz.- położył głowę przy moich nogach i wydawało mi się, że teraz emocje znów doszły do głosu i w jego przypadku. Wiem, że płacze, ale nic nie potrafię zrobić, by go pocieszyć. Ja sama mam ochotę wyć, ale nie mam na to siły. Wolę po cichu płakać w poduszkę, głaszcząc jego głowę. Nie wiem ile czasu spędziliśmy w takim stanie, ale zostało to przerwane w momencie pojawienia się w sali lekarza prowadzącego i pielęgniarki. Jurij został wyproszony i choć próbował przekonać lekarza by mógł zostać, to ten sobie tego nie życzył i twardo obstawał przy swoim. Zaraz kiedy zamknęły się za nim drzwi, mi przeprowadzono badanie ginekologiczne. Robiłam tylko to o co mnie prosili, a tak naprawdę moje myśli krążyły zupełnie gdzie indziej. Dopiero z mojego świata wyrwał mnie głos lekarza i jego słowa.
-Niestety nie mam dla pani dobrych wiadomości. W wyniku obumarcia płodu doszło do uszkodzeń w obrębie macicy i nie jestem w stanie powiedzieć jak poważne to są uszkodzenia i jaki wpływ one będą miały na kolejne próby zajścia w ciążę. Trzeba być dobrej myśli…- on mi tu będzie mówił o tym, że trzeba być w dobrej myśli w momencie, kiedy zawalił mi się świat i nie wiem co mam dalej robić. To normalne, że każda kobieta pragnie dziecka, a taki maluch cementuje każdy związek. Nie wiem jak zareaguje Jurij na wiadomość, że nigdy nie będąc ze mną nie zostanie ojcem. Na pewno będzie się zarzekał, że to nie wiele zmienia, bo nadal będzie mnie kochał, ale ja wiem, że nie mogę od niego wymagać tego, by ze mną był. Z drugiej jednak strony gdy go stracę, to nie będę miała nikogo. Nie chce się zwalać na głowę Michałowi czy Krzyśkowi, przyjaciół nie mam. Na dobrą sprawę mam tylko jego i kocham go ponad życie. Nawet nie zauważyłam jego wejścia do sali i momentu w którym zajął miejsce obok mnie.
-Wiesz o wszystkim?- na samą myśl o tym, że nie będę mogła mieć w przyszłości dzieci zapiekły mnie oczy i popłynęły z nich małe kropelki łez.
-Kochanie nie płacz. Musimy wierzyć, że nam się uda i, że nic poważnego ci się nie stało. Zobaczysz, że jeszcze będziemy mieć gromadkę dzieci.- wiem, że on sobie nie zdaje z tego sprawę i robi to by mnie pocieszyć, ale jego słowa są banalne i nie mające żadnych podstaw w rzeczywistości. Jeśli nie będę mogła zajść w przyszłości w ciążę to nie ma szans, by pojawiła się w naszym życiu gromadka dzieci. Ja wiem, że on o tym marzy, bo nie długo po tym jak dowiedział się o tym, że będzie tatą to powiedział mi, że marzy co najmniej o trójce dzieci. Teraz wie, że istnieje duże prawdopodobieństwo, że nie będzie miał za moją sprawą ani jednego. Byłam senna i wykorzystałam ten fakt, by uciszyć pocieszającego mnie szatyna. Przymknęłam oczy, zaczęłam miarowo oddychać i Jurij zrozumiał, że śpię. A ja nie spałam i widziałam jak podszedł do okna i zaczął głośno płakać, próbując się opanować, ale potok łez okazywał się być silniejszym od niego. Niech ktoś mądry wytłumaczy mi dlaczego tak się stało, bo ja nie znajduję na to pytanie odpowiedzi. Nie jestem pierwszą kobietą tracącą dziecko podczas ciąży, ale jestem pewna, że nie jestem pierwszą kobietą, która tak boleśnie przeżywa tą utratę. Dla mnie to nie był zarodek, to nie był rozwijający się płód. Dla mnie to był nasz synek bądź córeczka. To był mały Bierieżko lub Bierieszkówna czy jakby to po polsku odmienić. Będą mi teraz tłumaczyć, że jesteśmy młodzi, że możemy walczyć i korzystać z wielu form walki z brakiem potomstwa, ale ja chcę z powrotem pod sercem swoje dziecko…
W szpitalu spędziłam dwa tygodnie, a kiedy wróciłam do domu czułam się tak jakbym nie miała serca.  W szpitalu mi się oświadczyłeś, a ja choć nie miałam prawa trzymać cię przy sobie, to przyjełam oświadczyny. Po wyjściu ze szpitala czułam się po prostu źle. Robiłeś wszystko, by mi pomóc i choć sam przeżyłeś taką samą tragedię to i tak starałeś się mnie wesprzeć, a ja odtrącałam twoją pomóc. Pomimo, że zaczynał się ciężki czas na uczelni, zdecydowałam się na wyjazd do Polski. Na tydzień miałam znaleźć się w mieszkaniu Krzyśka i tam dojść do siebie…
Nie wiem czego oczekuję od wyjazdu do Polski, ale czuję, że muszę zmienić otoczenie. Iwona i Krzysiek mieli mnie odwiedzić, ale ja odwiedzę ich. Spędzę trochę czasu z bratem i jego rodziną i mam nadzieję, że nabiorę sił i szybko wrócę do Moskwy. Nie mogę przecież zawalić studiów i nie mogę zostawić Jurka samego. Wiem, że moje zachowanie jest egoistyczne, ale w życiu czasem trzeba być egoistą. Zwłaszcza jeśli człowiek chce się wyłączyć i choć na chwilę zapomnieć. Na lotnisko osobiście odwiózł mnie Wiktor z wielkim uśmiechem na twarzy i życzeniami miłej podróży po ojczystym kraju. Za tym sztucznym uśmiechem na pewno coś się kryło, ale nie chciałam tego dociekać i nie chciałam się tym przejmować. Droga na lotnisko minęła miło i naprawdę musiałam chyba przyznać sama przed sobą, że coś drgnęło w naszych relacjach. Jeśli chciałby mi dopiec to mógłby to robić każdego dnia przypominając o tym, że straciłam dziecko. On jednak tego nie robił, za co jemu i jego żonie byłam wdzięczna. Lot do Polski rzeczywiście odbył się bez większych przeszkód, a z lotniska w Rzeszowie odebrała mnie bratowa. Iwona to naprawdę złota kobieta i cieszę się, że mój brat trafił na kogoś takiego. Jeśli chodzi o drugiego brata, bo ja Michała nie przestałam kochać i nadal jest moim starszym braciszkiem, to on też ma szczęście do kobiet, a zwłaszcza do tej jednej o imieniu Ola. Jego wybranka to cioteczna siostra Piotrka. Zawsze jego rodzice śmieli się, że Ola zostanie panią Beim, a ja panią Nowakowską. My z Piotrem oczywiście wtedy  niemiłosiernie się denerwowaliśmy bo nie znosiliśmy, kiedy ktoś na siłę chciał nas swatać i dostrzegał w nas parę. My byliśmy tylko przyjaciółmi. No właśnie byliśmy. Wraz z moim przyjazdem do Polski przyszła myśl, by pojechać do Częstochowy i pogadać z Piotrkiem. W rozmowie z Iwoną okazało się, że nie będę musiała tego robić, bo Piotrek będzie w Rzeszowie. Jego zespół walczy z drużyną Podkarpacia o finał Mistrzostw Polski. W sumie to mogłam wcześniej o tym pomyśleć, ale przez ostatni czas jakoś nic mnie nie interesowało i nie interesuje nadal. Nie jestem w stanie powiedzieć w jakim mieście jest teraz Jurij, bo zwyczajnie nie mam do tego głowy. Dzwoni do mnie i mówi mi o wszystkim co się u niego dzieje, ale ja tych informacji nawet nie przetwarzam i nie analizuję. Wpuszczam je jednym uchem i wypuszczam drugim. Ten wyjazd do Polski jest też po to, bym zanim zatęskniła i chciała jak najszybciej do Moskwy wrócić.
-Ciociu dlaczego jesteś smutna?- Sebastian przyjechał razem z Iwoną na lotnisko i teraz siedzieliśmy razem w kawiarni i jedliśmy późny obiad, bo jak mówiła bratowa, nie zdążyła nic przygotować w domu. Spojrzałam na bratanka i nie wiedziałam co mam powiedzieć. Od razu w głowie pojawiła się myśl, że ja też za kilka lat miałabym dziecko w jego wieku. Łzy napłynęły mi do oczu i gdyby nie zmieniony przez Iwonę temat, to nie wiem czy nie wybuchnęłabym płaczem. Konsumpcja w fast foodzie zajęła nam prawie 30 minut i po godzinie 14 znaleźliśmy się w domu Ignaczaków. Brunetka zaprowadziła mnie do mojego pokoju i nakazała czuć się jak u siebie.
-Na czas twojego pobytu u nas ten dom jest twoim domem i nawet nie chce słyszeć pytań czy możesz zrobić to czy tamto. Nawet nie wiesz jak się cieszę, że z nami jesteś. Zawsze starałam się spełnić wszystkie marzenia Krzyśka, ale tego najważniejszego nie mogłam. Ty byłaś jego marzeniem.- niestety nie mogę powiedzieć tego samego, bo przez tyle lat nie miałam pojęcia, że jest moim bratem. Jemu jest łatwiej bo on mnie kochał przez tyle lat, a ja tej miłości się uczę. Teraz mogę powiedzieć, że nie wyobrażam sobie życia bez jego codziennych telefonów, bez pierdół, które opowiada i bez tej świadomości, że jak tylko coś złego mi się przydarzy, to mam na kogo liczyć. Zanim zdążyłam się rozpakować i ogarnąć po podróży, Krzysiek wparował do mojego pokoju i zachowywał się jak jakiś oszołom. Ściskał mnie, całował po policzkach i znów ściskał. Aż nie mogę uwierzyć, że tak się za mną stęsknił, ale nie będę poddawać tego wątpliwościom, bo się jeszcze na mnie obrazi i co będzie. Razem z nim zeszłam do przestronnego salonu, gdzie bawił się Sebastian, ale kiedy tylko zobaczył ojca to rzucił wszystkie zabawki w kąt i nie odstępował go na krok. Tak jak Krzysiek rzadko widuje mnie, tak jego syn mało czasu spędza z nim. Wiem jak to jest kiedy siatkówka jest najważniejsza i trzeba podporządkować swoje życie, by wszystko zgadzało się współgrało z terminarzem ligowym czy reprezentacyjnym.
-Rozumiem, że jutro wybieracie się na mecz? Szansa ogromna przed nami i jak sobie pomyślę o tym, że mamy szansę grać w finale to najchętniej ten mecz zagrałbym już dziś.- widać, że ma dużo energii w sobie, bo Sebka podrzuca do góry i nic sobie z tego nie robi. Kiedy cała trójka doskonale się bawiła, ja znów odpłynęłam daleko myślami. Wyobrażałam sobie jakby wyglądały nasze wspólne chwile z dzieckiem, kiedy tylko Jurij miałby wolną chwilę od siatkówki. Pewnie też chciałby nadrobić stracony czas ze swoim potomkiem, a synek bądź córeczka nie odstępowaliby go nawet na krok. Wiem, że może nie powinnam cały czas do tego wracać, ale to nie jest takie proste zwłaszcza, że nie ma nadziei na to, by sytuacja uległa zmianie. Przez głowę przeszła by myśl, by iść do lekarza tu na miejscu i zrobić jeszcze raz dokładne badania, ale bałam się, że jeśli druga diagnoza będzie taka sama to już nigdy nie będzie nadziei, nawet tej najmniejszej. Co prawda teraz też są marne szanse, ale zawsze jest nadzieja, że lekarz w Rosji się pomylił.

Byłaś w Polsce, a ja w Moskwie dowiedziałem się kto stoi za utratą dziecka. Nawet nie wiesz jak przeżyłem wiadomość, że nasze dziecko zabił mój ojciec. Do tej pory nie masz o tym pojęcia i myślisz, że to był przypadek i zrządzenie losu…

~*~
Witam! Dziś nie przynudzam, tylko życzę Wesołych Świąt, a o nadchodzącym Nowym Roku pogadamy sobie zapewne przy okazji 14., którą dodam jeszcze w tym roku ;D 
Pozdrawiam i do napisania ;***

niedziela, 16 grudnia 2012

12."I nagle dzwony dzwonią, I ciało mi płonie....kocham Cię..."



Na punkcie dziecka sfiksowałem maksymalnie i wszem i wobec opowiadałem o tym jaki to jestem szczęśliwy. Naprawdę jestem i to wszystko za sprawą Marysi i tego, że ją spotkałem. Tak się ostatnio zastanowiłem, że powinienem podziękować temu człowiekowi, który wymyślił obóz w Krakowie, bo gdyby nie to, nie poznałbym Beim. Może spotkalibyśmy się w Japonii na Mistrzostwach Świata, ale wtedy spotkanie na pewno wyglądałoby zupełnie inaczej. Widocznie tak było pisane i nie trzeba się z tym kłócić, bo z przeznaczeniem się nie wygra. Właśnie tłumaczyłem Aleksowi, że chyba czas pochodzić po sklepach i rozejrzeć się za jakimś pierścionkiem, kiedy ten spojrzał na mnie jak na wariata i złośliwie się podeśmiał.
-Wpakowałeś się już w pieluchy, a teraz chcesz w małżeństwo? Przystopuj Jura, bo masz dopiero 24 lata, a już chcesz sobie skomplikować na maksa życie. Rozumiem, dziewczyna jest facetowi potrzebna, bo krew nie woda i trzeba jakoś odreagować, ale od razu dziecko i małżeństwo? Jako twój przyjaciel nie mogę pozwolić, żebyś marnował sobie życie.- proszę? Co on w ogóle może wiedzieć o prawdziwej miłości, skoro jego najdłuższy związek trwał zaledwie trzy tygodnie i w ciągu tego czasu zdążył dwa razy zdradzić Ljubę i znaleźć sobie kolejną ofiarę. Można on nie nadaje się do małżeństwa, ale nie każdy jest taki jak on i nie może mierzyć ludzi swoją własną miarką.
-Dla ciebie w życiu liczy się zabawa, a ja chcę od życia czegoś więcej. Od dawna wiedziałem, że chciałabym założyć normalną rodzinę, nie taką w jakiej samemu przyszło mi się wychować. Ty nie byłeś traktowany przez ojca tak jak ja, więc nie wiesz jak to jest. Chcę mieć dziecko i chcę mu stworzyć taki dom o jakim zawsze marzyłem. Czy to tak dużo?- jeszcze tego brakuję, żebym się tu rozpłakał, a zdaje mi się, że ta rozmowa właśnie do tego doprowadzi. Lubię Ostapiankę, bo on był w trudnych dla mnie chwilach tym, kogo mi brakowało, był bratem. Jeśli było mi źle to żaliłem się jemu, a nie mamie, bo nie chciałem dokładać jej cierpień. Ona i tak z ojcem miała już krzyż Pański, a ja za wszelką cenę chciałem jej pomóc, więc nie mogłem dołować swoimi problemami. Aleks chyba przypomniał sobie po moich słowach dni, w których nocowałem u niego w domu skłócony z ojcem i odepchnięty od niego, bo zrobiłem coś nie tak albo zaprezentowałem się słabiej niż rówieśnicy i przyniosłem wstyd nazwisku. Ojciec nigdy nie poklepał mnie po ramieniu i nie powiedział, że jest ze mnie dumny, choć trochę w życiu udało mi się osiągnąć. Teraz rozgrywam naprawdę przyzwoity sezon i jestem przymierzany do wielkich klubów z tradycjami i z gratulacjami wspaniałych wyników potrafi zadzwonić do mnie Krzysiek z Polski, a ojciec nie odezwie się ani słowem. Mam wrażenie, że ciąża mamy i moje przyjście na świat nie było mu na rękę. Może był takim typem jak Aleks i chciał się wybawić za młodu, a tu nagle przyszło mu wziąć odpowiedzialność za dziecko. Ja jestem inny i od tej odpowiedzialności nie będę się wzbraniał…
-Jurij przepraszam. Nie pomyślałem o tym w ten sposób. Dla mnie małżeństwo to karcer 24 godziny na dobę i brak jakiejkolwiek swobody. Wiem przecież, że ty w naszej przyjaźni jesteś ten dojrzalszy i lepszy i może to i dobrze, że się ustatkujesz, bo w przyrodzie równowaga musi być zachowana. Ty się ożenisz, a ja będę skakał z kwiatka na kwiatek i pokazywał twojemu dziecku uroki świata. Na chrzestnego mnie nie bierz, bo przykładem do naśladowania nie jestem, ale jak tylko dzieciak będzie chciał się trochę zabawić, to wujek Aleks będzie do usług.- cały Ostapienko, ale za to właśnie go lubię. Może i jest kompletnie nie dojrzały i dziecinny, ale jak trzeba to zawsze można na niego liczyć. Po skończonym treningu wsiadamy do jego auta i jedziemy na maraton po jubilerskich salonach. Wchodzimy do pierwszego i wychodzimy z niego z pierścionkiem. Zobaczyłem tylko jeden i nie chciałem oglądać już żadnych innych. Ten był idealnie stworzony dla niej<klik>…

Zaplanowałem kompletnie inaczej dzień oświadczyn, ale los wszystko poprzewracał do góry nogami. Za wszystko wziął się mój ojciec i na efekty nie musieliśmy długo czekać. Z oświadczynami zwlekałem miesiąc i gdyby nie moje obawy to nie musiałbym robić tego w szpitalu i w takich okolicznościach…

Pierwszy czas od dłuższego czasu miałam wolniejszy tydzień. I choć kolejne zapowiadały się naprawdę męcząco, to starałam się cieszyć tym co mam teraz. Na moje nieszczęście miałam zostać sama w domu z papą Bierieżko, bo ten nie wiadomo po co został w domu, bo jak mówi chciał zmienić swoje relacje ze mną. Już wczoraj coś napomknął, że wyciągnął wnioski ze swojego zachowania i zamierza zaakceptować zaistniałą sytuację. Gdybym go nie znała to jego wcześniejsze zachowanie uznałabym jego szok, ale przecież to nie możliwe, by Wiktor Bierieżko wypowiadał te słowa tak zupełnie od siebie i, że nie ma w nim jakieś drugiego dna. Niemniej jednak wziął sobie ten dzień wolny i przyszedł do mojego z dwoma kubkami herbaty i mleczną czekoladą. To nie było normalne, a ja nie zamierzałam być naiwna i łaszczyć się na jego tanie ckliwe zagrania. Tyle tylko, że ja ostatnio nie odmawiam niczego co słodkie, także z wielką radością spoglądałam na to, jak ojciec Jurka otwiera opakowanie i częstuje mnie jego zawartością. Nie biorę jednego ząbka, tylko cały pasek i opycham się jak głupia, ale cukier to to, czego mi teraz brakowało. Jak już się zasłodziłam to musiałam to czymś przepić, więc chcąc nie chcąc, napiłam się herbaty.
-Pan naprawdę chcę mnie zaakceptować czy to jakieś kolejne zagranie z pana strony?- walę z grubiej rury, bo on też nie szczędził mi nigdy szczerych, ale często nie mających nic wspólnego z rzeczywistością uwag.
-Naprawdę Marysiu. Nie jest tajemnicą, że jestem niechętnie nastawiony do Polski, ale nie mogę walczyć z uczuciami mojego syna. Nie byłem dobrym ojcem, ale zamierzam to zmienić. Mam nadzieję, że wnuk pozwoli nam wszystkim zbudować prawdziwą i kochającą się rodzinę.- może i jestem naiwna, ale on naprawdę gada z sensem. Dobrze wszyscy wiemy jak mnie traktował i, że nawet jego własny syn nie miał z nim lekko, ale może to maleństwo będzie symbolem zgody między nami? I do tego jeszcze powiedział do mnie „Marysiu”. Zazwyczaj zwracał się do mnie bezosobowo, a teraz? Chyba zaraz zadzwonię do Jurcia i wszystko mu opowiem. Jestem pewna, że mi nie uwierzy, ale jak wróci do domu to się przekonana, że lody między mną, a jego ojcem zaczynają topnieć. Może i potrzebował Bierieżko dużo czasu, ale lepiej późno niż wcale. Jak przyjedzie do mnie jutro Krzysiek z rodziną na weekend to będę się miała dla nich dobre wieści i brat nie będzie się musiał martwić, że mam tu problemy z „teściem”. Nie zadzwoniłam w końcu do Jurija, postanowiłam na niego zaczekać, sprzątając w naszym pokoju. Miałam jakieś dziwne zawroty głowy, ale stwierdziłam, że to wszystko spowodowane jest tym, że za długo siedziałam w jednym miejscu. Podeszłam bliżej okna i złapałam kilka wdechów powietrza i liczyłam na to, że mi się poprawi, ale nic takiego nie miało miejsca. Położyłam się na łóżku i byłam tak zmęczona nie wiedzieć czemu, że zasnęłam jak kamień…

Kto mógł przewidzieć, że człowiek zdolny jest posunąć się do takiego czynu?

Nie mógł się zgodzić na to, by Maria została w jego rodzinie, a wszystko zmierzało w tym kierunku, bo pojawienie się dziecka już nigdy nie pozwoli odczepić się znienawidzonej Polce od jego rodziny. To już nie chodzi o to, że martwi się o syna, bo to go kompletnie nie obchodziło. Przez obecność Marii zaczynał mieć problemy w pracy, a na to nie mógł się zgodzić. Praca była dla niego wszystkim, a ideologia przyświecająca jego życiu była w nim niezłomna i nie znała ustępstw. Jego partia nie chciała mieć nic wspólnego z Polakzmi i po cichu popierała wszelkie nacjonalistyczne przejawy wobec sąsiadów z zachodu, więc on nie mógł zrobić wyjątku, bo syn zakochał się w Polce. Nie rozumiał w ogóle co go w niej urzekło i dlaczego tak kurczowo jej się trzyma. W Rosji jest tyle pięknych kobiet i każda byłaby gotowa na skinienie z jego strony, a on wybrał sobie polską dziewuchę i zamierzał założyć z nią rodzinę. Prośby i groźby na pewno nie zdadzą się na nic, zatem pozostała u ostatnia deska ratunku-farmakologiczna aborcja. Dziś wszystko miało się zakończyć i miał nadzieję, że raz na zawsze pozbędzie się problemu. Udało mu się zdobyć kombinację leków, która jest w stanie przerwać ciążę i sprawić, że będą problemy z kolejnymi próbami starania się o dziecko. Bo jedno poronienie może spowodować szaleńczą walkę o kolejne dziecko, dlatego Bierieżko chciał zadziałać także na psychikę Marii i doprowadzić do konfliktu między nią a Jurijem. Oboje będą chcieli mieć dziecko, a nie będzie takiej możliwości i na tym tle zaczną się między nimi problemy, aż w końcu dojdzie do rozstania i jego tryumfu. Siedział teraz w swoim gabinecie i czekał aż zaczną się pierwsze objawy. Kiedy tylko Maria zacznie źle się czuć, Wiktor niczym bohater zawiezie ją do szpitala, gdzie już wszystko ma ustalone z ordynatorem. Lekarz nie chciał z początku słyszeć o tym, by fałszować dokumenty medyczne, ale wystarczyło trochę pogrozić utratą pracy z wpisaniem do akt i lekarz spotulniał jak baranek. Wszystko miało zostać podrobione, by nie było jakiejkolwiek wzmianki o substancji, która doprowadziła do śmierci płodu i uszkodzeń w obrębie narządów rozrodczych. W między czasie do mieszkania zdążył wrócić Jurij i Olga. Jego syn od razu poszedł do ich pokoju i kiedy tylko zaczął krzyczeć, próbując docucić Marię, stary Bierieżko zdał sobie sprawę, że wszystko się zaczęło. Wyszedł z gabinetu i udawał wielce przejętego stanem matki jego wnuka.
-Synu weź jej rzeczy, a ja ją zaniosę do samochodu!- przez chwilę obaj panowie spojrzeli sobie głęboko w oczy i gdyby Jurij nie był w szoku, to pewnie nie pozwoliłby na to ojcu, ale teraz nie myślał o niczym jak tylko o tym, by pomóc swojej dziewczynie. Sytuacja nie wyglądała dobrze i w najbliższych godzinach wcale dobrze nie miała wyglądać, bo Wiktor doskonale wiedział jak działa Mizoprostol w połączeniu z Metotreksatem. Nie łatwo mu było zdobyć ten lek i długo zastanawiał się w jaki sposób podać go Beim, ale do głowy przyszedł mu pomysł z herbatą, a reszta potoczyła się lawinowo. Teraz Marysia leży na wpół przytomna na kolanach Jurija, a on prowadzi samochód, udając przejęcie i troskę. W głębi serca czuje coś zupełnie innego. Jutro pójdzie do pracy i powie kolegom, że już nie długo nie będą mieli podstaw, by podejrzewać go o zmianę stosunku do Polski, bo jego przyszła synowa najprawdopodobniej zmieni realia i wróci tam skąd przyjechała. Taką miał nadzieję…

Kiedy wszystko zaczęło się układać, spadł na nas taki cios. Pokochaliśmy oboje tego malucha i jeszcze nie zdążyliśmy się nim nacieszyć, a już je straciliśmy, a wraz z nim najprawdopodobniej szanse na kolejne. Byłam załamana i chciałam odejść…

~*~
Witam! Powiecie pewnie, że mam świra na punkcie psychopatycznych postaci i wszystko u mnie kręci się wokół ciąży, ale w końcu czymś trzeba się wyróżniać i być z czymś kojarzonym ;) Jak dobrze wczytałyście się w prolog, w którym jednak nieco zmian się pojawiło, Maria i Jurij w momencie rozwodu nie mają dziecka, a jak się sprawa potoczy dalej to zobaczycie już za tydzień. Za tydzień też złożę życzenia, więc teraz  tego nie robię. Żegnam Was z temperaturą i katarem ;/ I love it...
Pozdrawiam i do napisania ;***

sobota, 1 grudnia 2012

11." Co powie tata?"



Przyszedł marzec i zapachniało prawdziwą nauką. W między czasie Jurij powoli wkraczał w decydującą fazę rozgrywek ligowych i śmiało można powiedzieć, że w siatkówce zaczęły się przygotowania do Igrzysk Olimpijskich w Pekinie. Rosjanie zagwarantowali sobie już miejsce w tej imprezie, Polska jeszcze nie. Nie odcięłam się od tego co ojczyste i staram się śledzić siatkarskie wiadomości z kraju. Pomaga mi w tym Krzysiek i jego Iwonka. Małżeństwo Ignaczaków to mój jedyny łącznik z Polską, bo na przyjaciół nie mogę liczyć. Niestety… Wiele razy chciałam napisać i zadzwonić do Piotrka, ale szybko dochodziłam do wniosku, że nie zrobiłam nic złego. Mam prawo do szczęścia, nawet jeśli znalazło się ono poza granicami kraju i pochodzi z kraju największego wroga. Nigdy nie dzieliłam mapy świata na sojuszników Polski i jej wrogów. Rosjanie też są nie lepsi i przekonałam się o tym na własnej skórze już nie raz. Niby historia na całym świecie jest taka sama i nie można jej ot tak zmieniać i interpretować, ale na Uniwersytecie w Moskwie takie prawdy nie obowiązują, zwłaszcza u profesora Sopaczki. Ten człowiek zachowuje się jak mój dziadek tylko, że w drugą stronę. Nie rozumiem czemu akurat z nim mam przerabiać polską historię, bo ten człowiek to ksenofob i jakiś totalny nacjonalista. W mojej grupie nie jestem jedyną osobą, która pochodzi z innego kraju i każdy z nas ma przesrane, bo on nie trawi cudzoziemców. Chciałam iść z tym do dziekana, ale koleżanka stwierdziła, że nie ja pierwsza chciałam iść na skargę i nie ja pierwsza wrócę z niczym, bo Sopaczko wykładu tu podobno już od 20.lat i wszyscy są zadowoleni z jego pracy, a już na pewno rodzimi studenci, bo oni mają zaliczenia na wyciągnięcie ręki, a obcokrajowcy muszą nauczyć się książki na pamięć i a tak nie wiadomo czy uda im się osiągnąć wymarzoną ocenę. Jestem właśnie przed zajęciami z nim i chyba dlatego mój żołądek zaczyna wariować. Znaczy się wariuje już od kilku dni, ale to chyba dlatego, że bliżej niż dalej mi do końcowych egzaminów. Usiadłam w auli w ostatnim rzędzie przygotowana do robienia notatek, ale coś czuję, że dziś nie dane będzie mi dotrwać do końca zajęć, bo jakieś ogólne rozbicie i zawroty głowy nasilają się. Tylko teraz jak wyjść skoro już za pulpitem pojawił się profesor i już patrzy na to, by mi dopiec i zapytać o coś, o czym wie, że nie będę miała pojęcia.
-Pani Beim zapraszam do mnie!- zawołał tym swoim donośnym głosem, a ja struchlałam. Każdy mój krok po schodach sprawiał mi tyle trudności, że nie byłam pewna czy dojdę do niego. Ostatkiem sił udało mi się znaleźć przy Sopaczce, ale w głowie helikopter nie dawał za wygraną i z każdą chwilą nasilał się.
-Proszę mi rozrysować drzewo genealogiczne pierwszych Piastów, nie pomijając nikogo, choćby był nieistotnym elementem układanki, i porównać dynastię Piastów z innymi europejskimi dynastiami…-spojrzałam na niego i dostrzegłam tylko kpiący uśmieszek tego starego bufona. Od tych wszystkich zadań do wykonania zakręciło mi się w głowie już konkretnie i nim zdążyłam cokolwiek zrobić padłam jak długa na ziemię. Nawet nie wiem czy kogoś w ogóle obejdzie mój stan, ale można nie zostawią mnie samej sobie, a Sopaczko nie każe mnie rozstrzelać…

O tym, że jestem w ciąży dowiedziałam się robiąc kontrolne badania krwi. Dusiłam to w sobie przez trzy tygodnie, a w tym czasie nasze maleństwo rosło jak na drożdżach. Miało już cztery miesiące, kiedy zacząłeś mi się baczniej przyglądać twierdząc, że na obiadkach u teściowej nabrałam trochę masy. Na Wielkanoc zdecydowałam się Ci o tym powiedzieć…

Już nie miałam siły słuchać tych wszystkich docinek Jurka odnośnie mojego wyglądu. Doskonale wiem, że przybrałam na wadze, ale to wcale nie chodzi o to, że objadam się na umór i nie mogę powstrzymać swojego łakomstwa. Jakby nie wiedział to noszę pod sercem jego dziecko i dlatego przybieram na wadze. No dobra, on nie ma pojęcia o dziecku, ale dziś zamierzam to zmienić, bo ile można trzymać taką wiadomość w tajemnicy. Na dobrą sprawę powiedziałam już wszystkim, ale nie tej najważniejszej osobie. Dziś chciałam też uświadomić jego rodziców, więc zrobię wszystko za jednym zamachem. Wiem, że Wiktor padnie przy stole na zawał, ale i tak kiedyś by się dowiedział. Nie liczę wcale na to, że będzie szczęśliwy, ale przynajmniej niech to zaakceptuje i w końcu zrozumie, że miłość moja i Jurka to nie jest tylko i wyłącznie kaprys. My jesteśmy ze sobą już ponad rok i chyba wystarczająco mocno pokazaliśmy, że zależy nam na sobie i myśli poważnie o tym, by w przyszłości założyć rodzinę. Z dzidziusiem się może ciut pośpieszyliśmy i to wszystko nie odbywa się w odpowiedniej kolejności, ale przecież nie takie rzeczy w przyrodzie się działy i ludzie sobie z tym radzili, zatem i my sobie poradzimy. Jak trzeba będzie to wezmę dziekankę i zajmę się dzieckiem, a potem pomyślimy jak dalej to zorganizować, by wszystko się ze sobą zazębiało i tworzyło jedną całość. Boże, ja chyba zaczynam za bardzo koloryzować rzeczywistość. Jeszcze wczoraj wydawało mi się, że Jurij nie będzie chciał tego dziecko, a dziś jestem przekonana, że jak tylko się o nim dowie, to padnie na kolona, poprosi mnie o rękę i będziemy żyli długo i szczęśliwie. Jak mu nie powiem, to się nie dowiem. Pani Olga wniosła już do salonu kolację i usiadła przy stole. Nikt nie zamienił ze sobą ani słowa, nie nawiązała się żadna dyskusja, więc postanowiłam to wykorzystać.
-Chciałam coś powiedzieć…-zaczęłam oficjalnie. Szkoda, że jeszcze nie zadzwoniłam widelcem w szklance jak to robi się na filmach. Trzy pary oczu skupiły się na mnie, a mi zaczynało brakować odwagi, ale jak się powiedziało „A”, to trzeba powiedzieć i „B”. Stary Bierieżko to pewnie myśli, że zamierzam spakować walizki i wyjechać do Polski, a ja mu zrobię taką niespodziankę, że nie wiem czy nie spadnie z krzesła z atakiem serca. Może jestem masochistką, ale dziwnym trafem w ogóle nie będzie mi go żal.
-Coś się stało?- oj pani Olgo, żeby pani wiedziała jak dużo. O jej reakcję jestem spokojna bo wiem, że będzie się cieszyć naszym szczęściem. Mimo że jest chrześcijanką, to nie tak konserwatywną i ortodoksyjną. Po wielu rozmowach z nią przekonałam się, że idzie z duchem czasu i mocno kibicuje naszego związkowi. Wiem też, że w tym co mówi nie do końca jest szczera, bo przy mężu obowiązuję ją jakaś „cenzura”, która nie pozwala jej mówić tego co myśli. Spodziewam się, że przy stole nie będzie skakać z radości i zachowa dystans, ale po kolacji przyjdzie do mnie i przytuli jak matka córkę. Ja przy tej kobiecie zaznałam tak naprawdę matczynego ciepło. Do tej pory miałam rodzinę, ale zdecydowanie męską. Dziadek i brat nie są w stanie zastąpić matczynego ciepło, choćby nie wiem jak mocno się starali. Mam nadzieję, że mama Jurka wprowadzi mnie w świat macierzyństwa i udzieli kilku wskazówek jako matka przyszłej matce.
-Chciałam wam powiedzieć, że jestem w ciąży i za 6 miesięcy na świecie pojawi się nasze dziecko.-patrzyłam teraz na Jurija i widziałam jak jego oczy nabierają wielkości pięciozłotówek. Nie skupiłam się kompletnie na reakcji jego ojca, który zaczerwienił się ze złości i nie wiedział co powiedzieć. Interesowało mnie tylko i wyłącznie to, co do powiedzenia Jurek. A on nie mówił nic. Jego oczy zaszkliły się małymi kropelkami łez, a usta zaprezentowały najszczerszy na świecie uśmiech. Położył swoją dłoń na moim brzuchu i choć na razie nie było tam znaku ciąży, prócz zbędnych kilogramów, to on z taką czułością na niego patrzył, że sama się wzruszyłam.
-Będę tata?- zapytał nieśmiało. Tak, jakby nie dowierzał. Ja też na początku nie dowierzałam, ale szybko pokochałam tego malucha, bo świadomość, że nosi się pod sercem swoje dziecko sprawia, że człowiek zaczyna kompletnie inaczej myśleć. Oczywiście zastanawiam się jak my sobie poradzimy zwłaszcza, że Jurij ma taką pracę jaką ma i często nie ma go w domu. Zastanawiam się też jak będzie wyglądało wychowanie naszego dziecka pod względem kulturowym, w jakim języku będzie nosił imię, w jakiej wierze przyjmie chrzest. Już zdążyłam nad tym wszystkim się zastanowić, ale doszłam do wniosku, że niezależnie od tego w jakiej kulturze je wychowamy, to przede wszystkim wychowamy w miłości. Nauczymy szacunku i tolerancji dla odmienności. Wychowamy go na dobrego człowieka i to jest najważniejsze.
-Będziesz tatą, a ja mamą. Będziemy rodzicami kochanie.-powiedziałam to po polsku, a on wszystko pięknie zrozumiał, bo mocno mnie do siebie przytulił i pocałował. Wtedy też zobaczyłam minę przyszłego dziadka i podejrzewam, że tak nie wygląda człowiek dowiadujący się o tym, że jego syn zostanie ojcem, a on dziadkiem. Pani Olga wyszła do kuchni, a on siedział i milczał, raz po raz nerwowo ściskając pięści. To pewne, że Jurij będzie zupełnym ojcem. Będzie wspaniałym tatą, który pokaże naszemu dziecku świat i wprowadzi je w dorosłe życie. Będzie zabierał na mecze i pokazywał tajniki siatkówki-dyscypliną kochanej przez jego rodziców. Naprawdę czuję, że może być pięknie. Jeśli tylko nikt nie będzie chciał zakłócić harmonii w naszym związku i pozwoli nam być szczęśliwymi to wiem, że będzie dobrze.

Czas oczekiwania na dziecko był najpiękniejszym momentem w moim życiu. Byłem przekonany, że jesteś kobietą mojego życia i nie mogłem się doczekać kiedy zostaniemy rodzicami i kiedy zostaniesz moją żoną. Podjąłem nie długo po tym jak dowiedziałem się, że zostanę ojcem odpowiednie kroki…


~*~
Witam! Trochę nam jeszcze została tych rozdziałów z retrospekcją, ale myślę, że po nowy roku to już będą rozdziały bieżące. Mogę Wam obiecać, że nie będę Was męczyć długo swoją obecnością, bo jak widzicie fabuła tego opowiadania jest dosyć skokowa i wydaje mi się, że jak będę opisywać 2012 rok to nie będę się też długo rozczulać, tylko od razu dostawać będziecie konkrety. 
Pozdrawiam i do napisania ;***
ps : chwalę się, że w środę jadę do Łodzi na LM ;D

piątek, 23 listopada 2012

10. "Jak byśmy byli szczęśliwi, gdybym nie kochał Cię wcale. "




 Kończyliśmy właśnie trening, gdy na sali pojawił się prezes Niemoczajev z nie zbyt szczęśliwą miną. Nie wiedzieć czemu jego smutny wzrok spoczął na mnie. Nic nie zapowiadało tego, że klub jest niezadowolony z mojej postawy, a mogę powiedzieć nawet, że sytuacja wygląda zupełnie odwrotnie. Nie mniej jednak cała nasza drużyna została poproszona o zajęcie miejsca na linie końcowej boiska, a mnie prezes i trener poprosili do siebie. Nie wróżyło to nic dobrego, ale nie zamierzałem martwić się na zapas, dlatego spokojnie zrobiłem to, o co zostałem poproszony.
-Nie mam dla ciebie dobrych wiadomości. Dzwonili do mnie przed chwilą z Russia Today z wiadomością, że twoja mama i dziewczyna są ofiarami wypadku samochodowego jaki miał miejsce kilkaset metrów od naszej hali. Nic więcej nie wiem, ale trzeba mieć nadzieję, że...-poczułem w mgnieniu oka, że nogi robią mi się jak z waty, a przed oczami raz po raz pojawiają się ciemne plamy. Trener podał mi krzesło i zaraz obok mnie pojawił się Aleks. Prezes wszystko mu wyjaśniał, a ja powoli analizowałem na nowo jego słowa. Kiedy powiedział o ofiarach wypadku zerwałem się na równe nogi ze złością, że zamiast biec do nich to ja siedzę i użalam się nad sobą. Wybiegłem z hali tak jak stałem i biegłem przed siebie w celu odnalezienia miejsca wypadku. Długo nie musiałem szukać, bo z daleka było widać przewrócony samochód, kilka karetek, straż pożarną i zbiegowisko ludzi. Każdy kolejny krok wyglądał tak, jakbym miał nogi z ołowiu, ale szedłem coraz bliżej miejsca w którym wydawało mi się, że życie dwóch najbliższych mi osób dobiegło końca. Miałem zaszklone oczy, ale bez trudu odgadłem, że zmasakrowany samochód nie należał do mojej matki, a już na pewno nie do Marii. To jednak nie musiało o niczym znaczyć, ale dawało nadzieję, że to wszystko nie jest takim, jakim mi się na początku wydawało.
-Jurij!!!- zamknąłem oczy, bo usłyszałem jej głos. Był mocno przestraszony, a ona sama była mocno przelęknięta i zapłakana, ale była cała i zdrowa. Miała na czole tylko jedno małe draśnięcie. Wtuliła się we mnie całą swoją siłą i tłumaczyła, że jechały razem z mamą kilka samochodów dalej i to przez gwałtowne zatrzymanie ruchu uderzyła o deskę rozdzielczą i rozcięła naskórek.
-W tym samochodzie zginęli wszyscy, młode małżeństwo i ich maleńkie dziecko. To takie nie sprawiedliwe, bo to nie była ich wina tylko jakiegoś wariata wyprzedzającego zna przeciwka.-niestety nie umiałem teraz współczuć tym ludziom. Jeszcze przed chwilą wydawało mi się, że to ja doświadczyłem ogromnej tragedii, ale na szczęście ktoś nad nami czuwa. Zaraz po Marysi obok nas pojawiła się mama, równie mocno wstrząśnięta co moja dziewczyna. Przytuliłem i ją do siebie cicho dziękując Bogu, że mi ich nie zabrał. Nawet nie chcę myśleć jakby wyglądało moje życie bez nich. Są dla mnie najważniejsze. Dopiero kiedy zeszły ze mnie wszystkie emocje poczułem chłód, spowodowany dość tęgim mrozem i tym, że stoję na dworze w krótkich spodenkach i cienkiej klubowej bluzie. Teraz to i Marysia razem z mamą trochę się otrząsnęły widząc, że zaczynam dygotać z zimna. Moja warga zrobiła się purpurowa, a ręce sine. Szybko zabrały mnie do samochodu. Dopiero mijając zniszczone w wypadku auto zrozumiałem o czym mówiła do mnie Beim. Co prawda ciała zostały już zabrane, ale wszystko wyglądało jeszcze bardzo makabrycznie i strasznie. Na drodze były kałuże krwi, gdzieś w rowie leżała damska torba i mały pluszowy miś. W takiej chwili człowiek się zastanawia jaki sens ma w ogóle ten ciągły pęd i starania o dostatnie życie, kiedy kierowca-idiota może nam odebrać życie. W takim momencie też docenia się osobę będącą blisko, z którą zamierza się spędzić resztę życia. Nawet jeśli osoba teraz wymyśla się od bezmyślnych i nieodpowiedzialnych ludzi to i tak wiem, że ją kocham i ona mnie kocha,a krzyczy na mnie bo się martwi i troszczy. Mama wykonała telefon do klubu i opieprzyła prezesa o to, że rozsiewa wyssane z palca plotki. Pierwszy raz widziałem ją tak zdenerwowaną. Od klubu dostałem dwa dni wolnego od treningów i miałem się wstawić dopiero przed naszym wyjazdem do Odincowa. Dojechaliśmy do mieszania, a ja już od progu zacząłem kichać, nos sczerwieniał mi jak burak, a późnym wieczorem pojawiła się gorączka i katar.
-Jak nic będziesz miał zapalenie płuc. Muszę powiedzieć twojej mamie by zamówiła jakąś wizytę domową najlepiej jutro z samego rana, bo jutro z tobą będzie jeszcze gorzej i nie ma mowy byś w takim stanie gdzieś jechał.- cały czas podawała mi jakieś syropy domowych sposób, mierzyła gorączkę i z niedowierzaniem patrzyła na wskaźnik termometru. Osiągnąłem wynik 39.3 kreski, co Marysia uznała za stan krytyczny i wezwała pogotowie. Przed jego przyjazdem zdążyłem jeszcze poprosić ją, by usiadła przy mnie. Widziałem ją jakoś tak niewyraźnie, aż w końcu rozpłynęła się przed moimi oczami, a ja sam odpłynąłem, ale w poczuciu, że nic jej się nie stało...

Ja przepłaciłem swoją eskapadę zapaleniem płuc i tygodniowym pobytem w szpitalu. Zanim powróciłem do sprawności sprzed choroby minęły trzy tygodnie, a my byliśmy już po świętach. Podczas mojej przerwy spędzialiśmy ze sobą dużo czasu, by nacieszyć się sobą przed moją serią wyjazdów i twoją sesją. Mój ojciec też nie próżnował i robił wszystko, by nas rozdzielić...

Nie wiedzieć czemu w naszym życiu pojawiła się była dziewczyna Jurija. Przebywała w mieszkaniu Bierieżków reguralnie od ponad miesiąca.Można powiedzieć, że mój chłopak spędzął z nią więcej czasu niż ze mną, bo w drugim semestrze zmienił mi się plan i mocno kolidował on z planem treningowym szatyna. Najczęściej wychodziłam z domu jeszcze przed 8, to Jurek spadł wtedy jeszcze mocnym snem, a ja nie miałam serca go budzić. Kiedy wracałam z zajęć, to albo byłam kompletnie zmęczona, albo szatyn był wyczerpany, a w "najlepszym" przypadku Viera siedziała nam na głowie w ogóle nie zdając sobie sprawy, że jej obecność nie jest wskazana. Pewnego dnia doszło między nami do kłótni. Doszłam do wniosku, że Jurij musi wpłynąć na swoją byłą, bo tak przecież nie da się funkcjonować. Byłam przekonana, że farbowana blondyna chce coś wskurać w relacjach z nim, a on nie widział z jej strony żadnego zagrożenie i śmiał się ze mnie, że jestem zazdrosna. Jestem ciekawa jakby on się zachowywał gdyby to do mnie przychodził mój były i przesiadywał. Zdążyłam zauważyć jednak, że Jurij nie był o mnie kompletnie zazdrosny. Już nie raz i nie dwa miał okazję ku temu, by być wkurzonym na swoich kolegów za ich zachowanie względem mnie, a on zwykł traktować to jako koleżeńskie dowcipy. Nic nie poradzę na to, że ja nie traktuję tak tych niewinnych tekstów Viery.
-Musisz przyznać Jurij, że fajną byliśmy kiedyś parą...-przecież to jasne, że mówiła to specjalnie i nie powiem, ale udawało jej się osiągnąć zamierzony cel, bo zawsze wychodziłam wtedy z pokoju i na swoje nieszczęście, szłam zapalić. Jak Boga kocham w Polsce nidgy nie paliłam, a nawet jak chciałam, to Piotrek zawsze wtedy się złościł i prawie siłą wydzierał mi fajkę z buzi, kiedy byłam już tak zdesperowana, że ją tam miałam. No właśnie, Piotrek...Od dnia pogrzebu dziadka nie odzywaliśmy się do siebie, ale tęskniłam za nim jak jeszcze nigdy przedtem. Potrzebowałam szczerej rozmowy z kimś o tym co dzieje się w moim życiu. Wiem, że Nowakowski mówiłby mi o tym, że to wszystko można było przewidzieć, ale i tak chciałabym usłyszeć jego głos. Kiedy wyszłam z pokoju na balokon po kolejnej porcji złotych myśli Viery. W chwilach takie jak ta żałowałam, że jestem tu tak naprawdę sama i oprócz Jurija nie mam nikogo. Sęk w tym, że jeśli między nami jest coś nie tak, to ja nie mam z kim porozmawiać. Przecież nie pójdę do jego matki nie będę żalić się na jej syna. Najlepsze w tym wszystkim jest zachowanie Wiktora, bo on jest po prostu wniebowzięty jak ta pusta lala pojawia się w naszym mieszkaniu. Ostatnio zaczęłam nawet snuć domysły, że to wszystko jego sprawka. Jeśli to prawda, to swoim obecnym zachowaniem daję mu tylko satysfakcję i nadzieję na to, że niedługo się poddać. A ja nie chcę tego zrobić, bo kocham jak syna jak idiotka. Tyle dla niego zmieniłam w sowim życiu. Wyrzucam więc wypalonego do połowy papierosa i wracam do pokoju. Na oczach starego Bierieżki i Viery całuję Jurka, zaznaczając tym samym teren.
-Będziemy cię musieli kochana przeprosić, ale zaplonowaliśmy z Jurijem wypad na kolację i sama rozumiesz, że jest już dość późno, a my nie jesteśmy gotowi.-tą kolację to wymyśliłam na poczekaniu, więc nie mogłam się dziwić, że oczy Jurka przypominały teraz pięciozłotówki. Niemniej jedna dziś mamy oboje wolny wieczór, więc na dobrą sprawę nic nie stoi na przeszkodzie byśmy zrealizowali ten pomysł. Viera z niesmakiem na twarzy wychodzi z mieszkania, Wiktor trzaska drzwiami swojego gabinetu, a ja ze świstem wypuszczam powietrze z płuc.
-Kotek ty jesteś o mnie zazdrosna!- patrzcie go jaki on jest błyskotliwy. Nie wiem czemu on się mi dziwi.
-Według ciebie to takie dziwne? Non stop przesiaduje z nami twoja była, a ja mam wrażenie, że tobie to nie przeszkadza. Mi a i owszem...-jak widzę ten jego uśmiech to mam ochotę mu coś zrobić, ale jak widzę, że chce mnie pocałować to nie robię nic, tylko czekam na rozwój wydarzeń. A wydarzenia toczą się nadzwyczaj szybko. Jurij przekręca klucz w zamku, wraca do mnie i oboje nawzajem pozbywamy się garderoby. Znów przez chwilę mam wyrzuty sumienia, ale tylko przez chwilę. W obliczu takiego rozwoju sprawy nie mam ochoty na żadne kolacje. Chcę się z nim kochać bez ustanku i na każdym kroku pokazywać mu swoją miłość. Musimy pomyśleć o swoim mieszkaniu, bo tłumienie w sobie krzyków rozkoszy wychodzi mi coraz gorzej. Trzeba otwracie powiedzieć, że rozkręcamy się...

Rozkręciliśmy się do tego stopnia, że zaszłam niespodziewanie w ciąży. Dosłownie niespodziewanie i nie powiem, żebym była szczęśliwa z tego powodu, bo przecież miałam przed sobą niełatwe studia i ogólnie moja ówczesna sytuacja była niełatwa. Bałam się strasznie ci o tym powiedzieć, ale w końcu się na to odważyłam...

~*~
Wróciłam. Cieszycie się choć troszkę?
Pozdrawiam i do napisania :*** 

sobota, 29 września 2012

9."Jak pozbierać myśli z tych nieposkładanych?"


Nim się obejrzeliśmy a za oknami padał śnieg i przygotowaliśmy się do świąt Bożego Narodzenia. Chyba pierwszy raz od dawna moja odmienność kulturowa i religijna przyniosła mi jakieś korzyści, bo jak do tej pory to nie miałam łatwego życia. Ale teraz na ten przykład moge jechać do Polski na święta, wrócić do Moskwy i świętować je na nowo. Chciałam jechać do Żyrardowa, by spotkać się z Piotrkiem i raz na zawsze wyjaśnić wszelkie nieścisłości między nami.
-Nigdzie cię nie puszczę...-a Jurek znowu swoje. Taki jest z niego pieszczoch, że czasami mam wrażenie, że to nie jest mój chłopak tylko mały synek, którym muszę się opiekować 24 godziny na dobę. I może to zabrzmi irracjonalnie, ale wcale mi się to nie podoba. Otóż od kiedy jesteśmy razem to Jurij wcale nie wychodzi ze znajomymi na piwo, wszędzie wychodzimy we dwójkę albo po prostu siedzimy w domu. A ja nie chcę go ograniczać, dlatego chcę, żeby podczas mojej nieobecności nadrobił wszelkie zaległości towarzyskie.
-Oj kotek, to tylko 5 dni. Potem wracam i sylwestra spędzimy razem. Rozmawiałam z Aleksem i on już nie może doczekać się jakiegoś wpólnego wypadu z tobą, więc na pewno nie będziesz się nudził. Tylko nie przesadzaj, bo chciałabym mieć do kogo wrócić...-byłabym idiotką, gdybym nie była choć trochę zazdrosna o takiego faceta. Zdążyłam trochę poznać Ostapienkę i wiem, że on nie cofa się przed niczym. Sam nie ma dziewczyny to oddaje się szaleństwu, ale o Jurija to ja mogę być spokojna. On nawet na inne dziewczyny nie patrzy, a ostatnio się mine pytał czy mi nie przeszkadza to, że tak dużo dziewczyn kręci się przy nim po meczach. Sama kiedyś wzdychałam do siatkarzy, a już do Piotrka Gruszki to przeżyłam tak płomienny romans, że aż sama musiałam przed sobą przyznać, że coś jest ze mną nie tak. Nosiłam jego zdjęcie wycięte z gazety w portfelu przez jakiś czas, tak byłam zakochana... Na szczęście mi przeszło, a miejsce po Piotrze zajął Jurij i teraz to jego zdjęcie noszę w portfelu. Pewnie zastanawiacie się czy moja decyzja o wyjeździe nie jest pokierowana moimi relacjami z Wiktorem Bierieżką. Musiałabym skłamać, gdybym mówiła, że tak nie jest. Chciałam święta Bożego Narodzenia spędzić tak, jak nakuzuje mi moja katolicka wiara. Wiem, że Jurij czy jego mama nie robiliby większego problemy, gdybym poszła do kościoła, ale ojciec mojego chłopaka na pewno znalazłby tysiące powodów, by mnie zatrzymać w domu. Sam nie chodził nawet do cerkwii, ale nie chciał dopuścić do tego, by w jego mieszkaniu choć przez chwile zapanowały porządki i zwyczaję związane z Polską. Dlatego też wolę wyjechać do Polski i nie dawać mu pretekstów do kolejnych docinek czy
awantur.
-Marysiu zostawiłaś telefon w kuchni. Dzwoni już ktoś do ciebie trzeci raz...-w naszym pokoju pojawiła się pani Olga, która przyniosła moją komórkę. Skontaktować ze mną próbował się Michał. Zdziwiłam się niesamowicie, bo nie rozmawialiśmy ze sobą chyba od miesiąca. Odebrałam zatem telefon w obecności Jurija i jego mamy. Dobrze, że byli wtedy ze mną, bo wiadomości usłyszane od przyszywanego brata sprawiły, że momentalnie poczułam się słabiej. Michał poinformował mnie, że dzisiejszej nocy na atak serca zmarł dziadek.
-Michał ja chciałam przyjechać na święta, chciałam się z tobą zobaczyć...-szlochałam do telefonu, mając do siebie żal, że dziadek zmarł, będąc ze mną skłóconym. Gdybym przewidziała, że tak to się może skończyć, to porozmawiałabym z nim na spokojnie i starała się zrozumieć dlaczego postąpił tak, a nie inaczej.
-Mój dziadek nie żyje...-zdążyłam wychlipać, kiedy się tylko rozłączyłam i momentalnie zostałam szczelnie zamknięta w uścisku ramion szatyna. Być może dziwiło go to, że tak bardzo przeżywam śmierć człowieka, który tak dotkliwie mnie oszukiwał przez tyle lat, ale nic nie mogę na to poradzić. Kiedy Krzysiek opowiedział mi o tym jak ciężko było mu w domu dziecka, ja zaczęłam powoli doceniać to, że miałam własny dom i coś na namiastkę rodziny. Mam nadal wspaniałego brata Michała, na którego zawsze mogłam liczyć oraz dziadka, który choć do wszystkiego podchodził rygorystycznie, to nigdy mi niczego nie brakowało od strony materialnej, a i do czasu, kiedy robiłam wszystko to, co mu się podobało, czułam się kochana.
-Tak mi przykro kochanie.-jemu jest przykro, choć wcale go nie znał. Przykro jest jego mamie, choć tak samo jak on nie ma nawet pojęcia jakim człowiekiem był Zygmunt Beim. Mi jest przykro, bo poczułam się tak, jakby w tym momencie już tak definitywnie odcięłam się od swojego zakłamanego życia, a teraz nie wiem już sama kim jestem. Wiem tylko tyle, że muszę wcześniej jechać do Polski i od razu podejmuję odpowiednie kroki, by szybciej znaleźć się w Żyrardowie. Dzwonię do lotniskowej informacji i staram się przebukować bilet na wcześniejszy lot. Udało mi się przesunąć termin o dwa dni, a to znaczy, że już za jakieś 12 godzin wyląduję na ojczystej ziemi. Do walizki wrzucam pośpiesznie najpotrzebniejsze rzeczy. Pomaga mi w tym Jurij i jego mama, a swoją obecnością zaszczyca nas także stary Bierieżko, który nieposiada się ze szczęścia w nadziei, że w końcu postanowiłam wrócić skąd przyjechałam.
-Czyżbyś doszła do wniosku, że naprawdę tu nie pasujesz?
-Nie. Jadę do Polski, bo zmarł mój dziadek, ale po polskich świętach wracam tutaj. Nie mogłabym sobie odmówić świąt z panem...-sama nie wiem, gdzie ja w sobie znajduje tyle pokładu jadu i złośliwości, ale z nim nie można inaczej. Jak mu pokażę, że się go boję, to naprawdę nie będę miała do czego wracać...

A przecież wróciłam. Ale najpierw przeżyłam kilka chwil, które mocno wykończyły mnie psychicznie. Najpierw pogrzeb dziadka, a później rozmowa z Piotrkiem. To były dal mnie ciężkie dni...

Wiele razy zastanawiałam się jak to jest żegnać bliską sercu osobę podczas jej ostatniej ziemskiej drogi. Byłam w swoim życiu na wielu pogrzebach, ale nigdy nie w takij roli. Nigdy nie stałam przy trumnie i nigdy nie czułam na sobie dziesiątek spojrzeń, który być może mi teraz współczuły, być może śmiały się pod nosem. Stałam po drugiej strony trumnie, prawie równolegle z Michałem. Byliśmy sami, bo najbliższa rodzina dziadka już dawno zmarła, łącznie z babcią czy rodzeństwem. On sam miał tylko jednego syna, zostaliśmy mu tylko my. Nie wiem czy to normalne, ale dzisiejszgo dnia nie uroniłam ani jednej łzy. Po powrocie do Polski nie płakałam już wcale. Uświadomiłam sobie, że dziadek był już osobą w podeszłym wieku, miał 76 lat i leczył się od dawna na serce. Patrząc na to, że umiera teraz coraz więcej ludzi w wieku 40-50 lat, to mój dziadek i tak miał długie życie. O czym ja myślę, już sama nie wiem. Cała uroczystość dobiegała już końca, trumna spuszczana była właśnie do wnętrza rodzinnego grobowca, w którym spoczywały ciała moich rodziców i babci. Dopiero teraz, kiedy zaczęli podchodzić do mnie i do brata ludzie z sąsiedztwa i dalsza rodzina, to zapiekły mnie oczy.
-Marysiu ja...
-Ty mnie Piotrek po prostu przytul i nic nie mów.-i tak też zrobił. W jego ramionach zaznałam totalnego rozklejenia się. Płakałam jak dzieciak, nie wiedząc dokładnie czemu. Może też dlatego, że Nowakowski jest tutaj? Mimo że tak daleko od siebie odeszliśmy, to w tych najważniejszych i zarazem najtrudniejszych chwilach mam na kogo liczyć.
-Moja mama zapraszam ciebie i Michała do nas na herbatę i ciasto.-wiem, że to my z bratem powinniśmy zorganizować coś takiego dla najbliższych dziadkowi osób, ale nikt nie miał do tego głowy. I tam podziwałam Michała za to, że tak sprawnie poradził sobie z wszelakimi formalnościami związanymi z pochówkiem. Przyjęliśmy oboje zaproszenie rodziców Piotra i pojechaliśmy do jego rodzinnego domu. Tam czekała już na nas gorąca herbatata i wspaniałe wypieki, z których mama Piotrka słynęła na całą okolicę. Jedząc kawałek drożdżowego placka przypominałam sobie nasze dzieciństwo, kiedy non stop przesiadywaliśmy u siebie z Piotrkiem albo broiliśmy na podwórku. To przecież przez niego złamałam nogę, rozcięłam głowę i leżałam w szpitalu na dziecięcej chirurgii. Pamiętam jak dziś dzień, w którym Piter zapragnął zabawy w Power Rangers. Staliśmy na dachu mojego domu, trzymaliśmy się za ręcę i niefortunnie Piotrek stracił chwilowo równowagę, a ja spadłam na trawnik z wysokości 4 metrów. Miałam farta, że skończyło się tylko na takich obrażeniach. Bolało mnie wetdy jak cholera, ale teraz są to najmilsze wspomnienia. Albo nasza studniówka i moje 19. urodziny. Kiedy zaczął dla mnie śpiewać ulubioną piosenkę. Wszyscy nas wtedy wzięli za parę, a my i tak wiedzieliśmy swoje. To były naprawdę fajne czasy, nawet jeśli dziadek zatruwał mi życie wszelkimi zakazami i powszechnym rygorem...
-To zostawił mi pan Zygmunt jakiś czas po tym jak dowiedział się o twoim wyjeżdzie do Moskwy. Prosił by przekazać ci to po jego śmierci. Od dawna musiał coś przeczuwać, ale nic nikomu nie mówił...-od pana Nowakowskiego dostałam dużą żółtą kopertę, którą schowałam do torby. Nie chciałam jej teraz czytać. Teraz chciałam porozmawiać z Piotrem, który wyszedł do swojego pokoju. Podziękowałam za gościnę i skierował swoje kroki na piętro, gdzie znajdował się pokój blondyna. Kiedy byłam już bardzo blisko drzwi, które teraz były uchylone, usłyszałam rozmowę Piotrka. Nie za dużo wyłapałam z niej, ale ostatnie słowa słyszałam już bardzo dobrze. "Ja ciebie też kocham Judyta"...
-Widzę, że nie miałeś potrzeby, by powiedzieć mi o zmianach jakie zaszły w twoim życiu...
-Ty też nie masz potrzeby, by dzielić się ze mną swoim życiem. Spakowałaś się z dnia na dzień i zadzwoniłaś, że wyjeżdzasz do Rosji. Doskonale wiedziałaś jaki jest twój dziadek i, że to może być dla niego cios. To już nie chodzi o to mnie, ale o to, że twoja decyzja mogła znacząco przyczynić się do śmierci pana Zygmunta.- nie wierzę w to co słyszę, ale nic nie daje mi szczypanie się po rękach. On rzeczywiście to powiedział, on naprawdę uważa, że śmierć dziadka to moja wina. Nie wierzyć to ja mogę w to, że on sam to wymyślił. Za tym na pewno stać musiała Judyta, on by w życiu czegoś takiego nie wymyślił.
-Razem to wymyśliliście czy to od początku do końca pomysł Judyty?
-Co ma z tym wspólnego Judyta co? Nie mówiłem ci nic o tym, że jesteśmy razem, bo Judka mówiła, że ostatnio miałaś stale do niej jakiś problem i czepiałaś się jej z byle powodu. Zmieniłaś się Marysia, związek z Bierieżką tak cię zmienił.- Pani Boże daj mi cierpliwość, bo jak dasz mi siłę, to mu przypierdolę.
-To ciebie omamiła Judyta i jej chora zazdrość. Ona już od dawna coś do ciebie czuła, ale myślała, że ty kochasz mnie i dlatego by mnie od ciebie odsunąć, to oczernia mnie w twoich oczach. Aż mi się wierzyć nie chcę, że ty w to wierzysz, ale to już twoja sprawa. Oskarżyłeś mnie o coś tak podłego, że nie mamy już o czym ze sobą rozmawiać...-wykręciłam się na pięcie, pozostawiając go w osłupieniu. Kiedy byłam już na schodach przypomniałam sobie, że mam na sobie coś, co nie należy już do mnie. To kupiona kiedyś nad morzem bransoletka z imieniem Piotrek<klik>. On nosił taką samą tyle tylko, że z moim imieniem. Pośpiesznie ściągałam ją z nadgarstka, ale nie chciała jak na złość zejść. Wkońcu na siłę ją zerwałam, wróciłam do jego pokoju i położyłam ją na biurku.
-To już chyba do mnie nie należy...

Święta spędziłam w Polsce, ale z rodziną mojego brata u rodziców Iwony. Nie chciałam wracać do Rosji, bo byłam w nienajlepszej kondycji psychicznej i stałabym się wtedy łatwym łupem dla docinek papy Bierieżki. Na lotnisku w Moskwie pojawiłam się w przeddzień ostatniej nocy w roku i zostałam odebrana przez panią Olgę. Miałeś wtedy trening, a ja szybko chciałam się tam znaleźć. Pani Bierieżko robiła co mogła, by bezpiecznie dostarczyć mnie na miejsce. Kiedy mieliśmy skręcać już w ulicę na której znajdował się obiekt treningowy Dynama staliśmy się świadkami dramatycznych scen. Samóchód osoby niespodziewanie wymusił pierszeństwo, doszło do wypadku w którym zginęło młode małżeństwo...Nie miałam pojęcia, że prasa do wiadomości publicznej podała informację, że żona Wiktora Bierieźki i narzeczona ich syna brały udział w tym wypadku. Nie chcę nawet się zastanawiać co wtedy musiałeś czuć...

~*~

Witam! Tak jak wspominałam tydzień temu na mojej historii, tak teraz potwierdzam. Na chwilę obecną ten blog zostanie wstrzymany i ruszy wtedy, kiedy na mojej historii postawię ostatnią kropkę. Powinnam się sprężyć w półtora miesiąca... Mam nadzieję, że zrozumiecie, ale pisanie trzech opowiadań i to jeszcze w ciągu roku szkolnego jest dużym wyzwaniem i ja mu nie podołałam....
p.s nie sprawdziłam błędów, a jestem pewna, że takowe się pojawiły ;/
Pozdrawiam ;***

sobota, 15 września 2012

8."Niech mija czas. Mów mi,że zawsze tylko Ty"


To był szalony pomysł z mojej strony, ale wszystko zrzuciłam na karby tej miłości, którą obdarzyłam Rosjanina. Pierwsze dni mojego pobytu w Moskwie nie były łatwe, bo od razu musiałam podjąć rękawicę rzucą mi przez ojca Jurka. Ten był naprawdę sceptycznie nastawiony do mojej osoby i choć nic mu nie zrobiłam, to na każdym kroku chciał uprzykrzyć mi egzystencję tutaj. Po dwóch tygodniach mogę powiedzieć, że jest ciężko, ale Jurij wszystko mi wynagradza. Zaczął już treningi przed mistrzostwami. Jestem naprawdę pod wrażeniem wysiłku mojego szatyna, który wszystko mi załatwił, a i sam dziekan uczelni okazał się naprawdę sympatycznym facetem. Szczerze powiedziawszy obowiałam się, że studiowanie w Rosji będzie wyższą szkołą jazdy, ale już widzę, że od strony technicznej i administracyjnej wygląda to podobnie i to mnie cieszy, bo przynajmniej jeden problem mam z głowy. Dogadałam się z dziakanem na UJ, że jeśli tylko będę chciała wrócić do Krakowa to oni czekają tam na mnie, niezależnie czy będe chciała zrobić magistra czy doktora. Aż się wierzyć nie chcę, że to wszystko wygląda teraz tak kolorowo. No może poza moimi stosunkami z Wiktorem Bierieżką, który patrzy na mnie każdego dnia wilkiem i zachowuje się tak jakbym to ja była winna rozpadowi ZSRR. Mnie uczyli w szkole, że jak ktoś chce trzymać wróbla w garści i mieć do tego gołąbka na dachu, to zazwyczaj nic z tego nie wychodzi. Mówi się, że to zmiany w Polsce i wielkie postaci takie jak Jan Paweł II czy Lech Wałęsa przyczyniły się do obalenia komunizmu w Europie, ale jeśli Związek Socjalistycznych Republik Radzieckich byłby na tyle silny, to z pewnością działania w Polsce nie zdołałyby go zdetronizować.
-I czego was w tej Polsce uczą? Pewnie, że Katyń to zbrodnia rosyjska, co?-takie pytania padały dosyć często z ust ojca Jurija. Na szczęście miałam w sobie na tyle cierpliwości, by spokojnie tłumaczyć mu to, co zawarte było w podstawie programowej polskiej oświaty, ale nie omieszkałam też dodać do sprawy swojego komentarza, który tak imponował siatkarzowi, ale nie Wiktorowi.
-Pewnie ci się wydaje, że mój syn będzie z tobą do końca życia i jeden dzień dłużej. Wy Polacy naprawdę jesteście naiwni. Jak wyswobodziliśmy was z uścisku Hittlera, to skakaliście ze szczęścia. Potem jak chcieliśmy zaprowadzić swoje porządku, to płakaliście znów po kątach...
-A dlaczego ciągle mówi pan "my", "nas", "wy","was"? Historia buduje pokolenia, ale trzeba do niej podchodzić z głową. Nie chcę brać odpowiedzialności za to co działo się kilkadziesiąt lat temu i nie chcę nikogo obarczać tym co zostało zrobione. Tym co zginęli należy się szacunek, bo ginęli w słusznej sprawie, ale nie czuję w sobie obowiązku, by teraz mścić się na Niemcach i Rosjanach, bo Jurij czy pan nie odpowiadacie za to co się stało...-widziałam minę pani Olga, która z uznaniem pokiwała głową na moje słowa, ale kiedy tylko zobaczyła minę męża, to ze spuszczoną głową zniknęła w czeluściach kuchni. Jurij także to słyszał, ale nie pochwalił mnie ani nie zganił za to co powiedziałam. Po prostu chwycił mnie za rękę i zaprowadził do pokoju, w którym mieszkaliśmy oboje.
-Bardzo daje ci się we znaki?- posadził mnie na swoich kolanach i zaczął wodzić ustami po mojej szyi.
-Przepraszam, że to powiem, ale w tym momencie mam gdzieś co mówi twój tata...-teraz to oboje prowadziliśmy tą grę, którą rozpoczał Jurek. Bawiłam się jego włosami jedną ręką, a drugą próbowałam ściągnąć jego koszulkę. Aż się sama dziwię, że ja posiadam tak podzielną uwagę, która pozwala mi oddawać każdy jego pocałunek i do tego pozbywać go garderoby. Jednak przy nim to ja jestem cieniutka jak barszczyk. Jego dłonie zdążyły już zbadać całą fakturę mojego ciała i wszystko zrobił to bez zbędnego negliżu. Później dopiero oświadczył mi, że nie ma co zwlekać i trzeba brać się do roboty... Nawet nie wiem kiedy zostałam pozbawiona ubrań, nie wspomnę już o tym, że nie zdążyłam nawet mrugnąć okiem, a szatyn dawał mi taką rozkosz o jakiej mogłam tylko marzyć. To znaczy nie było to wcale takie mgnienie oka, bo kiedy opadliśmy zdyszani i szczęśliwi na łóżku, to była już prawie 19 i pani Olga szarpnęła za klamkę, by zawołać nas na kolację. Wycowała się, kiedy zorientowała się, że jesteśmy zamknięci na klucz.
-Źle się czuję z tym, że robimy tu takie rzeczy, a twoi rodzice są za ścianą. Jakby się twój ojciec dowiedział, to by mnie chyba wsadził w pierwszy lepszy pociąg i wywiózł do Irkucka...-już któryś raz z kolei mam wyrzuty sumienia, ale z drugiej strony nic na to nie poradzę, że nie potrafię opanować przy nim swojego porządania, nie mówiąc już o tym, by wytrzymać do późnych godzin nocnych.
-A mi tam się podobają te rzeczy robione w takim ukryciu. Jesteś taka seksowna, kiedy tlumisz w sobie krzyk rozkoszy...-wyszeptał mi do ucha, pocałował w policzek i wstał z łóżka. Czy on sobie nie zdaje sprawy, że stoi teraz przede mną tak jak go Bóg stworzył? Może i sobie zdaję, ale zupełnie nic sobie z tego nie robi. Jak gdyby nigdy nic ubieramy się i idziemy na kolację. Czeka mnie kolejna porcja uszczypliwości ze strony seniora Bierieżki, ale jestem w tak błogim nastroju, że nic nie jest wstanie mnie tego dobrego humoru pozbawić...
Potem nadszedł czas na siatkówkę podczas mistrzostw. Choć już miałam za sobą taki turniej jak światowy czempionat, to nie byłam tam w roli dziewczyny jednego z najlepszych siatkarzy na świecie i nie zdawałam sobie sprawy, że jestem siostrą libero polskiej reprezentacji. Niestety występ mojej narodowej reprezentacji okazał się kompletną katastrofą, a rosyjska drużyna znalazła się w finale. To nie jest tak, że nagle stałam się Rosjanką, ale wtedy naprawdę kibicowałam im z całych sił...
Po występie polskich siatkarzy w Moskwie zostało tylko wspomnienie i dwóch reprezentantów. Jednym z nich był Krzysiek, a drugim Łukasz Kadziewicz, który okazał się naprawdę tak zakręconym człowiekiem jak opowiadał mi brat. Dlaczego zostali nie miałam pojęcia, ale cieszyłam się, że nie jestem osamotniona na trybunach w moskiewskiej hali. Kadziewicz nie był zachwycony tym, że musi kibicować Rosjanom, ale narzekał tylko na początku. Igła dzisiejszego dnia był kompletnie przygaszony, ale to musiałam zrozumieć i uszanować. Dziś przecież 16 września, druga rocznica śmierci jego przyjeciala. Jeszcze dzisiejszego dnia rano, kiedy odwiedziłam go w hotelu, to widziałam zapuchnięte i czerwone od płaczu oczy. Jego przyjaźń z Gołasiem to coś na wzór mojej więzi z Nowakowskim. Tylko, że nasza przyjaźń nie wytrzymała jednej z ważniejszych prób i przerosła ją odległość między nami.
-Powiedz mi czy ty nie mogłaś sobie znaleźć chłopaka z Polski? Brakło ojczystego towaru?-pytał Kadziewicz, kiedy raz po raz ekscytowałam się kolejną udaną akcją w wykonaniu Jury. Nie lubiłam takich pytań, bo odpowiedałam już na nie chyna z kilkadziesiąt razy. Co ta różnica, że on jest z Rosji, a ja z Polski? Chyba najważniejsze jest to, że się kochamy, a nie granice w państwa, w których przyszło nam się urodzić i wychować. Idąc tokiem jego myślenia, to tylko małżeństwa zawarte w w jedności narodowej mogą być udane, a jednak w jego przypadku to motto nie miało racji bytu, bo sam mi coś wspominał, że nie układa mu się z żoną. Nie jestem jednak na tyle złośliwa, żeby mu to teraz wypominać.
-Ojczysty towar mnie nie zachwycił, a ten zza wschodniej granicy już tak.-odpowiedziałam krótko i skupiłam się na meczu. Kątem oka jednak zerkałam na lożę Vip, w której siedział stary Bierieżko z małżonką i inni oficjele wraz ze swoimi partnerkami. Gdzieś była także specjalna trybuna, gdzie siedziała większość partnerek siatkarzy, którzy toczyli bój na boisku, ale ja z chłopakimi nie chciałam się tam pchać...
...-nie mówcie mi tylko, że Rosja tego nie wygra, bo przestanę wierzyć w to, że w siatkówce liczą się umiejętności, a nie fart...-skwitował w ten sposób sytuację na boisku Łukasz, kiedy wynik meczu wynosił 2:2, a Hiszpanie mieli piłkę meczową na miarę mistrza europy. Nie mam pojęcia co się stało z rosyjskimi chłopakami. Mieli wszystko, by ten finał wygrać, a nagle wszystko im stanęło. Każdy set był mocno wyrównany, ale wydawaćby się mogło, że Rosja obrała już właściwy kurs na złoto. Niestety przegrali czwartego seta na przewagi do 28, a w tie-breaku było już 15:14 do siatkarzy z Półwyspu Iberyjskiego. Nigdy nie przypuszczałam, że mecz innej drużyny niż Polska będzie wstanie wywołać u mnie takie emocje, ale człowiek nie zna wyroków boskich. Stoję teraz już z mocno zaciśniętymi kciukami i jeszcze wierzę, że Rosja da radę to odwrócić, ale nie dzieje się nic podobnego. Sensacyjnie Hiszpania zostaje mistrzem starego kontynentu, a wielka Rosja, która nie tylko dla mnie była murowanym faworytem, musi przełknąć gorycz porażki.
-Jezu, z tego twojego Jurka to kompletna dupa wołowa jest. Zobacz jak on beczy, jak dzieciak jakiś...-myślałam, że przyjebę Kadziewiczowi w te jego ząbki, ale nie chciałam tracić ani czasu ani sił na użeranie się z nim. Jestem ciekawa jak on by się czuł, gdyby jemu i jego drużynie zabrakło tego jednego kroczk, by na oczystej ziemi stanąć na najwyższym stopniu podium. Zeszłam szybko z trybuny i starałam się dostać na boisku, bo widziałam, że inne żony czy dziewczyny już się tam znalazły. Hiszpanki cieszyły się wraz ze swoimi partnerami, a nam, dziewczynom rosyjskich siatkarzy nie zostało nic innego jak tylko przytulić i starać się pomóc w tych ciężkich dla nich chwilach.
-Jurij!-krzyknęłam do niego. Siedział oparty o bandy reklamowe, nerwowo ściągając plastry z palców. Podeszłam do niego i nie mówiąc nic, usiadłam obok i położyłam głowę na ramieniu. Jurek przestał męczyć się z białą taśmą, by objąć mnie ramieniem.
-Tak mi wstyd jest. Tak bardzi chcieliśmy wygrać, a tak się skompromitowaliśmy. Ja szczególnie...-płakał mi w ramię, a ja wcale nie zamierzałam go uspokajać. Znamy się już jakiś czas i wiedziałam, że jest wrażliwym człowiekiem, ale nie sądziłam, że aż tak. Kiedy już emocje zaczynały opadać i wszyscy szykowali się do dekoracji, wstaliśmy z parkieru i mocno się do siebie przytuliliśmy. Teraz chyba mogę mu coś powiedzieć.
-Ty i twoja drużyna zrobiliście wszystko, co było w waszej mocy. Ten jeden przegrany mecz nie może przekreślić tego, że na każdej imprezie gracie solidną siatkówkę. Brakło wam trochę szczęścia, ale nie umiejętności.-wmówić Rosjanom, że drugie miejsce to też sukces nie będzie łatwym zadaniem, ale ja mogę spróbować wytłumaczyć to Jurkowi. Narazie moje słowa nie na wiele się zdały, bo na podium ze srebrnym medalem stał jak na skazaniu, ale ja wiem, że kiedyś stanie ciut wyżej, a na jego twarzy będzie gościć niezapomniany uśmiech. Nie wiem jednak czy gorszej miny od samego Jurija nie miał jego ojciec. Papa Bierieżko wręczał chłopakom medale i do wszystkich był wstanie wykrzywić buzię w uśmiech, ale w stosunku do swojego syna zachował kamienną twarz i tak jakby z łaski założył mu ten medal. Po całej ceremonii i mocy zdjęć i wywiadów razem z panią Olgą podeszłyśmy do Jurija i chcieliśmy zabrać go do domu. Na nieszczęście moje i szatyna jego ojciec powiedział, że wrócimy wszyscy razem do hotelu, w którym ma się odbyć jakaś kolacja. Podczas podróży nie odezwał się do nas ani słowem, nie siedział też z nami przy stole.
-Widzisz ja też nie mam łatwego życia rodzinnego, wstydzi się mnie mój własny ojciec...-aż mnie oczy zapiekły, kiedy Jurij wypowiadał te słowa. Z całą przykrością musiałam stwierdzić, że jego ojciec nie był godny, bo ktoś mówił do niego "tato". Widziałam też, że mój chłopak mimo wszystko zawsze chce dać mu szansę i cieszy się nawet z półsłówka, które ojciec mówi do niego w nieco cieplejszym tonie.
-Rzygam tęczą jak słucham tych dyrdymałów.- w taki sposób słowa jakiegoś działacza politycznego skomentował Połtawski, a wszyscy zgodnie, ale szeptem wtórowali mu przy stole. Miałam wrażenie, że wszystkim ta kolacja stoi w gardle i każda osoba tu obecna najchętniej znalazłaby się u siebie w domu. Mi też nie uśmiechało się siedzenie tutaj, bo zostawiłam w hotelu brata, który już jutro mnie opuszcza i chciałabym z nim spędzić jeszcze chwilę czasu. Powiedziałam o tym Jurijowi i on zgłaszał chęć wyjścia razem ze mną, ale niestety nie mógł tego zrobić, bo przecież nie może zostawić drużyny, której jest częścią.
-Zamówię sobie taksówkę i pojadę do hotelu. Zostanę z nimi na noc i do domu wrócę jutro rano.-ścisnęłam pod stołem jego dłoń i podniosłam się już, kiedy Wiktor Bierieżko miał kaprys, by skompromitować mnie przed wszystkimi.
-Czyżby nasza fanka z Polski miała coś do powiedzenia? Nie o dziś przecież wiadomo, że nasz zachodni sąsiad to bardzo gnuśny naród...-momentalnie skierowały się na moję osobę wszystkie pary oczu znajdujące się na sali. Poczułam, że moje policzki płoną żywym ogniem, a język stanął w gardle jak kołek. Czego on się tak uczepił mnie i tej Polski?! Nie wszyscy chyba wiedzieli skąd pochodzę, bo zaczęło się szeptanie i pokazywanie na mnie palcem. Muszę zabrać w sobie tyle odwagi, by powiedzić im tak, że aż im w pięty wejdzie. Najwyżej nie będę miała życia...
-Chciałabym podziękować za kolację i powiedzieć, że chłopcy zagrali świetny mecz. Mimo przegranej uważam, że ich gra to najwyższy światowy poziom i nie me sensu mówić, że drugie miejsce to porażka. Jestem pewna, że w najbliższym czasie szczęście stanie po ich stronie, a wtedy już nie będzie na nich mocnych, bo w umiejętności w połączeniu ze szczęściem to zabójcza broń. A teraz przepraszam, ale muszę iść...
Od tamtej pory zauważyłam, że umiem walczyć i postawić na swoim. Od tamtej pory też nikt, z wyjątkiem szanownego teścia, nie zarzucił mi, że jestem gorsza, bo pochodzę z Polski. Wsród kolegów Jurija zdobył szacunek i zaczęto mówić, że Jurij ma przechlapane, bo nie pozostaje mu nic innego jak tylko wejść pod mój pantofel. Żyliśmy zgodnie i szczęśliwi, obrając w żart docinki jego ojca do dnia, w którym przyszły tragiczne wieści z Polski. Mój dziadek zmarł na zawał serca...


&&&&&

Witam! Mogę być z siebie dumna, że pojawiam się tu z taką regularnością, co dwa tygodnie zawsze można tu coś przeczytać. Trochę mnie jednak nie pokoi to, że długo będę Was męczyć swoją obecnością tutaj, ale kto będzie miał w sobie dużo siły to wytrzyma. Czy mam jakieś inne ogłoszenia parafialne? Chyba nie. Nie wiem jak Wam, ale mi już brakuje siatkówki. Trzeba czekać trzy tygodnie, a w sumie to dwa bo przecież zaczynamy od Superpucharu.
A i nie bijcie za Łukasza. Nic nie poradzę, że bez niego chyba żadne moje opowiadanie się nie może obejść :D
Pozdrawiam i do napisania ;***

sobota, 1 września 2012

7."być tam, zawsze tam, gdzie Ty..."


Dacie wiarę, że Maria jest pierwszą kobietą, którą przyprowadziłem do domu? Moja mama nieposiadała się z radości, kiedy bez większych przeszkód może z kimś porozmawiać po polsku, a ja przysłuchuję się temu z radością i uczę coraz to nowszysch zwrotów i słów. Nasza sielanka zaczęła się najpierw kilkoma podróżami krajoznawczymi, bo brunetka bardzo chciała zobaczyć Moskwę i wszystkie jej zabytki i ciekawe zakamarki. Spełniłem jej prośbę, choć musiałem przyznać, że nie znałem Moskwy na tyle dobrze, by uważać się za super przewodnika. Wychowałem się w Komsomolsku, a do stolicy Federacji Rosyjskiej przeprowadziłem się wieku 17 lat. Mimo wszystko trochę już zdążyłem poznać i wydawało mi się, że pokazywane przeze mnie Marii miejsca przypadły jej do gustu. Największe wrażenie zrobił na niej Kreml, mi samemu za każdym razem wydaje się jakbym widział go po raz pierwszy. Przeszliśmy się Placem Czerwonym, poszliśmy do kilku cerkwi. Jeśli chodzi o historię, to nie wiele musiałem mówić. Maria doskonale wiedziała jaki budynek pochodzi z tego czy tamtego okresu, które wydarzenie zostało uchonorowane. Bałem się, że ta historia stanie między nami, ale nic takiego nie miało miejsca. Maria potrafiła mówić o dość bolesnych wydarzeniach w dziejach naszych krajów i mimo to jak mantrę powtarzała, że nie każdy Rosjanin za to odpowiada.Zaraz następnego dnia po jej przyjeżdzie udaliśmy się na kolację do jednej z restauracji, w której podawali najlepsze swojskie potrawy. Nigdy nie zapomnę twojej miny, kiedy ze smakiem zajadałaś bliny z mięsnym farszem. Może i sceneria nie była zbyt romantyczna, ale ważne, że byliśmy razem i chcieliśmy każdą chwilę wykorzystać jak najlepiej. Po kolacji znów poszliśmy na Plac Czerwony. Nocą wygląda on znacznie lepiej za sprawą oświetlenia. Tak minęły nam 4 dni, do domu z delegacji wrócił ojciec. Bałem się chwili, w której będę przedstawiał mu Marysię, ale liczyłem w duchu, że skoro mama z miejsca ją zaakceptowała, to i tata w końcu zmięknie i nie będzie pokazywał swoich nacjonalistycznych zapędów. Mama przygotowała obiad i  właśnie wnosiła do salonu wazę z sosem, kiedy w przedpokoju pojawił się ojciec. Spojrzałem na Marię i pod stołem uścisnąłem jej dłoń, na znak otuchu i swojego wsparcia. To zrozumiałem, że się denerwowała.
-Nie wiedziałem, że będziemy mieli na obiedzie gościa. Nic mi nie mówiłaś Olgo...-jego zimny ton mroził mnie za każdym razem, gdy go słyszałem. Miły potrafił być tylko wtedy, gdy był na oficjalnym spotkaniu z jakimiś ważnymi osobistościami.
-Tato poznaj Marię, moją dziewczynę.-mówię niczym karabin maszynowy, ale jak najszybciej chciałem mieć to za sobą. Ojciec lustruje brunetkę od góry do dołu, z jakimś nieodgadnionym grymasem na twarzy ściska jej dłoń i mówi:
-Miło cię poznać.-gdybym go nie znał, byłbym najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi w tym momencie. Wiem jednak, że najgorsze przed nami. Boję się jego reakcji na wieść, że Marysia jest Polką. Ojciec nigdy nie darzył tego kraju większą sympatią i zawsze mówił, że jeśli ktoś jest zbyt słaby, by funkcjonować samodzielnie, to musi być kierowany przez silniejszych od siebie. Tata zatrzymał się na latach, kiedy Polska była marionetką w ręku Związku Radzieckiego, a on sam dochodził wtedy do wysokiego stanowiska. Szkoda, że nie mam on takiego podejścia do sprawy jak moja dziewczyna, bo wtedy mógłbym być spokojny... Maria nie odzywała się przez chwilę i wszystkiemu przyglądała się w wyraźnym skupieniu. Dopiero pytanie mojego ojca o to z jakiej miejscowości pochodzi, zmusiło ją do odpowiedzi.
-Urodziłam się w małej miejscowości pod Warszawą, ale obecnie studiuje i mieszkam w Krakowie.-ojciec wypuścił widelec z ręki, a mama szybko podniosła się z miejsca i przyniosła drugie danie. Od momentu, w którym Marysia powiedziała o swoim pochodzeniu, mój tata nie odezwał się już ani słowem. Maria zaś rozmawiała z mamą na temat rosyjskiej kuchni i porównywała ją z polskimi potrawami. Ojciec nie wytrzymał. Powiedział, że rozbolała go głowa i musi się przewietrzyć. To był znak dla mnie, że muszę iść i wytłumaczyć się z tego, co zaszło w moim życiu. Sam także wstałem od stołu, pocałowałem czoło brunetki i wyszedłem z salonu. Ojca znalazłem na balkonie, który znajdował się w sypialni rodziców. Był tak zdenerwowany, że palił papierosa za papierosem, a kiedy zobaczył mnie, to dostrzegłem jego twarz płonącą nienawiścią.
-Ty chyba nie myślisz poważnie, że ja pozwolę ci na to, by ta panienka z Polski weszła do naszej rodziny?!- stanąłem z nim oko w oko. Był ode mnie o kilka centrymetrów niższy, ale i tak to ja byłem roztrzęsiony. Czułem się jakbym narozrabiał w szkole i czekał na to jaką karę wymyśli mi tata. Tylko na Boga, ja nie mam już nastu lat i tu nie chodzi o wybitą szybę w oknie, tylko o moją przyszłość z kobietą, którą kocham.
-Myślę jak najbardziej poważnie o Marii i nic mnie nie obchodzi fakt, że ona pochodzi z Polski. Kocham ją i nie będę się teraz zastanawiał nad tym czy pochodzi z Polski czy Rosji. Mama też ma polskie korzenie i jakoś nie przeszkadzało cię się to z nią ożenić.-jego zdenerwowanie przybiera na sile z minuty na minutę. Muszę tylko to wytrzymać i pokazać, że jego zdanie w tej kwestii nie zostanie wzięte pod uwagę.
-Twoja matka jest Rosjanką i nie gadaj głupot o jakiś polskich korzeniach. To ta twoja panna jest z Polski i to ją musisz przepędzić zanim będzie za późno. Myślisz, że ja nie znam takich jak ona?! Wpędzi cię w bachora i później nie będzie odwrotu. Ty się synu opamiętaj, póki jeszcze masz ku temu sposobność.-stara się złagodzić swój głos, bym pomyślał, że mówione przez niego brednie są dla mojego dobra. On naprawdę nic nie rozumie.
-Przykro mi tato, ale to moje życie i nie masz prawa mówić mi z kim mam się wiązać, a z kim nie. Kocham Marysię i nigdy z niej nie zrezygnuje tylko dlatego, bo tobie się coś ubzdurało. Przykro mi tylko, że nie starasz się mnie nawet zrozumieć. Widać nie wiesz, co to znaczy prawdziwa miłość.-chcę zostawić go samego, ale on łapie mnie za ramię i zatrzymuje przy sobie na balkonie.
-Nigdy jej nie zaakceptuje, rozumiesz?!
Od dnia w którym ojciec pojawił się w domu, czar tamtych dni prysł. Więcej czasu spędzialiśmu poza domem, a już zwłaszcza ciężko nas było tam zastać, kiedy przebywał w nim mój ojciec. Starałem się chronić cię przed jego atakami i jednocześnie pokazać, że i tak za wszelką cenę postawię na swoim. Tak było wtedy, kiedy powiedziałem rodzicom, że przeprowadzasz się do Moskwy, by być bliżej mnie...
Po twoim powrocie do Polski już pierwszego dnia zastanawiałem się, kiedy znów dane będzie spędzić nam trochę czasu razem. Narazie ja musiałem wypełnić obowiązki reprezentanta kraju, a ty miałaś zameldować się w domu swojego brata i razem z jego rodziną spędzić miesiąc wakacji. Ja w tym czasie brałem udział w Lidze Światowej, ale nasze przygotowania tak naprawdę były podporządkowane europejskiemu czempionatowi, który miał zostać rozegrany w naszym kraju. Ojciec mówił mi, że mam sie przyłożyć do treningów maksymalnie, by nie przynieść mu wstydu przed władzami i ważnymi osobami ze środowiska, w którym się obracał. To był właśnie cały on. Interesował się siatkówką i moją grą tylko wtedy, kiedy mógł się pokazać jako wspaniały tatuś interesujący się poczynaniami swojego syna. Najgorsze było jednak to, że na siłę starał się mnie odciągnąć od Marii i w przeciągu dwóch tygodni dostałem chyba z kilkanaście telefon od córek jego znajomych, które bardzo chętnie widziałaby mnie na swoich urodzinach, jakiś domówkach czy innych spotkaniach. Żadna nie miała pojęcia, że akurat w tym czasie nie ma mnie w Rosji i podejrzewam, że co poniektóre to nawet nie wiedziały, że gram w reprezentacji. Kiedy żaliłem się z tego wszystkiego Ostapieńce, to ten tylko wzruszył ramionami i powiedział, że związki na odległość to nie jest fajna sprawa i, że albo powinienem dać sobie siana i to skończyć, ale spróbować ściągnąć tu na miejsce Marię. Równie dobrze to ja mógłbym przenieść się do Polski, ale obowiązywał mnie ważny kontrakt z Dynamo, a od takich umów ciężko się wykręcić.
-Ale ona studiuje i nie sądzę, że rzuci wszystko dla mnie. Nie mogę od niej tego wymagać Aleks.-czy mój przyjaciel miał jeszcze jakiś pomysł? Nie, bo uważał, że nie ma innego wyjścia jak tylko ściągnięcie Marii do Rosjii. Z tym wszystkim męczyłem się aż do finałów Ligi Światowej. Nie odważyłem się podjąć tego tematu przez telefon, bo taką rozmowę należy odbyć w cztery oczu. Przynajmniej ja miałem do tego takie podejście. Chciałem zaproponować jej przenosiny do Moskwy, obiecać pomoc przy załatwieniu formalności ze studiami i zapewnić, że będzie mile widziana w moim rodzinnym domu. Najpierw jednak muszę usłyszeć jej pozytywną odpowiedź i tego właśnie się obawiam najbardziej. Zanim przyszedł czas na naszą rozmowę, to razem z reprezentacją zdążyłem rozegrać fazę grupową turnieju finałowego i mecz półfinałowy ze Stanami Zjednoczonymi, który roztrzygnęliśmy na swoją korzyść w stosunku 3:1. Po tym meczu szybko zmieniłem trykot siatkarski na prywatne ciuchy i razem z Marysią, jej bratem i rodziną dopingowałem zmagania Polaków. Autentycznie chciałem, by wygrała Polska i nie chodzi mi w tym momencie o to, że w finale mielibyśmy łatwiejszego przeciwnika. Brazylia już mi się przejadła i chciałbym aby znalazła się za burtą. Widziałem też ile ten mecz znaczy dla Marii, ale niestety zakończył się przegraną 1:3. My jutro zagramy o złoto z Brazylią, a Polakom zostanie walka o brąz ze Stanami Zjednoczonymi.
-Ty szwagier, skop jutro ze swoimi kolegami dupę Brazylijczykom, bo mam już ich po dziurki w nosie.-skomentował Krzysiek i razem z żoną i synem zszedł do kolegów na płytę boiska. Ja z Marią wyszliśmy na zewnątrz i spacerem poszliśmy w kierunku hotelu, w którym i brunetka znalazła zakwaterowanie.
-Przynajmniej jutro nie będę miała rozdartego serca i będę mogła kibicować tobie. Masz wygrać, bo "szwagier" się wkurzy.-usiedliśmy na ławce, tak jak wtedy w Japonii. Jej głowa spoczęła na moim ramieniu i oboje wpatrywaliśmy się w zachodzące słońce, które znikało za katowickim "Spodkiem". Może lepiej byłoby poczekać z tym pytaniem do zakończenia turnieju, ale już nie chcę dłużej wzlekać. Odwracam się przodem do Beim i tym samym zmuszą ją do tego, by wykonała podobny ruch w moją stronę. Patrzę w jej śliczne oczy i odgarnia kosmyk włosów, który gościł na jej twarzy.
-Marysiu czy nie zechciałabyś zamieszkać ze mną w Moskwie? Tak bardzo chciałbym mieć przy sobie i choć wiem, że dla ciebie ta propozycja wydaje się być abstrakcyjną, ale wiedz, że strasznie tego pragnę...-zaskoczyłem ją kompletnie, ale sam pewnie wyglądałbym podobnie. To nie jest taka prosta sprawa, by przeprowadzić się do zupełnie innego państwa, porzucić swoje dotychczasowe życie i zamienić je na trochę inne. Wcale nie oczekiwałem płomiennego wyznania i natychmiastowej zgody. Wiem, że na podjęcie takiej decyzji potrzeba czasu, ale z drugiej strony powininem już działać jeśli chodzi o przenosiny na moskiewski uniwersytet.
-Jurij, zaskoczyłeś mnie totalnie. Ja nawet nie wiem co powiedzieć...
-To narazie mi nic nie mów. Jeśli się zgodzisz to wiedz, że ja wszystko załatwię i postaram się zapewnić ci to, co będzie potrzebne do szczęścia. Jeśli nie zdecydujesz się na wyjazd, nie będę miał żalu. Wtedy sam po wypełnieniu kontraktu w Dynamo, będę myślał o przenosinach do Polski.-tulę ją na powrót ramieniem, nie wymuszam decyzji tu i teraz. W głębi serca czuję, że się pośpieszyłem...
...Tylko w pierwszym secie byliśmy sobą, potem już nie było tak zabawnie. Brazylia pozbawiła nas złudzeń i bezlitośnie wykonali wyrok w końcówkach setów. Nam pozostało srebro i trzy nagrody indywidualne, w tym jedna dla mnie. Nigdy mi jakoś szczególnie nie zależało, ale to zawsze jest miły dodatek, jeśli twoja drużyna zwycięża. W innym przypadku traktuje się to jak jakąś nagrodę pocieszenia. Po skończonem dekoracji Marysia weszła na płytę boiska i pogratulowała mi najpierw medalu, a później nagrody indywidualnej.
-Kocham cię wiesz?-kompletnie zaskoczony jej wyznaniem, patrzę na nią szeroko otwartymi oczami i całuję namiętnie. Słyszymy oboje gwizdy Krzyśka i nawet miałem wrażenie, że brat mojej dziewczyny zrobił nam zdjęcie.
-Wyjadę z tobą do Moskwy i jeśli twoje słowa są nadal aktualne, to możesz załatwić mi miejsce na wydziale historii. Znam język, więc nie powinnam mieć problemów, a historia na całym świecie jest przecież taka sama.-poczułem, że nogi miękną mi z wrażenia i, że kilka chwil po prostu padnę tu jak długi.
-Mówisz serio? Jesteś tego pewna?
-Pewna to jestem tego, że jak na ciebie dziś patrzyłam to sobie zdałam sprawę, że chcę być przy tobie. Chcę widzieć jak wygrywasz, chcę być przy tobie, kiedy coś się nie uda.-teraz to już nie pozostawało mi nic innego jak tylko krzyknąć z radości, unieść ją w ramionach i pokazać całemu światu, że jestem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Zaraz obok nas pojawił się Krzysiek z rodziną. Sebastian znalazł miejsce na rękach Marii, a ja objąłem ramieniem polskiego libero i powiedziałem, że porywam mu siostrę.
-Ty Marysia, co on za głupoty gada?-rodzeństwo porozmawiało z sobą przez chwilę po polsku i z tego co zdążyłem wyczytać z mimiki twarzy Igły, to nie był on zbyt szczęśliwy z tego wyjazdu. Mimo wszystko Rosja to nie koniec świata i jeśli tylko rodzina mojej dziewczyny będzie chciała ją odwiedzić, to zawsze będą mile widziani przeze mnie, ale nie wiem jak będzie z moim ojcem...
Sędzia pyta mnie o powód rozpadu pożycia małżeńskiego. Mam powiedzieć, że to teść chciał od początku nas zniszczyć i sprawić, że głupia gęś z Polski wróci do swojej ojczyzny? Nie udawało się to mu przez 5 lat, teraz już nie mam siły. Dwa lata temu widziałam, że i on zwątpił i właściwie to już od tamtego czasu nie byliśmy tą samą parą, która świata poza sobą nie widziała...

~*~

No i mamy emigrację. Ktoś się spodziewał takiego obrotu sprawy? Sympatycznie mi się pisze teraz to opowiadanie, ale czasu nie mam już teraz, a co dopiero jak szkoła wypełni bez reszty całe moje dni. Może się zdarzyć tak, że rozdział nie pojawi się tak jak to było do tej pory, czyli mniej więcej w dwutygodniowych odstępach. Każdemu opowiadaniu zawsze staram się poświęcać to samą ilość włożonego serca, ale muszę szczerze przyznać, że teraz częściej będę musiała myśleć o błędach, bo tam powoli zaczynam wchodzić w decydującą fazę. Proszę o zrozumienie, bo rzeczywistość szkolna często bywa okrutna.
Pozdrawiam i do napisania ;***