czwartek, 23 sierpnia 2012

6."Mijają miesiące, a tkwi wciąż ten sam problem,jak obudzić się z marzeń i zacząć żyć dalej,jak przemówić do serca by przestało się lękać,jak odgonić te chwile, które wciąż wbijają sztylet"



Krzysiek mówił, bym nie nie czekała na ich powrót z zabawy sylwestrowej, a ja przepłakałam wtedy całą noc i nie mogłam się nawet powstrzymać rano przy śniadaniu. Od tamtego dnia minęły dwa miesiące, a ja nadal czułam się tak jakby ktoś mi wyrwał kawał serca i nie chciał go oddać. Udało mi się zaliczyć dwa semestry. Znaczy się jeden na historii, jeden na filologii rosyjskiej. Nawet nie pytajcie ile czasu poświęciłam na to, by opanować potrzebny materiał, ale nauka pomagała mi choć na chwilę zapomnieć. Ukojenie dawały też rozmowy z Jurkiem. Jeszcze w marcu miałam się wybrać do Łodzi, gdzie Bierieżko wraz ze swoim Dynamo miał się zmierzyć z bełchatowską Skrą. Nie było nawet mowy, by Rosjanim przepuścił mi wyjazd tam. O moją obecność wśród kibiców ubiegał się także Ignaczak, o którym śmiało mogłam powiedzieć, że rozumie mnie jak nikt. Libero mówił, że co prawda Rosja sama w sobie nie jest jego ulubionem teamem, ale przyznał, że dopóki sam osobiście nie pozna tak lepiej Bierieźki to go nie oceni ze względu na mnie. Sam Jurek coraz śmielej zaczął mówić o tym, bym kiedyś odwiedziła go w Rosji. Myślałam o tym coraz częściej, ale z jednej strony wiązało to się z ogromnymi kosztami, a po drugie bałam się reakcji jego rodziny. Co prawda szatyn mówił, że jego mama bardzo chciałaby mnie poznać, a kiedy tylko pytałam o zdanie ojca, to zmieniał temat na jakiś inny. Właśnie spotkania z panem Wiktorem Bierieźko bałam się najbardziej. Jurek nie opowiadał mi o nim zbyt wiele, ale z tego co zdążyłam wywnioskować, to jego ojciec był dość surowym i zatwardziałym w swoich przekonaniach komunistą, a do kościoła chodził tylko wtedy, gdy wymagało tego zajmowane przez niego stanowisko. Musiałam szybko dojść do wniosku, że Jurij jest bardzo podobny do swojej mamy, która praktykuje żarliwie wiarę prawosławną, a i on sam chodzi do kościoła jak tylka ma ku temu okazję. Możecie się ze mnie śmiać, ale ostatnio zaczęłam się zagłębiać coraz bardziej w tajniki zamąż pójścia za mężczyznę, który jest wychowany w obrządku prowasławnym. Nie to, że już snuję plany na temat naszej wspólnej przyszłości, bo znamy się 5 miesięcy, ale byłam mocno zainteresowana jak to wygląda od tej strony religijnej. Powiem tyle, nie jest różowo. Na dobrą sprawę małżeństwo mieszane jest zabronione i potrzebna jest do tego zgoda biskupa, a w niektórych przypadkach nawet i papieża. Jak sobie poczytałam o tych wszystkich procedurach, to spasowałam i wzięłam się za coś innego. O swoich zainteresowaniach nie mówiłam oczywiście Jurijowi, bo jeszcze by się chłopak wystraszył i tyle by z tego było. Dzisiejszy dzień ustanowiłam sobie wolnym od jakiejkolwiek nauki i postanowiłam go przeznaczyć na nadrobienie wszelkich zaległości związanych z siatkówką. Trochę się tego nazbierało, a to wszystko dlatego, że cały czas ślęczałam nad książkami i kułam do sesji. Zasiadłam do komputera, który dzieliłam z Mariolką, ale nawet nie zdążyłam najechać na ikonkę z Internetem, bo po naszym pokoju rozległo się pukanie do drzwi.
-Mariola wchodź, nie chodzę na waleta po pokoju!- raz mi się zdarzyło i od tamtej pory Mariola nie wejdzie do pokoju, dopóki nie zapuka.
-Widzę, że charakterek to masz po mnie. Ja też chodzę po pokoju często na waleta, a Kadziewicz mówi, że się przed nim obnażam.-o proszę, rodzinne odwiedziny. Chyba wczoraj w rozmowie z Krzyśkiem musiałam mu coś wspomnieć, że będę miała wolniejszy dzień, a ten wariat przejechał taki szmat drogi, bo sam też miał dwa dni wolnego. Przywitaliśmy się, zaproponowałam mu coś do picia i postawiłam na stoliku talerzyk piegusek.
-Kochana, ja nie powinienen jeść słodyczy, a ty mnie tu moimi ulubiony pieguskami częstujesz.- gada, że nie powinien jeść, a za jednym zamachem włożył do buzi dwa ciastka. Już teraz wiem po kim jestem takim obżarcium i zaraz mu powiem, że przez te geny to często, gęsto mam problemy ze zbędnymi kilogramami.
-Trzeba było zabrać ze sobą Iwonę i Sebka. Pokochałam twojego syna z miejsca, bo ja ogólnie bardzo lubię dzieci.-usadowałim się obok niego przy stole i razem pałaszowaliśmy łakocie. Krzysiek tłumaczył, że Sebastian troszeczkę się rozchorował i nie było sensu, by ciągnąć go taki kawał drogi w pogodę, która wyraźnie sprzyjała przeziębieniom. Aż dziw bierze, że jeszcze ja się nie rozłożyłam. No, ale jak to przed chwilą powiedział Igła, mnie grzeje od środka płomienne uczucie do Bierieżki.
-Jak na następnym zgrupowaniu powiem chłopakom, że moja siostra jest dziewczyną Bierieżki to mi nie uwierzą. Jak twój luby przyjedzie do Łodzi ze swoim Dynamo, to muszę wam cyknąć kilka fot. A właśnie, ja tu ze sobą przytachałem kilka albumów ze zdjęciami...-wyciągnął ze swojego plecaka chyba z pięć albumów i powiem szczerze, że lepiej nie mógł trafić, bo ja należy do grona tych osób, który nie lubią się fotografować, ale oglądać innych na zdjęciach. Wzięłam pierwszy z brzega ulbum do ręki i już po pierwszych zdjęciach wiedziałam, że te chwile pozwolą mi poznać choć w jakimś małym stopniu historię Kasi Ignaczak, którą byłam przez kilka miesięcy. Nie musiałam nawet mówić Krzyśkowi, by zaczął opowiadać. Wraz z każdym kolejnym zdjęciem, które ukazywało się moim oczom, słyszałam o okolicznościach jego poznania. Ja sama byłam bodajże na trzech zdjęciach, ale na każdym z nich byłam w ramionach kobiety, która śmiała się nieustająco i z niesamowitą czułością wpatrywała się w moją pacułowatą twarzyczkę.
-Mama...-choć do tej pory za swoją jedyną matkę uważałam Jolantę Beim, to teraz nie mogłam nie wypowiedzieć tego słowa. Moi biologiczni rodzice to Halina i Andrzej Ignaczak. Starszy o 7 lat tata zginął w wypadku samochodym na cztery miesiące przed moimi narodzinami. Był kierowcą samochodu ciężarowego, rzadko bywał w domu, ale z opowiadania Krzyśka wyłuskałam, że był wspaniałym człowiekiem. Po jego śmierci zaczęły się problemy ze zdrowiem mamy. Istniało nawet zagrożenie, że ciąża może zostać niedonoszona, ale kobieta o kasztanowych włosach zebrała w sobie na tyle sił, by nie poddać się w walce o moje życie. Urodziłam się trzy tygodnie przed czasem, ale byłam na tyle duża, a narządy na tyle rozwinięte, że mogłam sobie poradzić.
-To dla ciebie mama chciała walczyć o siebie, ale niestety choroba ją pokonała...-jaka choroba? Określana mianem cywilizacyjnej. Nowotwór trzustki rozprawił się z jej organizmem w przeciągu 3. miesięcy, choć początkowo lekarze diagnozowali ją pod zupełnie innym kątem. Wraz z 19.04.1988 roku świat Krzyśka legł w gruzach. Oboje trafiliśmy do Domu Dziecka, ale to szatyn przeżył na własnej skórze utratę rodziny zaledwie w przeciągu 7 miesięcy. Ja byłam nieświadoma tragedii jaka dotknęła mnie od pierwszych dni życia aż do teraz. Ryczymy teraz z Krzyśkiem jak dwa bobry, a on dalej opowiada mi o tym jak wiele kosztowało go dojście do miejsca, w którym jestem teraz.
-Gdyby nie Iwona, to być może teraz siedziałbym gdzieś pod sklepem jak najgorszy menel i sączył browar jeden za drugim. Ona jako jedna z nielicznych pierwsza wyciągnęła do mnie rękę, a reszta potyczyła się lawinowo...-jak się okazało Iwona w wieku 16 lat podjęła się wolontariatu w Domu Dziecka, w którym 17-letni Krzyś był jednym z największych łobuzów i sprawiał wszystkim niesamowite problemy. Pewnego dnia dostrzegła z jak wielką agresją Ignaczak wyżywa się na piłce do siatkówki, do której boisko znajdowało się zaraz za rogiem budynku. Krzysiek miał to szczęście, że ojciec brunetki był trenerem siatkówki i następnego dnia to właśnie z nim Iwona przyjechała jak codzień, by wypełnić swoje obowiązki, i zaprowadziła go na boisku.
-Słowa, które od niego usłyszałem do dziś są dla mnie żywe. Powiedział mi tak: Wiem jakim jesteś huliganem, ale pozwól sobie pomóc, a zostaniesz jednym z lepszych siatkarzy w Polsce, a kto wie czy nie na świecie. Potraktowałem te słowa jak jakąś kpinę, ale dałem się namówić na jeden trening. Póżniej z hali musieli mnie wyciągać siłą...-dalsza część jego historii była już o wiele bardziej optymistyczna, choć piętno dzieciństwa było w jego życiu obecne przez długi czas, a trudny charakterek dawał o sobie znać nawet wtedy, gdy grał już w reprezentacji Polski. Tą historię już znałam, bo śledziłam tą olsztyńską aferę jak i wyderzenia, które miały miejsce 16 września 2005 roku. Teraz brat opowiadał mi o tym jak poznał człowieka, który razem z Iwoną odmienił jego życie i pokazał, że prowadząc spokojny i rozsądny tryb życia, można także korzystać z uroków świata.
-Narodziny Sebastiana nie dokońca zatraciły we mnie tą naturę balangowicza, ale śmierć Arka już tak. Zdałem sobie sprawę, że są w życiu rzeczy, których nie robimy tylko dlatego, bo jesteśmy zajęci jakimś pierdołami. Przez pewien okres czasu wydawało mi się, że dobrze robi nie próbując szukać z tobą kontaktu. Potem za wszelkę cenę chciałem się z tobą spotkać, ale twój dziadek Zygmunt był nie ugięty...-aż mi się wierzyć nie chciało, że człowiek którego mimo wszystko kochałam i za wiele rzeczy mogłam być mu wdzięczna, zachowywał się tak podle. Kiedy Krzysiek stał już nawet pod naszym domem, to ten człowiek potrafił straszyć go policją i wystosowywał w jego kierunku jakieś groźby. Nie mieści mi się to w głowie, ale na całe szczęście Michał w końcu powiedział o wszystkim i dzięki niemu nie żyje w zakłamaniu i obłudzie. Znam swoją przeszłość i na niej mogę budować teraźniejszość i przyszłość.
Zastanawiam się teraz jakim cudem tyle czasu funkcjonowałam bez brata. Krzysiek rzucił na moje życie jakieś światło, które niejednokrotnie rozświetlało moje pochmurne dni. Co mnie podkusiło, żeby wyjechać z Polski? Miłość...
Z wielkim entuzjazmem wracam do meczu Skry Bełchatów z Dynamo Moska, na którym dopingowałam nie tylko swojego brata i polską drużynę, ale przede wszystkim jego. Spotkanie zakończyło się zwycięstwem zespołu z Moskwy, ale najlepsze działo się zaraz po meczu. Zaproszona przez Krzyśka na parkiet musiałam poznać całą drużynę Skry i oficjalnie zostałam przedstawiona jako siostra Igły. To było nic. Kiedy tylko Jura zlokalizował moją osobę na parkiecie, bez zbędnych ceregieli podbiegł do mnie, chwycił w ramiona i ściskał z całych sił, że w pewnym momencie bałam się, iż braknie mi powietrza. Chyba nigdy nie zapomnę zdziwionych spojrzeń kolegów Krzyśka oraz jego tłumaczeń, że przynajmniej będzie mógł się ze szwagrem porządnie napić. Niestety nasze pomeczowe czułości zostały uwiecznione przez niejednego fotografa, a potem zdjęcia krążyły po sieci i pojawiło się mnóstwo plotek na nasz temat. Zadzwonił nawet Piotrek, który zrozumiał, że widocznie nasz związek ma rację i bytu i nie zostaje mu nic innego jak tylko życzyć mi szczęścia i mieć nadzieję, że będę skłonna mu wybaczyć i ponownie zaufać. Będę w stanie to zrobić, bo ja nie należę do osób, dla których taka przyjaźń to nic i nie warto się nad nią rozczulać. Tyle tylko, że znów wszystko rozciągało się w czasie, a ja stojąc między wypadem z Piotrkem i Judytą nad nasze morze, a wyjazdem do Moskwy, wybrałam to drugie. Naprawdę nie chciałam, by znów zaczęło się gadanie, że mam przyjaciół w głębokim poważaniu. Po prostu terminy zaproponowane przez Jurija i Piotra się ze sobą pokryły, a o tym, że mam przyjechać do Rosji szatyn wspominał mi już znacznie wcześniej. Nasza znajomość trwa już 8 miesięcy. Opiera się raczej na kontakcie multimedialnym i to chyba nic dziwnego, że chcę spędzić kilka dni ze swoim chłopakiem? Dla Maciejak jest to jednak rzecz niepojęta. Codziennie dostaję od blondynki smsy jak to bardzo swoim zachowaniem ranię Piotra, a on nie ma na tyle odwagi, by mi o tym powiedzieć, ale myśli tak jak ona. Szczerze? Mam wrażenie, że Judyta się po prostu zakochała w Nowakowskim i jest zazdrosna o naszą więź. A przecież ja nie robiłabym im żadnych problemów. Bardzo bym się cieszyła ich szczęściem i dopingowała ich związek, ale Judyta zamiast powiedzieć o wszystkim Piotrkowi, to próbuje najpierw zdetronizować mnie. Cwana z niej bestia. Inna na jej miejscu z chęcią wysłałaby mnie na Syberię i błagała w duchu, bym z niej nie wracała. Maciejak chce podejść Nowakowskiego psychologicznie, chce go do mnie zrazić. Co ja mogę w takiej sytuacji? Liczyć tylko na to, że przyjaciel nie da się na to nabrać. Myśli o tej sprawie nie dawały mi nawet spokoju w samolocie, ale kiedy tylko stanęłam na płycie moskiewskiego lotniska, odnalazłam w tłumie jego postać i zobaczyłam ten uśmiech, to zapomniałam o wszystkich problemach. Czekały mnie niezapomniane dwa tygodnie z wspaniałym mężczyzną, w którym zakochałam się bez pamięci...
Dlaczego teraz patrzysz tak na mnie jak wtedy na lotnisku? Dlaczego twój widok przyprawia mnie o przyśpieszoną akcję serca? Dlaczego tak po prostu nie możesz zrozumieć, że nasze małżeństwo nie ma racji bytu? Może tobie też wspomnienia nie dają spokoju i zastanawiasz się dlaczego się tu znaleźliśmy, skoro było między nami tak pięknie...

~*~

Czy Wam nie przeszkadzają takie skróty telegraficzne z życia Marysi i Jurka, które przypominają się im na sali rozpraw? Bo zanim dojdę do terażniejszości to jeszcze trochę czasu minie. W następnym odcinku przeniesiemy się do Katowic na turniej finałowy Ligi Światowej, a potem...a potem zobaczycie same.

Chciałam też powiedzieć, że ja pisząc swoje opowiadanie o Juriju Bierieżce nikogo nie zmuszam do tego, by teraz Rosjan polubił, bo ja ich lubię. Tajemnicza masz rację, że każdy nie lubi jakiejś reprezentacji, ja np. mogę się przyznać do tego, że nie specjalnie podchodzą mi Włosi. To jest rzecz naturalna. Nie lubię tylko sytuacji w których obarcza się przeciwników innej drużyny przgraną naszych graczy i wyżywa na nich tylko dlatego, że w danej chwili okazali lepszą formę niż my. Nie chciałam swoim wpisem pod poprzednią notką nikogo urazić, naprawdę.

Pozdrawiam i do napisania ;***

5."Cause baby, you're a firework,Come on show 'em what you're worth.Make 'em go,"Aah, aah, aah",As you shoot across the sky."


Święta, które przyszło mi przeżyć w tym roku, były jednymi z najgorszych w moim życiu. W Żyrardowie też nie było fajerwerek, ale z Michałem zawsze potrafiliśmy sobie umilić czas i wymigać się od dziwnych przyzwyczajeń, które usilnie praktykował dziadek. Teraz siedzę w akademiku i przeglądam album ze zdjęciami, który zabrałam z domu jak się tu przeprowadzałam. Na wielu z tych zdjęć gościł Piotrek, na którego wspomnienie popłynęła mi pojedyńcza łza po policzku. W tym roku już nikt nie wytarza mnie w śniegu w drodze na Pasterkę ani nie będzie jęczał, że nie puścili drugiej części Kevina. Zadzwonił w przedpołudnie wigilijne i złożył mi życzenia. Był jakiś dziwny, wyczuwałam w jego głosie nutę pretensji, być może nawet niechęci do mnie. Poczułam się tak, jakby ten telefon wykonał z przykrego obowiązku, bo po tylu latch nie pasuje nawet nie zadzwonić. Nie wiem czemu tak nagle przestaliśmy się rozumieć. Kiedyś wystarczyło pół słowa, jedno spojrzenie i wiedzieliśmy co mamy robić i jak się zachować. Teraz zrobiło się inaczej, być może od momentu kiedy w moim życiu pojawił się Jurij. Nie mam pojęcia co mu przeszkadza w tym, że utrzymujemy ze sobą kontakt. Z początku myślałam, że być może jest o mnie zazdrosny, ale szybko wybiłam sobie takie głupoty z głowy. Było tyle sytuacji między nami i nie zauważyłam ani przez chwilę, by Piotrek patrzył na mnie inaczej niż na przyjaciółkę. To nie mogło być to, ale w takim razie co? Pewnie myślała bym o tym dalej, gdyby nie dźwięk mojego telefonu. Ustawiłam sobie na dzwonek okolicznościową piosenkę zespołu WHAM!, ale nie jest to chyba najlepszy pomysł, bo jak ją słyszę, to się rozklejam.
-Gdzie ja położyłam ten telefon?!- zdenerwowałam się, bo już leciała końcówka pierwszej wzrotki, a ja nadal nie mogłam znaleźć komórki. Naszczęście zdążyłam odebrać. Jak się okazało osobą, która chce się ze mną skontaktować jest Jurek.
~Słucham?- nawet jego głos, który niejednokratnie dział na mnie relaksacyjnie, nie sprawił, że moje poczucie humoru i ogólny nastrój uległ zmianie. Tak się ostatnio zastanawiałam czy ja rzeczywiście dobrze robię, że utrzymuje z nim kontakt. Z każdym dniem zauważam, że mi go brakuje, że chciałabym się z nim spotkać. Ba, ja chciałabym go widywać codziennie, a wiem, że jest to niemożliwe. Może więc nie warto się w to pakować?
~Wyjrzyj przez okno.-czy on zwariował? Mi się nawet nie chce wychodzić z łóżka, bo jest mi tu dobrze i ciepło. Na czas świątecznej przerwy kotłownia nie chodzi na najwyższych obrotach i w akademiku wcale nie jest za ciepło.
~Wiem, że miał padać u nas śnieg, ale na chwilę obecną nie bardzo pociesza mnie fakt, że mamy w Polsce wreszcie piękne, białe święta.-a ten nadal swoje. Mówi, że nie pożałuję jeśli zdecyduję się opuściś swoje legowisko. Niechętnie więc wychodzę, zakładam kapcie i bluzę na ramiona, bo naprawdę jest mi zimno. Odchylam zasłonkę i po prostu czuję, że nogi mi się zrobiły jak z ołowiu, a na twarzy zagościł szczery uśmiech. Szybko się rozłączyłam, ubrałam pierwsze z brzega spodnie, które leżały na podłodze i biegnę przed akademik. Po drodze spotykam się z dziwnym spojrzeniem woźnej, ale mam ją gdzieś. Wybiegam głównymi drzwiami na dziedziniec akademika i rzucam się Jurijowi w ramiona.
-Mówiłem, że nie pożałujesz?- nie żałuję. Szybko wchodzimy z powrotem do akademika, bo z tego całego pośpiechu nie założyłam nawet kurtki, nie wspominając już o czapce czy szaliku. Wiem, że powinna go teraz zapytać co on wogóle tu robi i jak się tutaj znalazł, ale naprawdę w tym momencie nie marzę o niczym innym jak tylko się w niego wtulić i powiedzieć, że wcale nie jestem taka silna i, że nie jest tak łatwo w taki dzień być samemu. On chyba o tym doskonale wiedział i dlatego przyleciał do mnie taki kawał.
-Tylko się do mnie nie przyzwyczajał, bo jutro mam już samolot powrotny. O 13 muszę się wstawić na lotnisku w Balicach.-spoglądam mimowolnie na zegarek, dochodzi 22. Mamy dla siebie niecałe 16 godzin, ale dla mnie to jest wieczność. Nie będę sama i tylko to się liczy. Wraz z jego przyjściem choć na moment minęła chandra, która ustąpiła miejsce jakiejś dziwnej radości spowodowanej obecnością Rosjanina w moim pokoju. Szybko ogarnęłam łóżko, wstawiłam wodę na herbatę i wyciągnęłam nawet ciastka, które kupiłam na poprawę nastroju.
-Nawet nie wiem co powiedzieć, ale dziękuję ci za to, że tu ze mną jesteś.-przynoszę mu kubek parującego napoju, który wypija dość szybko. Pewnie zmarł jak diabli, bo na dworze sierczysty mróz, a i tu w pokoju nie jest za ciepło.
-A ty się nie przeziębisz tutaj? Nie pali tu nikt?
-Palą, ale na dobrą sprawę w akademiku jest może ze 20 osób, które są albo innej wiary albo są ateistami.-ja nie zaliczam się do jednych ani drugich, a też spędzam tu święta. Mnie można przyporządkować do osób, którym życie się trochę skomplikowało, ale takie chwile jak tak pozwalają wierzyć, że może kiedyś będzie dobrze.
-Ty się cała trzęsiesz Mario. Chyba mam pomysł jak temu zaradzić.-wziął moje dłonie w swoje ogromne kończyny i zaczął na nie chuchać rozgrzanym powietrzem, wydobywającym się z jego ust. Samo to, że mnie dotykał rozgrzewało mnie do czerwoności. I do tego powiedział do mnie Mario takim głosem...
-Wiem, że uznasz mnie za idiotę i pomyślisz, że to jest niemożliwe, ale ja się w tobie zakochałem. Zakochałem się w tobie do szaleństwa i jak tylko pojawiła się szansa na to by cię z tobą zobaczyć to nie zastanawiałem się ani chwilę. Wsiadłem w pierwszy lepszy samolot i jestem. Kocham Cię Marysiu.-ostatnie trzy słowa, 16 liter powiedział po polsku. W tym momencie zrobiło mi się już naprawdę gorąco i nie było sensu, by zajmować się teraz rozgrzewaniem moich dłoni, skoro można było lepiej wykorzystać ten czas. Miałam w głowie setki myśli, przelatywało przez głowę wiele zdań, którymi mogłabym odpowiedź na to jego wyznanie, ale dałam się zbyt bardzo ponieść emocjom i nie wiem czy nie zbyt pochopnie chciałam mu pokazać, że i on nie jest mi obojętny. Być może bym się z tego wycowała, ale kiedy poczułam jego rozgrzane usta na moich dekolcie to przestałam się zastanawiać czy robię dobrze. Jurek dalej prowadził ze mną miłosną grę, raz po raz obdarzając moje ciało delikatnymi, ale zarazem pełnymi porządania pocałunkami. Uniósł mnie na moment i posadził bardziej w głębi łóżka, nie przestając mnie całować. Sprawnie pozbył się mojego topu, który wylądował gdzieś w okolicy łóżka Marioli, z którą dzieliłam pokój.
-Czy ty już wcześniej...?
-Nie, ale chcę tego...-dałam mu przyzwolenie na to, by był pierwszym mężczyznom w moim życiu. On wziął to wszystko bardzo do siebie, bo ochodził się mną jak z jakąś porcelanową lalką. Jego ruchy stały się jeszcze bardziej delikatne, a każde odsłonione spod jarzma odzieży miejsce, było obadarowywane przez niego falą pocałunków. Wiedziałam, że sama powinnam dać mu od siebie coś więcej, ale on sam nie chciał skupiać się na sobie. Bez większych ceregieli pozbył się swojej koszulki, spodni i bokserek. Tą przerwę chciał mi wyraźnie wynagrodzić, bo znów rozpoczął wedrówkę swoimi ustami, od ust, po pępęk, którego pieszczoty dawałi mi niesamowite uczucie podniecenia. Musiał widzieć jak reaguje na jego kolejne ruchy, bo kiedy tylko patrzyłam na jego twarz, widniał na niej delikatny uśmiech. Został nam już tylko jeden krok, którego trochę się obawiałam, ale on obawiał się go nie mniej ode mnie.
-Jeśli chcesz, to ja poczekam. I tak już dałaś mi od siebie wiele.-nachyliłam się w jego kierunku i namiętnie go pocałowałam. Przyjął to jako dobrą wróżbę. Rozchylił delikatnie moje uda, by jednym zwinnym i stanowyczym ruchem znaleźć się we mnie. Nie powiem, żeby mnie nie balało, bo musiałabym wtedy skłamać. Przymrużyłam lekko powieki, ale Bierieżko się tego nie przestraszył i nie przestawał się we mnie poruszać. Ból ustąpił, a jego miejsce ząłeja nieopisana rozkosz, która wypełnia każdy milimetr mojego ciała. Każde kolejne pchnięcie było wykonywane szybciej, ale nadal mimo wszystko pozostawało wyważone i sprawiające już nie ból, a czystą przyjemność. Przeżyłam niezapomniane chwile. Wiele czytałam na temat pierwszego razu z chłopakiem, ale były to same wartościowe artykuły od uznach w tej dziedzinie specjalistów. Pisano, że podczas pierwszego razu nie należy nastawiać się na fajerwerki, a jeśli chce się mieć niezapomniane chwile, to trzeba odpowiednio o to zadbać, by stworzyć romantyczny nastrój. U nas nie było świec, nastrojowej muzyki i innych afrodyzjaków. Było małe i dość niewygodnie akademikowe łóżko, ale najważniejsi i tak byliśmy my i to, że oboje tego musieliśmy potrzebować, skoto teraz leżymy wtuleni w siebie, patrzymy sobie w oczy i co jakiś czas obdarzamy się uśmiechem...
Nie byłaś moją pierwszą kobietą, ale jesteś ostatnią na której mi zależało i zależy nadal. Nawet nie pomyślałbym, że twoja podróż do Polski zaowocuje pozwem rozwodowym w sądzie. Piotrek cię na to namówił? Nie sądzę. Sama mówiłaś, że zaczął się do mnie przekonywać, a ostatnimi czasy być może mnie nawet polubił. Ja sam nie chciałem byś przeze mnie rezygnowała ze swoich przyjaciół, dlatego wtedy tak bardzo namawiałem cię na ten wyjazd na sylwestra do Częstochowy. Nie przewidziałem jednak, że twoja przyjaciółka okaże się taką zołzą...
Znów musiał mnie do czegoś namawiać, ale mam nadzieję, że tak jak w przypadku wyjazdu do Bełchatowa, tak i teraz wszystko skończy się tylko ogromnym stresem i lekkiem strachem. Jak się okazało na tej sylwestrowej zabawie miał być także mój brat z żoną i ogólnie połowa reprezentacji Polski. Czy mnie to tremowało? To akurat nie. Bałam się spotkania z Piotrkiem, bo tak naprawdę on nic nie wiedział o moim przyjeździe. To miała być niespodzianka. Zawsze na każdego sylwestra chodziliśmy razem. Ludzie brali nas za parę, ale my wiedzieliśmy, że prawda jest zupełnie inna i to nam odpowiadało. Chciałam mu dziś pokazać, że nie zapomniałam o nim i, że nadal jest ważną częścią mojego życia, nawet jeśli od tego starego życia chcę się oderwać. Zabrałam ze sobą najważniejsze rzeczy, jakąś kieckę i ruszyłam w podróż do Częstochowy. Z Krakowa nie była to w sumie taka długo droga, ale w taki dzień jak ten nawet taka podróż dała mi się we znaki. Naszczęście cała i zdrowa wysiadłam na częstochowskim peronie i udałam się w kierunku mieszkania Fabiana Drzyzgi. Tylko jego znałam w miarę z tej częstochowskiej zgrai i umówiłam się z nim, że u niego się przygotuję i razem z nim pojadę na halę "Polonia", gdzie odbywać się miała zabawa sylwestrowa.
-O już jesteś!- przywitał się ze mną Fabian. Serio? Nie przepadam za nim, ale z braku laku nawet kit dobry. Młody rozgrywający pokazał mi łazienkę, w której szybko zniknęłam i zaczęłam maraton o jaki taki wygląd. Założyłam na siebie sukienkę<klik>. Dopiero teraz się zorientowałam, że dostałam ją kiedyś od Piotrka. Przywiózł mi ją chyba z jakiegoś zagranicznego wypadu czy coś. Fakt jest faktem, że być może zrobi mu się miło, kiedy mnie w niej zobaczy. Włosy wyprostowałam i kilka pojedyńczych kosmyków spięłam po bokach. Makijaż to moja zmora, więc wytuszowałam tylko rzęsy i rzuciłam trochę podkładu i różu na policzki. Przed samym wejściem muszę jeszcze zadzwonić do Jurija i powiedzieć mu, że coraz bardziej zaczynam się cieszyć, że tu przyjechałam. W kieszeni swoich spodni znalazłam telefon i skontakowałam się z Rosjaninem. Jurek ma pecha, bo jutro gra mecz i nie może sobie dziś poszaleć. Może to i lepiej? Byłabym piekielnie zazdrosna gdyby mi napisał, że zamierza wyjść i gdzieś bawić. Ja to co innego, muszę naprawić swoją przyjaźń. Rozmowa nie trwała dłużej niż moje oczekiwanie na to, by odebrał telefon. Powiedział mi tylko, że nie może rozmawiać, że mnie kocha i tęskni. Zdążyłam tylko powiedzieć "ja też" i musiałam się rozłączyć. Fabian też już chciał jechać, bo po drodze mieliśmy zabrać jego dziewczynę. Wyszłam z łazienki i zostałam obgwizdana przez Drzyzgę. Nie wiem już sama czy bardziej nie lubię jego ojca czy jego samego. Eh, nie o tym teraz. Droga w sumie nie zajęła nam dużo czasu, ale ta laska Fabiana guzdrała się i guzdrała, że chciałam już jajko znieść w tym samochodzie. Jak ją zobaczyłam to myślałam, że się porzygam. Typowa blachara z centymetrem fluidu na buzi. Jak zamieniłam z nią kilka zdań rozmowy to doszłam do wniosku, że moje wyobrażenie o takich dziewczynach jest prawie bezbłędne. Dziewczyna miała siano zamiast mózgu, w tym roku szkolnym miała przystępować do matury, ale nie wiem jaki idiota ją do niej dopuści, skoro dla niej Jagielonka to uczelnia z Warszawy. Patologia...Na całe szczęście "Polonia" ukazała się moim oczom i postanowiłam, że jak tylko znajdę się za jej progiem, to szybko odłączam się od Milenki, bo mogę nie wyrobić. Na dobre impreze miała zacząć się o godzinie 21, ale wydawać by się mogło, że wszyscy są już tu obecni. Najważniejsze, że był Piotrek, który rozmawiał właśnie z Krzyśkiem i jego żoną. Lepszego momentu nie będzie, by zdradzić swoją obecność tutaj. Złapałam głębszy oddech i ruszyłam w ich kierunku.
-Marysia!- Ignaczak oczywiście nie mógł się powstrzymać. Piotrek odwrócił głowę w moim kierunku i lekko zaniemówił.
-Piotrek przepraszam, ja...-nie zdążyłam dokończyć, bo Nowakowski porwał mnie w ramiona i wirował ze mną wokół własnej osi. Zawsze był wariatem i wcale nie był taki cichy jak się wszystkim mogło wydawać. Kiedy już postawił mnie na ziemi, jeszcze raz mocno mnie przytulił i w tym momencie pojawiła się Judyta, która niosła dwie literatki w ręku. Uśmiechnęłam się do niej serdecznie, ale ona wcale tego uśmiechu nie odwzajemniła. Nie doszła do nas, tylko odwróciła się na pięcie i gdzieś zniknęła. A zabawa zaczynała rozkręcać się na dobre. Tańczyłam jak szalona to z Piotrem, to z moim bratem. Ba, nawet tańczyłam z Iwoną, która dzisiejszego dnia zrobiła sobie alkoholowy odpust. Nie powiem, bo ja sama nie wylewałam za kołnierz, ale taka noc zdarza się przecież tylko raz w roku. Między jednym tańcem a drugim udało mi sę wyjść z Nowakowskim na zewnątrz i trochę z nim porozmawiać.
-Wiem, że mogłeś poczuć się odtrącony, ale to nie jest tak, że to wszystko wina mojej znajomości z Jurijem. Chciałam po prostu odciąć się od tamtego życia, ale teraz wiem, że ty musisz być częścią tego nowego. Będzie między nami jak dawniej?- nie musiał nic mówić. Wystarczy, że poczułam jego ciepłe wargi na policzku i to mi w zupełności wystarczyło. Naszą sielankę przerwała Judyta. Nie rozumiałam zachowania blondynki, która przyszła tu w towarzystwie Piotrka, a wogóle się z nami nie bawiła. Chodziłam po nią do części stołu w którym siedziała, ale miała mnie w głębokim powarzaniu. Teraz chyba przeszła się przewietrzyć, bo alkohol lany w niemałych ilościach zaczął po prostu robić swoje.
-Para przyjaciół znowu razem? Jak ja się cieszę, że znów Piotruś jest szczęśliwy, a po twoim wyjeździe będzie zastanawiał kiedy raczysz do niego zadzwonić. Dostałaś wolne od swojego Ruska czy już ci się znudził?- nie mam pojęcia dlaczego Maciejak zachowuje się tak oschle i nie miło w stosunku do mojej osoby.
-Judyta uspokój się. Marysia mi wszystko wyjaśniła. Trochę przesadziałem myśląć, że po prostu mnie olewa.-cieszyłam się na takie słowa Piotrka, ale blondynka nie zamierzała spuścić z tonu.
-Zobaczysz, że prędzej czy później wybierze jego nie nas i ciekawe co wtedy będziesz mówił. Jak taki jesteś pewny jej przyjaźni to się zapytaj czy wybrały ciebie czy Jurija...-spojrzałam na Judytę z przerażeniem w oczach. Nie rozumiem wogóle jak ona może wogóle stawiać mnie przed takim wyborem, a i sam Piotr wyraźnie teraz znieruchomiał.
-Kazałbyś mi wybierać?- nie powiedział nic. Uciekał wzrokiem gdzie tylko mógł, a ja odebrałam to jako odpowiedź. Zerwałam się z tej ławki i wykrzyczałam im to, co leżało mi na sercu.
-Jesteśmy przyjaciółmi i wiecie jak jesteście dla mnie ważni, ale nie macie prawa wchodzić aż tak bardzo w moje życie i kazać dokonywać takich wyborów. Zakochałam się w Juriju i mam nadzieję, że uda nam się stworzyć coś wyjątkowego bez względu na odległość i różnice kulturowe czy historyczne. Pamiętacie jak kiedyś mówiliśmy sobie, że nie będziemy sobie nigdy przeszkadzać, tylko wspierać się wzajemnie?! Chyba o tym zapomnieliście, a ja nie zamierzam wam ustępować!- zdenerwowana weszłam do sali, zabrałam swój płaszcz, zastanawiając się jak ja teraz dostanę się do Krakowa. Z pomocą wyszedł mi Krzysiek, który nie pytając o nic dał mi klucze do jego mieszkania w Częstochowie. Myślałam, że razem z rodziną mieszka w Bełchatowie.
-Tam wynajmujemy mieszkanie i Iwona z Sebkiem często tam jest, ale na dobrą sprawę mieszkamy tu w Częstochowie.-wyjaśnił mi starszy brat i w między czasie zamówił mi taksówkę. Podał dokładny adres i powiedział, że razem z żoną powinni zjawić się koło 5 rano, ale nie ma sensu by na nich czekała, bo mają przy sobie drugie klucze.
-Dzięki Krzysiek, poźniej ci wszystko wyjaśnię.-tak z potrzeby serca ucałowałam jego policzek i choć ten buziak nie zrobił  na mnie większego wrażenia, to z Krzyśkiem było zupełnie odwrotnie. Znów zbyt wiele spraw zwala mi się na głowę, ale to wszystko nic w porównaniu z tym co zgotowała mi tu Judyta. Zachowanie Piotra także mnie rozczarowało, nigdy bym się tego po nim nie spodziewała...
Z moich rozważań wyrywa mnie głos sędziny, która pyta o jakieś podstawy do tego, by rozwiązać nasze małżeństwo. Swoją mowę rozpoczął mój prawnik, a ja nadal błądzę gdzieś w swoich wspomnieniach i zostaję przy dniu, w którym zdecydowałam się na wyjazd do Moskwy.

~*~

Zdaję sobie sprawę, że teraz Rosja to wróg numer jeden, ale nie obwiniajmy ich za słabą postawę naszych i przegraną w 1/8, bo to nie ich wina, że zagraliśmy słabo...
Pozdrawiam i do napisania ;***

środa, 8 sierpnia 2012

4."To święta, święta, święta, na te dni czekasz cały rok. To święta, święta, święta, pomyśl też o tych, co sami są. W świąteczny dzień często zamyślasz się, rozliczyć siebie chcesz z przeszłości swej. Podliczasz grzechy ich za wiele jest, lecz bardzo proszę Cię, nie martw się.

Stałam pod halą bełchatowskiej drużyny, która właśnie odbywała trening. Pewnie poczekałabym na Krzyśka, ale nie w sytuacji, kiedy boję się, że za chwilę odwrócę się na pięcie i wrócę do Krakowa. Dopiero wtedy Jurek zacząłby suszyć mi głowę i narzekać, że zmarnowałam swoją szansę na poznanie rodzonego brata. Chciałam też poznać szczegóły z moich pierwszych dni życia i jak to się w ogóle stało, że los rzucił mnie do zupełnie obcej rodziny, która mnie wychowała.
-Pani na kogoś czeko?- słyszę z ust kobiety, która myje właśnie podłogę. Nie wiem co mam jej powiedzieć. Ba, na dobrą sprawę to ja nie wiem jak mam się dostać do Ignaczaka i dać mu znak, że tu jestem i chciałabym porozmawiać. Czas chyba, by odegrać jakąś szopkę...
-Jestem studentką dziennikarstwa i chciałabym zapytać jednego z siatkarzy czy nie zechciałby opowiedzieć mi kilka słów o tym co robi, bo bardzo przydałobymi się to do pracy zaliczeniowej.- nigdy nie umiałam kłamać. Tak przynajmniej mówi mi Piotrek, ale to chyba tylko dlatego, że jego nie potrafię oszukać. Z panią sprzątaczką poszło mi o wiele lepiej, bo odłożyła mopa i zapytała o którego siatkarza chodzi mi dokładnie:
-Wlazłego wołać czy Gruszkę?
-Ignaczaka.-trochę się zdziwiła, ale poszła zapytać czy będzie mógł na chwilę opuścić trening. Ja odwróciłam się plecami do niej i starałam się dodać sobie otuchy, ale nie było to wcale takie proste jak mi się wydawało. Już naprawdę miałam ochotę chwycić za klamkę i wyjść z hali, kiedy usłyszałam głos sprzątaczki.
-Udało mi się pana Ignaczaka wyciągnąć z treningu, ale tylko na chwilę.- policzyłam do trzech i odwróciłam się na pięcie. Poznał mnie od razu, ale chyba nie wierzył, że stoję przed nim i, że sama go odnalazłam. Od strony technicznej nie było to wcale takie trudne, ale od strony mentalnej już tak.
-Pani Krysiu mogłaby nas pani na chwilę zostawić?- kobieta bierze wiadro z wodą i idzie w inną część budynku, a my stoimi nadal w tych samych miejscach i patrzymy się na siebie. Patrzymy na siebie uważnie. Nie widziałam tego wcześniej, ale teraz dostrzegam, że mam podobne oczy i wyraz twarzy.
-Kasia...-wydostaje się to imię z twoich słów i choć chciałam ci powiedzieć, że mam na imię Marysia to nie potrafię. Wiem, że dla ciebie zawsze byłam i jestem Kasią, a czy zdołasz się przestawić na Marysię to czas pokaże.
-Ja yyy chciałam cię poznać. Przypadkiem dowiedziałam się prawdy i...-i sama nie wiem kiedy, ale tonę w jego objęciach. Wydaje się być to dziwne, ale jednocześnie zaskakująco fajne uczucie. Jemu z pewnością jest łatwiej, bo miał pojęcie o moim istnieniu i być może nawet mnie kochał swoją braterską miłością. Ja tego wszystkiego będę musiała się nauczyć. Zaraz, zaraz. Przecież miłości nie można się nauczyć i jeśli ona ma przyjść to przyjdzie sama. -Nawet nie wiesz ile razy chciałem się z tobą spotkać, ale twój dziadek mi to skutecznie uniemożliwiał. Mówił, że jesteś szczęśliwa w swoim dotychczasowym życiu i taka zmiana nie wpłynęłaby na ciebie dobrze. W końcu odpuściłem, choć było mi tak strasznie ciężko...-siadamy na jakimś murku i choć co jakiś czas panuje między nami cisza, to wcale nie jest ona niezręczna. Jest ona poprostu oznaką tego, że coś nas łączy, jesteśmy rodzeństwem, ale jeszcze więcej nas dzieli, bo wychowaliśmy się z dala od siebie, w zupełnie innych światach. Z hali zaczęli wychodzić kolejni zawodnicy, na czele z Danielem Castellanim, który nie był zapewne zachwycony, że Krzysiek nie wrócił na trening. Libero szybko do niego podbiegł i coś po włosku mu wyjaśnił po czym ten machnął rękę i pozwolił mu do mnie wrócić. Wyszło na to, że przeszkadzam mu w treningu, a tego bym nie chciała.
-Będę do jutra w Bełchatowie, więc może spotkamy się jak już będziesz po treningu?- sama nie wierzę, że z taką łatwością proponuję mu to spotkanie. Skoro już jednak zdobyłam się na odwagę, to chciałabym jej pokłady wykorzystać do maksimum możliwości. Zacznie się sesja i skończą się moje podróże.
-A gdzie się zatrzymałaś? Bo jeśli byś chciała, to moje mieszkanie stoi dla ciebie otworem. Poznałabyś Iwonę i Sebka...
-To bardzo miłe z twojej strony, ale jak dla mnie to za wcześnie na takie spotkania. Chciałabym najpierw poznać ciebie, bo moja wiedza jak narazie jest czysto sportowa i do tego wyczytana z Internetu czy obejrzana w telewizji.-dość marnie jak na rodzeństwo, ale nic na to nie może poradzić.
-Spotkajmy się w hotelu, w którym mam pokój. Jest on tu nie daleko hali, zapomniałam niestety jak się nazywa.- na szczęście dla Krzysztofa nie był to żaden problem, bo on doskonale wiedział, gdzie znajduje się omawiane przeze mnie miejsce i obiecał, że postara się pojawić u mnie tak szybko, jak tylko będzie to możliwe. Pożegnaliśmy się uściskiem dłoni i z poczuciem, że zrobiłam to co należało zrobić w mojej sytuacji wyszłam z hali i mimowolnie na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Może z tego wszystkiego uda odbudować się nowy, być może lepszy świat?
Budowałam ten świat na zgliszczach starego. Odcięłam się kompletnie od dziadka, który w dość jasny sposób zakomunikował mi, że jeśli nadal będę utrzymywać kontakt z Krzyśkiem, to mogę zapomnieć o wsparciu jakiego udzielał mi podczas mojej wyższej edukacji. Już nie zalezało mi na jego pieniądzach bo wiedziałam, że z jednego kierunku muszę zrezgynować, a co za tym idzie, będę mogła poszukać sobie jakiegoś zajęcia. Na odchodne powiedziałam dziadkowi, że studiowałam filogię rosysjką, co wprawiło go w jakieś szaleństwo. Wyrzucił mnie z domu i kazał do niego nie wracać. Nie było mi nawet żal. Niestety relacje z Piotkiem zaczęły się wtedy gwałtownie psuć, a ja nie miałam pojęcia, że stoi za tym Judyta...
Święta to czas, w którym człowiek nie myśli tylko i wyłącznie o najbliższej rodzinie, ale także o przyjaciołach, z którymi spędził najpiękniejsze lata młodości. Co roku Maria i Judyta odwiedziały Piotrka w jego rodzinnym domu, gdzie w pokoju na strychu odbywała się ich wspólna uczta wigilijna oraz wzajemne obdarowywanie się prezentami. W tym roku było jednak inaczej, bo Beim nie przyjechała na święta do Żyrardowa. Powiedziała, że zostaje w Krakowie i tam w samotności będzie spędzać święta Bożego Narodzenia. Z jednej strony starali się zrozumieć jej decyzję i fakt, że nie łatwo jej by było zasiąść do wspólnego stołu z luźmi, którzy ją oszukiwali, ale miała tutaj ich i chociażby ze względu na nich mogłaby przyjechać i zatrzymać się chociażby u Piotrka, u którego często zdarzało jej się nocować już wcześniej.
-Najzwyczajniej w świecie Maryśka ma nas gdzieś. Nas i naszą przyjaźń.-Judyta w ten sposób podsumowuje zachowanie brunetki bo widzie ile ta sytuacja kosztuje Nowakowskiego. Od jakiegoś czasu chodzi cały czas smutny, cały czas wspomina o Marysi i próbuje nawiązać kontakt. Beim odbiera telefony, ale ich rozmowy nie są już takie jak wcześniej. Nie potrafią już śmiać się do słuchawki przez 20 minut z byle powodu czy opowiadać o wydarzeniach minionego dnia. Teraz jest sztuczna rozmowa, kilka wymienionych zdań i nastaje cisza, która nigdy wcześniej nie miała miejsca.
-Nie mów tak, ona po prostu musi sobie to wszystko poukładać. Musimy dać jej czas.-cały Piotrek. Zawsze i wszędzie bronił Marii i choć nie miał ku temu zbyt wielu okazji, to Maria mogła na niego liczyć. Prędzej to jednak ona musiała kryć go przed rodzicami czy nauczycielami, kiedy zwiewał z lekcji i biegł na jakiś dodatkowy trening, który akurat kolidował ze szkołą. Miał lepszy kontakt z Marysią niż z Judytą, ale nie przeszkadzało to ich trójce we wzajemnych relacjach.
-Piotrek otwórz wreszcie oczy i przestań się nią tak przejmować! Dla nas nie ma czasu, ale na telefony do Bierieżki już tak. Musisz się pogodzić, że ona chce zmienić definytywnie swoje życie i to się wiąże także z nami!- Nowakowski szerzej otworzył oczy, dziwiąc się słowom wypowiadanym przez Maciejak. Nie miał pojęcia, że blondynka jest po prostu o niego zazdrosna i, że nie traktuje go tylko jak przyjaciela. Po prostu zakochała się w nim jakiś czas temu, ale nie miała odwagi by komuś o tym powiedzieć, zwłaszcza samemu zainteresowanemu. Sama była przekonana, że młody siatkarz jest zafascynowany ich przyjaciółką i to ją zawsze stawiał na pierwszym miejscu. Dopóki nie zaczęła się w nim zakochiwać to w ogóle jej to nie przeszkadzało, ale od jakiegoś czasu stara się zrobić wszystko, by odciągnąć ich uwagę od siebie. Stąd też wypłynęła jej propozycja, by Marysia spróbowała swoich sił na studiach w Moskwie. Ona miała by Piotrka już tylko dla siebie, podczas gdy brunetka nie narzekała by na nudę ze strony poznanego przez siebie Rosjanina. Wszystko mogłoby być fajnie, ale Beim wcale nie wspomina o tym, że chciała by podjąć tam studia, a sam Piotrek to by się chyba załamał takim obrotem sprawy i zobojętniałby do reszty. Zostało jej tylko zniechęcenie Piotra do przyjaciółki co nie było łatwym zadaniem i prawie ocierało się o cud, bo po jej słowach chłopak zdenerwował się i powiedział, że nie chce już o tym rozmawiać, po czym wziął swój telefon i wyszedł na balkon. Jak się domyślała telefonował do Marysi, ale ta znów albo zbyła go pojedyńczym zdaniem albo wogóle olała jego telefon.
-Zadowolona jesteś teraz siebie?! Telefon jest zajęty, pewnie rozmawia z tym rosyjskim pajacem!- jego złość mogła tylko utwierdzać w przekonaniu, że Nowakowski był zazdrosny, ale nic nie mógł zrobić, bo nie miał na tyle odwagi by się komuś do tego przyznać. A on wcale nie był zazdrosny o nią jako o kobietę, ale zazdrosny o tą więź, którą teraz Marysia doszczętnie obdarzyła Jurija, a jego zostawiła samego sobie...
A ty wcale nie przestałaś myśleć o swoich przyjaciołach, zwłaszcza o Piotrku. Pamiętasz jeszcze nasz wspólny Pierwszy Dzień Świąt? Przyleciałem wtedy do Polski specjalnie na jeden dzień, ale było warto, bo padły tego dnia znamienne słowa, które odbijały się echem przez kilka lat naszego wspólnego życia. Powiedz, dlaczego teraz tego nie słyszę?


~*~

Wszyscy przenosą się na blogspota, a ja nadal nie wiem na co czekam... Denerwuje mnie ten Onet jak nie wiem co, ale zajmę się tym po Londynie. Teraz to już tylko Igrzyska, igrzyska, igrzyska, a w między czasie początki mojej międzynarodowej miłości... ;)
Pozdrawiam i do napisania ;***


3."Łączy nas wiele spraw, jeszcze więcej dzieli. Blisko siebie i wciąż nie tak jak byśmy chcieli."

Poleciałam do Japonii z Piotrkiem, ale nie potrafiłam nawet przez chwilę cieszyć się z tego wyjazdu. Nowakowski dwoił się i troił abym chociaż przez chwilę zapomniała o tym co działo się teraz w moim życiu. Niestety bezskutecznie. No bo jak zapomnieć o tym, że było się okłamywanym przez prawie 20 lat i to przez osoby, które były mi najbliższe na świecie?! Tak się zastanawiałam kto jeszcze wiedział i nie raczył mi powiedzieć o tym wcześniej? Może Piotrek i Judyta? Chociaż w sumie to teraz jest już nie ważne. Muszę spotkać się za wszelką cenę z Krzyśkiem i powiedzieć, że...właściwie nie wiem co miałabym mu powiedzieć. Cześć Krzysiek, to ja Kasia, choć teraz tak serio to mam na imię Marysia. Podobno jestem twoją siostrą. Cieszysz się? Przecież to jest bez sensu. Może lepiej mi zrobi, jeśli teraz skupię się na ćwierćfinale naszych z reprezentacją z Rosji. Mecz zaczął się od dyktowania warunków przez rosyjską drużynę, a potem było już tylko gorzej. Widać było, że chłopaki dwoją się i troją, ale nic z tego nie wychodziło. Trener dokonał zmian, ale były już dwa sety w plecy i powiem szczerze, że w mojej obecnej sytuacji nie widziałam szans na to, by to spotkanie zakończyło się pomyślnie dla nas. Piotrek chyba był podobnego zdania, bo usiadł na swoim krzesełku i schował twarz w dłonie. Pewnie zrobiłabym to samo, gdyby nie kilka akcji z rzędu w trzecim secie, które tchnęły w nasz zespół zupełnie nowego ducha. Widać było, że oni jeszcze walczą i jeszcze nie zamierzają składać broni.
-Piotruś zobacz, jest znacznie lepiej.- i było tak przez kolejne dwa sety, a w tie-breaku to myślałam, że zejdę na zawał w tej japońskiej hali. Nowakowski nagle się rozbudził i krzyczał w niebogłosy po każdej wygranej akcji, a ja od momentu kiedy dostrzegłam w kwadracie dla rezerwowych Jurija to nie mogłam się na niczym skupić. Obserwowałam jak z każdą chwilą denerwuje się coraz bardziej, jak zaciska nerwowo pięści i łapie się za głowę, kiedy nasz zespół zbliża się do zwycięstwa w całym meczu. Wcale się nie dziwę, że tak się zachowuje, bo przecież jego zespół był od krok od półfinału, o krok od strefy medalowej, a tu taki zwrot sytuacji. Mi jak najbardziej się to podoba, ale i tak jest mi go szkoda. Nowakowski porywa mnie w ramiona i mówi, że musi się dostać do chłopaków, by im pogratulować, ale ja nie słucham go tylko patrzę teraz na Jurka, bo on robi to samo. Mimo, że jest smutny i pewnie chciałby gdzieś odreagować to, co wydarzyło się na boisku, ale teraz na jego twarzy dostrzegam nikły uśmiech. Chyba sam nie wierzy, że widzi mnie po raz kolejny w tak niespodziewanych okolicznościach. Świat jest mały, on jest z Rosji, ja z Polski, a spotykamy się z Japonii. Ja jestem zwykłą dziewczyną, a moim bratem jest Krzysztof Ignaczak. Choć miałam teraz tego nie robić, to znów o tym pomyślałam i zrobiło mi się cholernie źle. Bierieżko chciał do mnie podejść, a ja jak głupia chwyciłam swoją kurtkę razem z torbą i zbiegałam szybko rząd po rządzie, by znaleźć się w bezpiecznym miejscu, w którym będę mogła się wypłakać do woli. Jestem naiwna myśląc, że o tym da się zapomnieć z dnia na dzień, do tego za pomocą siatkówki. Przecież ten sport w tym momencie wszystko mi będzie przypominał. Co prawda Krzyśka nie ma teraz w kadrze Polski, ale to nie daje gwarancji, że nie długo nie zobaczę go na jakimś meczu czy w telewizji.
-Maria!- Jurij krzyknął, a ja stanęłam jak wryta i dałam się dogonić. Obróciłam się w jego kierunku i zapewne wyglądałam strasznie, bo nawet na policzku czułam spływający tusz. On bez słowa, na oczach wielu ludzi tak po prostu mnie do siebie przytulił. Nie wyrywałam się, nie chciałam tego robić. W jego ogromnych ramionach poczułam się cholernie bezpiecznie. Jest taki wysoki i dobrze zbudowany, że przez tą jedną chwilę pomyślałam, że to on mógł mnie ochronić przed całym złem tego świata.
-Poczekasz na mnie chwilę. Muszę wrócić do chłopaków, z wszystkiego się wywiązać, a potem jestem już tylko do twojej dyspozycji. Nie wiem czy też to czujesz, ale to jest niesamowite, że tak się spotykamy. To musi być przeznaczenie.- nie zważałam teraz na jego słowa. On odszedł na chwilę, a ja musiałam się zmierzyć ze zniesmaczonym wzrokiem Piotra, który nie był zachwycony moim zachowaniem. Ostatnio wiele osób nie było zachwyconych moim zachowaniem. Michał denerwował się, że nie daje znaku życia, a dziadek kazał wracać do domu zaraz po powrocie do Polski. Nawet nie myślałam o tym, by wrócić do tych zakłamanych ludzi. Postanowiłam, że będę żyła na własną rękę. Nie wiem czy mi się to uda, ale do tej pory miałam wsparcie ze strony przyjaciół. Mam nadzieję, że tym razem nie będzie inaczej...


Niestety było inaczej. Piotrek nie zrozumiał jak mogę wikłać się w jakąś znajomość bez przyszłości, ale ja po spotkaniach z Tobą czułam, że jest między nami ta chemia. Dlaczego więc teraz to wszystko się skończyło? Dlaczego nie może być tak jak kiedyś? Dopóki między nas nie wszedł twój ojciec wszystko było w porządku. No, ale ja znów zamiast myśleć o tym co złego spotkało mnie ze strony twojej rodziny, wspominam wszystkie dobre chwile...


Może to zabrzmi okropnie, ale od czasu, kiedy na mojej drodze tu w Japonii pojawił się Jurek, wszystko to co związane z emocjami siatkarskimi zeszło na dalszy plan. Rosjanie zostali tu do zakończenia turnieju i to był czas, który z Bierieżko chcieliśmy wykorzystać do maksimum. Opowiedziałam mu podczas jednego ze spacerów całą historię swojego życia, łącznie z tym co działo się u mnie ostatnio. Najśmieszniejsze jest to, że on był w stanie powiedzieć mi więcej o moim bracie niż ja sama wiedziałam. Obaj mieli okazję się kiedyś spotkać podczas meczu i sam Jurij wspomina Krzysztofa jako fajnego faceta z poczuciem humoru.
-Powinnaś na własną rękę do niego pojechać i oznajmić, że znasz już całą prawdę. To nie będzie łatwa sytuacja dla was obojga, ale od czegoś musicie zacząć.- tak też zamierzałam zrobić zaraz po powrocie do Polski. Na obecną chwilę Ignaczak był zawodnikiem Bełchatowa i to będzie moja pierwsza przystań jeśli chodzi o Polskę. Potem pojadę do Żyrardowa i powiem dziadkowi, że go nienawidzę za to co mi zrobił, za to co zrobił mi i Krzyśkowi.
-Nie mówmy już o tym, bo cały czas rozmawiamy tylko o mnie, a ja tak naprawdę nic nie wiem o tobie.- usiedliśmy na ławeczce przed hotelem w którym zakwaterowani byli wszyscy zawodnicy uczestniczący w turnieju i przyjmujący bez większych opór zaczął opowiadać mi o swojej rodzinie nie kryjąc, że i jego dzieciństwo nie było łatwe za sprawą surowego ojca. Jurij był jedynakiem i widać wyraźnie, że brakowało mu w najmłodszych latach kogoś z kim mógłby dzielić się swoimi troskami i problemami. Ja na Michała nie mogłam narzekać i teraz też doceniam to, że kochał mnie, choć wcale nie byłam jego siostrą.
-Tworzymy pozornie szczęśliwą rodzinę. Wiesz jak tylko pojawia się jakiś sukces to ojciec uśmiecha się do mnie i jest zawsze blisko. Jak tylko coś pójdzie nie tak potrafi wygarnąć mi, że pieniądze przeznaczone na siatkówkę były pieniędzmi wydanymi w błoto. Kiedyś się wkurzyłem i pojechałem do banku po sporą ilość pieniędzy, a potem pojechałem do pracy ojca i rzuciłem nimi na jego biurko i w taki o to sposób zostałem z domu wyrzucony. Wróciłem ze względu na mamę, ale jestem tam raczej gościem i wcale mi to nie przeszkadza.- tak dużo nas łączy, a dzieli jeszcze więcej. Jestem ciekawa ile czasu możemy przegadać bez poruszenia tematów związanych z przeszłością naszych krajów. Na dworze zrobiło się już trochę chłodno, a ja na chłód reaguje zawsze w ten sam sposób: zaczynam trząść się jak galareta. Jurij wyczuł moją nieciekawą sytuację termiczną i bohatersko zdjął swoją kurtkę, a do tego jeszcze mnie objął ramieniem w taki sposób, że teraz to było mi już gorąco. I żeby teraz zaproponował mi wymianę numerów, to nawet nie ma opcji bym się na nią nie zgodziła. Mi to jest głupio proponować, więc będę czekać na jego inwencję twórczą. Chłód stawał się już nie do zniesienia i mimo bierieżkowej kurtki było mi zimno, więc co dopiero musiał odczuwać sam zainteresowany.
-Chodź, wracamy do środka.- wstałam z ławki, ale panicz chyba czekał na specjalne zaproszenie, bo w ogóle się z niej nie ruszył. Złapałam go za rękę i chciałam pociągnąć do góry, ale z tego wszystkiego wylądowałam na jego kolanach, patrząc głęboko w oczy. Znów zrobiło się przyjemnie ciepło, a usta same instynktownie zbliżały się do ust Jurka. Możecie wierzyć bądź też nie, ale to będzie mój pierwszy pocałunek i w życiu bym nie pomyślała, że będzie miał on taki międzynarodowy wymiar. Nawet nie wiem kiedy zdążyłam przymknąć oczy, a usta Rosjanina błądziły po moich wargach tak delikatnie, że z początku nawet tego dobrze nie poczułam. Później okazało się, że to była tylko taka przygrywka do pocałunków pełnych namiętności i nieznanej mi do tej pory zachłanności. Nie wiem co ten wyjazd ze mną robi i być może później będę tego żałować, ale teraz czuję się jak w niebie...


Nie uważasz, że nie powinniśmy być w tym miejscu? Sędzia nie powinien wyczytywać teraz naszych nazwisk i nie powinien mówić, że z twojej woli nasz związek małżeński ma zostać rozwiązany. Przezwyciężyliśmy razem tyle przeszkód i nie pozwolę nam tak łatwo się poddać. 


Wpadłem jak śliwka w kompot! Myślę o niej przez cały dzień, a zapominam na kilka minut. Ta dziewczyna weszła do mojej głowy i choć to wszystko wydaje się być bardziej skomplikowane niż mi się wydaje, to my brniemy w to dalej mając nadzieję, że kiedyś odwróci się karta i w jakiś czarodziejski sposób odległość między nami zostanie zniwelowana. Od tamtych mistrzostw minęło już trzy tygodnie, a my nadal utrzymywaliśmy ze sobą kontakt, każdego dnia zwiększając czas naszych rozmów. Byłem gotów wydać wszystkie zarobione pieniądze, byle tylko każdego dnia słyszeć jej głos i móc z nią porozmawiać. Dziś musiałem poczekać aż spotka się z bratem. Długo musiałem ją namawiać, by w końcu zdecydowała się na ten krok. Żałuję tylko, że nie mogę wsiąść w samolot i lecieć do niej, by wspierać i dodawać otuchy. Niestety już jutro wracam do normalnych treningów i nie ma szans, bym się z tego wyrwał. U nas w Rosji to nawet gra się w Wigilię i Drugi Dzień świąt, więc nie wiem kiedy znajdę czas, by choć na chwilę polecieć do Polski. Myślę, że zrobiłbym jej tym dużą niespodziankę i mam nadzieję, że Marysia byłaby zadowolona z takiego obrotu sprawy.
-Synku co chcesz na kolację?- Boże, to już czas na kolację? Nawet nie zauważyłem, że prawie trzy godziny spędziłem przed komputerem wpatrując się w zdjęcie Marii, które zrobiłem jej w Japonii. Chciałem je szybko wyłączyć, kiedy tylko w pokoju pojawiła się mama, ale była szybsza i zdążyła podejść bliżej ekranu laptopa.
-Bardzo ładna dziewczyna. Skąd ją znasz? Jest z Moskwy?- i tu się zaczynają schody, chociaż w sumie mamie mogę opowiedzieć o historii spotkania Beim.
-Ona jest Polką mamo, poznałem ją w Krakowie...- i w tym miejscu zacząłem opowiadać rodzicielce o tym spotkaniu w klubie, pomijając tylko słowa, które jako pierwsze skierowałem do szatynki. Mama słuchała jak zaczarowana, a na każdą wzmiankę o Polsce jej oczy nabierały smutnego wyrazu. Wcale jej się nie dziwię, bo to ciężko tak odrzucić wszystko czym żyło się wcześniej i udawać, że nie istniało. No, ale wracając do mojej opowieści i reakcji mamy to myślałem, że będzie znacznie gorzej. W końcu nie jest to taka zwyczajna sytuacja, ale mama przyjęła wszystko bardzo dobrze i nawet pochwaliła mnie za gust.
-Nie boisz się, że odległość i różnice historyczne mogą was poróżnić?- o to drugie się nie boję, o to pierwsze już tak, bo ile człowiek może wytrzymać kontaktując się tylko przez telefon. Z drugiej strony w mojej głowie był pewien pomysł, który przy odrobinie zaangażowania ze strony mojego agenta i dobrej woli jakiegoś polskiego klubu był do zrealizowania. Może to naiwne z mojej strony, że znam ją niecałe trzy miesiące, a już chcę dla niej rezygnować z wszystkiego co tu w Rosji sobie wypracowałem. No, ale przecież krew nie woda i jeśli to wszystko dalej będzie szło w tym kierunku w którym idzie, to ja tu bez niej nie wytrzymam.
-Boję się, ale przy odrobinie samozaparcia damy sobie radę.- pogłaskała mnie po głowie z delikatnym uśmiechem. Teraz żałuję, że wcześniej nie przychodziłem do niej i nie rozmawiałem z nią o swoich problemach. Jednak matka to zawsze matka...
-Nie mów na razie o tym ojcu, musisz go jakoś przygotować, bo znasz przecież jego stosunek do Polaków.-znam i zdaję sobie sprawię, że jego nacjonalistyczne podejście do życia może odebrać mi szansę na szczęście. 


Byłem szczęśliwy, że mama stoi po mojej stronie, ale ojciec nawet przez chwilę nie starał się mnie zrozumieć. Ty w tym czasie spotkałaś się z Ignaczakiem i to spotkanie odmieniło twoje życie...

~*~

Witam serdecznie pod trzecim rozdziałem mojej polsko-rosyjskiej opowieści różnorakiej treści. Mam nadzieję, że nie jest dla Was uciążliwe czytanie takich skrótów telegraficznych z życia Marysi i Jurija i jakoś dajecie radę to czytać. Początkowo myślałam, że będę Wam po kolei opisywać ich wczesne lata znajomości, ale obawiałam się, że w pewnym momencie wyjdzie mi z tego bajeczka i nie chciałam ryzykować. Mam nadzieję, że to nie zalatuje żadnym kiczem i da się to czytać ? ;D
Pozdrawiam i jutro widzimy się na błędach ;D
Przepraszam za błędy, ale biegnę farbować włosy :)

2".Nigdy nie będę Twoja, żadne zaklęcia nie pomogą w tym. Nigdy nie będę Twoja, nie warto wierzyć w potłuczone sny."


Zrobiłem z siebie kompletnego idiotę! I choć pewnie ta Marysia już nawet o tym nie pamięta, to ja nie mogę przestać o niej myśleć. Gdybym nie został na jej występie to bym nie wiedział, że tak świetnie zna rosyjski i do tego kapitalnie śpiewa. 
-Jurij, nadal myślisz o tej pannie czy jest ci żal, że jej nie zaliczyłeś?- Ostapienko rzuca we mnie poduszką i próbuje przywołać do świata żywych. Ja natomiast nie potrafię przestać o tym myśleć. Ta dziewczyna była zupełnie inna niż laski, które miałam okazję poznać i które otaczają mnie w Rosji. Z samego jej wyrazu twarzy widać, że twardo stąpa po ziemi. Ten jej Piotruś to ma szczęście... Właśnie, a jak ona jednak wzięła moją uwagę do siebie i powiedziała swojemu chłopakowi, że ją nagabywałem? Rozpoznawalny jestem, nie trudno mnie nie zauważyć, a i blondyn był pokaźnych rozmiarów. Spojrzałem na Loszę i doszedłem do wniosku, że nigdzie bez niego nie będę się ruszał i wtedy będę bezpieczny. Wiem, że plotę głupoty i zachowuje się irracjonalnie, ale nic na to nie mogę poradzić. Całe szczęście, że jeszcze dwa dni w Polsce, może ujdę z życiem.
-Zachowujesz się tak jakby jebnął cię Amor ze swojej strzały. Nie zakochałeś się przypadkiem w tej czarnulce?- no teraz to on gada głupoty. Jak można zakochać się w dziewczynie, która widziało się raptem kilka minut i do tego miało tak fatalny początek jak ja? Przecież to się w ogóle nie trzyma kupy.
-Weź Aleksy się połóż spać, bo jutro gramy sparing z Polską i trzeba im pokazać, gdzie ich miejsce w szeregu.- doskonale znam czuły punkt Ostapienki. Na słowo siatkówka on wyłącza się ze świata i nawija tylko o meczu, rodzajach ataku czy zagrywki. Czasem mnie to nudzi, ale teraz przynajmniej będę miał chwilę spokoju. Wziąłem szybki prysznic i szybko zakopałem się w swoim ciepłym łóżeczku, podczas gdy Losza nadal analizował mocne strony polskiego zespołu. Polska...Niby gdzieś płynie we mnie ta wiślańska krew, ale ja tego nie czuje. Moja matka zupełnie odcięła się od swoich korzeni i gdyby nie podsłuchana rozmowa z ojcem, być może dalej nie wiedziałbym o tym, że urodziła się i wychowała w Polsce. W gruncie rzeczy jesteśmy dobrą rodziną, ale czasem mam wrażenie, że robimy to wszystko na pokaz, dla poklasku i ogólnego poszanowania. Ojciec jest wysoko postawionym urzędnikiem i jego praca zmusiła nas do zmiany miejsca zamieszkania. Opuściliśmy Komsomolsk i przeprowadziliśmy się do Moskwy. Tu nasze życie tak jakby się rozeszło. Jestem jedynakiem, miałem wszystko, ale brakowało w ciężkich chwilach brata czy siostry, z którymi mógłbym się podzielić swoimi problemami, o których nie mówi się rodzicom. Dobrze, że szybko w moim życiu pojawił się Aleksiej, który jest mi bratem i przyjacielem.
-Śpisz?
-Nie.
-A myślisz o niej?
-A jeśli to co?
-To jesteś głupi, bo się zakochałeś.- głupi to jest on, bo cały czas gada o tym zakochaniu. Być może już nigdy nie spotkam tej dziewczyny, a on tu mówi o jakimś zakochaniu. Nie wiem z jakiej choinki się urwał, ale musiała być wysoka...


Choć go wtedy nie słuchałem, to miłość przyszła jak grom z jasnego nieba. Spotkaliśmy się w dość nieoczekiwanych okolicznościach, ale gdyby nie tamto spotkanie...


Rozgrzewaliśmy się właśnie przed pierwszym gwizdkiem sędziego. Sparing miał się odbyć przed publicznością, która tłumnie zgromadziała się w krakowskiej hali. Tego polskim siatkarzom zazdrości podejrzewam cały świat. Tego, że grają zawsze przy halach wypełnionych do ostatniego miejsca, nie zależnie czy grają mecz towarzyski czy spotkanie o punkty. Sędzia zakończył rozgrzewkę i zespołu obu drużyn wybiegły na płytę boiska. Tak jak się spodziewaliśmy, Polacy wystawili swój optymalny skład, my też nie zamierzaliśmy oszczędzać sił. Stanąłem na przyjąciu obok Pawła Abramowa, po przekątnej z Grankinem grał Semen, na libero zemeldował się Werbow, a na środku siatki dzielił i rządził Wołkow z Kozakowem. Mecz był dość stronniczy i być może zabrzmię nieskromnie, ale Polacy nie mieli w tym meczu za dużo do powiedzenia. Co prawda kilku siatkarzy zaprezentowało się bardzo dobrze, ale jako kolektyw zagrali przeciętnie. W sumie nie mnie to oceniać, turniej w Japonii pokaże kto jest w jakim miejscu przygotowań. Polscy kibice zachowali się naprawdę bardzo fajnie, bo nagrodzili nas gromkimi brawami, a my w zamian za to poszliśy do nich, by rozdać kilka autografów i zapozować do zdjęć. Chyba tylko tu w Polsce ta cała otoczka funkcjonuje z takim rozmachem. Nie wiem który bohomaz napisałem już na kartkach fanów, kiedy przy drzwiach wyjściowych dostrzegłem Marysię... W życiu bym nie powiedział, że przyjdzie mi ją jeszcze spotkać, a ona stoi tuż obok i jest zjawiskowo piękna w swojej naturalności. Zachowałem się może w tym momencie dość dziwnie, ale odszedłem o grupki osób i sam osobiście podszedłem do Marii, by złożyć na jej wyciągniętej kartce podpis. Nie napisałem tam jednak swojego autografu, tylko "przepraszam" po rosyjsku. Marysia obdarzyła mnie lekkim uśmiechem.
-Nie ma o czym mówić, ja już nawet o tym nie pamiętałam. Ale na przyszłość nie oceniaj ludzi po wyglądzie, zwłaszcza kobiet, bo możesz się pomylić. Miło jednak, że mówisz słowo przepraszam.- odczytałem jej reakcję jako dobry znak i może za szybko, ale wyskoczyłem do niej ze swoim numerem telefonu.
-Przepraszam, ale nie mogę tego przyjąć i nie licz na to, że dam ci swój numer...


Początki nie były łatwe. Los jednak połączył nas znowu podczas Mistrzostw Świata w Japonii. Wtedy, kiedy zobaczyłem Cię tam na trybunach wiedziałem, że to znak od Boga, że jesteśmy sobie pisani. Ty byłaś z Polski, ja z Rosji, a miłość pojawiła się w Japonii. Znów byłaś tam z Piotrkiem, ale wtedy okazało się, że to twój przyjaciel. Przeżywałaś wtedy kryzys, a ja znalazłem się w odpowiednim miejscu i czasie.


~*~

W życiu bym nie przypuszczała, że na studiach tak brutalnie zderzę się z rzeczywistością. Od zawsze sporo się uczyłam i przykładałam do swoich obowiązków, ale to co się dzieje na UJ-cie, to już wyższa szkoła jazdy. Miałam nadzieję, że uda mi się ciągnąć dwa kierunki jednocześnie, ale teraz jestem już innego zdania i coraz śmielej zaczynam myśleć o tym, by z któregoś zrezygnować. Wróciłam do domu, do Żyrardowa, bo za dwa dni lecimy z Piotrem do Japonii, a ja tak naprawdę nie mam z kim o tym porozmawiać, kogo poradzić. Dziadek i mój brat Michał nawet nie wiedzą, że studiuję filologię rosyjską, Piotrkowi nie chce zawracać głowy, więc została mi tylko Judyta. Umówiłam się z nią na spotkanie w pobliskim parku i znając punktualność przyjaciółki mogłam być pewna, że za chwilę się pojawi.
-Cześć piękna!- nigdy nie lubiłam jak ktoś tak do mnie mówił, bo ja wcale za piękną się nie uważałam i nawet nie wyglądałam. Nie było jednak czasu, by tłumaczyć blondynce o tym czego lubię a co nie. Od razu opowiedziałam jej o tym jak mi się żyje w Krakowie i jak ciężko jest mi połączyć jedne studia z drugimi.
-A nie myślałaś nigdy o tym, by wyjechać do Rosji i tam studiować historię?- zapowietrzyłam się. Nigdy przez głowę nie przeszła mi taka myśl, by wyjechać na wschód i spróbować swoich sił np. na moskiewskim uniwerstytecie. A może to byłaby jakaś myśl? I tak od początku bardziej wiązałam swoją przyszłość z nauczaniem dzieci historii, a ta filologia to był taki manifest skierowany bardziej w stronę dziadka, który mnie do Rosji zniechęcał jak tylko mógł. A przecież to moje pokolenie w Rosji wcale nie wydaje się takie jakim maluje je mój dziadek.
-Powiem szczerze, że nawet o tym nie pomyślałam...- a o Rosji i Rosjanach myślałam ostatnimi czasy nader często. No może o jednym Rosjaninie. Kiedy wróciłam z tamtego meczu do akademika, to nie powiem, ale trochę plułam sobie w brodę, że nie wzięłąm od Jurija tego numeru. Przecież nie musiałam mu dawać swojego, a jego bym miała. Ja oczywiście musiałam pokazać jaką to jestem konserwatystką...
-A widzisz, warto czasem się ze mną spotkać, bo jestem w stanie powiedzieć coś mądrego.- przytula mnie mocno.
-Nie było okazji ci powiedzieć, ale na początku października kogoś poznałam...- i tu zacząłem jej opowiadać o tym w jakich okolicznościach poznałam Jurka i o tym, że chciał mi dać swój numer, a ja tą propozycję odrzuciłam. Czy tego żałowałam? Myślę, że tak. Nie wiem czemu, ale Rosjanin siedział cały czas w mojej głowie i choć takie zachowanie przystoi zakochanej w swoim idolu fance, to ja nie potrafiłam nad tym zapanować. Wiele o nim czytałam, szukałam najróżniejszych informacji. Dowiedziałam się np., że miał kiedyś dziewczynę, ale nie są już razem. Oczywiście nie upatrywałam w tym żadnej szansy dla siebie, ale jakoś wcale mnie to nie zmartwiło.
-To jak będziesz w Japonii to możesz tam go upolować i powiedzieć, że zmieniłaś zdanie odnośnie numeru telefonu. Zazdroszczę wam tego wyjazdu...- ja też bym bardzo chciała, by Judyta była tam z nami, ale nic nie dało się zrobić, bo jej rodzice ostatnimi czasy remontowali mieszkanie i trochę spłukali się z oszczędności. Sama też nie mogłam pomóc jej finansowo, a Piotrka nie chciała o to poprosić. Jestem przekonana, że na pewno by jej pomógł, ale nic nie chciałam robić wbrew jej woli. Spacerując alejkami parkowymi zmierzaliśy w kierunku przystanku autobusowego, który miał nas zawieźć w kierunku naszego miejsca zamieszkania. Dzieliły nas dwie ulice, jakieś 10 minut drogi spacerkiem. Dotarłyśmy do mojego domu, gdzie od razu z wejścia przywitał nas krzyk dziadka i Michała, mojego brata. To był standart w moim domu. Od kiedy zginęli nasi rodzice, dziadek przejął nad nami opiekę i nie wiedzieć czemu, ale Michałowi obrywało się zawsze najbardziej. Tłumaczyłam sobie i jemu, że to dlatego, bo źle się zachowuje i niespecjalnie się uczy. Teraz jednak, kiedy Michał skończył 23 lata i sam pracuje na siebie dziadek mógłby mu odpuścić. No, ale z nim nie ma tak łatwo...
-Jak śmiesz gówniarzu mówić, że coś zrobiłem nie tak?! Opiekowałem się wami i byłem jak ojciec!- patrzę zażenowym wzrokiem na Judytę, a ta kładzie na moim ramieniu dłoń, co ma być dla mnie znakiem, że nic się nie dzieje, a kłótnie są normalną rzeczą. W sumie powinnam się już przyzwyczaić. Moja rodzina nie zauważyła nawet naszego przyjścia, więc była szansa, że cichutko po schodach przemkniemy na górę niezauważone. Zdejmowałyśmy kurtki, kiedy padły kompletnie niezrozumiałe i niejasne dla mnie słowa...
-Dlaczego nie powiedziałeś Marysi, że ona ma rodzinę?! Że ma brata, który jest jednym z najlepszych siatkarzy na swojej pozycji w Polsce, a może i na świecie?! Ona ma prawo wiedzieć, że tak naprawdę nie nazywa się Maria Beim, a Katarzyna Ignaczak!- Michał krzyczy, a ja czuję jakbym dostała obuchem w łeb. Wchodzę do salonu, ale moje kroki są ciężkie, nogi jak z ołowiu. Staję w progu pokoju i patrzę z przerażeniem na Michała, a ten nie wie gdzie podziać swój wzrok.
-O czym ty mówisz?! Dlaczego wymyślasz takie głupoty?!- łapię się ostatniej deski ratunki. Ja wcale nie jestem i nigdy nie była żadną Kasią Ignaczak, jestem tylko i wyłącznie Marysią Beim. To Grażyna i Piotr Beim wychowali mnie na osobę jaką jestem i to im zawdzięcam swoje życie!
-Marysia ja chciałem ci powiedzieć, ale on mi zabronił! On zabraniał też Krzyśkowi kontaktu z tobą, bo mówił, że tak będzie lepiej. Ale ty masz prawo, masz prawo wiedzieć.- Michał chce mnie przytulić, ale wyrywam się mu i wybiegam z domu. Bez płaszcza, czapki i szalika. W kozachach i cieniutkiej bluzie biegnę ile sił w nogach, wsiadam do pierwszego lepszego autobusu, który pojawił się na mojej drodze i jak się okazuje jadę nim na dworzec PKP. Kupuję bilet do Częstochowy i jadę do Piotrka. Mój świat właśnie legł w gruzach...


Tak mi się wtedy przynajmniej wydawało. Dowiedziałam się, że jestem zupełnie kimś innym i, że gdzieś w Bełchatowie jest mój rodzony brat, który nie mógł utrzymywać ze mną kontaktu, bo dziadek mu tego zabraniał. Tego dnia dotarłam do Piotrka późnym wieczorem i razem z nim wróciłam do Żyrardowa, by zabrać ze sobą potrzebne rzeczy na podróż do Japonii. Wcale nie chciałam tam jechać, chciałam znaleźć swojego brata, ale nie mogłam zrobić tego Piotrkowi. Polecieliśmy do kraju kwitnącej wiśni, ale ja z głową byłam cały czas w Polsce do momentu meczu Polaków z Rosją...


~*~
Trochę się zagalopowałam, ale szczerze powiedziawszy to cały czas byłam przekonana, że dodałam tu rozdział tydzień, a nie dwa tygodnie temu. W takich właśnie odstępach czasowych będą pojawić się nowości tutaj, tak co dwa tygodnie. Wiecie, albo i nie, ale wróciłam na to opowiadanie<klik>, a tutaj<klik> odgrywać będą się kluczowe momenty dla opowiadania. Nic nie chcę zaniedbywać i jakoś sensownie muszę podzielić swoja uwagę na wszystkich bohaterów, których tworzy moja wyobraźnia. Mam nadzieję, że ułatwią mi to rozpocząte przeze mnie kilka godzin temu WAKACJE!!! Pozdrawiam wszystkich, którzy będą bawić się przez najbliższe dwa miesiące oraz te z Was, którym kończą się właśnie sesje czy inne egzaminy ;D Buziaki dla maturzystek, które odebrały dziś swoje wyniki. Mam nadzieję, że wszystko poszło po waszej myśli :D
Ściskam mocno i do zobaczenia niebawem na pozostałych blogach :***

1."Tak przyzwyczaiłam się żyć tylko tobą, tylko tobą..."


Ten rok mogę zaliczyć do naprawdę, ale to naprawdę udanych. W maju napisałam maturę, w lipcu dostałam się na wymarzone studia, a w listopadzie jadę sobie na Mistrzostwa Świata. Wiem, wiem. Japonia to odległy kraj ale… Odezwała się do mnie moja ciotka, która mieszka w Stanach. Ma wyrzuty sumienia, że nie interesowała się córką swojej siostry, dlatego w ramach rekompensaty zafundowała mi wyjazd do kraju kwitnącej wiśni. Oszalałam, gdy się o tym dowiedziałam. Kombinowałam z Piotrem jak to zrobić by i on mógł pojechać. Wiadomo, on ma zobowiązania wobec klubu, ale z pomocą przyszedł jego tata który obiecał, że syn po powrocie nadrobi zaległości w treningach. Ja też będę musiała nadrobić zaległości na uczelni ale co mi tam, taki wyjazd może się już nie powtórzyć. Chociaż Piotrek obiecał, że zabierze mnie na każdy turniej na którym będzie grał. No trzymam go za słowo.
-Maryś a może byśmy skoczyli dziś do jakiegoś klubu, hmm?- wyczułam nutkę nadziei w jego głosie. W Żyrardowie zawsze to on musiał mnie wyciągać prawie, że na siłę do wyjścia na miasto. Dziś specjalnie nie miałam ochoty na to, by się opierać. Chętnie sobie potańczę. Zwłaszcza z Piotrem, który jest królem parkietu na każdej imprezie. A byście słyszały jak śpiewa. Do końca życia nie zapomnę jak śpiewał specjalnie dla mnie w dniu moich 19 urodzin, które zbiegły się razem ze studniówką. To było niesamowite przeżycie.
-A wiesz, chętnie.- no i co on jest taki zdziwiony?
-Gdybym tego nie słyszał to bym w życiu nie powiedział, że tak łatwo się zgodziłaś. No to chodź teraz do swojego ukochanego Piotrusia i się w niego wtul, bo jutro zostaniesz sama.- no on mi musi o tym przypominać?! No, ale jak ja mam się na niego gniewać jak mi tak dobrze w jego ramionach. Tak sobie myślałam, że jakby ktoś z boku na nas popatrzył to z pewnością pomyślałby, że jesteśmy parą. Ale tak nie jest! Kocham go, ale jak przyjaciela, brata. Nic więcej…
-Jak ja tu sobie poradzę bez Ciebie? Będę musiała się zadawać pewnie z jakimiś tapeciarami a wiesz, że ja nie lubię takich lasek.-cudownie pachnie w tych perfumach ode mnie. Na urodziny zawsze kupowałam mu właśnie perfumy.
-Oj Maryś, wkupisz się w ich łaski kupując im zestaw małego murarza i będzie gitara. A tymczasem masz tu ode mnie buziaka i leć się szykować. Znaj moje dobre serce i pierwsza zajmij łazienkę.-ucałowałam jego policzek.
-Mój ty buziaku…- podniosłam się i poszłam do hotelowej łazienki. W akademiku mogłam się zakwaterować dopiero jutro, więc dziś zmuszeni byliśmy z Piterem zatrzymać się w hotelu. Ostro oszczędzamy na wyjazd do Japonii, więc ekonomiczniej było wynająć jeden pokój z podwójnym łóżkiem. Nie raz już spaliśmy w jednym, więc nie ma to dla nas znaczenia. Nowakowski trzyma zawsze rączki przy sobie, żeby nie było. Nastawiłam sobie odpowiednią temperaturę wody i weszłam pod prysznic. Nie mocno gorące krople wody spływały po moim ciele, zmywając trud całego dnia. Podróż pociągiem w przed dzień rozpoczęciu akademickiego nie należy do tych, gdzie w pociągu jest luźno. Zresztą czy w polskich pociągach było kiedyś luźno? Nie mnie oceniać infrastrukturę naszych kolei, ale na moje oko uważamy się za rozwinięty gospodarczo kraj, ale w pewnych kwestiach mocno odstajemy od czołówki Europy. Taka Rosja. Kraj praktycznie od nikogo nie zależny. Mają wszystko co potrzebne im do funkcjonowania. Gdyby dziadek się dowiedział, że jestem pod uznaniem tego kraju to by mnie chyba z domu wydziedziczył.
-Marysia ja też bym chciał skorzystać!- no a sam zaproponował, że mogę wejść pierwsza. Skończyłam swoją higienę, nałożyłam na siebie szlafrok i opuściłam łazienkę.
-Oj kusisz złotko, kusisz. Gdybym cię nie traktował jak siostry to bym bardzo chętnie został w łóżku zamiast wychodzić na miasto.- <haha> To jest właśnie cały Piotrek. Mogłabym tu chodzić sobie nago, a on zawsze powiedziałby ten tekst z tą siostrą, słodko się uśmiechając. Koniec pożerania mnie wzrokiem. Z resztę nie ma co pożerać. Taka paskuda jestem, że mu się nawet nie dziwię.
-Tylko mi się tam nie utop pod tym prysznicem. – puściłam mu oczko i wyciągnęłam z pod łóżka swoją walizkę i zaczęłam się zastanawiać w czym mogłabym się pokazać w tym klubie. „Marysia nie ma się w co ubrać” odcinek 376.

~*~

Nie wiem kto wymyślił ten obóz szkoleniowy w Polsce, ale muszę mu podziękować, bo strasznie mi się tu podoba. I co najważniejsze nie wszyscy ludzie obwiniają nas siatkarzy za wojnę i komunizm w Polsce. Ja doskonale znam historię i przeszłość naszych krajów, ale nie wszyscy Rosjanie są za to nie odpowiedzialni, a już na pewno nie nasze pokolenie.
-Jura, mamy dziś wolny wieczór!- no i to jest wiadomość. Jak dziś jest wolny wieczór to znaczy, że Jura może sobie poszaleć z przyjaciółmi w jakimś klubie. Losza zna mnie na tyle dobrze, że wie jak lubię spędzać wolny czas. Panienki, trochę % i dobra muzyka to jest to, co Bierieżko lubi najbardziej.
-No to Aleksy dajesz do łazienki, ja po tobie i zawijamy na miasto.- poklepałem go po plecach. Jak dobrze, że faceci nie siedzą tyle czasu w łazience co baby, bo bym chyba zwariował czekając na swoją kolej. A tak to rach ciach i już ja byłem gotów do wyjścia na miasto. Kraków- nadchodzę!
-Fiu, fiu… Polki to niezłe sztunie!- kiwał głową z uznaniem No ma się rozumieć. Moja mama miała polskie korzenie. No, ale w moich żyłach płonie rosyjska krew. Mam szacunek do tego kraju, ale na tym to wszystko się kończy. Nieopodal naszej bazy obozowej był klub. Nie musieliśmy zapędzać się gdzieś daleko bo i tu mogło być fajnie. Ile ludzi…
-Polska to też rozrywkowy kraj!- krzyknął Losza poniesiony razem z tłumem do przodu. Całe szczęście nie zrobiliśmy większego zamieszania. Bałem się, że będą jakieś autografy i wspólne zdjęcia. Nic z tych rzeczy. Co prawda słyszałem jakieś szepty za plecami. Jak dobrze znać chociaż trochę ich ojczystego języka. Klub do którego przyszliśmy wydawał się całkiem sympatyczny. Dobra, klubowa muzyka i moc skąpo ubranych dziewczyn. Nie muszę chyba mówić jak dobrze się tu czułem. Z wysoko podniesioną głową przeszedłem do salki obok w której jak zdążyłem zauważyć odbywało się karaoke. Nie za dużo zrozumiałem z tekstu, który był śpiewany przez jedną z uczestniczek. Moje stanie w tym miejscu było zbyteczne skoro nie bardzo wiedziałem o co chodzi. Co prawda wyłapywałem pojedyncze słówka, ale ze śpiewaniem w języku polskim szło mi znacznie gorzej jeśli chodzi o zrozumienie tekstu. Moja obecność tu była zbyteczna. Odwróciłem się gwałtownie i od razu tego pożałowałem, bo wpadłem na jakąś dziewczynę. Jak na płeć piękną była dość wysoka, więc dlatego trochę to zderzenie odczułem na swoim ciele. No ale jako, że byłem facet z pełną kulturą to ja przeprosiłem za ten incydent.
-Najmocniej przepraszam.-powiedziałem po angielsku. Machnęła ręką, drugą otrzepując swoje spodnie z pyłu. Nachylając się dosyć nisko miałem możliwość podziwiania tego, czym chojnie obdarzyła ją natura.
-Oj masz czym oddychać złociutka.-to zdanie wypowiedziałem po rosyjsku, by nie zostało przez ową niewiastę zrozumiane.
-Nie ma o czym mówić. Przepraszam, ale zaraz będzie moja kolej jeśli chodzi o karaoke, więc trochę się śpieszę.- jej zdawkowość wypowiedzi mnie zaintrygowała. Wydawała się być taka trudna do zdobycia, a nie od dziś wiadomo, że zdobyta po ciężkich bojach dziewczyna daje więcej satysfakcji niż łatwa panna.
-To ja zostanę i posłucham.-na twarzy zagościł mój uśmiech z serii tych, które działają na kobiety. Ona natomiast obdarzyła mnie czymś co chyba też miało przypominać uśmiech i odeszła. No nic, pozostaje mi tylko czekać na jej występ i zobaczyć czy walor głosu jej współmierny do jej walorów budowy anatomicznej. Masz szczęście Jura, oj masz szczęście…


~*~


W pierwszej chwili kiedy osobnik, który wpadł na mnie odwrócił głowę to myślałam, że mam schizy ,ale kiedy usłyszałam jego rosyjski tekst wiedziałam, że moje oczy się nie mylą. To był Bierieżko, wschodząca gwiazda rosyjskiej siatkówki. Odkrycie, którym fascynują się eksperci nie tylko rosyjskiej siatkówki, ale i tej światowej. Wróżą mu wielką karierę, a ja nie wróże mu nic dobrego po tym co usłyszałam z jego ust. Pierwszy raz na oczy mnie widział i od razu ocenił mnie po biuście i tyłku. Zapatrzony w siebie bufon, a do tego myśli, że nie umiem rosyjskiego. A co myśli, że ten język to jest jakiś arcy trudny? Trudny język to jest chiński, a rosyjski przy odpowiedniej pracy jest do perfekcyjnego opanowania. Nie powiem, ale lekcje z profesor Likut dają efekty.
-Zostałeś popatrzeć na mój występ? Zrobię ci niespodziankę-chytrze się uśmiechnęłam i w ostatniej chwili zmieniłam utwór, który miałam wykonywać. Skąd w ogóle ten pomysł na karaoke? Jedna odpowiedź : Piotrek. On jest moim motorem napędowym.
-Witam wszystkich. Mam na imię Marysia i swoje wykonanie chciałam zadedykować mojemu przyjacielowi. Piotruś to dla ciebie…- posłałam mu buziaka w powietrzu i po chwili z głośników popłynęły pierwsze takty piosenki zespołu Maksim. Piosenki, którą ja interpretowałam pod kontem mojej przyjaźni z Nowakowskim. On o tym wiedział i zawsze powtarzał, że kiedy za mną tęskni to przypomina sobie w głowie mój głos. W swoim występie miałam też jeden podtekst. Chciałam pokazać Jurijowi, że umiem rosyjski i dobrze zrozumiałam jego uwagę na swój temat. Będzie ci łyso, oj będzie…

Pamiętam twoją minę, kiedy schodziłam ze sceny. Tryumfowałam, ale później to ty byłeś górą...

~*~
Będziemy startować z tym opowiadaniem i przy jego okazji chcę byście zapoznały się z informacją tutaj <klik>.  Dodam jeszcze, że tekst pisany kursywą to wydarzenia teraźniejsze. Polecam wysłachanie piosenki zespołu Maksim.

PROLOG

Przekraczam próg moskiewskiego sądu rejonowego, wyrzucając do pobliskiego kosza niedopałek mentolowego papierosa. Poprawiam swój czarny żakiet i z wysoko podniesioną głową zmierzam w twoim kierunku. Siedzisz ze swoim prawnikiem przy drzwiach sali, za którymi ktoś zakończy nasze małżeństwo. Małżeństwo, które trwało prawie 3 lata. Bodajże za 17 dni obchodzilibyśmy rocznicę ślubu. Nie udało się. Nie wytrzymaliśmy ciśnienia jakim jest małżeństwo Polki i Rosjanina. Za dużo było między nami tego, co nie powinno mieć wpływu na nasze życie. A miało. Na początku do historii naszych krajów podchodziliśmy neutralnie. Liczyłeś się tylko Ty, a nie to, że Rosja wymordowała setki niewinnych polskich istnień i zgotowała piekło na ziemi kolejnym pokoleniom za czasów komunistycznej Polski. To wszystko było nic. Moja znajomość języka rosyjskiego pozwoliła mi wyjechać do Rosji i osiąść tam z Tobą jako szczęśliwe małżeństwo na dorobku. Zostałam wyklęta przez brata, Judyta kazała mi wybierać między nimi a Tobą. Przepłakałam wiele nocy, ale spakowałam walizki i wyjechałam. Studia dokończyłam na moskiewskim uniwerku i to był dla mnie czas, którego nie zapomnę do końca życia. Studiowanie historii w Rosji dla Polaka jest drogą, której nikomu nie polecam i nikomu nie zazdroszczę. Sama na własnej skórze przekonałam się jak wiele zakłamania i jak wiele niejasności. Już wtedy między nami zaczęło się psuć. Nie rozumiałeś dlaczego kupowałam polskie podręczniki i dlaczego uczyłam się zupełnie innych rzeczy niż te, które dyktowali mi rosyjscy profesorowie. Początkowo mieszkaliśmy u twoich rodziców. Twoja mama jest wspaniałą kobietą i tak naprawdę dzięki niej zawdzięczam to, że nie uciekłam z tej Rosji zanim jeszcze dobrze zdążyłam się tu zadomowić. Zupełnie inny był twój ojciec... Surowy i ślepo zapatrzony w Rosję i dość autokratyczne rządy ówczesnych władz. Na każdym kroku dawał mi poznać za kogo uważa moją ojczyznę i widziałam jak buntuje Cię przeciwko mnie. Na początku mówiłeś, że nie ma to dla Ciebie najmniejszego znaczenia skąd pochodzę i nie zważasz na historię. Później jednak przyszedłeś do naszej sypialni i pomachałeś mi umową o wynajem mieszkania. Zaczynałeś się bać, że w końcu uwierzysz w słowa ojca. Ślub wzięliśmy bardzo skromny, w otoczeniu twojej rodziny i przyjaciół. Nawet nie wiesz jak bardzo wtedy brakowało mi Piotrka i Judyty i jak chciałam choć na moment ich zobaczyć. Kiedy wróciliśmy z przyjęcia, zadzwoniłam do brata i usłyszałam od niego kilka słów prawdy, które zmieniły mój świat i wyobrażenie o samej sobie. Tak naprawdę byłam kimś zupełnie innym niż myślałam. Rodzice, Michał i dziadek tak naprawdę nie byli moją rodziną. Byłam z domu dziecka, a mój rodzony brat jest znanym polskim siatkarzem. Nie wiedziałam co mam o tym myśleć, co czuć. Przez 20 lat swojego życia myślałam, że jestem Marysią Beim z Żyrardowa...
-Maria...- opanowałeś język polski do perfekcji. Nadal jesteś tak samo przystojny jak 6 lat temu w krakowskiej dyskotece, ale już tak jakby nie jesteś mój. Może tak naprawdę nigdy nie byłeś?

-Nie róbmy scen, rozstańmy się jak ludzie...- chwytasz mnie za dłoń, kiedy siadam obok Ciebie i nie wiem sama co tym chcesz wskórać. Zamykam oczy i mimowolnie wracam pamięcią do tamtych chwil, kiedy się poznaliśmy i kiedy poczułam pierwsze, mocniejsze uderzenie serca na twój widok. Nie chcę do tego wracać, nie teraz, ale to jest silniejsze ode mnie...


~*~
Wcale nie zaprzeczam, że zwariowałam, ale to opowiadanie jest silniejsze ode mnie. Jeszcze jak zobaczyłam piękny szablon i nagłówek zrobiony przez Melody to już w ogóle nie było zmiłuj, musiałam dodać Prolog tutaj. Pewnie na początku lipca pojawi się pierwszy rozdział, a to jest takie małe wprowadzanie. Mamy rok 2012, Maria poznała Jurka w 2006. Początkowo zakładałam, że całe opowiadanie będzie się odnosić do przeszłości, ale zmieniłam zdanie. Cała ja :) Pierwotnie, w opowiadaniu miał wystąpić Grzegorz Łomacz, ale mam nadzieję, że wybaczy mi fakt, że moje serducho skradł Piotruś Nowakowski :) Wy mi wybaczycie? 
Jeśli ktoś uważa, że to opowiadanie jest godne polecenia, to będę niezmiernie wdzięczna za reklamę :) Jeśli nie, to trudno. Też będzie fajnie :D
Buziaki ;***