wtorek, 19 lutego 2013

16.


Myślałam, że nie wytrzymam z tych nerwów! Jeszcze nigdy Jurek nie doprowadził mnie do takiej złości, ale w tym przypadku odbił sobie za cały nasz związek. Nie dość, że bez mojej wiedzy przeniósł nasze miejsce zamieszkania, to jeszcze teraz kompletnie zalał się w trupa i nie było z nim żadnego kontaktu, bo spał jak kamień. I do tego jeszcze tak nieznośnie chrapał, że nie miałam innego wyjścia jak tylko obrócić się na pięcie i wyjść z tego mieszkania. Wzięłam ze sobą torbę, bo dobrze wiedziałam, że na jej dnie mam jeszcze paczkę papierosów, a teraz nic nie było mi tak potrzebne do szczęścia jak mentolowy papieros. Wyszłam przed blok i kompletnie nie wiedziałam gdzie mam dalej pójść. Gdzieś w dali widziałam drzewa, więc od razu założyłam, że to musi być jakiś park i, że to w nim uda mi się wyciszyć i choć trochę uspokoić. Droga nie zajęła mi dużo czasu, bo już po 15 minutach siedziałam na oparciu ławki i zaciągałam się papierosowym dymem. Nie paliłam dużo, tylko w sytuacjach, kiedy już nie wiedziałam co mam za sobą począć. Wracam z Polski z nadzieją, że tu w Moskwie mam jakiś pewny punkt odniesienia w swoim życiu, a tu się okazuje, że człowiek nigdy nie może być niczego pewnym. Gdybym powiedziała, że Jurij mnie w tym momencie nie zawiódł, to musiałabym skłamać. Może i nie mam jakiegoś dużego doświadczenia jeśli chodzi o związek z mężczyzną, bo na dobrą sprawę Jurij jest pierwszym poważnym w moim życiu, ale przecież każde dziecko wie, że tak poważne decyzje powinno się podejmować wspólnie, po wcześniejszych rozmowach. Nawet nie wiem dlaczego musieliśmy się przenieść i dziś się pewnie nie dowiem, bo Bierieżko tak się schlał, a jutro będzie miał takiego kaca, że o poważnej rozmowie mogę zapomnieć. Zresztą to jemu powinno zależeć na tym, by mi to wszystko wytłumaczyć, więc nie będę się przejmować. Poczekam na krok z jego strony.
-Masz ognia?- podnoszę oczy do góry, bo zdawało mi się, że ktoś powiedział coś do mnie po angielsku. Oczy musiałam podnosić wysoko do góry, bo owy osobnik był pokaźnych rozmiarów. Jeśli siatkarz, to uznam, że ta dyscyplina sportu za bardzo panoszy się w moim życiu. Nie wypadało jednak o to pytać, bo jeszcze sobie koleś pomyśli, że na niego lecę czy coś.
-Mam.- wygrzebałam zapalniczkę z torby i podałam ją szatynowi. Podziękował mi z uśmiechem i usiadł na tej samej ławce, którą zajmowały moje cztery litery. Dokładnie się mu przyglądałam, ale za Boga nie mogłam sobie przypomnieć jego twarzy z siatkarskich boisk. Na pewno nie był Rosjaninem, bo zawodników rosyjskich kojarzę całkiem dobrze. A może nie był siatkarzem? To by mi też pasowało, bo co za sportowiec, odpalający papierosa za papierosem.
-Kadziewicz…- uśmiechnęłam się pod nosem, bo z tego co mówił mi sam środkowy, to i on miał w swoim życiu taki etap, gdzie szukał ukojenia nerwów w tytoniu i w pewnym momencie palił całkiem sporo.
-Kadziewicz? Interesujesz się siatkówką?- no teraz to już jestem pewna, że jest siatkarzem, bo jak tylko powiedziałam to nazwisko, to momentalnie zbystrzał i uniósł brew do góry.
-No interesuję się, interesuję. Tak w ogóle to Maria jestem, pochodzę z Polski.- może to nie zbyt poprawnie przedstawiać się kobiecie jako pierwszej, ale skoro zaczęliśmy już prowadzić coś przypominającego dialog, to wypadałoby prowadzić go w sposób niekoniecznie całkowicie anonimowy.
-A ja jestem Matt, pochodzę z USA. Dobrze myślisz, jestem siatkarzem.- jasnowidz czy co? Cholerka! Chyba za bardzo na początku go lustrowałam wzrokiem i chłopak się zorientował, że mam jakieś podejrzenia względem jego osoby. Żadnego amerykańskiego siatkarza o imieniu Matt nie znam, ale może to jakiś młody wilczek, będący w przyszłości jej wielką gwiazdą. Na oko jest wieku mojego i Piotrka.
-No ja się trochę na siatkówce znam, bo mój brat jest siatkarzem, ale ciebie z całym szacunkiem, ale nie kojarzę…
-Bo ja jeszcze nie grywam w reprezentacji, ale wierzę, że kiedyś moje marzenie się spełni. A ty będziesz mogła powiedzieć, że znasz gwiazdę światowego formatu.- chyba ktoś tu zaczyna sobie za bardzo pochlebiać. Mogłabym mu wyjechać kto jest moim bratem, ale nie należałam do osób lubiących się chwalić. W sumie to powinnam zacząć kto jest moim chłopakiem to może ten cały Matt przestałby perfidnie patrzeć się w moje cycki. Chyba czas zakończyć to „dotlenianie się” na świeżym powietrzu, bo te jego głupkowate uśmieszki zaczynają działać mi na nerwy. Znajomość zaczęła się miło, ale jak koleś zaczął mi opowiadać o tym jak to ciężko jest być przystojnym chłopakiem, to wstałam z ławki i zostawiłam go samego. Jak szłam to czułam na sobie jego wzrok świdrujący moją sylwetkę i miałam ochotę się odwrócić, ale ostatecznie nie zrobiłam tego. Wróciłam do mieszkania w którym roznosił się niemiłosierny zapach alkoholu. Jurek leżał jak to nieboskie stworzenie na kanapie w salonie, a obok niego siedziała jego mama. Byłam zdziwiona jej obecną tutaj, ale w sumie to dobrze, że przyszła, bo zobaczy w jakim stanie jest jej ukochany synuś. Jeszcze by się przydało, żeby wpadł tu Wiktor.
-Na stole w kuchni jest obiad. Przywiozłam twoje ulubione kluski z serem.- no i pani Olga trafiła w samo sedno, bo kluski z serem w jej wykonaniu to coś, co choć na chwilę pozwoli ukoić moje nerwy i zapomnieć o wszystkim. Usiadłyśmy obie w kuchni, ale pani Bierieżko nie chciała jeść, bo twierdziła, że obiad ma już za sobą. Nie chciałam jeść sama, ale dłużej też nie mogłam silić się na uprzejmości, bo żołądek domagał się jedzenia. Futrowałam kluski jakbym nie jadła kilka dni, a pani Olga przyglądała mi się z uśmiechem. Tyle tylko, że za tym uśmiechem kryło się jakieś zmęczenie i zmartwienie.
-Stało się coś? Jest pani jakaś smutna…- może chodzi jej o naszą wyprowadzkę? Nie powiem, ale jej obecność tutaj chce wykorzystać do tego, by dowiedzieć się co kierowało Jurijem, kiedy decydował się przeprowadzkę?
-Wyprowadziłam z domu i nie mam się gdzie podziać. Ja już dłużej nie mogę mieszkać z moim mężem, a jeszcze jak wy się wyprowadziliście, to nie ma tam dla mnie miejsca. Wiktor stał się nie do zniesienia…- przeczuwałam, że to musiało mieć związek z starym Bierieżkom, ale trochę się temu wszystkiemu dziwiłam, bo przecież przed moim wyjazdem wszystko powoli zaczynało się układać, a Wiktor zachowywał się tak, jakby zaakceptował mnie w swojej rodzinie. Może to tylko były pozory? Już dawno twierdziłam, że jego osobowość jest strasznie złożona i nie tak łatwo rozłożyć ją na czynniki pierwsze. O tym, że potrafił grać byłam przekonana, ale ostatnio nieśmiało dochodziłam do wniosku, że zaczynał się powoli zmieniać nie tylko w stosunku do mnie, ale i ogólnie do całej swojej rodziny. Jak widać nie miałam racji, bo pani Olga pokazała mi swoją posiniaczoną rękę. Zagotowało się we mnie! Nagle cała złość na Jurka o tę przeprowadzkę minęła, a pojawiła się radość, że uwolnił nas od tego tyrana. Jak ja mogłam dać się tak nabrać? Miałam nadzieję, że się zmienił, że coś zrozumiał, a on tylko grał. Dla mnie jak mężczyzna bije kobietę nie wart jest ani minuty, by się z nim męczyć i liczyć na to, że się zmieni.
-Niech pani nie płaczę. Zamieszka pani z nami. Co prawda nie mam pojęcia czy tu jest jakiś osobny pokój, bo jeszcze nie zdążyłam się rozejrzeć, ale pani z nami zostanie. Bardzo dobrze pani zrobiła, wyprowadzając się od niego. Bardzo dobrze!- na pewno wymagało to od niej nie lada odwagi, bo przez tyle lat była mu posłuszna i stłamszona, ale na dobre decyzje nigdy nie jest za późno. Nie wiadomo co by się stać mogło, gdyby została z nim jeszcze jeden dzień dłużej. Aż boję się pomyśleć, że mogłoby się skończyć na czymś znacznie poważniejszym niż tylko siniaki. Jak tylko Jurij dojdzie do siebie, to jutro będę musiała z nim poważnie porozmawiać, bo pod moją nieobecność działy się chyba ważne rzeczy o których nie raczył wspomnieć mi przez telefon. Oj chyba nie w ten sposób powinno się budować związek…

Rozmowa się odbyła i padło wiele cierpkich słów pod adresem twojego ojca. Zrozumiałam, że przeprowadzka była konieczna, ale poprosiłam cię byś na przyszłość informował mnie o swoich zamiarach i nie podejmował tak ważnych decyzji bez mojej wiedzy. Od tej chwili wszystkie decyzje podejmowaliśmy wspólnie, a pierwszą z nich była decyzja o moim wyjeździe do Pekinu na Igrzyska…

Nie lubiłam się nigdy chwalić, ale pierwszy rok zdałam śpiewająco. Sopaczce nie udało się uprzykrzyć mi życia. To ja tryumfowałam w połowie czerwca, gdy z miną zbitego psa stawiał mi czwórkę plus, bo doskonale wiedział, że umiałam wszystko, ale postawienie mi piątki było dla niego zbyt dużym wysiłkiem. Ta ocena nie zauważyła tak naprawdę na dobrej średniej i na zakończenie roku akademickiego dostałam nawet list gratulacyjny i stypendium naukowe. Normalnie gdy dostałam te pieniądze to przez chwilę poczułam się niezależna i miałam ochotę zaszaleć. Oczywiście na nic wielkiego nie mogłam liczyć, ale zakupy udało mi się zaliczyć. Do tej pory byłam finansowana przez Jurija, który wziął sobie za obowiązek robienie wszystko, by mi niczego nie zabrakło. Nie brakowało, ale kiedy chciałam zrobić prezent jemu, to nie zręcznie było mi prosić go o pieniądze. I tę kwestię szatyn rozwiązał dość sprawnie, zakładając mi osobiste konto, na które co miesiąc wpłacał pewną sumę pieniędzy na moje wydatki. Dziś jednak będę mogła iść do sklepu i kupić mu coś za swoje, można by powiedzieć, ciężko wyuczone pieniądze. Należy mu się jakaś nagroda za to, że wysłuchiwał moich lamentów o tym, że na pewno nie zdam jakiegoś egzaminu i będę musiała korzystać z sesji poprawkowej. W końcu to on biegał po aptekach w poszukiwaniu kropli na żołądek dzień przed egzaminem u mojego ulubionego profesora Sopaczki. Chciałam mu kupić coś delikatnego, co zawsze będzie mu przypominać o mnie. Już wcześniej wpadł mi do głowy pewien pomysł, a dziś tylko trzeba go zrealizować. Otóż mój czerep umyślił sobie, by iść do odpowiedniego sklepu i zamówić mu kubek z naszym zdjęciem i odpowiednim wpisem. Może i powiało tandetą, ale mi się ten pomysł podobał i nie chciałam z niego rezygnować. Pojechałam w odpowiednie miejsce i znalazł odpowiedni sklep, w którym wykonywano takie rzeczy na zamówienie. Z portfela wyciągnęłam nasze wspólne zdjęcie, na karteczce napisałam sentencję o miłości i złożyłam zamówienie. Kubek miałam odebrać za trzy dni. Co prawda Jurija nie ma teraz w domu, bo jest na zgrupowaniu, ale jak wróci, to będzie jak znalazł. Cały czas wisi nam nami rozłąka spowodowana Igrzyskami Olimpijskimi. Miałam taki pomysł, by wybrać się do Chin, ale obawiałam się trochę samotnego wyjazdu. Iwonka nie mogła mi towarzyszyć, bo musiała by zabrać ze sobą Sebastiana, a dla małego taki wyjazd mógłby być zbyt dużym szokiem. Nie miałam z kim jechać. Próbowałam namówić panią Olgę, ale ona nie chciała się na to zgodzić. Już i tak na każdym kroku powtarzała, że jest dla nas ciężarem i od czasu do czasu wspominała o tym, że prędzej czy później będzie musiała się od nas wyprowadzić. Mi mama Jurka absolutnie nie przeszkadzała, a w momentach kiedy on musiał wyjeżdżać na zgrupowania czy dalekie mecze, była moim lekiem na samotność. Dziś na ten przykład nie wrócę do pustego domu, tylko do wypełnionego zapachem pysznego obiadu. Dzięki niej nie muszę się martwić o nasze wyżywienie, bo ona dzieli i rządzi w kuchni, a mi taki układ jak najbardziej odpowiada, bo zdecydowanie wolę czytać książki o tematyce historycznej niż kucharskiej. Ona te wszystkie przepisy ma w głowie i jak już coś ugotuje, to nie można się temu oprzeć, choć tyle razy sobie powtarzam, że w końcu trzeba się za siebie wziąć i zrzucić kilka kilo. Dopiero teraz poznałam jak to jest być na obiadkach mamusi. Matkę narzeczonego traktowałam jak swoją, a i z jej strony na każdym kroku otrzymywałam dużo ciepła i życzliwości.
-Wróciłam!- wchodzę do mieszkania, a ona stoi już w korytarzu i wita mnie z uśmiechem. Kiedy mieszkaliśmy razem z Wiktorem, to taki uśmiech był rzadkim gościem na jej twarzy. Teraz prawie z niej nie znika. No chyba, że wtedy, gdy zaczyna mówić o tym, jakim to jest dla nas ciężarem, ale my zawsze wtedy sprowadzamy ją do pionu i wszystko wraca do normy. Aż mi się wierzyć nie chce, że Bierieżko mógł tak źle traktować taki skarb, jakim nie wątpliwie była pani Olga. Od dnia w którym zamieszkała u nas, był tu kilka razy, najczęściej pijany i awanturujący się. Zawsze wtedy był z nami Jurij i to on w odpowiedni sposób z nim rozmawiał. Zawsze wracał wtedy do nas zdenerwowany i szedł uspokoić się do naszej sypialni. Potrzebował wtedy samotności. Pytałam go wielokrotnie czy między nimi doszło do jakiegoś konfliktu, ale zawsze zaprzeczał i mówił, że chodzi mu tylko i wyłącznie o to jak potraktował jego matkę. Jurek tak ją kochał i nigdy nie wstydzi się mówić o tym otwarcie. Już nie raz nie dwa słyszałam docinki jego klubowych kolegów na temat jego miłości do matki, ale on zawsze puszcza je mimo uszu.
-Myj ręce i siadaj do stołu. Zaraz podam obiad.- wykonuję posłusznie jej polecenie. Wychodzę z łazienki z telefonem przy uchu, by zadzwonił do mnie Krzysiek. Opowiada mi szybko o tym, że rodzice Michała Winiarskiego wybierają się do Pekinu i jeśli tylko ze chcę, to mogę im towarzyszyć. Nie głupi jest to pomysł, bo może i ich nie znam, ale przynajmniej będę miała kogoś do kogo będę miała buzię otworzyć i zagadać chociażby o pogodzie. Słowa brata przyjmują do aprobaty, ale muszę to wszystko skonsultować jeszcze z Jurijem. Może i mogłabym podjąć taką decyzję bez niego i pokazać mu, że ja też potrafię być niezależna, ale jak byśmy tak na każdym kroku robili sobie na złość, to nic dobrego z tego naszego związku by nie wyszło. Obiad jem machinalnie, w ogóle nie zastanawiając się nad tym co jem. Czekałam tylko na telefon od szatyna, by móc z nim porozmawiać. Zawsze dzwonił o określonej porze i dzisiejszego dnia nie było inaczej. Zadzwonił kilka minut po 15, ale był tak zmęczony, że nie było sensu rozmawiać o pierdołach, więc od razu wyjechałam mu z pomysłem wyjazdu do Pekinu.
-Będę cię dopingować z trybun! Oczywiście na mecze Polaków też bym się chciała dostać, ale przede wszystkim będę twoją wierną fanką. Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko?- w tym momencie powiedziałam mu o rodzicach Winiarskiego, ale on był dość sceptycznie do tego nastawiony. Zaczynało mi się to coraz mniej podobać kiedy czułam się tak, jakbym do Pekinu jechała na podryw. Może i to miłe, że jest o mnie zazdrosny, ale bez przesady.
-Wiesz jak ja to lubię. Nie daj się prosić…- po minutach jęczenia i marudzenia zgodził się na to, bym pojechała do Chin. Oczywiście od razu zaczął mnie instruować, że będę musiała dawać mu znaki życia, bo będzie się o mnie martwił i tego typu historie, ale wcale się tym nie przejmowałam, bo na takie ustalenia to my mieliśmy jeszcze czas i wcale nie musieliśmy o nich rozmawiać teraz. Rozmowa zakończyła się codziennym wyznaniem miłości. Ogólnie to mam teraz mieszane uczucia, bo prowadząc z nim dialog przez chwilę miałam wrażenie, że on chce zarządzić moim życiem. Od razu przed oczami stanął mi jego ojciec. To nie możliwe, żeby był do niego podobny, bo tak ostro krytykował jego zachowanie, ale może tu w Rosji to norma, że mężczyzna chce decydować o życiu swojej kobiety. Jeśli tak by miało być, to Jurij pozna jak do tego wszystkiego ustosunkowuje się Polka i będzie musiał przyjąć do wiadomości, że ja i owszem będę się z nim konsultować, ale nie będę mu się poddawać i robić tego, co dla niego jest stosowne. Niech on sobie nie myśli, że mu się dam…
Wtedy mi się wydawało, że do wyjazdu jest tyle czasu, a ani się nie obejrzałam, a już siedziałam na meczu Polska-Rosja i przeżywałam cierpienia, bo ubrana w koszulkę Jurija, po cichu kibicowałam Polakom. Pierwszy raz na tym tle doszło między nami do kłótni…

~*~
Witam! Za błędy przepraszam, bo przyznaję się bez bicia, że ich nie sprawdziłam. Przypuszczałam, że ferie nie będę miała na nic czasu to moje słowa okazały się prorocze. Za priorytet postanowiłam sobie, że ruszę z tym opowiadaniem <klik> i mi się dziś udało tego dokonać. 
Pozdrawiam i do napisania ;***

sobota, 9 lutego 2013

15."to już jest koniec możemy iść, jesteśmy wolni bo nie ma już nic"


Z pomocą taksówkarza do odpowiedniego hotelu trafiłam bez większych problemów. Pani w recepcji udzieliła mi informacji na której kondygnacji znajdują się siatkarze przyjezdnej drużyny. Mimo że nie cierpię jeździć windą, to w tym momencie zdecydowałam się na taki środek transportu, bo pokoje siatkarzy z Częstochowy znajdowały się na trzecim piętrze. Może i nie dużo schodów było do pokonania, ale jakoś nie miałam na to siły i skoro można ułatwić sobie życie, to zamierzałam to właśnie teraz zrobić. Chyba za dużo filmów naoglądałam się z motywem zatrzaskującej się i stąd moja niechęć do tego typu lokomocji. Na całe szczęście teraz nic szczególnego się nie wydarzyło i po niecałej minucie podróży znalazłam się na wskazanym piętrze. Sęk w tym, że nie wiedziałam dokładnie w którym pokoju zatrzymał się Piotrek, a na korytarzu nie było nikogo, kogo mogłaby o to zapytać. Nie pozostawało mi zatem nic innego, jak tylko przejść korytarz, pukać od drzwi do drzwi i sprawdzać gdzie aktualnie znajduje się Nowakowski. Zapukałam do dwu pokoi i niestety jak do tej pory nie miałam szczęścia, bo najpierw otworzył mi drzwi trener zespołu spod Jasnej Góry, a potem jakiś niezidentyfikowany przeze mnie mężczyzna, którego widziałam pierwszy raz na oczy.
-Kurwa!- mówią, że to blondynki są jakieś nierozgarniete? Jestem brunetką, a dopiero teraz wpadłam na pomysł, by wyjąć komórkę i do Piotrka zadzwonić. Zanim znalazłam telefon w torbie, to moich uszu dobiegł podniesiony głos środkowego i Judyty. Wystarczyło teraz przejść dalej w głąb korytarza i uważnie nadstawić uszy, by zlokalizować pokój z którego wychodzą owe dźwięki. Pokój numer 122 był prawdopodobnie tym, którego szukałam. Stanęłam pod drzwiami i zanim do nich zapukałam, to zdążyłam wywnioskować czego, a raczej kogo dotyczy rozmowa. Coś mi się wydaje, że Judyta nie jest zachwycona tym, że tu przyszłam. Nie podoba jej się też to, że Piotrek tak chętnie na spotkanie przystał. Pewnie myśli, że przyjechałam z Moskwy, by odebrać jej chłopaka. W ogóle nie rozumiem tej dziewczyny i tak się zastanawiam jak my się w ogóle mogłyśmy przyjaźnić, skoro ona podejrzewa mnie o takie rzeczy. Tyle razy jej powtarzałam, że Piotr to tylko i wyłącznie mój przyjaciel i jeśli o mnie chodzi, to kibicuję jej z całych sił, by udało jej się ze środkowym. Ona jednak wydaje się być chyba głucha na moje słowa, bo nic sobie z nich nie robi i dalej odgrywa jakieś sceny zadrości. Czas sobie to wszystko wyjaśnić, bo kolejną rzeczą której nie znoszę obok jazdy windą to ta, kiedy się mnie o coś bezpodstawnie oskarża. Wzięłam głęboki oddech i zupakałam do drzwi. Po ich drugiej stronie pojawił się poddenerwowany Piotrek. Zaprosił mnie do środka i tak jakby wprowadził prosto w paszczę wściekłej Judyty.
-Przyjechała gwiazda z Moskwy i myśli, że wszystkich od razu poustawia po kątach! Masz swojego Rosjanina to mi i Piotrkowi daj spokój! Myślisz, że nie wiem, że chcesz nas rozdzielić?! Niby ci na nim nie zależy, ale jak się dowiedziałaś, że jesteśmy razem to zrobisz wszystko, by nas rozdzielić!- hola, hola. Ona się chyba ciut zapomina. To ja mogę powiedzieć, że od kiedy jest z Piotrkiem, to robi wszystko, by nasza przyjaźń się rozpadła. Opowiadała mu o mnie jakieś niestworzone historie, a ten zamiast porozmawiać ze mną to zaczął w nie wierzyć i odsunął się ode mnie. Jestem w stanie zrozumieć, że miłość często stawia się wyżej niż przyjaźń, bo ja dla miłości zrezygnowałam z całego dotychczasowego życia i wyjechałam do Rosji, ale z przyjaźni nie chciałam zrezygnować. Nie zapominać o przyjaciołach tylko dlatego, że w moim życiu pojawił się ukochany mężczyzna. Można powiedzieć, że to przyjaciele zrezygnowali ze mnie, bo nie mogli sobie poradzić z tym, że postawiłam na szali miłość i przyjaźń i, że to właśnie uczucie do Jurija wygrało tę rywalizację. Chociaż i to jest nie do końca prawda...
-Nie wiem Judyta ile razy mam ci jeszcze powtarzać, że mnie i Piotrka oprócz przyjaźni nic nie łączyło i łączyć nie będzie. Teraz, jakbyś nie zauważyła, nie łączy nas nawet przyjaźń. Nie przyjechałam tu po to, by się po raz kolejny kłócić, tylko właśnie po to, by się pogodzić. Nawet nie wiecie jak mi was brakuje. Może i odległość między nami jest kolosalna, ale są przecież telefony, jest Internet. Gdybyśmy tylko chcieli, na pewno dalibyśmy radę wszystko naprawić i utrzymać naszą przyjaźń.- może i przyjeżdżając do Polski nie byłam do końca pewna, że chcę się spotkać z Piotrkiem i Judytą, ale jak już spotkałam ich podczas meczu to coś we mnie pękło i postanowiłam to wszystko jakoś naprawić. Tyle razy w Moskwie miałam chęć, by do któregoś z nich zadzwonić i najzwyczajniej w świecie porozmawiać, ale zabrakło mi odwagi. Bałam się odrzucenia. Tyle się w moim życiu wydarzyło ostatnio... Nic dziwnego, że chcę mieć od czasu do czasu do kogo zadzwonić i najzwyczajniej w świecie wygadać się, a nawet wyżalić. Czy tak trudno zrozumieć, że przez ostatnie lata Piotrek był jedną z najważniejszych osób w moim życiu? To, że teraz jestem z Jurijem nie oznacza, że jego miałabym gdzieś i nie zwracała na niego uwagi. Oni mnie chyba w ogóle nie doceniali.
-Dziewczyny uspokójcie się! Wy obie nie rozumiecie, że obie jesteście dla mnie ważne, ale każda na swój sposób. To z tobą Marysiu spędziłem wiele wspaniałych chwil w życiu i zawsze mogłem na ciebie liczyć. Śmieli się ze mnie w szkole, że nie mam przyjaciela tylko przyjaciółkę. Potem dołączyłaś do nas ty Judyta. Tyle tylko, że ciebie pokochałem jak osobę, z którą mógłbym się związać na resztę życia, ale to nie znaczy, że teraz mam odtrącić od siebie Marysię. Między nami padło ich tak już wiele nie do końca przemyślanych słów i chyba czas najwyższy to naprawić.- zrobiło mi się nieco ciepłej wokół serca, kiedy usłyszałam takie słowa z ust Piotra. Po nich też miałam 100% pewność, że za tym wszystkim co działo się między mną i siatkarzem stała Judyta. Popatrzyłam na Maciejak i dostrzegłam na jej twarzy zakłopotanie i brak gruntu pod nogami. Nie wiem czemu, ale przypuszczam, że zaraz wytoczy tu takie działa, że wgniecie mnie w ziemię i poczuję się jak mała dziewczynka, która nie ma prawa żyć tak jak chce, bo inni wiedzą za nią lepiej.
-Nie widzisz Piotrek, że ona tak naprawdę ma nas gdzieś?! Przyjechała do nas, bo znudziło jej się luksusowe życie u boku jej faceta, ale pewnie za parę dni wróci do niego i zapomni o tobie, a ty będziesz przeżywał to na nowo. Chcesz tego?!- po jej słowach we mnie zawrzało. Nie będzie mnie oceniać!
-Nie masz prawa mówić o moim życiu w Rosji, bo gówno o nim wiesz! Nawet nie wiesz ile mnie kosztowało zaaklimatyzowanie się tam i walka z ojcem Jurija, który nie jest mi przychylny. Rzeczywiście iście sielankowe życie. A gdyby chciała posłuchać jeszcze o tym jak mi tam dobrze wszystko się układa to ci powiem, że byłam w ciąży i straciłam dziecko!- zaczęłam płakać. Piotrek podszedł do mnie i bez słowa mnie przytulił. Czułam się w jego ramionach tak dobrze i tak bezpiecznie. Niestety kątem oka widziałam jak twarz Judyty z każdą minutą nabiera na wściekłości.
-Kłamiesz! Perfidnie kłamiesz, bo chcesz Piotrka wziąć na litość. Jak widać ci się udało, ale nie pozwolę ci się panoszyć w naszym życiu! Wybieraj Piotrek! Albo ona albo ja!- tak strasznie zabaloły mnie słowa, kiedy blondynka oskarżyła mnie o kłamstwo. Tak samo czułam się wtedy, gdy oboje próbowali mi wmówić, że śmierć dziadka to moja wina. Postawiła sprawę tak, że nie pozostawało mi nic innego, jak tylko zabrać nogi za pas i znaleźć się jak najdalej stąd. Nie chciałam, by Piotrek musiał wybierać. Wybrałam za niego, bo wybiegłam z hotelu i szybko wyskrobałam do niego smsa, by nie kontaktował się ze mną jeśli to ma przynieść szczęście jego związkowi. Na jego miejscu poważnie zastanowiłabym się czy chcę z kimś, kto mi nie ufa i na każdym kroku podejrzewa o zdradę, założyć rodzinę, ale wybór należy do niego, ja nie mogę się wtrącać....
...nawet nie wiem jak wróciłam do mieszkania brata, ale wiem, że jedyna myśl jaka przyświecała mi głowie to ta, by jak najszybciej wrócić do Moskwy i znaleźć się blisko Jurija. Krzysiek nie był zachwycony, bo miałam posiedzieć dłużej, ale chyba dobrze wiedział, że jak się uprę to nie ma zmiłuj. W końcu coś musiałam po nim odziedzić. Przez Internet znalazłam lot do Moskwy i następnego dnia o 17 ruszać miałam w podróż powrotną do Moskwy. Brat obiecał dostarczyć mnie na lotnisko, więc przynajmniej to miałam z głowy. Nie tak sobie to wszystko wyobrażałam, ale ostatnio moje życie jest kompletnie nie przewidywalne i ciężko cokolwiek zaplanować, bo i tak wszystko wychodzi na opak...

Myślałam, że wracam do jednego z pewniejszych punktów w moim życiu, a okazało się, że czeka mnie przeprowadzka. Nie byłam zachwycona tym, że taka decyzja została podjęta bez rozmowy ze mną, ale jeszcze bardziej nie byłam zachwycona stanem w jakim cię wtedy zastałam...

Człowiek zmuszony do szybkiego działania jest w stanie zrobić wiele. Musiałem w dwa dni znaleźć dla mnie i Marysi jakiś kąt i przy dużej pomocy Aleksa, udało mi się to zrobić. Mieszkanie, które za chwile miałem wynająć, było położone na obrzeżach Moskwy, ale z doskonałym połączeniem komunikacyjnym. Chodziło mi przede wszystkim o to, by brunetka miała łatwy dostęp do uczelni. Ja wsiądę w samochód i jakoś pokonam trasę na halę, ale ona jakby miała tłuc się przez pół miasta autobusami, to mijałoby się to z calem. Mam przed sobą umowę wynajmu, którą za chwilę podpiszę i dostanę kluczę do tego mieszkania. Boję się tylko jak na to wszystko zareaguje Maria. Dzwoniła do mnie i ani słówkiem jej o tym nie wspomniałem. Zresztą, co ja bym jej miał powiedzieć? Nie mogę jej powiedzieć o tym czego się dowiedziałem, bo ona gotowa jest ode mnie odejść i wrócić do Polski, a tego już bym nie przeżył. Za dużo ostatnimi czasy straciłem, by tak łatwo narażać swój związek z nią na szwank.
-Mam nadzieję, że będzie się tu państwo dobrze mieszkać. Życzę powodzenia. Mi to mieszkanie nie przyniosło szczęścia, ale oby w waszym przypadku było inaczej.- mieszkanie wynająłem od Polaka, który przyjechał tu z Łodzi do pracy. Nie wypytywałem o szczegóły, ale z wczorajszej rozmowy wywnioskowałem, że zmuszony był opuścić z rodziną Rosję w trybie natychmiastowym. Kiedy dowiedział się, że moją narzeczoną jest Polka, to z miejsca zgodził się wynająć to mieszkanie, a w przyszłości obiecał prawo pierwokupu. O kupnie mieszkania nie mogłem decydować sam. Już starczy tych samodzielnych decyzji o wspólnej przyszłości. Wracając do tego Polaka, to w momencie kiedy opowiadał mi o swojej historii, poczułem nagły wstyd, że jest obywatelem tego kraju. Nigdy nie zamieniłbym możliwości reprezentowania go na najważniejszych siatkarskich imprezach, ale jak człowiek dowiaduje się w jaki sposób partia rządząca obchodzi się tu z ludźmi, to nie trudno o takie myślenie jak moje. I pomyśleć, że mój ojciec jest przedstawicielem tego aparatu ucisku. Chociaż nie, nasz kraj nie jest już państwem autorytarnym i policja rządowa nie jest porozstawiana wzdłuż ulic, ale mentalność niektórych obywateli zatrzymała się na czasach Lenina i Stalina. Tak ciężko być Rosjaninem z moim myśleniem, ale swoje niezmienne podejście do historii zawdzięczam Marii. To ona za każdym razem mówi mi, że nikt z nas nie jest odpowiedzialny za przeszłość, ale za przyszłość. Mogę zrobić wszystko, by dzięki mojej grze Rosja pięła się w światowych imprezach na sam szczyt, ale kart historii nie jestem w stanie wymazać. Niestety…
-Dziękuję panu bardzo. A jeśli chodzi o kupno mieszkania, to dam panu znać, gdy porozmawiam z narzeczoną.- nie powiem, żebym nie rozważał takiej opcji. Nie wiem oczywiście jak potoczy się moja kariera i czy w przyszłości nie będzie zmuszeni opuścić Moskwy, ale zawsze jakiś pewny punkt odniesienia w życiu dobrze jest mieć.
-Żegnam panów. Do zobaczenia.- pożegnaliśmy się z właścicielem mieszkania i kiedy zamknęły się za nim drzwi, to ja poczułem się jak właściciel tego miejsca. Wróciłem do Loszy, który już żłopał piwo znalezione przez niego w lodówce. Dołączyłem się do niego i oboje siedząc na kanapie, popijaliśmy piwo. Mój problem polega na tym, że mam słabą głowę i zawsze przy nim wysiadam. Tak było też i tym razem. Nie wiadomo kiedy przyjaciel znalazł się w sklepie i przyniósł zapas na dzisiejszy wieczór. Nie przewidziałem tego, że Marysia postanowi skrócić swój pobyt w Polsce. Splatałem trzy po trzy, kiedy Aleks próbował dogadać się z moją dziewczyną. Ja nie byłem w stanie zrobić. Okazało się, że Marysia w kilka chwil znalazła się pod drzwiami mieszkania i zdziwiona żądała ode mnie wyjaśnień. Gdybym był na jej miejscu, to pewnie oczekiwałbym tego samego.
-Od dziś będziemy mieszkać tu ko…chanie.- do mojego nędznego oblicza dołożyłem jeszcze pijacką czkawkę. W normalnej sytuacji wyglądałbym komicznie, ale wcale nie było nam do śmiechu…
Kłamałem Ci w żywe oczy, kiedy pytałaś o to dlaczego tak nagle musieliśmy zmienić miejsce zamieszkania. Powiedziałem, że to miała być niespodzianka, że musimy zacząć wszystko od nowa i całkowicie na własny rachunek. Uwierzyłaś i pewnie ucieszyłaś się, że wreszcie nie będziesz musiała patrzeć na mojego ojca. Nie rozumiałaś tylko dlaczego mama zdecydowała się od niego wyprowadzić…

~*~
Witam! Nie było mnie tu długo, ale teraz powinnam być już raz w tygodniu. Mam też nadzieję, że podczas ferii choć trochę nadgonię i napiszę sobie trochę materiału na zapas. Trzymajcie za mnie kciuki i życzcie mi udanych ferii, bo chcę zrobić wszystko, by właśnie takie były :D
Pozdrawiam i do napisania ;***