poniedziałek, 24 grudnia 2012

13."A w skrzydłach swych osuszyć znów moje łzy..."



Obudziłam się w przeraźliwie białym pomieszczeniu z tępym bólem głowy. Jestem kompletnie rozbita, a ból sprawia mi nawet najmniejszy ruch głowy czy nawet mrugnięcie oczu. Rozejrzałam się delikatnie i dopiero teraz uświadomiłam sobie, że nie jestem w swoim pokoju. Po prawej stronie stał stolik z aparaturą, na prawym ręku miałam wkucie w żyle, jak się domyśliłam związane z kroplówką. Nie wiem tylko dlaczego jestem w szpitalu i dlaczego obok mnie siedzi Jurij z tak smutną miną jakiej jeszcze u niego nie widziałam. Kiedy zobaczył, że otworzyłam oczy nachylił się nade mną i pocałował w czoło.
-Kochanie…-do tego wszystkiego mam jeszcze dziwny głos i skrzypię jak stare prześcieradło. Szatyn trzyma moją dłoń przy swojej twarzy. Nic nie mówi, a ja sama na miarę możliwości składam przyczyny swojego pobytu w szpitalu i momentalnie złapałam się za brzuch. Był jakiś dziwny, taki mały i niezaokrąglony. Szybko ściągnęłam z siebie kołdrę mimo tego, że w ręku miałam kroplówkę. Dotykałam brzucha i nie chciałam patrzeć na Jurka bo wiedziałam, że jeśli na niego spojrzę to dowiem się czegoś, czego nie chciałabym słyszeć. Przecież to nie możliwe bym straciła nasze maleństwo. Dbałam o siebie jak tylko mogłam najlepiej. Starałam się prowadzić zdrowy tryb życia i nie narażać dziecka na niepotrzebny stres. Nawet z ojcem Jurka się nie kłóciłam i nie denerwowałam z jego powodu, a tu takie nieszczęście. Spojrzałam w końcu nieśmiało na szatyna i dostrzegłam w jego oczach łzy. Teraz byłam pewna, że nie jestem już matką i nie zostaniemy rodzicami. Łzy z moich oczu płynęły ciurkiem i nie zamierzały ustąpić. Oczyma wyobraźni widziałam tego szkraba wśród nas. Widziałam jak się rozwija, jak dorasta i wkracza w dorosłe życie pod bacznym okiem kochających rodziców. Patrzyłam załzawionymi oczami na mojego chłopaka i w momencie kiedy uświadomiłam sobie, że przecież na pewno ponoszę jakąś odpowiedzialność za to co się stało. Spuściłam wzrok, czułam się winna.
-Kochanie obiecaj mi, że się nie poddamy i nawet jeśli teraz nam się nie udało, to będziemy próbować i w końcu zostaniemy rodzicami. Kocham cię i będę zawsze przy tobie. Razem się z tym uporamy, zobaczysz.- położył głowę przy moich nogach i wydawało mi się, że teraz emocje znów doszły do głosu i w jego przypadku. Wiem, że płacze, ale nic nie potrafię zrobić, by go pocieszyć. Ja sama mam ochotę wyć, ale nie mam na to siły. Wolę po cichu płakać w poduszkę, głaszcząc jego głowę. Nie wiem ile czasu spędziliśmy w takim stanie, ale zostało to przerwane w momencie pojawienia się w sali lekarza prowadzącego i pielęgniarki. Jurij został wyproszony i choć próbował przekonać lekarza by mógł zostać, to ten sobie tego nie życzył i twardo obstawał przy swoim. Zaraz kiedy zamknęły się za nim drzwi, mi przeprowadzono badanie ginekologiczne. Robiłam tylko to o co mnie prosili, a tak naprawdę moje myśli krążyły zupełnie gdzie indziej. Dopiero z mojego świata wyrwał mnie głos lekarza i jego słowa.
-Niestety nie mam dla pani dobrych wiadomości. W wyniku obumarcia płodu doszło do uszkodzeń w obrębie macicy i nie jestem w stanie powiedzieć jak poważne to są uszkodzenia i jaki wpływ one będą miały na kolejne próby zajścia w ciążę. Trzeba być dobrej myśli…- on mi tu będzie mówił o tym, że trzeba być w dobrej myśli w momencie, kiedy zawalił mi się świat i nie wiem co mam dalej robić. To normalne, że każda kobieta pragnie dziecka, a taki maluch cementuje każdy związek. Nie wiem jak zareaguje Jurij na wiadomość, że nigdy nie będąc ze mną nie zostanie ojcem. Na pewno będzie się zarzekał, że to nie wiele zmienia, bo nadal będzie mnie kochał, ale ja wiem, że nie mogę od niego wymagać tego, by ze mną był. Z drugiej jednak strony gdy go stracę, to nie będę miała nikogo. Nie chce się zwalać na głowę Michałowi czy Krzyśkowi, przyjaciół nie mam. Na dobrą sprawę mam tylko jego i kocham go ponad życie. Nawet nie zauważyłam jego wejścia do sali i momentu w którym zajął miejsce obok mnie.
-Wiesz o wszystkim?- na samą myśl o tym, że nie będę mogła mieć w przyszłości dzieci zapiekły mnie oczy i popłynęły z nich małe kropelki łez.
-Kochanie nie płacz. Musimy wierzyć, że nam się uda i, że nic poważnego ci się nie stało. Zobaczysz, że jeszcze będziemy mieć gromadkę dzieci.- wiem, że on sobie nie zdaje z tego sprawę i robi to by mnie pocieszyć, ale jego słowa są banalne i nie mające żadnych podstaw w rzeczywistości. Jeśli nie będę mogła zajść w przyszłości w ciążę to nie ma szans, by pojawiła się w naszym życiu gromadka dzieci. Ja wiem, że on o tym marzy, bo nie długo po tym jak dowiedział się o tym, że będzie tatą to powiedział mi, że marzy co najmniej o trójce dzieci. Teraz wie, że istnieje duże prawdopodobieństwo, że nie będzie miał za moją sprawą ani jednego. Byłam senna i wykorzystałam ten fakt, by uciszyć pocieszającego mnie szatyna. Przymknęłam oczy, zaczęłam miarowo oddychać i Jurij zrozumiał, że śpię. A ja nie spałam i widziałam jak podszedł do okna i zaczął głośno płakać, próbując się opanować, ale potok łez okazywał się być silniejszym od niego. Niech ktoś mądry wytłumaczy mi dlaczego tak się stało, bo ja nie znajduję na to pytanie odpowiedzi. Nie jestem pierwszą kobietą tracącą dziecko podczas ciąży, ale jestem pewna, że nie jestem pierwszą kobietą, która tak boleśnie przeżywa tą utratę. Dla mnie to nie był zarodek, to nie był rozwijający się płód. Dla mnie to był nasz synek bądź córeczka. To był mały Bierieżko lub Bierieszkówna czy jakby to po polsku odmienić. Będą mi teraz tłumaczyć, że jesteśmy młodzi, że możemy walczyć i korzystać z wielu form walki z brakiem potomstwa, ale ja chcę z powrotem pod sercem swoje dziecko…
W szpitalu spędziłam dwa tygodnie, a kiedy wróciłam do domu czułam się tak jakbym nie miała serca.  W szpitalu mi się oświadczyłeś, a ja choć nie miałam prawa trzymać cię przy sobie, to przyjełam oświadczyny. Po wyjściu ze szpitala czułam się po prostu źle. Robiłeś wszystko, by mi pomóc i choć sam przeżyłeś taką samą tragedię to i tak starałeś się mnie wesprzeć, a ja odtrącałam twoją pomóc. Pomimo, że zaczynał się ciężki czas na uczelni, zdecydowałam się na wyjazd do Polski. Na tydzień miałam znaleźć się w mieszkaniu Krzyśka i tam dojść do siebie…
Nie wiem czego oczekuję od wyjazdu do Polski, ale czuję, że muszę zmienić otoczenie. Iwona i Krzysiek mieli mnie odwiedzić, ale ja odwiedzę ich. Spędzę trochę czasu z bratem i jego rodziną i mam nadzieję, że nabiorę sił i szybko wrócę do Moskwy. Nie mogę przecież zawalić studiów i nie mogę zostawić Jurka samego. Wiem, że moje zachowanie jest egoistyczne, ale w życiu czasem trzeba być egoistą. Zwłaszcza jeśli człowiek chce się wyłączyć i choć na chwilę zapomnieć. Na lotnisko osobiście odwiózł mnie Wiktor z wielkim uśmiechem na twarzy i życzeniami miłej podróży po ojczystym kraju. Za tym sztucznym uśmiechem na pewno coś się kryło, ale nie chciałam tego dociekać i nie chciałam się tym przejmować. Droga na lotnisko minęła miło i naprawdę musiałam chyba przyznać sama przed sobą, że coś drgnęło w naszych relacjach. Jeśli chciałby mi dopiec to mógłby to robić każdego dnia przypominając o tym, że straciłam dziecko. On jednak tego nie robił, za co jemu i jego żonie byłam wdzięczna. Lot do Polski rzeczywiście odbył się bez większych przeszkód, a z lotniska w Rzeszowie odebrała mnie bratowa. Iwona to naprawdę złota kobieta i cieszę się, że mój brat trafił na kogoś takiego. Jeśli chodzi o drugiego brata, bo ja Michała nie przestałam kochać i nadal jest moim starszym braciszkiem, to on też ma szczęście do kobiet, a zwłaszcza do tej jednej o imieniu Ola. Jego wybranka to cioteczna siostra Piotrka. Zawsze jego rodzice śmieli się, że Ola zostanie panią Beim, a ja panią Nowakowską. My z Piotrem oczywiście wtedy  niemiłosiernie się denerwowaliśmy bo nie znosiliśmy, kiedy ktoś na siłę chciał nas swatać i dostrzegał w nas parę. My byliśmy tylko przyjaciółmi. No właśnie byliśmy. Wraz z moim przyjazdem do Polski przyszła myśl, by pojechać do Częstochowy i pogadać z Piotrkiem. W rozmowie z Iwoną okazało się, że nie będę musiała tego robić, bo Piotrek będzie w Rzeszowie. Jego zespół walczy z drużyną Podkarpacia o finał Mistrzostw Polski. W sumie to mogłam wcześniej o tym pomyśleć, ale przez ostatni czas jakoś nic mnie nie interesowało i nie interesuje nadal. Nie jestem w stanie powiedzieć w jakim mieście jest teraz Jurij, bo zwyczajnie nie mam do tego głowy. Dzwoni do mnie i mówi mi o wszystkim co się u niego dzieje, ale ja tych informacji nawet nie przetwarzam i nie analizuję. Wpuszczam je jednym uchem i wypuszczam drugim. Ten wyjazd do Polski jest też po to, bym zanim zatęskniła i chciała jak najszybciej do Moskwy wrócić.
-Ciociu dlaczego jesteś smutna?- Sebastian przyjechał razem z Iwoną na lotnisko i teraz siedzieliśmy razem w kawiarni i jedliśmy późny obiad, bo jak mówiła bratowa, nie zdążyła nic przygotować w domu. Spojrzałam na bratanka i nie wiedziałam co mam powiedzieć. Od razu w głowie pojawiła się myśl, że ja też za kilka lat miałabym dziecko w jego wieku. Łzy napłynęły mi do oczu i gdyby nie zmieniony przez Iwonę temat, to nie wiem czy nie wybuchnęłabym płaczem. Konsumpcja w fast foodzie zajęła nam prawie 30 minut i po godzinie 14 znaleźliśmy się w domu Ignaczaków. Brunetka zaprowadziła mnie do mojego pokoju i nakazała czuć się jak u siebie.
-Na czas twojego pobytu u nas ten dom jest twoim domem i nawet nie chce słyszeć pytań czy możesz zrobić to czy tamto. Nawet nie wiesz jak się cieszę, że z nami jesteś. Zawsze starałam się spełnić wszystkie marzenia Krzyśka, ale tego najważniejszego nie mogłam. Ty byłaś jego marzeniem.- niestety nie mogę powiedzieć tego samego, bo przez tyle lat nie miałam pojęcia, że jest moim bratem. Jemu jest łatwiej bo on mnie kochał przez tyle lat, a ja tej miłości się uczę. Teraz mogę powiedzieć, że nie wyobrażam sobie życia bez jego codziennych telefonów, bez pierdół, które opowiada i bez tej świadomości, że jak tylko coś złego mi się przydarzy, to mam na kogo liczyć. Zanim zdążyłam się rozpakować i ogarnąć po podróży, Krzysiek wparował do mojego pokoju i zachowywał się jak jakiś oszołom. Ściskał mnie, całował po policzkach i znów ściskał. Aż nie mogę uwierzyć, że tak się za mną stęsknił, ale nie będę poddawać tego wątpliwościom, bo się jeszcze na mnie obrazi i co będzie. Razem z nim zeszłam do przestronnego salonu, gdzie bawił się Sebastian, ale kiedy tylko zobaczył ojca to rzucił wszystkie zabawki w kąt i nie odstępował go na krok. Tak jak Krzysiek rzadko widuje mnie, tak jego syn mało czasu spędza z nim. Wiem jak to jest kiedy siatkówka jest najważniejsza i trzeba podporządkować swoje życie, by wszystko zgadzało się współgrało z terminarzem ligowym czy reprezentacyjnym.
-Rozumiem, że jutro wybieracie się na mecz? Szansa ogromna przed nami i jak sobie pomyślę o tym, że mamy szansę grać w finale to najchętniej ten mecz zagrałbym już dziś.- widać, że ma dużo energii w sobie, bo Sebka podrzuca do góry i nic sobie z tego nie robi. Kiedy cała trójka doskonale się bawiła, ja znów odpłynęłam daleko myślami. Wyobrażałam sobie jakby wyglądały nasze wspólne chwile z dzieckiem, kiedy tylko Jurij miałby wolną chwilę od siatkówki. Pewnie też chciałby nadrobić stracony czas ze swoim potomkiem, a synek bądź córeczka nie odstępowaliby go nawet na krok. Wiem, że może nie powinnam cały czas do tego wracać, ale to nie jest takie proste zwłaszcza, że nie ma nadziei na to, by sytuacja uległa zmianie. Przez głowę przeszła by myśl, by iść do lekarza tu na miejscu i zrobić jeszcze raz dokładne badania, ale bałam się, że jeśli druga diagnoza będzie taka sama to już nigdy nie będzie nadziei, nawet tej najmniejszej. Co prawda teraz też są marne szanse, ale zawsze jest nadzieja, że lekarz w Rosji się pomylił.

Byłaś w Polsce, a ja w Moskwie dowiedziałem się kto stoi za utratą dziecka. Nawet nie wiesz jak przeżyłem wiadomość, że nasze dziecko zabił mój ojciec. Do tej pory nie masz o tym pojęcia i myślisz, że to był przypadek i zrządzenie losu…

~*~
Witam! Dziś nie przynudzam, tylko życzę Wesołych Świąt, a o nadchodzącym Nowym Roku pogadamy sobie zapewne przy okazji 14., którą dodam jeszcze w tym roku ;D 
Pozdrawiam i do napisania ;***

niedziela, 16 grudnia 2012

12."I nagle dzwony dzwonią, I ciało mi płonie....kocham Cię..."



Na punkcie dziecka sfiksowałem maksymalnie i wszem i wobec opowiadałem o tym jaki to jestem szczęśliwy. Naprawdę jestem i to wszystko za sprawą Marysi i tego, że ją spotkałem. Tak się ostatnio zastanowiłem, że powinienem podziękować temu człowiekowi, który wymyślił obóz w Krakowie, bo gdyby nie to, nie poznałbym Beim. Może spotkalibyśmy się w Japonii na Mistrzostwach Świata, ale wtedy spotkanie na pewno wyglądałoby zupełnie inaczej. Widocznie tak było pisane i nie trzeba się z tym kłócić, bo z przeznaczeniem się nie wygra. Właśnie tłumaczyłem Aleksowi, że chyba czas pochodzić po sklepach i rozejrzeć się za jakimś pierścionkiem, kiedy ten spojrzał na mnie jak na wariata i złośliwie się podeśmiał.
-Wpakowałeś się już w pieluchy, a teraz chcesz w małżeństwo? Przystopuj Jura, bo masz dopiero 24 lata, a już chcesz sobie skomplikować na maksa życie. Rozumiem, dziewczyna jest facetowi potrzebna, bo krew nie woda i trzeba jakoś odreagować, ale od razu dziecko i małżeństwo? Jako twój przyjaciel nie mogę pozwolić, żebyś marnował sobie życie.- proszę? Co on w ogóle może wiedzieć o prawdziwej miłości, skoro jego najdłuższy związek trwał zaledwie trzy tygodnie i w ciągu tego czasu zdążył dwa razy zdradzić Ljubę i znaleźć sobie kolejną ofiarę. Można on nie nadaje się do małżeństwa, ale nie każdy jest taki jak on i nie może mierzyć ludzi swoją własną miarką.
-Dla ciebie w życiu liczy się zabawa, a ja chcę od życia czegoś więcej. Od dawna wiedziałem, że chciałabym założyć normalną rodzinę, nie taką w jakiej samemu przyszło mi się wychować. Ty nie byłeś traktowany przez ojca tak jak ja, więc nie wiesz jak to jest. Chcę mieć dziecko i chcę mu stworzyć taki dom o jakim zawsze marzyłem. Czy to tak dużo?- jeszcze tego brakuję, żebym się tu rozpłakał, a zdaje mi się, że ta rozmowa właśnie do tego doprowadzi. Lubię Ostapiankę, bo on był w trudnych dla mnie chwilach tym, kogo mi brakowało, był bratem. Jeśli było mi źle to żaliłem się jemu, a nie mamie, bo nie chciałem dokładać jej cierpień. Ona i tak z ojcem miała już krzyż Pański, a ja za wszelką cenę chciałem jej pomóc, więc nie mogłem dołować swoimi problemami. Aleks chyba przypomniał sobie po moich słowach dni, w których nocowałem u niego w domu skłócony z ojcem i odepchnięty od niego, bo zrobiłem coś nie tak albo zaprezentowałem się słabiej niż rówieśnicy i przyniosłem wstyd nazwisku. Ojciec nigdy nie poklepał mnie po ramieniu i nie powiedział, że jest ze mnie dumny, choć trochę w życiu udało mi się osiągnąć. Teraz rozgrywam naprawdę przyzwoity sezon i jestem przymierzany do wielkich klubów z tradycjami i z gratulacjami wspaniałych wyników potrafi zadzwonić do mnie Krzysiek z Polski, a ojciec nie odezwie się ani słowem. Mam wrażenie, że ciąża mamy i moje przyjście na świat nie było mu na rękę. Może był takim typem jak Aleks i chciał się wybawić za młodu, a tu nagle przyszło mu wziąć odpowiedzialność za dziecko. Ja jestem inny i od tej odpowiedzialności nie będę się wzbraniał…
-Jurij przepraszam. Nie pomyślałem o tym w ten sposób. Dla mnie małżeństwo to karcer 24 godziny na dobę i brak jakiejkolwiek swobody. Wiem przecież, że ty w naszej przyjaźni jesteś ten dojrzalszy i lepszy i może to i dobrze, że się ustatkujesz, bo w przyrodzie równowaga musi być zachowana. Ty się ożenisz, a ja będę skakał z kwiatka na kwiatek i pokazywał twojemu dziecku uroki świata. Na chrzestnego mnie nie bierz, bo przykładem do naśladowania nie jestem, ale jak tylko dzieciak będzie chciał się trochę zabawić, to wujek Aleks będzie do usług.- cały Ostapienko, ale za to właśnie go lubię. Może i jest kompletnie nie dojrzały i dziecinny, ale jak trzeba to zawsze można na niego liczyć. Po skończonym treningu wsiadamy do jego auta i jedziemy na maraton po jubilerskich salonach. Wchodzimy do pierwszego i wychodzimy z niego z pierścionkiem. Zobaczyłem tylko jeden i nie chciałem oglądać już żadnych innych. Ten był idealnie stworzony dla niej<klik>…

Zaplanowałem kompletnie inaczej dzień oświadczyn, ale los wszystko poprzewracał do góry nogami. Za wszystko wziął się mój ojciec i na efekty nie musieliśmy długo czekać. Z oświadczynami zwlekałem miesiąc i gdyby nie moje obawy to nie musiałbym robić tego w szpitalu i w takich okolicznościach…

Pierwszy czas od dłuższego czasu miałam wolniejszy tydzień. I choć kolejne zapowiadały się naprawdę męcząco, to starałam się cieszyć tym co mam teraz. Na moje nieszczęście miałam zostać sama w domu z papą Bierieżko, bo ten nie wiadomo po co został w domu, bo jak mówi chciał zmienić swoje relacje ze mną. Już wczoraj coś napomknął, że wyciągnął wnioski ze swojego zachowania i zamierza zaakceptować zaistniałą sytuację. Gdybym go nie znała to jego wcześniejsze zachowanie uznałabym jego szok, ale przecież to nie możliwe, by Wiktor Bierieżko wypowiadał te słowa tak zupełnie od siebie i, że nie ma w nim jakieś drugiego dna. Niemniej jednak wziął sobie ten dzień wolny i przyszedł do mojego z dwoma kubkami herbaty i mleczną czekoladą. To nie było normalne, a ja nie zamierzałam być naiwna i łaszczyć się na jego tanie ckliwe zagrania. Tyle tylko, że ja ostatnio nie odmawiam niczego co słodkie, także z wielką radością spoglądałam na to, jak ojciec Jurka otwiera opakowanie i częstuje mnie jego zawartością. Nie biorę jednego ząbka, tylko cały pasek i opycham się jak głupia, ale cukier to to, czego mi teraz brakowało. Jak już się zasłodziłam to musiałam to czymś przepić, więc chcąc nie chcąc, napiłam się herbaty.
-Pan naprawdę chcę mnie zaakceptować czy to jakieś kolejne zagranie z pana strony?- walę z grubiej rury, bo on też nie szczędził mi nigdy szczerych, ale często nie mających nic wspólnego z rzeczywistością uwag.
-Naprawdę Marysiu. Nie jest tajemnicą, że jestem niechętnie nastawiony do Polski, ale nie mogę walczyć z uczuciami mojego syna. Nie byłem dobrym ojcem, ale zamierzam to zmienić. Mam nadzieję, że wnuk pozwoli nam wszystkim zbudować prawdziwą i kochającą się rodzinę.- może i jestem naiwna, ale on naprawdę gada z sensem. Dobrze wszyscy wiemy jak mnie traktował i, że nawet jego własny syn nie miał z nim lekko, ale może to maleństwo będzie symbolem zgody między nami? I do tego jeszcze powiedział do mnie „Marysiu”. Zazwyczaj zwracał się do mnie bezosobowo, a teraz? Chyba zaraz zadzwonię do Jurcia i wszystko mu opowiem. Jestem pewna, że mi nie uwierzy, ale jak wróci do domu to się przekonana, że lody między mną, a jego ojcem zaczynają topnieć. Może i potrzebował Bierieżko dużo czasu, ale lepiej późno niż wcale. Jak przyjedzie do mnie jutro Krzysiek z rodziną na weekend to będę się miała dla nich dobre wieści i brat nie będzie się musiał martwić, że mam tu problemy z „teściem”. Nie zadzwoniłam w końcu do Jurija, postanowiłam na niego zaczekać, sprzątając w naszym pokoju. Miałam jakieś dziwne zawroty głowy, ale stwierdziłam, że to wszystko spowodowane jest tym, że za długo siedziałam w jednym miejscu. Podeszłam bliżej okna i złapałam kilka wdechów powietrza i liczyłam na to, że mi się poprawi, ale nic takiego nie miało miejsca. Położyłam się na łóżku i byłam tak zmęczona nie wiedzieć czemu, że zasnęłam jak kamień…

Kto mógł przewidzieć, że człowiek zdolny jest posunąć się do takiego czynu?

Nie mógł się zgodzić na to, by Maria została w jego rodzinie, a wszystko zmierzało w tym kierunku, bo pojawienie się dziecka już nigdy nie pozwoli odczepić się znienawidzonej Polce od jego rodziny. To już nie chodzi o to, że martwi się o syna, bo to go kompletnie nie obchodziło. Przez obecność Marii zaczynał mieć problemy w pracy, a na to nie mógł się zgodzić. Praca była dla niego wszystkim, a ideologia przyświecająca jego życiu była w nim niezłomna i nie znała ustępstw. Jego partia nie chciała mieć nic wspólnego z Polakzmi i po cichu popierała wszelkie nacjonalistyczne przejawy wobec sąsiadów z zachodu, więc on nie mógł zrobić wyjątku, bo syn zakochał się w Polce. Nie rozumiał w ogóle co go w niej urzekło i dlaczego tak kurczowo jej się trzyma. W Rosji jest tyle pięknych kobiet i każda byłaby gotowa na skinienie z jego strony, a on wybrał sobie polską dziewuchę i zamierzał założyć z nią rodzinę. Prośby i groźby na pewno nie zdadzą się na nic, zatem pozostała u ostatnia deska ratunku-farmakologiczna aborcja. Dziś wszystko miało się zakończyć i miał nadzieję, że raz na zawsze pozbędzie się problemu. Udało mu się zdobyć kombinację leków, która jest w stanie przerwać ciążę i sprawić, że będą problemy z kolejnymi próbami starania się o dziecko. Bo jedno poronienie może spowodować szaleńczą walkę o kolejne dziecko, dlatego Bierieżko chciał zadziałać także na psychikę Marii i doprowadzić do konfliktu między nią a Jurijem. Oboje będą chcieli mieć dziecko, a nie będzie takiej możliwości i na tym tle zaczną się między nimi problemy, aż w końcu dojdzie do rozstania i jego tryumfu. Siedział teraz w swoim gabinecie i czekał aż zaczną się pierwsze objawy. Kiedy tylko Maria zacznie źle się czuć, Wiktor niczym bohater zawiezie ją do szpitala, gdzie już wszystko ma ustalone z ordynatorem. Lekarz nie chciał z początku słyszeć o tym, by fałszować dokumenty medyczne, ale wystarczyło trochę pogrozić utratą pracy z wpisaniem do akt i lekarz spotulniał jak baranek. Wszystko miało zostać podrobione, by nie było jakiejkolwiek wzmianki o substancji, która doprowadziła do śmierci płodu i uszkodzeń w obrębie narządów rozrodczych. W między czasie do mieszkania zdążył wrócić Jurij i Olga. Jego syn od razu poszedł do ich pokoju i kiedy tylko zaczął krzyczeć, próbując docucić Marię, stary Bierieżko zdał sobie sprawę, że wszystko się zaczęło. Wyszedł z gabinetu i udawał wielce przejętego stanem matki jego wnuka.
-Synu weź jej rzeczy, a ja ją zaniosę do samochodu!- przez chwilę obaj panowie spojrzeli sobie głęboko w oczy i gdyby Jurij nie był w szoku, to pewnie nie pozwoliłby na to ojcu, ale teraz nie myślał o niczym jak tylko o tym, by pomóc swojej dziewczynie. Sytuacja nie wyglądała dobrze i w najbliższych godzinach wcale dobrze nie miała wyglądać, bo Wiktor doskonale wiedział jak działa Mizoprostol w połączeniu z Metotreksatem. Nie łatwo mu było zdobyć ten lek i długo zastanawiał się w jaki sposób podać go Beim, ale do głowy przyszedł mu pomysł z herbatą, a reszta potoczyła się lawinowo. Teraz Marysia leży na wpół przytomna na kolanach Jurija, a on prowadzi samochód, udając przejęcie i troskę. W głębi serca czuje coś zupełnie innego. Jutro pójdzie do pracy i powie kolegom, że już nie długo nie będą mieli podstaw, by podejrzewać go o zmianę stosunku do Polski, bo jego przyszła synowa najprawdopodobniej zmieni realia i wróci tam skąd przyjechała. Taką miał nadzieję…

Kiedy wszystko zaczęło się układać, spadł na nas taki cios. Pokochaliśmy oboje tego malucha i jeszcze nie zdążyliśmy się nim nacieszyć, a już je straciliśmy, a wraz z nim najprawdopodobniej szanse na kolejne. Byłam załamana i chciałam odejść…

~*~
Witam! Powiecie pewnie, że mam świra na punkcie psychopatycznych postaci i wszystko u mnie kręci się wokół ciąży, ale w końcu czymś trzeba się wyróżniać i być z czymś kojarzonym ;) Jak dobrze wczytałyście się w prolog, w którym jednak nieco zmian się pojawiło, Maria i Jurij w momencie rozwodu nie mają dziecka, a jak się sprawa potoczy dalej to zobaczycie już za tydzień. Za tydzień też złożę życzenia, więc teraz  tego nie robię. Żegnam Was z temperaturą i katarem ;/ I love it...
Pozdrawiam i do napisania ;***

sobota, 1 grudnia 2012

11." Co powie tata?"



Przyszedł marzec i zapachniało prawdziwą nauką. W między czasie Jurij powoli wkraczał w decydującą fazę rozgrywek ligowych i śmiało można powiedzieć, że w siatkówce zaczęły się przygotowania do Igrzysk Olimpijskich w Pekinie. Rosjanie zagwarantowali sobie już miejsce w tej imprezie, Polska jeszcze nie. Nie odcięłam się od tego co ojczyste i staram się śledzić siatkarskie wiadomości z kraju. Pomaga mi w tym Krzysiek i jego Iwonka. Małżeństwo Ignaczaków to mój jedyny łącznik z Polską, bo na przyjaciół nie mogę liczyć. Niestety… Wiele razy chciałam napisać i zadzwonić do Piotrka, ale szybko dochodziłam do wniosku, że nie zrobiłam nic złego. Mam prawo do szczęścia, nawet jeśli znalazło się ono poza granicami kraju i pochodzi z kraju największego wroga. Nigdy nie dzieliłam mapy świata na sojuszników Polski i jej wrogów. Rosjanie też są nie lepsi i przekonałam się o tym na własnej skórze już nie raz. Niby historia na całym świecie jest taka sama i nie można jej ot tak zmieniać i interpretować, ale na Uniwersytecie w Moskwie takie prawdy nie obowiązują, zwłaszcza u profesora Sopaczki. Ten człowiek zachowuje się jak mój dziadek tylko, że w drugą stronę. Nie rozumiem czemu akurat z nim mam przerabiać polską historię, bo ten człowiek to ksenofob i jakiś totalny nacjonalista. W mojej grupie nie jestem jedyną osobą, która pochodzi z innego kraju i każdy z nas ma przesrane, bo on nie trawi cudzoziemców. Chciałam iść z tym do dziekana, ale koleżanka stwierdziła, że nie ja pierwsza chciałam iść na skargę i nie ja pierwsza wrócę z niczym, bo Sopaczko wykładu tu podobno już od 20.lat i wszyscy są zadowoleni z jego pracy, a już na pewno rodzimi studenci, bo oni mają zaliczenia na wyciągnięcie ręki, a obcokrajowcy muszą nauczyć się książki na pamięć i a tak nie wiadomo czy uda im się osiągnąć wymarzoną ocenę. Jestem właśnie przed zajęciami z nim i chyba dlatego mój żołądek zaczyna wariować. Znaczy się wariuje już od kilku dni, ale to chyba dlatego, że bliżej niż dalej mi do końcowych egzaminów. Usiadłam w auli w ostatnim rzędzie przygotowana do robienia notatek, ale coś czuję, że dziś nie dane będzie mi dotrwać do końca zajęć, bo jakieś ogólne rozbicie i zawroty głowy nasilają się. Tylko teraz jak wyjść skoro już za pulpitem pojawił się profesor i już patrzy na to, by mi dopiec i zapytać o coś, o czym wie, że nie będę miała pojęcia.
-Pani Beim zapraszam do mnie!- zawołał tym swoim donośnym głosem, a ja struchlałam. Każdy mój krok po schodach sprawiał mi tyle trudności, że nie byłam pewna czy dojdę do niego. Ostatkiem sił udało mi się znaleźć przy Sopaczce, ale w głowie helikopter nie dawał za wygraną i z każdą chwilą nasilał się.
-Proszę mi rozrysować drzewo genealogiczne pierwszych Piastów, nie pomijając nikogo, choćby był nieistotnym elementem układanki, i porównać dynastię Piastów z innymi europejskimi dynastiami…-spojrzałam na niego i dostrzegłam tylko kpiący uśmieszek tego starego bufona. Od tych wszystkich zadań do wykonania zakręciło mi się w głowie już konkretnie i nim zdążyłam cokolwiek zrobić padłam jak długa na ziemię. Nawet nie wiem czy kogoś w ogóle obejdzie mój stan, ale można nie zostawią mnie samej sobie, a Sopaczko nie każe mnie rozstrzelać…

O tym, że jestem w ciąży dowiedziałam się robiąc kontrolne badania krwi. Dusiłam to w sobie przez trzy tygodnie, a w tym czasie nasze maleństwo rosło jak na drożdżach. Miało już cztery miesiące, kiedy zacząłeś mi się baczniej przyglądać twierdząc, że na obiadkach u teściowej nabrałam trochę masy. Na Wielkanoc zdecydowałam się Ci o tym powiedzieć…

Już nie miałam siły słuchać tych wszystkich docinek Jurka odnośnie mojego wyglądu. Doskonale wiem, że przybrałam na wadze, ale to wcale nie chodzi o to, że objadam się na umór i nie mogę powstrzymać swojego łakomstwa. Jakby nie wiedział to noszę pod sercem jego dziecko i dlatego przybieram na wadze. No dobra, on nie ma pojęcia o dziecku, ale dziś zamierzam to zmienić, bo ile można trzymać taką wiadomość w tajemnicy. Na dobrą sprawę powiedziałam już wszystkim, ale nie tej najważniejszej osobie. Dziś chciałam też uświadomić jego rodziców, więc zrobię wszystko za jednym zamachem. Wiem, że Wiktor padnie przy stole na zawał, ale i tak kiedyś by się dowiedział. Nie liczę wcale na to, że będzie szczęśliwy, ale przynajmniej niech to zaakceptuje i w końcu zrozumie, że miłość moja i Jurka to nie jest tylko i wyłącznie kaprys. My jesteśmy ze sobą już ponad rok i chyba wystarczająco mocno pokazaliśmy, że zależy nam na sobie i myśli poważnie o tym, by w przyszłości założyć rodzinę. Z dzidziusiem się może ciut pośpieszyliśmy i to wszystko nie odbywa się w odpowiedniej kolejności, ale przecież nie takie rzeczy w przyrodzie się działy i ludzie sobie z tym radzili, zatem i my sobie poradzimy. Jak trzeba będzie to wezmę dziekankę i zajmę się dzieckiem, a potem pomyślimy jak dalej to zorganizować, by wszystko się ze sobą zazębiało i tworzyło jedną całość. Boże, ja chyba zaczynam za bardzo koloryzować rzeczywistość. Jeszcze wczoraj wydawało mi się, że Jurij nie będzie chciał tego dziecko, a dziś jestem przekonana, że jak tylko się o nim dowie, to padnie na kolona, poprosi mnie o rękę i będziemy żyli długo i szczęśliwie. Jak mu nie powiem, to się nie dowiem. Pani Olga wniosła już do salonu kolację i usiadła przy stole. Nikt nie zamienił ze sobą ani słowa, nie nawiązała się żadna dyskusja, więc postanowiłam to wykorzystać.
-Chciałam coś powiedzieć…-zaczęłam oficjalnie. Szkoda, że jeszcze nie zadzwoniłam widelcem w szklance jak to robi się na filmach. Trzy pary oczu skupiły się na mnie, a mi zaczynało brakować odwagi, ale jak się powiedziało „A”, to trzeba powiedzieć i „B”. Stary Bierieżko to pewnie myśli, że zamierzam spakować walizki i wyjechać do Polski, a ja mu zrobię taką niespodziankę, że nie wiem czy nie spadnie z krzesła z atakiem serca. Może jestem masochistką, ale dziwnym trafem w ogóle nie będzie mi go żal.
-Coś się stało?- oj pani Olgo, żeby pani wiedziała jak dużo. O jej reakcję jestem spokojna bo wiem, że będzie się cieszyć naszym szczęściem. Mimo że jest chrześcijanką, to nie tak konserwatywną i ortodoksyjną. Po wielu rozmowach z nią przekonałam się, że idzie z duchem czasu i mocno kibicuje naszego związkowi. Wiem też, że w tym co mówi nie do końca jest szczera, bo przy mężu obowiązuję ją jakaś „cenzura”, która nie pozwala jej mówić tego co myśli. Spodziewam się, że przy stole nie będzie skakać z radości i zachowa dystans, ale po kolacji przyjdzie do mnie i przytuli jak matka córkę. Ja przy tej kobiecie zaznałam tak naprawdę matczynego ciepło. Do tej pory miałam rodzinę, ale zdecydowanie męską. Dziadek i brat nie są w stanie zastąpić matczynego ciepło, choćby nie wiem jak mocno się starali. Mam nadzieję, że mama Jurka wprowadzi mnie w świat macierzyństwa i udzieli kilku wskazówek jako matka przyszłej matce.
-Chciałam wam powiedzieć, że jestem w ciąży i za 6 miesięcy na świecie pojawi się nasze dziecko.-patrzyłam teraz na Jurija i widziałam jak jego oczy nabierają wielkości pięciozłotówek. Nie skupiłam się kompletnie na reakcji jego ojca, który zaczerwienił się ze złości i nie wiedział co powiedzieć. Interesowało mnie tylko i wyłącznie to, co do powiedzenia Jurek. A on nie mówił nic. Jego oczy zaszkliły się małymi kropelkami łez, a usta zaprezentowały najszczerszy na świecie uśmiech. Położył swoją dłoń na moim brzuchu i choć na razie nie było tam znaku ciąży, prócz zbędnych kilogramów, to on z taką czułością na niego patrzył, że sama się wzruszyłam.
-Będę tata?- zapytał nieśmiało. Tak, jakby nie dowierzał. Ja też na początku nie dowierzałam, ale szybko pokochałam tego malucha, bo świadomość, że nosi się pod sercem swoje dziecko sprawia, że człowiek zaczyna kompletnie inaczej myśleć. Oczywiście zastanawiam się jak my sobie poradzimy zwłaszcza, że Jurij ma taką pracę jaką ma i często nie ma go w domu. Zastanawiam się też jak będzie wyglądało wychowanie naszego dziecka pod względem kulturowym, w jakim języku będzie nosił imię, w jakiej wierze przyjmie chrzest. Już zdążyłam nad tym wszystkim się zastanowić, ale doszłam do wniosku, że niezależnie od tego w jakiej kulturze je wychowamy, to przede wszystkim wychowamy w miłości. Nauczymy szacunku i tolerancji dla odmienności. Wychowamy go na dobrego człowieka i to jest najważniejsze.
-Będziesz tatą, a ja mamą. Będziemy rodzicami kochanie.-powiedziałam to po polsku, a on wszystko pięknie zrozumiał, bo mocno mnie do siebie przytulił i pocałował. Wtedy też zobaczyłam minę przyszłego dziadka i podejrzewam, że tak nie wygląda człowiek dowiadujący się o tym, że jego syn zostanie ojcem, a on dziadkiem. Pani Olga wyszła do kuchni, a on siedział i milczał, raz po raz nerwowo ściskając pięści. To pewne, że Jurij będzie zupełnym ojcem. Będzie wspaniałym tatą, który pokaże naszemu dziecku świat i wprowadzi je w dorosłe życie. Będzie zabierał na mecze i pokazywał tajniki siatkówki-dyscypliną kochanej przez jego rodziców. Naprawdę czuję, że może być pięknie. Jeśli tylko nikt nie będzie chciał zakłócić harmonii w naszym związku i pozwoli nam być szczęśliwymi to wiem, że będzie dobrze.

Czas oczekiwania na dziecko był najpiękniejszym momentem w moim życiu. Byłem przekonany, że jesteś kobietą mojego życia i nie mogłem się doczekać kiedy zostaniemy rodzicami i kiedy zostaniesz moją żoną. Podjąłem nie długo po tym jak dowiedziałem się, że zostanę ojcem odpowiednie kroki…


~*~
Witam! Trochę nam jeszcze została tych rozdziałów z retrospekcją, ale myślę, że po nowy roku to już będą rozdziały bieżące. Mogę Wam obiecać, że nie będę Was męczyć długo swoją obecnością, bo jak widzicie fabuła tego opowiadania jest dosyć skokowa i wydaje mi się, że jak będę opisywać 2012 rok to nie będę się też długo rozczulać, tylko od razu dostawać będziecie konkrety. 
Pozdrawiam i do napisania ;***
ps : chwalę się, że w środę jadę do Łodzi na LM ;D