sobota, 29 września 2012

9."Jak pozbierać myśli z tych nieposkładanych?"


Nim się obejrzeliśmy a za oknami padał śnieg i przygotowaliśmy się do świąt Bożego Narodzenia. Chyba pierwszy raz od dawna moja odmienność kulturowa i religijna przyniosła mi jakieś korzyści, bo jak do tej pory to nie miałam łatwego życia. Ale teraz na ten przykład moge jechać do Polski na święta, wrócić do Moskwy i świętować je na nowo. Chciałam jechać do Żyrardowa, by spotkać się z Piotrkiem i raz na zawsze wyjaśnić wszelkie nieścisłości między nami.
-Nigdzie cię nie puszczę...-a Jurek znowu swoje. Taki jest z niego pieszczoch, że czasami mam wrażenie, że to nie jest mój chłopak tylko mały synek, którym muszę się opiekować 24 godziny na dobę. I może to zabrzmi irracjonalnie, ale wcale mi się to nie podoba. Otóż od kiedy jesteśmy razem to Jurij wcale nie wychodzi ze znajomymi na piwo, wszędzie wychodzimy we dwójkę albo po prostu siedzimy w domu. A ja nie chcę go ograniczać, dlatego chcę, żeby podczas mojej nieobecności nadrobił wszelkie zaległości towarzyskie.
-Oj kotek, to tylko 5 dni. Potem wracam i sylwestra spędzimy razem. Rozmawiałam z Aleksem i on już nie może doczekać się jakiegoś wpólnego wypadu z tobą, więc na pewno nie będziesz się nudził. Tylko nie przesadzaj, bo chciałabym mieć do kogo wrócić...-byłabym idiotką, gdybym nie była choć trochę zazdrosna o takiego faceta. Zdążyłam trochę poznać Ostapienkę i wiem, że on nie cofa się przed niczym. Sam nie ma dziewczyny to oddaje się szaleństwu, ale o Jurija to ja mogę być spokojna. On nawet na inne dziewczyny nie patrzy, a ostatnio się mine pytał czy mi nie przeszkadza to, że tak dużo dziewczyn kręci się przy nim po meczach. Sama kiedyś wzdychałam do siatkarzy, a już do Piotrka Gruszki to przeżyłam tak płomienny romans, że aż sama musiałam przed sobą przyznać, że coś jest ze mną nie tak. Nosiłam jego zdjęcie wycięte z gazety w portfelu przez jakiś czas, tak byłam zakochana... Na szczęście mi przeszło, a miejsce po Piotrze zajął Jurij i teraz to jego zdjęcie noszę w portfelu. Pewnie zastanawiacie się czy moja decyzja o wyjeździe nie jest pokierowana moimi relacjami z Wiktorem Bierieżką. Musiałabym skłamać, gdybym mówiła, że tak nie jest. Chciałam święta Bożego Narodzenia spędzić tak, jak nakuzuje mi moja katolicka wiara. Wiem, że Jurij czy jego mama nie robiliby większego problemy, gdybym poszła do kościoła, ale ojciec mojego chłopaka na pewno znalazłby tysiące powodów, by mnie zatrzymać w domu. Sam nie chodził nawet do cerkwii, ale nie chciał dopuścić do tego, by w jego mieszkaniu choć przez chwile zapanowały porządki i zwyczaję związane z Polską. Dlatego też wolę wyjechać do Polski i nie dawać mu pretekstów do kolejnych docinek czy
awantur.
-Marysiu zostawiłaś telefon w kuchni. Dzwoni już ktoś do ciebie trzeci raz...-w naszym pokoju pojawiła się pani Olga, która przyniosła moją komórkę. Skontaktować ze mną próbował się Michał. Zdziwiłam się niesamowicie, bo nie rozmawialiśmy ze sobą chyba od miesiąca. Odebrałam zatem telefon w obecności Jurija i jego mamy. Dobrze, że byli wtedy ze mną, bo wiadomości usłyszane od przyszywanego brata sprawiły, że momentalnie poczułam się słabiej. Michał poinformował mnie, że dzisiejszej nocy na atak serca zmarł dziadek.
-Michał ja chciałam przyjechać na święta, chciałam się z tobą zobaczyć...-szlochałam do telefonu, mając do siebie żal, że dziadek zmarł, będąc ze mną skłóconym. Gdybym przewidziała, że tak to się może skończyć, to porozmawiałabym z nim na spokojnie i starała się zrozumieć dlaczego postąpił tak, a nie inaczej.
-Mój dziadek nie żyje...-zdążyłam wychlipać, kiedy się tylko rozłączyłam i momentalnie zostałam szczelnie zamknięta w uścisku ramion szatyna. Być może dziwiło go to, że tak bardzo przeżywam śmierć człowieka, który tak dotkliwie mnie oszukiwał przez tyle lat, ale nic nie mogę na to poradzić. Kiedy Krzysiek opowiedział mi o tym jak ciężko było mu w domu dziecka, ja zaczęłam powoli doceniać to, że miałam własny dom i coś na namiastkę rodziny. Mam nadal wspaniałego brata Michała, na którego zawsze mogłam liczyć oraz dziadka, który choć do wszystkiego podchodził rygorystycznie, to nigdy mi niczego nie brakowało od strony materialnej, a i do czasu, kiedy robiłam wszystko to, co mu się podobało, czułam się kochana.
-Tak mi przykro kochanie.-jemu jest przykro, choć wcale go nie znał. Przykro jest jego mamie, choć tak samo jak on nie ma nawet pojęcia jakim człowiekiem był Zygmunt Beim. Mi jest przykro, bo poczułam się tak, jakby w tym momencie już tak definitywnie odcięłam się od swojego zakłamanego życia, a teraz nie wiem już sama kim jestem. Wiem tylko tyle, że muszę wcześniej jechać do Polski i od razu podejmuję odpowiednie kroki, by szybciej znaleźć się w Żyrardowie. Dzwonię do lotniskowej informacji i staram się przebukować bilet na wcześniejszy lot. Udało mi się przesunąć termin o dwa dni, a to znaczy, że już za jakieś 12 godzin wyląduję na ojczystej ziemi. Do walizki wrzucam pośpiesznie najpotrzebniejsze rzeczy. Pomaga mi w tym Jurij i jego mama, a swoją obecnością zaszczyca nas także stary Bierieżko, który nieposiada się ze szczęścia w nadziei, że w końcu postanowiłam wrócić skąd przyjechałam.
-Czyżbyś doszła do wniosku, że naprawdę tu nie pasujesz?
-Nie. Jadę do Polski, bo zmarł mój dziadek, ale po polskich świętach wracam tutaj. Nie mogłabym sobie odmówić świąt z panem...-sama nie wiem, gdzie ja w sobie znajduje tyle pokładu jadu i złośliwości, ale z nim nie można inaczej. Jak mu pokażę, że się go boję, to naprawdę nie będę miała do czego wracać...

A przecież wróciłam. Ale najpierw przeżyłam kilka chwil, które mocno wykończyły mnie psychicznie. Najpierw pogrzeb dziadka, a później rozmowa z Piotrkiem. To były dal mnie ciężkie dni...

Wiele razy zastanawiałam się jak to jest żegnać bliską sercu osobę podczas jej ostatniej ziemskiej drogi. Byłam w swoim życiu na wielu pogrzebach, ale nigdy nie w takij roli. Nigdy nie stałam przy trumnie i nigdy nie czułam na sobie dziesiątek spojrzeń, który być może mi teraz współczuły, być może śmiały się pod nosem. Stałam po drugiej strony trumnie, prawie równolegle z Michałem. Byliśmy sami, bo najbliższa rodzina dziadka już dawno zmarła, łącznie z babcią czy rodzeństwem. On sam miał tylko jednego syna, zostaliśmy mu tylko my. Nie wiem czy to normalne, ale dzisiejszgo dnia nie uroniłam ani jednej łzy. Po powrocie do Polski nie płakałam już wcale. Uświadomiłam sobie, że dziadek był już osobą w podeszłym wieku, miał 76 lat i leczył się od dawna na serce. Patrząc na to, że umiera teraz coraz więcej ludzi w wieku 40-50 lat, to mój dziadek i tak miał długie życie. O czym ja myślę, już sama nie wiem. Cała uroczystość dobiegała już końca, trumna spuszczana była właśnie do wnętrza rodzinnego grobowca, w którym spoczywały ciała moich rodziców i babci. Dopiero teraz, kiedy zaczęli podchodzić do mnie i do brata ludzie z sąsiedztwa i dalsza rodzina, to zapiekły mnie oczy.
-Marysiu ja...
-Ty mnie Piotrek po prostu przytul i nic nie mów.-i tak też zrobił. W jego ramionach zaznałam totalnego rozklejenia się. Płakałam jak dzieciak, nie wiedząc dokładnie czemu. Może też dlatego, że Nowakowski jest tutaj? Mimo że tak daleko od siebie odeszliśmy, to w tych najważniejszych i zarazem najtrudniejszych chwilach mam na kogo liczyć.
-Moja mama zapraszam ciebie i Michała do nas na herbatę i ciasto.-wiem, że to my z bratem powinniśmy zorganizować coś takiego dla najbliższych dziadkowi osób, ale nikt nie miał do tego głowy. I tam podziwałam Michała za to, że tak sprawnie poradził sobie z wszelakimi formalnościami związanymi z pochówkiem. Przyjęliśmy oboje zaproszenie rodziców Piotra i pojechaliśmy do jego rodzinnego domu. Tam czekała już na nas gorąca herbatata i wspaniałe wypieki, z których mama Piotrka słynęła na całą okolicę. Jedząc kawałek drożdżowego placka przypominałam sobie nasze dzieciństwo, kiedy non stop przesiadywaliśmy u siebie z Piotrkiem albo broiliśmy na podwórku. To przecież przez niego złamałam nogę, rozcięłam głowę i leżałam w szpitalu na dziecięcej chirurgii. Pamiętam jak dziś dzień, w którym Piter zapragnął zabawy w Power Rangers. Staliśmy na dachu mojego domu, trzymaliśmy się za ręcę i niefortunnie Piotrek stracił chwilowo równowagę, a ja spadłam na trawnik z wysokości 4 metrów. Miałam farta, że skończyło się tylko na takich obrażeniach. Bolało mnie wetdy jak cholera, ale teraz są to najmilsze wspomnienia. Albo nasza studniówka i moje 19. urodziny. Kiedy zaczął dla mnie śpiewać ulubioną piosenkę. Wszyscy nas wtedy wzięli za parę, a my i tak wiedzieliśmy swoje. To były naprawdę fajne czasy, nawet jeśli dziadek zatruwał mi życie wszelkimi zakazami i powszechnym rygorem...
-To zostawił mi pan Zygmunt jakiś czas po tym jak dowiedział się o twoim wyjeżdzie do Moskwy. Prosił by przekazać ci to po jego śmierci. Od dawna musiał coś przeczuwać, ale nic nikomu nie mówił...-od pana Nowakowskiego dostałam dużą żółtą kopertę, którą schowałam do torby. Nie chciałam jej teraz czytać. Teraz chciałam porozmawiać z Piotrem, który wyszedł do swojego pokoju. Podziękowałam za gościnę i skierował swoje kroki na piętro, gdzie znajdował się pokój blondyna. Kiedy byłam już bardzo blisko drzwi, które teraz były uchylone, usłyszałam rozmowę Piotrka. Nie za dużo wyłapałam z niej, ale ostatnie słowa słyszałam już bardzo dobrze. "Ja ciebie też kocham Judyta"...
-Widzę, że nie miałeś potrzeby, by powiedzieć mi o zmianach jakie zaszły w twoim życiu...
-Ty też nie masz potrzeby, by dzielić się ze mną swoim życiem. Spakowałaś się z dnia na dzień i zadzwoniłaś, że wyjeżdzasz do Rosji. Doskonale wiedziałaś jaki jest twój dziadek i, że to może być dla niego cios. To już nie chodzi o to mnie, ale o to, że twoja decyzja mogła znacząco przyczynić się do śmierci pana Zygmunta.- nie wierzę w to co słyszę, ale nic nie daje mi szczypanie się po rękach. On rzeczywiście to powiedział, on naprawdę uważa, że śmierć dziadka to moja wina. Nie wierzyć to ja mogę w to, że on sam to wymyślił. Za tym na pewno stać musiała Judyta, on by w życiu czegoś takiego nie wymyślił.
-Razem to wymyśliliście czy to od początku do końca pomysł Judyty?
-Co ma z tym wspólnego Judyta co? Nie mówiłem ci nic o tym, że jesteśmy razem, bo Judka mówiła, że ostatnio miałaś stale do niej jakiś problem i czepiałaś się jej z byle powodu. Zmieniłaś się Marysia, związek z Bierieżką tak cię zmienił.- Pani Boże daj mi cierpliwość, bo jak dasz mi siłę, to mu przypierdolę.
-To ciebie omamiła Judyta i jej chora zazdrość. Ona już od dawna coś do ciebie czuła, ale myślała, że ty kochasz mnie i dlatego by mnie od ciebie odsunąć, to oczernia mnie w twoich oczach. Aż mi się wierzyć nie chcę, że ty w to wierzysz, ale to już twoja sprawa. Oskarżyłeś mnie o coś tak podłego, że nie mamy już o czym ze sobą rozmawiać...-wykręciłam się na pięcie, pozostawiając go w osłupieniu. Kiedy byłam już na schodach przypomniałam sobie, że mam na sobie coś, co nie należy już do mnie. To kupiona kiedyś nad morzem bransoletka z imieniem Piotrek<klik>. On nosił taką samą tyle tylko, że z moim imieniem. Pośpiesznie ściągałam ją z nadgarstka, ale nie chciała jak na złość zejść. Wkońcu na siłę ją zerwałam, wróciłam do jego pokoju i położyłam ją na biurku.
-To już chyba do mnie nie należy...

Święta spędziłam w Polsce, ale z rodziną mojego brata u rodziców Iwony. Nie chciałam wracać do Rosji, bo byłam w nienajlepszej kondycji psychicznej i stałabym się wtedy łatwym łupem dla docinek papy Bierieżki. Na lotnisku w Moskwie pojawiłam się w przeddzień ostatniej nocy w roku i zostałam odebrana przez panią Olgę. Miałeś wtedy trening, a ja szybko chciałam się tam znaleźć. Pani Bierieżko robiła co mogła, by bezpiecznie dostarczyć mnie na miejsce. Kiedy mieliśmy skręcać już w ulicę na której znajdował się obiekt treningowy Dynama staliśmy się świadkami dramatycznych scen. Samóchód osoby niespodziewanie wymusił pierszeństwo, doszło do wypadku w którym zginęło młode małżeństwo...Nie miałam pojęcia, że prasa do wiadomości publicznej podała informację, że żona Wiktora Bierieźki i narzeczona ich syna brały udział w tym wypadku. Nie chcę nawet się zastanawiać co wtedy musiałeś czuć...

~*~

Witam! Tak jak wspominałam tydzień temu na mojej historii, tak teraz potwierdzam. Na chwilę obecną ten blog zostanie wstrzymany i ruszy wtedy, kiedy na mojej historii postawię ostatnią kropkę. Powinnam się sprężyć w półtora miesiąca... Mam nadzieję, że zrozumiecie, ale pisanie trzech opowiadań i to jeszcze w ciągu roku szkolnego jest dużym wyzwaniem i ja mu nie podołałam....
p.s nie sprawdziłam błędów, a jestem pewna, że takowe się pojawiły ;/
Pozdrawiam ;***

sobota, 15 września 2012

8."Niech mija czas. Mów mi,że zawsze tylko Ty"


To był szalony pomysł z mojej strony, ale wszystko zrzuciłam na karby tej miłości, którą obdarzyłam Rosjanina. Pierwsze dni mojego pobytu w Moskwie nie były łatwe, bo od razu musiałam podjąć rękawicę rzucą mi przez ojca Jurka. Ten był naprawdę sceptycznie nastawiony do mojej osoby i choć nic mu nie zrobiłam, to na każdym kroku chciał uprzykrzyć mi egzystencję tutaj. Po dwóch tygodniach mogę powiedzieć, że jest ciężko, ale Jurij wszystko mi wynagradza. Zaczął już treningi przed mistrzostwami. Jestem naprawdę pod wrażeniem wysiłku mojego szatyna, który wszystko mi załatwił, a i sam dziekan uczelni okazał się naprawdę sympatycznym facetem. Szczerze powiedziawszy obowiałam się, że studiowanie w Rosji będzie wyższą szkołą jazdy, ale już widzę, że od strony technicznej i administracyjnej wygląda to podobnie i to mnie cieszy, bo przynajmniej jeden problem mam z głowy. Dogadałam się z dziakanem na UJ, że jeśli tylko będę chciała wrócić do Krakowa to oni czekają tam na mnie, niezależnie czy będe chciała zrobić magistra czy doktora. Aż się wierzyć nie chcę, że to wszystko wygląda teraz tak kolorowo. No może poza moimi stosunkami z Wiktorem Bierieżką, który patrzy na mnie każdego dnia wilkiem i zachowuje się tak jakbym to ja była winna rozpadowi ZSRR. Mnie uczyli w szkole, że jak ktoś chce trzymać wróbla w garści i mieć do tego gołąbka na dachu, to zazwyczaj nic z tego nie wychodzi. Mówi się, że to zmiany w Polsce i wielkie postaci takie jak Jan Paweł II czy Lech Wałęsa przyczyniły się do obalenia komunizmu w Europie, ale jeśli Związek Socjalistycznych Republik Radzieckich byłby na tyle silny, to z pewnością działania w Polsce nie zdołałyby go zdetronizować.
-I czego was w tej Polsce uczą? Pewnie, że Katyń to zbrodnia rosyjska, co?-takie pytania padały dosyć często z ust ojca Jurija. Na szczęście miałam w sobie na tyle cierpliwości, by spokojnie tłumaczyć mu to, co zawarte było w podstawie programowej polskiej oświaty, ale nie omieszkałam też dodać do sprawy swojego komentarza, który tak imponował siatkarzowi, ale nie Wiktorowi.
-Pewnie ci się wydaje, że mój syn będzie z tobą do końca życia i jeden dzień dłużej. Wy Polacy naprawdę jesteście naiwni. Jak wyswobodziliśmy was z uścisku Hittlera, to skakaliście ze szczęścia. Potem jak chcieliśmy zaprowadzić swoje porządku, to płakaliście znów po kątach...
-A dlaczego ciągle mówi pan "my", "nas", "wy","was"? Historia buduje pokolenia, ale trzeba do niej podchodzić z głową. Nie chcę brać odpowiedzialności za to co działo się kilkadziesiąt lat temu i nie chcę nikogo obarczać tym co zostało zrobione. Tym co zginęli należy się szacunek, bo ginęli w słusznej sprawie, ale nie czuję w sobie obowiązku, by teraz mścić się na Niemcach i Rosjanach, bo Jurij czy pan nie odpowiadacie za to co się stało...-widziałam minę pani Olga, która z uznaniem pokiwała głową na moje słowa, ale kiedy tylko zobaczyła minę męża, to ze spuszczoną głową zniknęła w czeluściach kuchni. Jurij także to słyszał, ale nie pochwalił mnie ani nie zganił za to co powiedziałam. Po prostu chwycił mnie za rękę i zaprowadził do pokoju, w którym mieszkaliśmy oboje.
-Bardzo daje ci się we znaki?- posadził mnie na swoich kolanach i zaczął wodzić ustami po mojej szyi.
-Przepraszam, że to powiem, ale w tym momencie mam gdzieś co mówi twój tata...-teraz to oboje prowadziliśmy tą grę, którą rozpoczał Jurek. Bawiłam się jego włosami jedną ręką, a drugą próbowałam ściągnąć jego koszulkę. Aż się sama dziwię, że ja posiadam tak podzielną uwagę, która pozwala mi oddawać każdy jego pocałunek i do tego pozbywać go garderoby. Jednak przy nim to ja jestem cieniutka jak barszczyk. Jego dłonie zdążyły już zbadać całą fakturę mojego ciała i wszystko zrobił to bez zbędnego negliżu. Później dopiero oświadczył mi, że nie ma co zwlekać i trzeba brać się do roboty... Nawet nie wiem kiedy zostałam pozbawiona ubrań, nie wspomnę już o tym, że nie zdążyłam nawet mrugnąć okiem, a szatyn dawał mi taką rozkosz o jakiej mogłam tylko marzyć. To znaczy nie było to wcale takie mgnienie oka, bo kiedy opadliśmy zdyszani i szczęśliwi na łóżku, to była już prawie 19 i pani Olga szarpnęła za klamkę, by zawołać nas na kolację. Wycowała się, kiedy zorientowała się, że jesteśmy zamknięci na klucz.
-Źle się czuję z tym, że robimy tu takie rzeczy, a twoi rodzice są za ścianą. Jakby się twój ojciec dowiedział, to by mnie chyba wsadził w pierwszy lepszy pociąg i wywiózł do Irkucka...-już któryś raz z kolei mam wyrzuty sumienia, ale z drugiej strony nic na to nie poradzę, że nie potrafię opanować przy nim swojego porządania, nie mówiąc już o tym, by wytrzymać do późnych godzin nocnych.
-A mi tam się podobają te rzeczy robione w takim ukryciu. Jesteś taka seksowna, kiedy tlumisz w sobie krzyk rozkoszy...-wyszeptał mi do ucha, pocałował w policzek i wstał z łóżka. Czy on sobie nie zdaje sprawy, że stoi teraz przede mną tak jak go Bóg stworzył? Może i sobie zdaję, ale zupełnie nic sobie z tego nie robi. Jak gdyby nigdy nic ubieramy się i idziemy na kolację. Czeka mnie kolejna porcja uszczypliwości ze strony seniora Bierieżki, ale jestem w tak błogim nastroju, że nic nie jest wstanie mnie tego dobrego humoru pozbawić...
Potem nadszedł czas na siatkówkę podczas mistrzostw. Choć już miałam za sobą taki turniej jak światowy czempionat, to nie byłam tam w roli dziewczyny jednego z najlepszych siatkarzy na świecie i nie zdawałam sobie sprawy, że jestem siostrą libero polskiej reprezentacji. Niestety występ mojej narodowej reprezentacji okazał się kompletną katastrofą, a rosyjska drużyna znalazła się w finale. To nie jest tak, że nagle stałam się Rosjanką, ale wtedy naprawdę kibicowałam im z całych sił...
Po występie polskich siatkarzy w Moskwie zostało tylko wspomnienie i dwóch reprezentantów. Jednym z nich był Krzysiek, a drugim Łukasz Kadziewicz, który okazał się naprawdę tak zakręconym człowiekiem jak opowiadał mi brat. Dlaczego zostali nie miałam pojęcia, ale cieszyłam się, że nie jestem osamotniona na trybunach w moskiewskiej hali. Kadziewicz nie był zachwycony tym, że musi kibicować Rosjanom, ale narzekał tylko na początku. Igła dzisiejszego dnia był kompletnie przygaszony, ale to musiałam zrozumieć i uszanować. Dziś przecież 16 września, druga rocznica śmierci jego przyjeciala. Jeszcze dzisiejszego dnia rano, kiedy odwiedziłam go w hotelu, to widziałam zapuchnięte i czerwone od płaczu oczy. Jego przyjaźń z Gołasiem to coś na wzór mojej więzi z Nowakowskim. Tylko, że nasza przyjaźń nie wytrzymała jednej z ważniejszych prób i przerosła ją odległość między nami.
-Powiedz mi czy ty nie mogłaś sobie znaleźć chłopaka z Polski? Brakło ojczystego towaru?-pytał Kadziewicz, kiedy raz po raz ekscytowałam się kolejną udaną akcją w wykonaniu Jury. Nie lubiłam takich pytań, bo odpowiedałam już na nie chyna z kilkadziesiąt razy. Co ta różnica, że on jest z Rosji, a ja z Polski? Chyba najważniejsze jest to, że się kochamy, a nie granice w państwa, w których przyszło nam się urodzić i wychować. Idąc tokiem jego myślenia, to tylko małżeństwa zawarte w w jedności narodowej mogą być udane, a jednak w jego przypadku to motto nie miało racji bytu, bo sam mi coś wspominał, że nie układa mu się z żoną. Nie jestem jednak na tyle złośliwa, żeby mu to teraz wypominać.
-Ojczysty towar mnie nie zachwycił, a ten zza wschodniej granicy już tak.-odpowiedziałam krótko i skupiłam się na meczu. Kątem oka jednak zerkałam na lożę Vip, w której siedział stary Bierieżko z małżonką i inni oficjele wraz ze swoimi partnerkami. Gdzieś była także specjalna trybuna, gdzie siedziała większość partnerek siatkarzy, którzy toczyli bój na boisku, ale ja z chłopakimi nie chciałam się tam pchać...
...-nie mówcie mi tylko, że Rosja tego nie wygra, bo przestanę wierzyć w to, że w siatkówce liczą się umiejętności, a nie fart...-skwitował w ten sposób sytuację na boisku Łukasz, kiedy wynik meczu wynosił 2:2, a Hiszpanie mieli piłkę meczową na miarę mistrza europy. Nie mam pojęcia co się stało z rosyjskimi chłopakami. Mieli wszystko, by ten finał wygrać, a nagle wszystko im stanęło. Każdy set był mocno wyrównany, ale wydawaćby się mogło, że Rosja obrała już właściwy kurs na złoto. Niestety przegrali czwartego seta na przewagi do 28, a w tie-breaku było już 15:14 do siatkarzy z Półwyspu Iberyjskiego. Nigdy nie przypuszczałam, że mecz innej drużyny niż Polska będzie wstanie wywołać u mnie takie emocje, ale człowiek nie zna wyroków boskich. Stoję teraz już z mocno zaciśniętymi kciukami i jeszcze wierzę, że Rosja da radę to odwrócić, ale nie dzieje się nic podobnego. Sensacyjnie Hiszpania zostaje mistrzem starego kontynentu, a wielka Rosja, która nie tylko dla mnie była murowanym faworytem, musi przełknąć gorycz porażki.
-Jezu, z tego twojego Jurka to kompletna dupa wołowa jest. Zobacz jak on beczy, jak dzieciak jakiś...-myślałam, że przyjebę Kadziewiczowi w te jego ząbki, ale nie chciałam tracić ani czasu ani sił na użeranie się z nim. Jestem ciekawa jak on by się czuł, gdyby jemu i jego drużynie zabrakło tego jednego kroczk, by na oczystej ziemi stanąć na najwyższym stopniu podium. Zeszłam szybko z trybuny i starałam się dostać na boisku, bo widziałam, że inne żony czy dziewczyny już się tam znalazły. Hiszpanki cieszyły się wraz ze swoimi partnerami, a nam, dziewczynom rosyjskich siatkarzy nie zostało nic innego jak tylko przytulić i starać się pomóc w tych ciężkich dla nich chwilach.
-Jurij!-krzyknęłam do niego. Siedział oparty o bandy reklamowe, nerwowo ściągając plastry z palców. Podeszłam do niego i nie mówiąc nic, usiadłam obok i położyłam głowę na ramieniu. Jurek przestał męczyć się z białą taśmą, by objąć mnie ramieniem.
-Tak mi wstyd jest. Tak bardzi chcieliśmy wygrać, a tak się skompromitowaliśmy. Ja szczególnie...-płakał mi w ramię, a ja wcale nie zamierzałam go uspokajać. Znamy się już jakiś czas i wiedziałam, że jest wrażliwym człowiekiem, ale nie sądziłam, że aż tak. Kiedy już emocje zaczynały opadać i wszyscy szykowali się do dekoracji, wstaliśmy z parkieru i mocno się do siebie przytuliliśmy. Teraz chyba mogę mu coś powiedzieć.
-Ty i twoja drużyna zrobiliście wszystko, co było w waszej mocy. Ten jeden przegrany mecz nie może przekreślić tego, że na każdej imprezie gracie solidną siatkówkę. Brakło wam trochę szczęścia, ale nie umiejętności.-wmówić Rosjanom, że drugie miejsce to też sukces nie będzie łatwym zadaniem, ale ja mogę spróbować wytłumaczyć to Jurkowi. Narazie moje słowa nie na wiele się zdały, bo na podium ze srebrnym medalem stał jak na skazaniu, ale ja wiem, że kiedyś stanie ciut wyżej, a na jego twarzy będzie gościć niezapomniany uśmiech. Nie wiem jednak czy gorszej miny od samego Jurija nie miał jego ojciec. Papa Bierieżko wręczał chłopakom medale i do wszystkich był wstanie wykrzywić buzię w uśmiech, ale w stosunku do swojego syna zachował kamienną twarz i tak jakby z łaski założył mu ten medal. Po całej ceremonii i mocy zdjęć i wywiadów razem z panią Olgą podeszłyśmy do Jurija i chcieliśmy zabrać go do domu. Na nieszczęście moje i szatyna jego ojciec powiedział, że wrócimy wszyscy razem do hotelu, w którym ma się odbyć jakaś kolacja. Podczas podróży nie odezwał się do nas ani słowem, nie siedział też z nami przy stole.
-Widzisz ja też nie mam łatwego życia rodzinnego, wstydzi się mnie mój własny ojciec...-aż mnie oczy zapiekły, kiedy Jurij wypowiadał te słowa. Z całą przykrością musiałam stwierdzić, że jego ojciec nie był godny, bo ktoś mówił do niego "tato". Widziałam też, że mój chłopak mimo wszystko zawsze chce dać mu szansę i cieszy się nawet z półsłówka, które ojciec mówi do niego w nieco cieplejszym tonie.
-Rzygam tęczą jak słucham tych dyrdymałów.- w taki sposób słowa jakiegoś działacza politycznego skomentował Połtawski, a wszyscy zgodnie, ale szeptem wtórowali mu przy stole. Miałam wrażenie, że wszystkim ta kolacja stoi w gardle i każda osoba tu obecna najchętniej znalazłaby się u siebie w domu. Mi też nie uśmiechało się siedzenie tutaj, bo zostawiłam w hotelu brata, który już jutro mnie opuszcza i chciałabym z nim spędzić jeszcze chwilę czasu. Powiedziałam o tym Jurijowi i on zgłaszał chęć wyjścia razem ze mną, ale niestety nie mógł tego zrobić, bo przecież nie może zostawić drużyny, której jest częścią.
-Zamówię sobie taksówkę i pojadę do hotelu. Zostanę z nimi na noc i do domu wrócę jutro rano.-ścisnęłam pod stołem jego dłoń i podniosłam się już, kiedy Wiktor Bierieżko miał kaprys, by skompromitować mnie przed wszystkimi.
-Czyżby nasza fanka z Polski miała coś do powiedzenia? Nie o dziś przecież wiadomo, że nasz zachodni sąsiad to bardzo gnuśny naród...-momentalnie skierowały się na moję osobę wszystkie pary oczu znajdujące się na sali. Poczułam, że moje policzki płoną żywym ogniem, a język stanął w gardle jak kołek. Czego on się tak uczepił mnie i tej Polski?! Nie wszyscy chyba wiedzieli skąd pochodzę, bo zaczęło się szeptanie i pokazywanie na mnie palcem. Muszę zabrać w sobie tyle odwagi, by powiedzić im tak, że aż im w pięty wejdzie. Najwyżej nie będę miała życia...
-Chciałabym podziękować za kolację i powiedzieć, że chłopcy zagrali świetny mecz. Mimo przegranej uważam, że ich gra to najwyższy światowy poziom i nie me sensu mówić, że drugie miejsce to porażka. Jestem pewna, że w najbliższym czasie szczęście stanie po ich stronie, a wtedy już nie będzie na nich mocnych, bo w umiejętności w połączeniu ze szczęściem to zabójcza broń. A teraz przepraszam, ale muszę iść...
Od tamtej pory zauważyłam, że umiem walczyć i postawić na swoim. Od tamtej pory też nikt, z wyjątkiem szanownego teścia, nie zarzucił mi, że jestem gorsza, bo pochodzę z Polski. Wsród kolegów Jurija zdobył szacunek i zaczęto mówić, że Jurij ma przechlapane, bo nie pozostaje mu nic innego jak tylko wejść pod mój pantofel. Żyliśmy zgodnie i szczęśliwi, obrając w żart docinki jego ojca do dnia, w którym przyszły tragiczne wieści z Polski. Mój dziadek zmarł na zawał serca...


&&&&&

Witam! Mogę być z siebie dumna, że pojawiam się tu z taką regularnością, co dwa tygodnie zawsze można tu coś przeczytać. Trochę mnie jednak nie pokoi to, że długo będę Was męczyć swoją obecnością tutaj, ale kto będzie miał w sobie dużo siły to wytrzyma. Czy mam jakieś inne ogłoszenia parafialne? Chyba nie. Nie wiem jak Wam, ale mi już brakuje siatkówki. Trzeba czekać trzy tygodnie, a w sumie to dwa bo przecież zaczynamy od Superpucharu.
A i nie bijcie za Łukasza. Nic nie poradzę, że bez niego chyba żadne moje opowiadanie się nie może obejść :D
Pozdrawiam i do napisania ;***

sobota, 1 września 2012

7."być tam, zawsze tam, gdzie Ty..."


Dacie wiarę, że Maria jest pierwszą kobietą, którą przyprowadziłem do domu? Moja mama nieposiadała się z radości, kiedy bez większych przeszkód może z kimś porozmawiać po polsku, a ja przysłuchuję się temu z radością i uczę coraz to nowszysch zwrotów i słów. Nasza sielanka zaczęła się najpierw kilkoma podróżami krajoznawczymi, bo brunetka bardzo chciała zobaczyć Moskwę i wszystkie jej zabytki i ciekawe zakamarki. Spełniłem jej prośbę, choć musiałem przyznać, że nie znałem Moskwy na tyle dobrze, by uważać się za super przewodnika. Wychowałem się w Komsomolsku, a do stolicy Federacji Rosyjskiej przeprowadziłem się wieku 17 lat. Mimo wszystko trochę już zdążyłem poznać i wydawało mi się, że pokazywane przeze mnie Marii miejsca przypadły jej do gustu. Największe wrażenie zrobił na niej Kreml, mi samemu za każdym razem wydaje się jakbym widział go po raz pierwszy. Przeszliśmy się Placem Czerwonym, poszliśmy do kilku cerkwi. Jeśli chodzi o historię, to nie wiele musiałem mówić. Maria doskonale wiedziała jaki budynek pochodzi z tego czy tamtego okresu, które wydarzenie zostało uchonorowane. Bałem się, że ta historia stanie między nami, ale nic takiego nie miało miejsca. Maria potrafiła mówić o dość bolesnych wydarzeniach w dziejach naszych krajów i mimo to jak mantrę powtarzała, że nie każdy Rosjanin za to odpowiada.Zaraz następnego dnia po jej przyjeżdzie udaliśmy się na kolację do jednej z restauracji, w której podawali najlepsze swojskie potrawy. Nigdy nie zapomnę twojej miny, kiedy ze smakiem zajadałaś bliny z mięsnym farszem. Może i sceneria nie była zbyt romantyczna, ale ważne, że byliśmy razem i chcieliśmy każdą chwilę wykorzystać jak najlepiej. Po kolacji znów poszliśmy na Plac Czerwony. Nocą wygląda on znacznie lepiej za sprawą oświetlenia. Tak minęły nam 4 dni, do domu z delegacji wrócił ojciec. Bałem się chwili, w której będę przedstawiał mu Marysię, ale liczyłem w duchu, że skoro mama z miejsca ją zaakceptowała, to i tata w końcu zmięknie i nie będzie pokazywał swoich nacjonalistycznych zapędów. Mama przygotowała obiad i  właśnie wnosiła do salonu wazę z sosem, kiedy w przedpokoju pojawił się ojciec. Spojrzałem na Marię i pod stołem uścisnąłem jej dłoń, na znak otuchu i swojego wsparcia. To zrozumiałem, że się denerwowała.
-Nie wiedziałem, że będziemy mieli na obiedzie gościa. Nic mi nie mówiłaś Olgo...-jego zimny ton mroził mnie za każdym razem, gdy go słyszałem. Miły potrafił być tylko wtedy, gdy był na oficjalnym spotkaniu z jakimiś ważnymi osobistościami.
-Tato poznaj Marię, moją dziewczynę.-mówię niczym karabin maszynowy, ale jak najszybciej chciałem mieć to za sobą. Ojciec lustruje brunetkę od góry do dołu, z jakimś nieodgadnionym grymasem na twarzy ściska jej dłoń i mówi:
-Miło cię poznać.-gdybym go nie znał, byłbym najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi w tym momencie. Wiem jednak, że najgorsze przed nami. Boję się jego reakcji na wieść, że Marysia jest Polką. Ojciec nigdy nie darzył tego kraju większą sympatią i zawsze mówił, że jeśli ktoś jest zbyt słaby, by funkcjonować samodzielnie, to musi być kierowany przez silniejszych od siebie. Tata zatrzymał się na latach, kiedy Polska była marionetką w ręku Związku Radzieckiego, a on sam dochodził wtedy do wysokiego stanowiska. Szkoda, że nie mam on takiego podejścia do sprawy jak moja dziewczyna, bo wtedy mógłbym być spokojny... Maria nie odzywała się przez chwilę i wszystkiemu przyglądała się w wyraźnym skupieniu. Dopiero pytanie mojego ojca o to z jakiej miejscowości pochodzi, zmusiło ją do odpowiedzi.
-Urodziłam się w małej miejscowości pod Warszawą, ale obecnie studiuje i mieszkam w Krakowie.-ojciec wypuścił widelec z ręki, a mama szybko podniosła się z miejsca i przyniosła drugie danie. Od momentu, w którym Marysia powiedziała o swoim pochodzeniu, mój tata nie odezwał się już ani słowem. Maria zaś rozmawiała z mamą na temat rosyjskiej kuchni i porównywała ją z polskimi potrawami. Ojciec nie wytrzymał. Powiedział, że rozbolała go głowa i musi się przewietrzyć. To był znak dla mnie, że muszę iść i wytłumaczyć się z tego, co zaszło w moim życiu. Sam także wstałem od stołu, pocałowałem czoło brunetki i wyszedłem z salonu. Ojca znalazłem na balkonie, który znajdował się w sypialni rodziców. Był tak zdenerwowany, że palił papierosa za papierosem, a kiedy zobaczył mnie, to dostrzegłem jego twarz płonącą nienawiścią.
-Ty chyba nie myślisz poważnie, że ja pozwolę ci na to, by ta panienka z Polski weszła do naszej rodziny?!- stanąłem z nim oko w oko. Był ode mnie o kilka centrymetrów niższy, ale i tak to ja byłem roztrzęsiony. Czułem się jakbym narozrabiał w szkole i czekał na to jaką karę wymyśli mi tata. Tylko na Boga, ja nie mam już nastu lat i tu nie chodzi o wybitą szybę w oknie, tylko o moją przyszłość z kobietą, którą kocham.
-Myślę jak najbardziej poważnie o Marii i nic mnie nie obchodzi fakt, że ona pochodzi z Polski. Kocham ją i nie będę się teraz zastanawiał nad tym czy pochodzi z Polski czy Rosji. Mama też ma polskie korzenie i jakoś nie przeszkadzało cię się to z nią ożenić.-jego zdenerwowanie przybiera na sile z minuty na minutę. Muszę tylko to wytrzymać i pokazać, że jego zdanie w tej kwestii nie zostanie wzięte pod uwagę.
-Twoja matka jest Rosjanką i nie gadaj głupot o jakiś polskich korzeniach. To ta twoja panna jest z Polski i to ją musisz przepędzić zanim będzie za późno. Myślisz, że ja nie znam takich jak ona?! Wpędzi cię w bachora i później nie będzie odwrotu. Ty się synu opamiętaj, póki jeszcze masz ku temu sposobność.-stara się złagodzić swój głos, bym pomyślał, że mówione przez niego brednie są dla mojego dobra. On naprawdę nic nie rozumie.
-Przykro mi tato, ale to moje życie i nie masz prawa mówić mi z kim mam się wiązać, a z kim nie. Kocham Marysię i nigdy z niej nie zrezygnuje tylko dlatego, bo tobie się coś ubzdurało. Przykro mi tylko, że nie starasz się mnie nawet zrozumieć. Widać nie wiesz, co to znaczy prawdziwa miłość.-chcę zostawić go samego, ale on łapie mnie za ramię i zatrzymuje przy sobie na balkonie.
-Nigdy jej nie zaakceptuje, rozumiesz?!
Od dnia w którym ojciec pojawił się w domu, czar tamtych dni prysł. Więcej czasu spędzialiśmu poza domem, a już zwłaszcza ciężko nas było tam zastać, kiedy przebywał w nim mój ojciec. Starałem się chronić cię przed jego atakami i jednocześnie pokazać, że i tak za wszelką cenę postawię na swoim. Tak było wtedy, kiedy powiedziałem rodzicom, że przeprowadzasz się do Moskwy, by być bliżej mnie...
Po twoim powrocie do Polski już pierwszego dnia zastanawiałem się, kiedy znów dane będzie spędzić nam trochę czasu razem. Narazie ja musiałem wypełnić obowiązki reprezentanta kraju, a ty miałaś zameldować się w domu swojego brata i razem z jego rodziną spędzić miesiąc wakacji. Ja w tym czasie brałem udział w Lidze Światowej, ale nasze przygotowania tak naprawdę były podporządkowane europejskiemu czempionatowi, który miał zostać rozegrany w naszym kraju. Ojciec mówił mi, że mam sie przyłożyć do treningów maksymalnie, by nie przynieść mu wstydu przed władzami i ważnymi osobami ze środowiska, w którym się obracał. To był właśnie cały on. Interesował się siatkówką i moją grą tylko wtedy, kiedy mógł się pokazać jako wspaniały tatuś interesujący się poczynaniami swojego syna. Najgorsze było jednak to, że na siłę starał się mnie odciągnąć od Marii i w przeciągu dwóch tygodni dostałem chyba z kilkanaście telefon od córek jego znajomych, które bardzo chętnie widziałaby mnie na swoich urodzinach, jakiś domówkach czy innych spotkaniach. Żadna nie miała pojęcia, że akurat w tym czasie nie ma mnie w Rosji i podejrzewam, że co poniektóre to nawet nie wiedziały, że gram w reprezentacji. Kiedy żaliłem się z tego wszystkiego Ostapieńce, to ten tylko wzruszył ramionami i powiedział, że związki na odległość to nie jest fajna sprawa i, że albo powinienem dać sobie siana i to skończyć, ale spróbować ściągnąć tu na miejsce Marię. Równie dobrze to ja mógłbym przenieść się do Polski, ale obowiązywał mnie ważny kontrakt z Dynamo, a od takich umów ciężko się wykręcić.
-Ale ona studiuje i nie sądzę, że rzuci wszystko dla mnie. Nie mogę od niej tego wymagać Aleks.-czy mój przyjaciel miał jeszcze jakiś pomysł? Nie, bo uważał, że nie ma innego wyjścia jak tylko ściągnięcie Marii do Rosjii. Z tym wszystkim męczyłem się aż do finałów Ligi Światowej. Nie odważyłem się podjąć tego tematu przez telefon, bo taką rozmowę należy odbyć w cztery oczu. Przynajmniej ja miałem do tego takie podejście. Chciałem zaproponować jej przenosiny do Moskwy, obiecać pomoc przy załatwieniu formalności ze studiami i zapewnić, że będzie mile widziana w moim rodzinnym domu. Najpierw jednak muszę usłyszeć jej pozytywną odpowiedź i tego właśnie się obawiam najbardziej. Zanim przyszedł czas na naszą rozmowę, to razem z reprezentacją zdążyłem rozegrać fazę grupową turnieju finałowego i mecz półfinałowy ze Stanami Zjednoczonymi, który roztrzygnęliśmy na swoją korzyść w stosunku 3:1. Po tym meczu szybko zmieniłem trykot siatkarski na prywatne ciuchy i razem z Marysią, jej bratem i rodziną dopingowałem zmagania Polaków. Autentycznie chciałem, by wygrała Polska i nie chodzi mi w tym momencie o to, że w finale mielibyśmy łatwiejszego przeciwnika. Brazylia już mi się przejadła i chciałbym aby znalazła się za burtą. Widziałem też ile ten mecz znaczy dla Marii, ale niestety zakończył się przegraną 1:3. My jutro zagramy o złoto z Brazylią, a Polakom zostanie walka o brąz ze Stanami Zjednoczonymi.
-Ty szwagier, skop jutro ze swoimi kolegami dupę Brazylijczykom, bo mam już ich po dziurki w nosie.-skomentował Krzysiek i razem z żoną i synem zszedł do kolegów na płytę boiska. Ja z Marią wyszliśmy na zewnątrz i spacerem poszliśmy w kierunku hotelu, w którym i brunetka znalazła zakwaterowanie.
-Przynajmniej jutro nie będę miała rozdartego serca i będę mogła kibicować tobie. Masz wygrać, bo "szwagier" się wkurzy.-usiedliśmy na ławce, tak jak wtedy w Japonii. Jej głowa spoczęła na moim ramieniu i oboje wpatrywaliśmy się w zachodzące słońce, które znikało za katowickim "Spodkiem". Może lepiej byłoby poczekać z tym pytaniem do zakończenia turnieju, ale już nie chcę dłużej wzlekać. Odwracam się przodem do Beim i tym samym zmuszą ją do tego, by wykonała podobny ruch w moją stronę. Patrzę w jej śliczne oczy i odgarnia kosmyk włosów, który gościł na jej twarzy.
-Marysiu czy nie zechciałabyś zamieszkać ze mną w Moskwie? Tak bardzo chciałbym mieć przy sobie i choć wiem, że dla ciebie ta propozycja wydaje się być abstrakcyjną, ale wiedz, że strasznie tego pragnę...-zaskoczyłem ją kompletnie, ale sam pewnie wyglądałbym podobnie. To nie jest taka prosta sprawa, by przeprowadzić się do zupełnie innego państwa, porzucić swoje dotychczasowe życie i zamienić je na trochę inne. Wcale nie oczekiwałem płomiennego wyznania i natychmiastowej zgody. Wiem, że na podjęcie takiej decyzji potrzeba czasu, ale z drugiej strony powininem już działać jeśli chodzi o przenosiny na moskiewski uniwersytet.
-Jurij, zaskoczyłeś mnie totalnie. Ja nawet nie wiem co powiedzieć...
-To narazie mi nic nie mów. Jeśli się zgodzisz to wiedz, że ja wszystko załatwię i postaram się zapewnić ci to, co będzie potrzebne do szczęścia. Jeśli nie zdecydujesz się na wyjazd, nie będę miał żalu. Wtedy sam po wypełnieniu kontraktu w Dynamo, będę myślał o przenosinach do Polski.-tulę ją na powrót ramieniem, nie wymuszam decyzji tu i teraz. W głębi serca czuję, że się pośpieszyłem...
...Tylko w pierwszym secie byliśmy sobą, potem już nie było tak zabawnie. Brazylia pozbawiła nas złudzeń i bezlitośnie wykonali wyrok w końcówkach setów. Nam pozostało srebro i trzy nagrody indywidualne, w tym jedna dla mnie. Nigdy mi jakoś szczególnie nie zależało, ale to zawsze jest miły dodatek, jeśli twoja drużyna zwycięża. W innym przypadku traktuje się to jak jakąś nagrodę pocieszenia. Po skończonem dekoracji Marysia weszła na płytę boiska i pogratulowała mi najpierw medalu, a później nagrody indywidualnej.
-Kocham cię wiesz?-kompletnie zaskoczony jej wyznaniem, patrzę na nią szeroko otwartymi oczami i całuję namiętnie. Słyszymy oboje gwizdy Krzyśka i nawet miałem wrażenie, że brat mojej dziewczyny zrobił nam zdjęcie.
-Wyjadę z tobą do Moskwy i jeśli twoje słowa są nadal aktualne, to możesz załatwić mi miejsce na wydziale historii. Znam język, więc nie powinnam mieć problemów, a historia na całym świecie jest przecież taka sama.-poczułem, że nogi miękną mi z wrażenia i, że kilka chwil po prostu padnę tu jak długi.
-Mówisz serio? Jesteś tego pewna?
-Pewna to jestem tego, że jak na ciebie dziś patrzyłam to sobie zdałam sprawę, że chcę być przy tobie. Chcę widzieć jak wygrywasz, chcę być przy tobie, kiedy coś się nie uda.-teraz to już nie pozostawało mi nic innego jak tylko krzyknąć z radości, unieść ją w ramionach i pokazać całemu światu, że jestem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Zaraz obok nas pojawił się Krzysiek z rodziną. Sebastian znalazł miejsce na rękach Marii, a ja objąłem ramieniem polskiego libero i powiedziałem, że porywam mu siostrę.
-Ty Marysia, co on za głupoty gada?-rodzeństwo porozmawiało z sobą przez chwilę po polsku i z tego co zdążyłem wyczytać z mimiki twarzy Igły, to nie był on zbyt szczęśliwy z tego wyjazdu. Mimo wszystko Rosja to nie koniec świata i jeśli tylko rodzina mojej dziewczyny będzie chciała ją odwiedzić, to zawsze będą mile widziani przeze mnie, ale nie wiem jak będzie z moim ojcem...
Sędzia pyta mnie o powód rozpadu pożycia małżeńskiego. Mam powiedzieć, że to teść chciał od początku nas zniszczyć i sprawić, że głupia gęś z Polski wróci do swojej ojczyzny? Nie udawało się to mu przez 5 lat, teraz już nie mam siły. Dwa lata temu widziałam, że i on zwątpił i właściwie to już od tamtego czasu nie byliśmy tą samą parą, która świata poza sobą nie widziała...

~*~

No i mamy emigrację. Ktoś się spodziewał takiego obrotu sprawy? Sympatycznie mi się pisze teraz to opowiadanie, ale czasu nie mam już teraz, a co dopiero jak szkoła wypełni bez reszty całe moje dni. Może się zdarzyć tak, że rozdział nie pojawi się tak jak to było do tej pory, czyli mniej więcej w dwutygodniowych odstępach. Każdemu opowiadaniu zawsze staram się poświęcać to samą ilość włożonego serca, ale muszę szczerze przyznać, że teraz częściej będę musiała myśleć o błędach, bo tam powoli zaczynam wchodzić w decydującą fazę. Proszę o zrozumienie, bo rzeczywistość szkolna często bywa okrutna.
Pozdrawiam i do napisania ;***