Kończyliśmy właśnie trening, gdy na sali pojawił się prezes Niemoczajev z nie zbyt
szczęśliwą miną. Nie wiedzieć czemu jego smutny wzrok spoczął na mnie. Nic nie
zapowiadało tego, że klub jest niezadowolony z mojej postawy, a mogę powiedzieć
nawet, że sytuacja wygląda zupełnie odwrotnie. Nie mniej jednak cała nasza
drużyna została poproszona o zajęcie miejsca na linie końcowej boiska, a mnie
prezes i trener poprosili do siebie. Nie wróżyło to nic dobrego, ale nie
zamierzałem martwić się na zapas, dlatego spokojnie zrobiłem to, o co zostałem
poproszony.
-Nie
mam dla ciebie dobrych wiadomości. Dzwonili do mnie przed chwilą z Russia
Today z wiadomością, że twoja mama i dziewczyna są ofiarami wypadku
samochodowego jaki miał miejsce kilkaset metrów od naszej hali. Nic więcej nie
wiem, ale trzeba mieć nadzieję, że...-poczułem w mgnieniu oka, że nogi robią mi
się jak z waty, a przed oczami raz po raz pojawiają się ciemne plamy. Trener
podał mi krzesło i zaraz obok mnie pojawił się Aleks. Prezes wszystko mu
wyjaśniał, a ja powoli analizowałem na nowo jego słowa. Kiedy powiedział o
ofiarach wypadku zerwałem się na równe nogi ze złością, że zamiast biec do nich
to ja siedzę i użalam się nad sobą. Wybiegłem z hali tak jak stałem i biegłem
przed siebie w celu odnalezienia miejsca wypadku. Długo nie musiałem szukać, bo
z daleka było widać przewrócony samochód, kilka karetek, straż pożarną i
zbiegowisko ludzi. Każdy kolejny krok wyglądał tak, jakbym miał nogi z ołowiu,
ale szedłem coraz bliżej miejsca w którym wydawało mi się, że życie dwóch
najbliższych mi osób dobiegło końca. Miałem zaszklone oczy, ale bez trudu
odgadłem, że zmasakrowany samochód nie należał do mojej matki, a już na pewno
nie do Marii. To jednak nie musiało o niczym znaczyć, ale dawało nadzieję, że
to wszystko nie jest takim, jakim mi się na początku wydawało.
-Jurij!!!-
zamknąłem oczy, bo usłyszałem jej głos. Był mocno przestraszony, a ona sama była
mocno przelęknięta i zapłakana, ale była cała i zdrowa. Miała na czole tylko
jedno małe draśnięcie. Wtuliła się we mnie całą swoją siłą i tłumaczyła, że
jechały razem z mamą kilka samochodów dalej i to przez gwałtowne zatrzymanie
ruchu uderzyła o deskę rozdzielczą i rozcięła naskórek.
-W tym
samochodzie zginęli wszyscy, młode małżeństwo i ich maleńkie dziecko. To takie
nie sprawiedliwe, bo to nie była ich wina tylko jakiegoś wariata
wyprzedzającego zna przeciwka.-niestety nie umiałem teraz współczuć tym ludziom.
Jeszcze przed chwilą wydawało mi się, że to ja doświadczyłem ogromnej tragedii,
ale na szczęście ktoś nad nami czuwa. Zaraz po Marysi obok nas pojawiła się
mama, równie mocno wstrząśnięta co moja dziewczyna. Przytuliłem i ją do siebie
cicho dziękując Bogu, że mi ich nie zabrał. Nawet nie chcę myśleć jakby
wyglądało moje życie bez nich. Są dla mnie najważniejsze. Dopiero kiedy zeszły
ze mnie wszystkie emocje poczułem chłód, spowodowany dość tęgim mrozem i tym,
że stoję na dworze w krótkich spodenkach i cienkiej klubowej bluzie. Teraz to i
Marysia razem z mamą trochę się otrząsnęły widząc, że zaczynam dygotać z zimna.
Moja warga zrobiła się purpurowa, a ręce sine. Szybko zabrały mnie do
samochodu. Dopiero mijając zniszczone w wypadku auto zrozumiałem o czym mówiła
do mnie Beim. Co prawda ciała zostały już zabrane, ale wszystko wyglądało
jeszcze bardzo makabrycznie i strasznie. Na drodze były kałuże krwi, gdzieś w
rowie leżała damska torba i mały pluszowy miś. W takiej chwili człowiek się
zastanawia jaki sens ma w ogóle ten ciągły pęd i starania o dostatnie życie,
kiedy kierowca-idiota może nam odebrać życie. W takim momencie też docenia się
osobę będącą blisko, z którą zamierza się spędzić resztę życia. Nawet jeśli
osoba teraz wymyśla się od bezmyślnych i nieodpowiedzialnych ludzi to i tak
wiem, że ją kocham i ona mnie kocha,a krzyczy na mnie bo się martwi i troszczy.
Mama wykonała telefon do klubu i opieprzyła prezesa o to, że rozsiewa wyssane z
palca plotki. Pierwszy raz widziałem ją tak zdenerwowaną. Od klubu dostałem dwa
dni wolnego od treningów i miałem się wstawić dopiero przed naszym wyjazdem do
Odincowa. Dojechaliśmy do mieszania, a ja już od progu zacząłem kichać, nos
sczerwieniał mi jak burak, a późnym wieczorem pojawiła się gorączka i katar.
-Jak
nic będziesz miał zapalenie płuc. Muszę powiedzieć twojej mamie by zamówiła
jakąś wizytę domową najlepiej jutro z samego rana, bo jutro z tobą będzie
jeszcze gorzej i nie ma mowy byś w takim stanie gdzieś jechał.- cały czas
podawała mi jakieś syropy domowych sposób, mierzyła gorączkę i z
niedowierzaniem patrzyła na wskaźnik termometru. Osiągnąłem wynik 39.3 kreski,
co Marysia uznała za stan krytyczny i wezwała pogotowie. Przed jego przyjazdem
zdążyłem jeszcze poprosić ją, by usiadła przy mnie. Widziałem ją jakoś tak
niewyraźnie, aż w końcu rozpłynęła się przed moimi oczami, a ja sam odpłynąłem,
ale w poczuciu, że nic jej się nie stało...
Ja
przepłaciłem swoją eskapadę zapaleniem płuc i tygodniowym pobytem w szpitalu.
Zanim powróciłem do sprawności sprzed choroby minęły trzy tygodnie, a my
byliśmy już po świętach. Podczas mojej przerwy spędzialiśmy ze sobą dużo czasu,
by nacieszyć się sobą przed moją serią wyjazdów i twoją sesją. Mój ojciec też
nie próżnował i robił wszystko, by nas rozdzielić...
Nie
wiedzieć czemu w naszym życiu pojawiła się była dziewczyna Jurija. Przebywała w
mieszkaniu Bierieżków reguralnie od ponad miesiąca.Można powiedzieć, że mój
chłopak spędzął z nią więcej czasu niż ze mną, bo w drugim semestrze zmienił mi
się plan i mocno kolidował on z planem treningowym szatyna.
Najczęściej wychodziłam z domu jeszcze przed 8, to Jurek spadł wtedy jeszcze
mocnym snem, a ja nie miałam serca go budzić. Kiedy wracałam z zajęć, to albo
byłam kompletnie zmęczona, albo szatyn był wyczerpany, a w "najlepszym"
przypadku Viera siedziała nam na głowie w ogóle nie zdając sobie sprawy, że jej
obecność nie jest wskazana. Pewnego dnia doszło między nami do kłótni. Doszłam
do wniosku, że Jurij musi wpłynąć na swoją byłą, bo tak przecież nie da się
funkcjonować. Byłam przekonana, że farbowana blondyna chce coś wskurać w
relacjach z nim, a on nie widział z jej strony żadnego zagrożenie i śmiał się
ze mnie, że jestem zazdrosna. Jestem ciekawa jakby on się zachowywał gdyby to
do mnie przychodził mój były i przesiadywał. Zdążyłam zauważyć jednak, że Jurij
nie był o mnie kompletnie zazdrosny. Już nie raz i nie dwa miał okazję ku temu,
by być wkurzonym na swoich kolegów za ich zachowanie względem mnie, a on zwykł
traktować to jako koleżeńskie dowcipy. Nic nie poradzę na to, że ja nie
traktuję tak tych niewinnych tekstów Viery.
-Musisz
przyznać Jurij, że fajną byliśmy kiedyś parą...-przecież to jasne, że mówiła to
specjalnie i nie powiem, ale udawało jej się osiągnąć zamierzony cel, bo zawsze
wychodziłam wtedy z pokoju i na swoje nieszczęście, szłam zapalić. Jak Boga
kocham w Polsce nidgy nie paliłam, a nawet jak chciałam, to Piotrek zawsze
wtedy się złościł i prawie siłą wydzierał mi fajkę z buzi, kiedy byłam już tak
zdesperowana, że ją tam miałam. No właśnie, Piotrek...Od dnia pogrzebu dziadka
nie odzywaliśmy się do siebie, ale tęskniłam za nim jak jeszcze nigdy przedtem.
Potrzebowałam szczerej rozmowy z kimś o tym co dzieje się w moim życiu. Wiem,
że Nowakowski mówiłby mi o tym, że to wszystko można było przewidzieć, ale i
tak chciałabym usłyszeć jego głos. Kiedy wyszłam z pokoju na balokon po
kolejnej porcji złotych myśli Viery. W chwilach takie jak ta żałowałam, że
jestem tu tak naprawdę sama i oprócz Jurija nie mam nikogo. Sęk w tym, że jeśli
między nami jest coś nie tak, to ja nie mam z kim porozmawiać. Przecież nie
pójdę do jego matki nie będę żalić się na jej syna. Najlepsze w tym wszystkim
jest zachowanie Wiktora, bo on jest po prostu wniebowzięty jak ta pusta lala
pojawia się w naszym mieszkaniu. Ostatnio zaczęłam nawet snuć domysły, że to
wszystko jego sprawka. Jeśli to prawda, to swoim obecnym zachowaniem daję mu
tylko satysfakcję i nadzieję na to, że niedługo się poddać. A ja nie chcę tego
zrobić, bo kocham jak syna jak idiotka. Tyle dla niego zmieniłam w sowim życiu.
Wyrzucam więc wypalonego do połowy papierosa i wracam do pokoju. Na oczach
starego Bierieżki i Viery całuję Jurka, zaznaczając tym samym teren.
-Będziemy
cię musieli kochana przeprosić, ale zaplonowaliśmy z Jurijem wypad na kolację i
sama rozumiesz, że jest już dość późno, a my nie jesteśmy gotowi.-tą kolację to
wymyśliłam na poczekaniu, więc nie mogłam się dziwić, że oczy Jurka
przypominały teraz pięciozłotówki. Niemniej jedna dziś mamy oboje wolny
wieczór, więc na dobrą sprawę nic nie stoi na przeszkodzie byśmy zrealizowali
ten pomysł. Viera z niesmakiem na twarzy wychodzi z mieszkania, Wiktor trzaska
drzwiami swojego gabinetu, a ja ze świstem wypuszczam powietrze z płuc.
-Kotek
ty jesteś o mnie zazdrosna!- patrzcie go jaki on jest błyskotliwy. Nie wiem
czemu on się mi dziwi.
-Według
ciebie to takie dziwne? Non stop przesiaduje z nami twoja była, a ja mam
wrażenie, że tobie to nie przeszkadza. Mi a i owszem...-jak widzę ten jego
uśmiech to mam ochotę mu coś zrobić, ale jak widzę, że chce mnie pocałować to
nie robię nic, tylko czekam na rozwój wydarzeń. A wydarzenia toczą się
nadzwyczaj szybko. Jurij przekręca klucz w zamku, wraca do mnie i oboje
nawzajem pozbywamy się garderoby. Znów przez chwilę mam wyrzuty sumienia, ale
tylko przez chwilę. W obliczu takiego rozwoju sprawy nie mam ochoty na żadne
kolacje. Chcę się z nim kochać bez ustanku i na każdym kroku pokazywać mu
swoją miłość. Musimy pomyśleć o swoim mieszkaniu, bo tłumienie w sobie krzyków
rozkoszy wychodzi mi coraz gorzej. Trzeba otwracie powiedzieć, że rozkręcamy
się...
Rozkręciliśmy
się do tego stopnia, że zaszłam niespodziewanie w ciąży. Dosłownie
niespodziewanie i nie powiem, żebym była szczęśliwa z tego powodu, bo przecież
miałam przed sobą niełatwe studia i ogólnie moja ówczesna sytuacja była
niełatwa. Bałam się strasznie ci o tym powiedzieć, ale w końcu się na to
odważyłam...
~*~
Wróciłam. Cieszycie się choć troszkę?
Pozdrawiam i do napisania :***
Moja niechęć to Jurija nie jest nikomu obca, mam jakieś własne uprzedzenie do tego zawodnika, ale muszę się przyznać, że Twoje opowiadanie sprawia, że naprawdę staram sie go polubić. To jak traktował Marysie, jak wiele dla niego znaczyła i zapewne nadal znaczy, jak przeciwstawiał się swojemu ojcu ukazuje jak wielką miłością ją darzył i z pewnością darzy dalej. Ten wypadek musiał być dla nich wszystkich strasznym przeżyciem, chociaż sama Marysia i mama Rosjanina wyszły z niego bez szwanku praktycznie to świadomość, ze w tym wypadku zginęła trójka niewinnych ludzi będzie im towarzyszyła do końca życia.
OdpowiedzUsuńCiąża, dziecko? Oj robi się coraz ciekawiej :D A ja już nie mogę się doczekać kolejnych odcinków.
Nie lubię czytać o wypadkach samochodowych czy z udziałem pieszych. Od razu wraca coś o czym powinnam już zapomnieć. Nastraszyłaś już nas na samym początku. czy ty chcesz bym ja na zawał serca zmarła czy coś? Całe szczęście, że z Marysia i mamą Jurka wszystko w porządku. Jurek by nie przeżył gdybym stracił dwie najważniejsze osoby w swoim życiu. Całe szczęście, to był tylko fałszywy alarm. Chwała Bogu, że nas tylko nastraszyłaś :)
OdpowiedzUsuńPff, nie ma nic gorszego od byłych dziewczyn. One to wiedzą kiedy mają się pojawić. Mam nadzieję, że Jurkowi nie odbije, a zresztą Marysia jej pokaże gdzie raki zimują:D
Mimo iż nie darzę naszego głównego bohatera sympatią to dzięki Twojemu opowiadaniu zyskał w moich oczach i to bardzo. To w jaki sposób pokazywał swoją miłość do Marysi, pokazuje mi, że w życiu najważniejsza jest miłość i, że dzięki niej, dzięki jej sile jesteśmy w stanie zrobić wszystko dla ukochanej osoby. W przypadku Jurka było to przeciwstawienie się ojcu.
OdpowiedzUsuńJak przeczytałam o wypadku to normalnie serce podskoczyło mi do gardła. Ty to lubisz wprowadzać dramaturgię.
Pozdrawiam.
No ja się bardzo, ale to bardzo cieszę:)!
OdpowiedzUsuńTa była to musi byc pomysł Wiktora. Jak on może tak krzywdzić syna??? Jurij powinien się przeciwstawić, a przede wszystim znaleźć sobie mieszkanie!
Boże, gdzie się u mnie podziała sobota i niedziela, aha, została pochłonięta przed odmęty mojej uczelni, ale jestem teraz. Nienawidzę wypadków samochodowych i mam na ich punkcie paranoje, o czym dobrze wiesz, ale jeżdżę jak wariatka wiec to trochę dziwne, ale nic na to nie poradę. Dobrze że to nie były one, nie wyobrażam sobie takiego dnia ze ktoś mnie informuje że ktoś z moich bliskich zginał przez jakiegoś matoła. Ojciec Jury mnie swoim zachowaniem dobija, zamiast cieszyć się szczęściem syna, on chce je zniszczyć. Maryśka i jej znaczenie terenu, ogólnie jakoś nie przepadam za takim afiszowaniem się to ja a nie ty, ale wybaczam. Tak się to przeważnie kończy ja się człowiek za bardzo rozkreci haha :P Zaskoczyłaś mnie z tą ciąża
OdpowiedzUsuńFajnie że wracasz tutaj. Nie życzę nikomu żyć nawet przez kilka chwil w życiu ze świadomością że ukochana osoba może już nie stąpać po tym świecie. Mama Biereżki miała rację że urządziła tą burę, że podali Jurkowi niesprawdzona informację. Dobry Boże do czego to się jeszcze posunie Wiktor, przecież on się stacza na samo dno z tymi swoim powalonymi pomysłami. ściąga jakąś blond panienkę, Jurij pokazał by jaja i ją wyrzucił za drzwi, na całe szczęście Marysia robi to w pewnym sensie za niego. Końcówką mnie zaskoczyłaś, niestety mam wrażenie że to dziecko nigdy się nie urodziło
OdpowiedzUsuń