Obudziłam się w przeraźliwie białym pomieszczeniu z tępym bólem głowy. Jestem kompletnie rozbita, a ból sprawia mi nawet najmniejszy ruch głowy czy nawet mrugnięcie oczu. Rozejrzałam się delikatnie i dopiero teraz uświadomiłam sobie, że nie jestem w swoim pokoju. Po prawej stronie stał stolik z aparaturą, na prawym ręku miałam wkucie w żyle, jak się domyśliłam związane z kroplówką. Nie wiem tylko dlaczego jestem w szpitalu i dlaczego obok mnie siedzi Jurij z tak smutną miną jakiej jeszcze u niego nie widziałam. Kiedy zobaczył, że otworzyłam oczy nachylił się nade mną i pocałował w czoło.
-Kochanie…-do tego wszystkiego mam jeszcze dziwny głos i skrzypię jak stare prześcieradło. Szatyn trzyma moją dłoń przy swojej twarzy. Nic nie mówi, a ja sama na miarę możliwości składam przyczyny swojego pobytu w szpitalu i momentalnie złapałam się za brzuch. Był jakiś dziwny, taki mały i niezaokrąglony. Szybko ściągnęłam z siebie kołdrę mimo tego, że w ręku miałam kroplówkę. Dotykałam brzucha i nie chciałam patrzeć na Jurka bo wiedziałam, że jeśli na niego spojrzę to dowiem się czegoś, czego nie chciałabym słyszeć. Przecież to nie możliwe bym straciła nasze maleństwo. Dbałam o siebie jak tylko mogłam najlepiej. Starałam się prowadzić zdrowy tryb życia i nie narażać dziecka na niepotrzebny stres. Nawet z ojcem Jurka się nie kłóciłam i nie denerwowałam z jego powodu, a tu takie nieszczęście. Spojrzałam w końcu nieśmiało na szatyna i dostrzegłam w jego oczach łzy. Teraz byłam pewna, że nie jestem już matką i nie zostaniemy rodzicami. Łzy z moich oczu płynęły ciurkiem i nie zamierzały ustąpić. Oczyma wyobraźni widziałam tego szkraba wśród nas. Widziałam jak się rozwija, jak dorasta i wkracza w dorosłe życie pod bacznym okiem kochających rodziców. Patrzyłam załzawionymi oczami na mojego chłopaka i w momencie kiedy uświadomiłam sobie, że przecież na pewno ponoszę jakąś odpowiedzialność za to co się stało. Spuściłam wzrok, czułam się winna.
-Kochanie obiecaj mi, że się nie poddamy i nawet jeśli teraz nam się nie udało, to będziemy próbować i w końcu zostaniemy rodzicami. Kocham cię i będę zawsze przy tobie. Razem się z tym uporamy, zobaczysz.- położył głowę przy moich nogach i wydawało mi się, że teraz emocje znów doszły do głosu i w jego przypadku. Wiem, że płacze, ale nic nie potrafię zrobić, by go pocieszyć. Ja sama mam ochotę wyć, ale nie mam na to siły. Wolę po cichu płakać w poduszkę, głaszcząc jego głowę. Nie wiem ile czasu spędziliśmy w takim stanie, ale zostało to przerwane w momencie pojawienia się w sali lekarza prowadzącego i pielęgniarki. Jurij został wyproszony i choć próbował przekonać lekarza by mógł zostać, to ten sobie tego nie życzył i twardo obstawał przy swoim. Zaraz kiedy zamknęły się za nim drzwi, mi przeprowadzono badanie ginekologiczne. Robiłam tylko to o co mnie prosili, a tak naprawdę moje myśli krążyły zupełnie gdzie indziej. Dopiero z mojego świata wyrwał mnie głos lekarza i jego słowa.
-Niestety nie mam dla pani dobrych wiadomości. W wyniku obumarcia płodu doszło do uszkodzeń w obrębie macicy i nie jestem w stanie powiedzieć jak poważne to są uszkodzenia i jaki wpływ one będą miały na kolejne próby zajścia w ciążę. Trzeba być dobrej myśli…- on mi tu będzie mówił o tym, że trzeba być w dobrej myśli w momencie, kiedy zawalił mi się świat i nie wiem co mam dalej robić. To normalne, że każda kobieta pragnie dziecka, a taki maluch cementuje każdy związek. Nie wiem jak zareaguje Jurij na wiadomość, że nigdy nie będąc ze mną nie zostanie ojcem. Na pewno będzie się zarzekał, że to nie wiele zmienia, bo nadal będzie mnie kochał, ale ja wiem, że nie mogę od niego wymagać tego, by ze mną był. Z drugiej jednak strony gdy go stracę, to nie będę miała nikogo. Nie chce się zwalać na głowę Michałowi czy Krzyśkowi, przyjaciół nie mam. Na dobrą sprawę mam tylko jego i kocham go ponad życie. Nawet nie zauważyłam jego wejścia do sali i momentu w którym zajął miejsce obok mnie.
-Wiesz o wszystkim?- na samą myśl o tym, że nie będę mogła mieć w przyszłości dzieci zapiekły mnie oczy i popłynęły z nich małe kropelki łez.
-Kochanie nie płacz. Musimy wierzyć, że nam się uda i, że nic poważnego ci się nie stało. Zobaczysz, że jeszcze będziemy mieć gromadkę dzieci.- wiem, że on sobie nie zdaje z tego sprawę i robi to by mnie pocieszyć, ale jego słowa są banalne i nie mające żadnych podstaw w rzeczywistości. Jeśli nie będę mogła zajść w przyszłości w ciążę to nie ma szans, by pojawiła się w naszym życiu gromadka dzieci. Ja wiem, że on o tym marzy, bo nie długo po tym jak dowiedział się o tym, że będzie tatą to powiedział mi, że marzy co najmniej o trójce dzieci. Teraz wie, że istnieje duże prawdopodobieństwo, że nie będzie miał za moją sprawą ani jednego. Byłam senna i wykorzystałam ten fakt, by uciszyć pocieszającego mnie szatyna. Przymknęłam oczy, zaczęłam miarowo oddychać i Jurij zrozumiał, że śpię. A ja nie spałam i widziałam jak podszedł do okna i zaczął głośno płakać, próbując się opanować, ale potok łez okazywał się być silniejszym od niego. Niech ktoś mądry wytłumaczy mi dlaczego tak się stało, bo ja nie znajduję na to pytanie odpowiedzi. Nie jestem pierwszą kobietą tracącą dziecko podczas ciąży, ale jestem pewna, że nie jestem pierwszą kobietą, która tak boleśnie przeżywa tą utratę. Dla mnie to nie był zarodek, to nie był rozwijający się płód. Dla mnie to był nasz synek bądź córeczka. To był mały Bierieżko lub Bierieszkówna czy jakby to po polsku odmienić. Będą mi teraz tłumaczyć, że jesteśmy młodzi, że możemy walczyć i korzystać z wielu form walki z brakiem potomstwa, ale ja chcę z powrotem pod sercem swoje dziecko…
W szpitalu spędziłam dwa tygodnie, a kiedy wróciłam do domu czułam się tak jakbym nie miała serca. W szpitalu mi się oświadczyłeś, a ja choć nie miałam prawa trzymać cię przy sobie, to przyjełam oświadczyny. Po wyjściu ze szpitala czułam się po prostu źle. Robiłeś wszystko, by mi pomóc i choć sam przeżyłeś taką samą tragedię to i tak starałeś się mnie wesprzeć, a ja odtrącałam twoją pomóc. Pomimo, że zaczynał się ciężki czas na uczelni, zdecydowałam się na wyjazd do Polski. Na tydzień miałam znaleźć się w mieszkaniu Krzyśka i tam dojść do siebie…
Nie wiem czego oczekuję od wyjazdu do Polski, ale czuję, że muszę zmienić otoczenie. Iwona i Krzysiek mieli mnie odwiedzić, ale ja odwiedzę ich. Spędzę trochę czasu z bratem i jego rodziną i mam nadzieję, że nabiorę sił i szybko wrócę do Moskwy. Nie mogę przecież zawalić studiów i nie mogę zostawić Jurka samego. Wiem, że moje zachowanie jest egoistyczne, ale w życiu czasem trzeba być egoistą. Zwłaszcza jeśli człowiek chce się wyłączyć i choć na chwilę zapomnieć. Na lotnisko osobiście odwiózł mnie Wiktor z wielkim uśmiechem na twarzy i życzeniami miłej podróży po ojczystym kraju. Za tym sztucznym uśmiechem na pewno coś się kryło, ale nie chciałam tego dociekać i nie chciałam się tym przejmować. Droga na lotnisko minęła miło i naprawdę musiałam chyba przyznać sama przed sobą, że coś drgnęło w naszych relacjach. Jeśli chciałby mi dopiec to mógłby to robić każdego dnia przypominając o tym, że straciłam dziecko. On jednak tego nie robił, za co jemu i jego żonie byłam wdzięczna. Lot do Polski rzeczywiście odbył się bez większych przeszkód, a z lotniska w Rzeszowie odebrała mnie bratowa. Iwona to naprawdę złota kobieta i cieszę się, że mój brat trafił na kogoś takiego. Jeśli chodzi o drugiego brata, bo ja Michała nie przestałam kochać i nadal jest moim starszym braciszkiem, to on też ma szczęście do kobiet, a zwłaszcza do tej jednej o imieniu Ola. Jego wybranka to cioteczna siostra Piotrka. Zawsze jego rodzice śmieli się, że Ola zostanie panią Beim, a ja panią Nowakowską. My z Piotrem oczywiście wtedy niemiłosiernie się denerwowaliśmy bo nie znosiliśmy, kiedy ktoś na siłę chciał nas swatać i dostrzegał w nas parę. My byliśmy tylko przyjaciółmi. No właśnie byliśmy. Wraz z moim przyjazdem do Polski przyszła myśl, by pojechać do Częstochowy i pogadać z Piotrkiem. W rozmowie z Iwoną okazało się, że nie będę musiała tego robić, bo Piotrek będzie w Rzeszowie. Jego zespół walczy z drużyną Podkarpacia o finał Mistrzostw Polski. W sumie to mogłam wcześniej o tym pomyśleć, ale przez ostatni czas jakoś nic mnie nie interesowało i nie interesuje nadal. Nie jestem w stanie powiedzieć w jakim mieście jest teraz Jurij, bo zwyczajnie nie mam do tego głowy. Dzwoni do mnie i mówi mi o wszystkim co się u niego dzieje, ale ja tych informacji nawet nie przetwarzam i nie analizuję. Wpuszczam je jednym uchem i wypuszczam drugim. Ten wyjazd do Polski jest też po to, bym zanim zatęskniła i chciała jak najszybciej do Moskwy wrócić.
-Ciociu dlaczego jesteś smutna?- Sebastian przyjechał razem z Iwoną na lotnisko i teraz siedzieliśmy razem w kawiarni i jedliśmy późny obiad, bo jak mówiła bratowa, nie zdążyła nic przygotować w domu. Spojrzałam na bratanka i nie wiedziałam co mam powiedzieć. Od razu w głowie pojawiła się myśl, że ja też za kilka lat miałabym dziecko w jego wieku. Łzy napłynęły mi do oczu i gdyby nie zmieniony przez Iwonę temat, to nie wiem czy nie wybuchnęłabym płaczem. Konsumpcja w fast foodzie zajęła nam prawie 30 minut i po godzinie 14 znaleźliśmy się w domu Ignaczaków. Brunetka zaprowadziła mnie do mojego pokoju i nakazała czuć się jak u siebie.
-Na czas twojego pobytu u nas ten dom jest twoim domem i nawet nie chce słyszeć pytań czy możesz zrobić to czy tamto. Nawet nie wiesz jak się cieszę, że z nami jesteś. Zawsze starałam się spełnić wszystkie marzenia Krzyśka, ale tego najważniejszego nie mogłam. Ty byłaś jego marzeniem.- niestety nie mogę powiedzieć tego samego, bo przez tyle lat nie miałam pojęcia, że jest moim bratem. Jemu jest łatwiej bo on mnie kochał przez tyle lat, a ja tej miłości się uczę. Teraz mogę powiedzieć, że nie wyobrażam sobie życia bez jego codziennych telefonów, bez pierdół, które opowiada i bez tej świadomości, że jak tylko coś złego mi się przydarzy, to mam na kogo liczyć. Zanim zdążyłam się rozpakować i ogarnąć po podróży, Krzysiek wparował do mojego pokoju i zachowywał się jak jakiś oszołom. Ściskał mnie, całował po policzkach i znów ściskał. Aż nie mogę uwierzyć, że tak się za mną stęsknił, ale nie będę poddawać tego wątpliwościom, bo się jeszcze na mnie obrazi i co będzie. Razem z nim zeszłam do przestronnego salonu, gdzie bawił się Sebastian, ale kiedy tylko zobaczył ojca to rzucił wszystkie zabawki w kąt i nie odstępował go na krok. Tak jak Krzysiek rzadko widuje mnie, tak jego syn mało czasu spędza z nim. Wiem jak to jest kiedy siatkówka jest najważniejsza i trzeba podporządkować swoje życie, by wszystko zgadzało się współgrało z terminarzem ligowym czy reprezentacyjnym.
-Rozumiem, że jutro wybieracie się na mecz? Szansa ogromna przed nami i jak sobie pomyślę o tym, że mamy szansę grać w finale to najchętniej ten mecz zagrałbym już dziś.- widać, że ma dużo energii w sobie, bo Sebka podrzuca do góry i nic sobie z tego nie robi. Kiedy cała trójka doskonale się bawiła, ja znów odpłynęłam daleko myślami. Wyobrażałam sobie jakby wyglądały nasze wspólne chwile z dzieckiem, kiedy tylko Jurij miałby wolną chwilę od siatkówki. Pewnie też chciałby nadrobić stracony czas ze swoim potomkiem, a synek bądź córeczka nie odstępowaliby go nawet na krok. Wiem, że może nie powinnam cały czas do tego wracać, ale to nie jest takie proste zwłaszcza, że nie ma nadziei na to, by sytuacja uległa zmianie. Przez głowę przeszła by myśl, by iść do lekarza tu na miejscu i zrobić jeszcze raz dokładne badania, ale bałam się, że jeśli druga diagnoza będzie taka sama to już nigdy nie będzie nadziei, nawet tej najmniejszej. Co prawda teraz też są marne szanse, ale zawsze jest nadzieja, że lekarz w Rosji się pomylił.
Byłaś w Polsce, a ja w Moskwie dowiedziałem się kto stoi za utratą dziecka. Nawet nie wiesz jak przeżyłem wiadomość, że nasze dziecko zabił mój ojciec. Do tej pory nie masz o tym pojęcia i myślisz, że to był przypadek i zrządzenie losu…
~*~
Witam! Dziś nie przynudzam, tylko życzę Wesołych Świąt, a o nadchodzącym Nowym Roku pogadamy sobie zapewne przy okazji 14., którą dodam jeszcze w tym roku ;D
Pozdrawiam i do napisania ;***