Konfrontacja
pomiędzy drużyną Polski a Rosji zakończyła się wynikiem 3:2. Sam mecz był chyba
najbardziej emocjonujący jaki widziałam do tej pory, a widziałam wszystkie
grupowe. No właśnie, to tylko zmagania w grupie, a na twarzy moich rodaków
goszczą takie uśmiechy, jakby wygrali co najmniej finał, a po przeciwnej
stronie siatki zobaczyć można same grobowe miny. Dlaczego? Bo to jest mecz
Polska-Rosja, gdzie na każdym kroku czyhają podteksty i coś, co drużyny chcą sobie uwodnić.
Wiedziałam, że kiedyś przyjdzie taki mecz, że moje serce będzie rozdarte i to
jest właśnie ten czas. Część mnie cieszy się z wygranej brata i spółki, a druga
ze smutkiem patrzy na smutną twarz narzeczonego. Na chwilę obecną wiem, że Jurij
potrzebuje mnie bardziej, więc nie reaguję zbytnio na wymachiwanie rękami
brata, tylko kieruję się w stronę drużyny rosyjskiej.
-Nie
będziesz w takiej chwili w obozie wroga siostra!- wiedziałam, że Krzysiek to
kawał wariata, ale że aż tak? Zabiegł mi drogę, przewiesił przez ramię jak
worek kartofli i wniósł na „polską” stronę boiska, gdzie Winiar cały czas
ściskał się z Wlazłym, Kadziewicz miał swoje fazy, a Zagumny patrzył na
wszystko z przymrużeniem oka. Nie miałam wyjścia jak zrobić rundę honorową i
pogratulować im wszystkim zwycięstwa. Moja osoba nie wzbudziła większej
sensacji, bo Igła już zdążył się pochwalić, że odnalazł swoją siostrę, ale mimo
wszystko czułam się tu dziwnie nie swojo. Ok., mój brat jest zawodnikiem
reprezentacji, dość lubianym i szanowanym, ale pozostała reszta zawsze pozostawała
dla mnie niedostępna. Z wielką przyjemnością siadałam zawsze przed telewizorem,
by móc ich wszystkich zobaczyć. A teraz mam ich na wyciągnięcie ręki, mogę
porozmawiać, a nie wiem co mam powiedzieć. Chyba przyzwyczaiłam się do tego, że
mam swojego prywatnego siatkarza i więcej mi do szczęścia nie potrzeba. Tyle
tylko, że ten mój siatkarz ma teraz taką minę, że jakby mógł, to by mnie pewnie
zabił. Niepewnie idę w jego kierunku i czuję w kościach, że ma do mnie żal o
zbytnią euforię po wygranej Polaków z nimi. Niech on nie zapomina, że nasze
narzeczeństwo nie obliguje mnie do tego, że wyrzeknę się tego co polskie i
pokocham z miejsca to, co rosyjskie. Na takie coś to mi się nie umawialiśmy i
on dobrze o tym wie.
-Strach
przy tobie coś powiedzieć, bo zaraz polecisz i zakablujesz swoim Polaczkom.-
Połtawski to jak nic nie mówi to nie mówi, a jak już zacznie, to aż w pięty
wchodzi. Nie muszę chyba mówić jak w tej chwili się poczułam, gdy wszystkie
oczy rosyjskiej drużyny zwróciły się w moją stronę. Momentalnie przypomniałam
sobie chwile spędzone w mieszkaniu Bierieżków i momenty, w których stary nie
dawał za wygraną i za wszelką cenę starał się uprzykrzyć mi życie. Mam teraz
dwa wyjścia: albo się odezwę albo odwrócę się na pięcie i wybiegnę z hali.
Patrzę w stronę Jurija, ale w jego twarzy nie znajduję niczego, co mogłoby
zasiać w moim sercu nadzieję. Odwracam się i odchodzę. Nie biegnę jak oszalała,
by nie robić niepotrzebnego zamieszania. Byłam pewna, że Jurij mnie dogoni i
zatrzyma. Nie zrobił tego. Pozwolił mi myśleć, że różnica państw zaczyna
budować między nami mur, który może stać się nie do przebicia. Do tej pory nie
mieliśmy z tym problemu, ale przecież nic nie trwa wiecznie. Kiedy znajduję się
na zewnątrz hali, odnajduję wzrokiem jakąś ławkę, która ma być dla mnie
miejscem niepohamowanego wybuchu płaczu. Teraz już nie zwracam uwagi na to, że
przechodzą obok mnie ludzie, dziwnie patrząc. Daję upust emocjom. Staram się
nie dopuścić do siebie myśli, że tak właśnie mógł zakończyć się nasz związek.
Przecież to nie możliwe, my za bardzo się kochamy. Tyle razy mówił, że kocha
bezgranicznie. I ja kocham go do szaleństwa, ale nie chcę, by takie sytuacje
miały miejsce w naszym życiu.
-Przepraszam…-
słyszę jego głos za swoimi plecami. Nawet nie zauważyłam, że siedzę tu już
drugą godzinę, płacząc w chusteczkę. Jurij zdążył się przebrać i mnie znaleźć.
Jeśli liczył na to, że jego polski od razu załagodzi sprawę, to był w błędzie.
To za poważna sprawa, by od tak przejść po niej do porządku dziennego.
-Masz do
mnie żal o to, że jestem Polką i kibicuję polskim siatkarzom?- sama nie wiem
czy o coś takiego można być złym, ale wolę się upewnić. Jego smutne oczy
wskazują, że nie podobało mu się to, że cieszyłam się z przegranej jego
drużyny. A ja przecież tylko pogratulowałam chłopakom dobrego meczu i nic poza
tym. Gdyby sytuacja była inna, to zrobiłabym to samo w stosunku do jego
drużyny.
-Maryś
ja nie wiem co się ze mną stało. Jestem rozgoryczony przegraną, zachowałem się
jak dzieciak. Do tego pozwoliłem, żebyś była obiektem drwin chłopaków.
Przepraszam kochanie…- usiadł obok mnie i przytulił. Przylgnęłam do niego
mocniej i tym razem w rękaw jego dresu wypłakiwałam swoje żale. Nie chcę z nim
rozstawać. Za bardzo go kocham, ale nie chce, by taka sytuacja kiedykolwiek
miała jeszcze miejsce między nami.
-Nie
możesz mi zabronić tego co polskie, bo ja się tam urodziłam i nie chcę z tego
rezygnować. Musisz mnie zrozumiesz Jura bo inaczej nasz związek nie będzie miał sensu.- chyba był podobnego
zdania co ja, bo przytulił mnie do siebie mocniej i pocałował w czubek głowy. Ostatnio
coraz trudniej zapanować mi nad łzami. Kiedyś nie byłam taka, ale kiedyś moje
życie było zdecydowanie prostsze. Pojęcie patriotyzmu i przywiązanie do tego co
polskie pojawiało się tylko wtedy, gdy siadałam na trybunach i dopingowałam
polskich siatkarzy albo przed odbiornikiem TV. Przyszło mi żyć w takich
czasach, w których nie muszę biegać z bronią w ręku, ale patriotyzm mam zaszczepiony od najmłodszych lat i nie pozwolę się stłamsić.
-Obiecuję,
że ta sytuacja już nigdy więcej się nie powtórzy…- znów pocałował mnie mocniej,
jakby chciał rozwiać wszelkie moje wątpliwości. Czuję w dole brzucha przyjemne
ciepło i radość, że mam go przy sobie. Oddaję pocałunki kątek oka dostrzegając
dziwnie znajomą postać, ale za żadne skarby nie mogę sobie przypomnieć skąd
mogę ją znać. Pewnie mam jakieś schizy, bo nie wiem skąd w Pekinie znajoma mi
postać poza Jurijem i jego drużyną, bandą brata i rodzicami Michała
Winiarskiego. Przestaję o tym myśleć, bo Jurij proponuje mi spacer, na który
chętnie przystaję. Gdzieś w sercu mam żal do jego kolegów, że tak mnie
potraktowali, ale nie mogę zachowywać się jak rozkapryszona panienka. Na całe
szczęście narzeczony nie prowadzi mnie do hotelu, gdzie stacjonuje rosyjska
drużyna. Idziemy w zupełnie innym kierunku wioski olimpijskiej, gdzie znajduje
się tak zwana strefa familijna. Olimpijczycy spotkają się tu ze swoimi
rodzicami. Od razu w oczu rzuca mi się Winiar z rodzicami i chowający się po
kątach Kadziewicz ze swoją…Boże kto to jest?! Z tego co wiem to on się rozwiódł
z Kamilą, ale myślałam, że ze względu na Amelkę to ona przyjechała do niego do
Pekinu. Jak widać jestem naiwna myśląc, że wielka miłość pozostawia piętno na
całe życie i potem ciężko znaleźć kogoś innego. Kadziu udowodnił już nie raz,
że dla niego nie ma rzeczy niemożliwych.
-Mówiłaś,
że się rozwiódł…- Jurij też dostrzega całującą się parę i jest tym wszystkim
zdziwiony nie mniej niż ja. Z drugiej strony każdy człowiek ma prawdo do
szczęścia. To, że się rozwiódł nie znaczy, że teraz już do końca życia ma żyć w
celibacie. Kadziewiczowy celibat? Hahaha. To jeden z najbardziej sprzecznych
epitetów jakie występować mogą w języku polskim. Nie zawracamy sobie nimi
głowy, przemierzając dalej olimpijską wioskę. Objęta przez ramię Bierieżki
zastanawiam się jak będzie wyglądać nasze życie za kilka lat. Na pewno nie
będzie gromadki dzieci, ale może będziemy szczęśliwi. Pewnie nie raz pojawią
się problemy, ale na pewno nie dopuścimy do tego, by tak łatwo z siebie
zrezygnować. Jak człowiek kocha, to jest gotowy do wielu kompromisów, nawet
tych najbardziej nieprawdopodobnych i niemożliwych. Pytanie czy ja dla tej
miłości jestem w stanie zapomnieć o swoim pochodzeniu. Nie mówię tego głośno,
ale znam już odpowiedź…
Dziwiłam się rozwodowi Łukasza, a
sama siedzę i czekam aż jakaś nieznana nam osoba skończy nasz związek. Zanim
jednak się tu znaleźliśmy, wzięliśmy ślub. Cichy, bez zbytniej pompy. Tylko my,
twoja mama, koledzy z drużyny i…twój ojciec.
Koniec
kwietnia 2009 roku. Powoli do końca dobiegał ligowy sezon Superligi,
przesądzono też sprawę mistrza kraju w Polsce. Wszystko co ligowe powoli
dobiega końca, a ja i Maria dzisiejszego dnia rozpoczynamy nowe życie. Przed
urzędnikiem stanu cywilnego złożymy przysięgę, która wedle prawa uczyni z nas
małżeństwo. Już dawno żyliśmy jak mąż i żona, pokonując wiele przeciwności
losu, wzajemnie się wspierając i pomagając sobie. Zdaję sobie sprawę, że o
innej uroczystości marzyła Maria, ale mamy przed sobą całe życie, by powoli
wszystko uzupełniać. O godzinie 13 zameldowaliśmy przed budynkiem stanu
cywilnego i czekaliśmy na świadków tej uroczystości. Po mojej stronie nie mogła
zabraknąć Aleksa. Ostapieńko już na samym początku zapowiedział, że to on
będzie świadkiem na moim ślubie, bo chce z bliska obserwować jak świadomie i
dobrowolnie rezygnuję z wszystkich walorów kawalerskiego życia. Oczywiście
żartował, a ja nie wyobrażałem sobie nikogo innego na jego miejscu. Ze smutkiem
patrzyłem na moją brunetkę, która tego dnia była tu sama bez wsparcia nikogo z
najbliższej rodziny. Jej świadkiem miała być Iwona, ale bratowa jest w ciąży i
pojawiły się pewne komplikacje, które uniemożliwiły jej przyjazd do Moskwy.
Zameldować miał się tu Krzysiek, ale Beim stanowczo mu tego zabroniła,
nakazując opiekę nad ciężarną żoną. Uparła się do tego stopnia, że zagroziła mu
zerwaniem z nim kontaktu, gdy nie zastosuje się do jej prośby.
Najprawdopodobniej Igła nie chciał się jej narażać, bo nic nie zapowiadało
tego, że pojawi się na ślubie siostry. Zamiast Iwony, świadkiem Marysi będzie
moja mama. Wszystko jest takie nietypowe i inne niż wszędzie, ale zdążyłem się
już do tego przyzwyczaić. Nie robił też na mnie wrażenie fakt, że na ślubie nie
będzie mojego ojca. Nie chce mieć z tym człowiekiem nic wspólnego i on chyba
zdaje sobie sprawę, że jego obecność jest tu nie wskazana.
-Kocham
cię.- wyszeptałem do jej ucha, zanim weszliśmy do sali ślubów. Uśmiechnęła się
niewinnie i splotła swoje palce z moimi. Sama uroczystość nie była długa. Mowa
o tym, że w tym momencie zakładamy podstawą grupę społeczną nie była nudna. Z
uwagą słuchałem o tym jaka odpowiedzialność spoczywa na mnie jako mężu i z
wszystkich powierzonych mi obowiązków zamierzałem się wywiązać tak, jak należy.
Z niepokojem spojrzałem na przyszłą żonę, gdy wspomniano o dzieciach. W naszym
przypadku jest już nie możliwe, by mieć swoje dzieci, ale przecież istnieje
adopcja. Sierocińce pełne są małych dzieci, które potrzebują miłości i opieki.
Jeszcze o tym nie rozmawialiśmy, ale na pewno przyjdzie taki czas, gdy będziemy
na ten temat rozmawiać. Na chwilę obecną musimy złożyć przysięgę, która
scementuje nasz związek…
…wychodziliśmy
już z budynku, gdy moim oczom ukazał się ojciec z bukietem kwiatów w ręku. Krew
się we mnie zagotowała, a złość osiągnęła zenitu. Trzeba mieć tupet mojego
ojca, by pojawić się w dniu ślubu syna, któremu z zimną krwią zabiło się
dziecko. Jeśli myśli, że z okazji ślubu wszystko mu zapomnę i wybaczę to jest
naiwny.
-Jurij
twój tata.- Maria nie ma pojęcia dlaczego nie chcę utrzymywać kontaktów z
ojcem. Od czasu do czasu powiem jej, że już dawno powinienem się od niego
wyprowadzić i to wystarcza, by brunetka była usatysfakcjonowana moją
odpowiedzią. Życzenia znajomych słyszałem jak przez mgłę. Byłem świadomy, że
życzenia ojca nas nie miną. Jego bezczelny uśmiech sprawił, że gdyby
okoliczności były inne, to na pewno otrzymałby cios w swoje uzębienie.
Trzymałem jednak fason i nie dawałem po sobie poznać, że coś jest nie tak, choć
gdy stanął przede mną twarzą w twarz, to momentalnie się usztywniłem, a wyraz
mojej twarzy diametralnie musiał się zmienić, bo takie rzeczy się po prostu
czuje.
-Życzę
wam wszystkiego dobrego na nowej drodze życia. Mam nadzieję, że kiedyś uda nam
się poprawić nasze relacje, bo nie chciałbym, byście traktowali mnie jak obcego
człowieka.- patrzy mi prosto w twarz i tak bezczelnie kłamie. Przytula mnie do
siebie, a ja jestem sztywny jak sopel lodu. Nienawidzę go. Kiedyś być może
spotka mnie kara za moje słowa, ale nie potrafię inaczej.
-Nie
wiem teraz jak się mam do pana zwracać. Tato?- niesamowicie ciąży mi ta
rozmowa. Ciągnę Marię w kierunku samochodu, którym mamy jechać na weselny
obiad. Widzę, że moja żona jest podbudowana zachowaniem ojca. Czasem mam
cholerną ochotę powiedzieć jej o wszystkim, ale boję się, że wraz z ostatnim słowem
wypowiedzianym przeze mnie słowem, ostatni raz widziałbym Marię przy sobie.
-Czuję
kochanie, że będziemy szczęśliwi.- też to czuję, bo jestem przekonany, że Maria
to kobieta mojego życia. Chcę budzić się przy niej i zasypiać każdego dnia.
Chcę, by to ona za każdym razem siadała na trybunach i obserwowała na żywo moje
poczynania. Jej wsparcie jest dla mnie niezbędne. Wiem też, że nasze małżeństwo
będzie wymagało od nad kompromisów. Przede wszystkim to ja będę musiał nauczyć
się tolerancji do tego, że moja drużyna stoi w jej sercu niżej niż
reprezentacja Polski.
-No
pewnie, że będziemy szczęśliwi. Tak bardzo się kochamy, że nie mamy wyjścia.-
jestem zdania, że kiedy dwoje ludzi się kocha i ufa sobie bezgranicznie, to nie
ma szans, by coś stanęło na drodze do ich szczęścia. Wiem, że nie zawsze byłem
wobec niej szczery, ale robiłem to dla naszego dobra. Kto wie czy gdyby Beim
poznała prawdę, dziś siedzieliśmy byśmy za stołem i z dumą patrzyli na
połyskujące na naszych palcach obrączki<klik>. Na całe szczęście ojciec nie był na
tyle perfidny, by pojechać z nami do restauracji. Zdaję sobie sprawę, że to nie
jest ślub i wesele marzeń, ale kiedyś na pewno przyjdzie czas, by przygotować
wspaniałą ceremonię na miarę tych polskich. Krzysiek zapowiedział mi już, że
stanie na głowie, by jego siostra wzięła ślub kościelny w Polsce z większą
ilością gości i zabawą do białego rana. Nie miałem nic przeciwko temu.
Chciałem, by Marysia była szczęśliwa i obiecałem sobie, że zrobię wszystko, by
tu w Rosji miała namiastkę polskości. Od dziś w naszym domu będziemy mówić
tylko i wyłącznie po polsku.
-Zatańczymy?-
z głośników w restauracji wydobywa się cichutka muzyka, ale poleciłem Aleksowi,
by poszedł do właściciela i poprosił o przygłoszenie muzyki. Po chwili do
naszych uszu dotarły mocniejsze takty rosyjskiej ballady o miłości. Podałem
żonie ręku i wyszliśmy na środek sali. Znalazł się nawet ktoś z aparatem, kto
uwiecznił nasz pierwszy, małżeński taniec. Patrzyłem jej w oczy i śmiało
mógłbym powiedzieć, że w jej oczach zamknęło się moje szczęścia. Ona i ja to
nasze najmniejsze państwo świata, gdzie oboje będziemy szczęśliwi. Po
skończonej piosence Ostapienko domagał się pocałunku. Nie musiał mnie nikt do
tego dwa razy namawiać. Przyssałem się do jej ust i napawałem się szczęściem.
Jest już moja i tylko moja. Gdyby mi ktoś powiedział, że w Polsce znajdę miłość
swojego życia to w życiu bym nie uwierzył, ale jak widać człowiek niczego nie
może być pewien…
Mieliśmy być szczęśliwi do końca
świata i o jeden dzień dłużej, a dziś jesteśmy w sądzie i chcemy zakończyć
nasze małżeństwo. Sąd pyta cię o powody rozpadu naszego małżeństwo i kiedy
pojawiły się pierwsze ich symptomy. Zaczynasz opowiadać o tym jak pół roku po
naszym ślubie pokłóciliśmy się na tyle poważnie, że spakowałaś walizkę i
pojechałaś do Polski…
~*~
Witam! Wiem, że trochę tu nawalam, ale zanosi się na to, że będzie lepiej. Za tydzień FF Ligi Mistrzów, Zenit Kazań i Jura! :) Tak poważnie to życzę Zaksie jak najlepiej, ale napawam się radością myśląc, że być może za tydzień zobaczę Jurka w ekranie TV. Przypominam sobie ubiegłoroczne FF i tę akcję z blokiem w końcówce tie breaka :) Wtedy były łzy, ale zero złości do szatyna, bo na zdrowy chłopski rozum to gdyby sytuacja była odwrotna to pewnie Winiar też by się nie przyznał. Nie ma co wracać do przeszłości.
Ślub Marysi i Jurija w dość okrojonym składzie, ale nie zapominajcie, że to są wspomnienia i nie wszystko musi być odtworzone z dokładnością. Mam nadzieję, że Wam to nie przeszkadza.
Na górze piosenka, którą zawsze sobie włączam, gdy nie wiem jak zabrać się za pisanie tego opowiadania ;)
Pozdrawiam i do napisania ;)
Sytuacja po meczu musiała być ciężka nie tylko dla Marysi ale też dla samego Jurka. Myślę ze gdyby nie Igła to nie było by tak źle a on swoją reakcją nieco wszystko pogorszył. Na całe szczęście Jurij poszedł po rozum do głowy. Związku z reguły ą trudne, często przychodzi nam podejmować decyzje iść na kompromis, a to za sprawą choćby gatunku filmowego, wyboru potraw, miejsca wakacji, a co dopiero gdy przychodzi nam wybierać miedzy swoją ojczyzną a ojczyzną partnera. Jurij pokazuje tu dużą dojrzałość pozwalając wkraczać polskości w mury swojego domu. Niestety jak widać nieporozumienia nadal ciągną się za ich małżeństwem. A dla mnie skromny ślub to fajna sprawa, choć pewnie Marysia nie czułą się za dobrze kiedy nie miała przy sobie bliskich dla siebie osób
OdpowiedzUsuńTrudne dla Marysi musiało byc to,że nikogo bliskiego nie było u jej boku,cieszę się,że wzięli ślub,ale mniej mnie cieszy fakt,że teraz się rozwodzą.Fajnie,że Jurij chce ze swoją żoną mówic w języku Polskim..Czekam na następny :D.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Maja ; *
Ps. Chciałam bym byc informowana pod numerem gg:42833277
UsuńZ góry dziękuję :)
Oj wybuchowy charakter ma nasz Jurek, chociaż co prawda szybko poszedł po rozum do głowy to niestety, ale takie sytuacje, jeśli tylko będą zdarzały się częściej, mogą wpłynąć nie korzystanie na ich związek. Ja tam nigdy nie marzyłam o jakimś wielkim hucznym ślubie, w końcu ten dzień nie będzie wyjątkowy ze względu na wszystkich gości, ale ze względu na mężczyznę, który będzie mi przysięgał miłość po grób. Tylko on, ja i nasi bliscy. Niestety Marysia została pozbawiona tego ostatniego ogniwa - bliskich. Ślub to poważna sprawa ich miłość jest wielka, dlatego mam nadzieję, że mimo wszystko do tego rozwodu nie dojdzie. Pozdrawiam kochana :*
OdpowiedzUsuńMarysia była serio w głupiej sytuacji, musiała wybierać pomiędzy Rosją a Polską. Nie wiem co zrobiłabym będąc na jej miejscu, ale chyba to samo co ona. Kiedyś przezwyciężali wszystkie przeciwności,a teraz siedzą na sali sądowej, ale jeszcze nic nie jest przesadzone :D Czy do tego rozwodu dojdzie czy też nie ;)
OdpowiedzUsuńJeśli Jurek i Marysia kochają się czystą miłością to jakaś kłótnia, podziały narodowościowe czy rodzice nie mogą między nimi stawać!
OdpowiedzUsuńDla mnie Igrzyska to od 10 lat jest jakaś trauma i tyle.Nie jest mi sobie ciezko wyobrazić że Marii było trudno podczas meczu drużyny jej ukochanego i swojej drużyny narodowej. Sama czasami mam rozdarte serce gdy grają moje dwie ulubione drużyny, a u niej to zwielokrotnić i mamy efekt taki jak u mnie tyle że mocniejszy. Jurij szybko zrozumiał że takie zachowanie w ich związku będzie sprawiać jej przykrość i ją przeprosił. Może to głupie, ale zazdroszczę im takiego ślubu. Skromny w kameralnym gronie, w tym jest jakaś magia. Przykro się czyta że zaczęli się kłócić, jeszcze gorzej jest gdy przecież te ich wspominki dzieją się na sali rozwodowej :(
OdpowiedzUsuńWzmianka o Kadzewiczu i jakiejś dziuni rozwala w tym rozdziale :P