niedziela, 10 marca 2013

17."Cały świat oświecają Twoje oczy, jeśli w sercu żyje miłość..."



Konfrontacja pomiędzy drużyną Polski a Rosji zakończyła się wynikiem 3:2. Sam mecz był chyba najbardziej emocjonujący jaki widziałam do tej pory, a widziałam wszystkie grupowe. No właśnie, to tylko zmagania w grupie, a na twarzy moich rodaków goszczą takie uśmiechy, jakby wygrali co najmniej finał, a po przeciwnej stronie siatki zobaczyć można same grobowe miny. Dlaczego? Bo to jest mecz Polska-Rosja, gdzie na każdym kroku czyhają podteksty i  coś, co drużyny chcą sobie uwodnić. Wiedziałam, że kiedyś przyjdzie taki mecz, że moje serce będzie rozdarte i to jest właśnie ten czas. Część mnie cieszy się z wygranej brata i spółki, a druga ze smutkiem patrzy na smutną twarz narzeczonego. Na chwilę obecną wiem, że Jurij potrzebuje mnie bardziej, więc nie reaguję zbytnio na wymachiwanie rękami brata, tylko kieruję się w stronę drużyny rosyjskiej.
-Nie będziesz w takiej chwili w obozie wroga siostra!- wiedziałam, że Krzysiek to kawał wariata, ale że aż tak? Zabiegł mi drogę, przewiesił przez ramię jak worek kartofli i wniósł na „polską” stronę boiska, gdzie Winiar cały czas ściskał się z Wlazłym, Kadziewicz miał swoje fazy, a Zagumny patrzył na wszystko z przymrużeniem oka. Nie miałam wyjścia jak zrobić rundę honorową i pogratulować im wszystkim zwycięstwa. Moja osoba nie wzbudziła większej sensacji, bo Igła już zdążył się pochwalić, że odnalazł swoją siostrę, ale mimo wszystko czułam się tu dziwnie nie swojo. Ok., mój brat jest zawodnikiem reprezentacji, dość lubianym i szanowanym, ale pozostała reszta zawsze pozostawała dla mnie niedostępna. Z wielką przyjemnością siadałam zawsze przed telewizorem, by móc ich wszystkich zobaczyć. A teraz mam ich na wyciągnięcie ręki, mogę porozmawiać, a nie wiem co mam powiedzieć. Chyba przyzwyczaiłam się do tego, że mam swojego prywatnego siatkarza i więcej mi do szczęścia nie potrzeba. Tyle tylko, że ten mój siatkarz ma teraz taką minę, że jakby mógł, to by mnie pewnie zabił. Niepewnie idę w jego kierunku i czuję w kościach, że ma do mnie żal o zbytnią euforię po wygranej Polaków z nimi. Niech on nie zapomina, że nasze narzeczeństwo nie obliguje mnie do tego, że wyrzeknę się tego co polskie i pokocham z miejsca to, co rosyjskie. Na takie coś to mi się nie umawialiśmy i on dobrze o tym wie.
-Strach przy tobie coś powiedzieć, bo zaraz polecisz i zakablujesz swoim Polaczkom.- Połtawski to jak nic nie mówi to nie mówi, a jak już zacznie, to aż w pięty wchodzi. Nie muszę chyba mówić jak w tej chwili się poczułam, gdy wszystkie oczy rosyjskiej drużyny zwróciły się w moją stronę. Momentalnie przypomniałam sobie chwile spędzone w mieszkaniu Bierieżków i momenty, w których stary nie dawał za wygraną i za wszelką cenę starał się uprzykrzyć mi życie. Mam teraz dwa wyjścia: albo się odezwę albo odwrócę się na pięcie i wybiegnę z hali. Patrzę w stronę Jurija, ale w jego twarzy nie znajduję niczego, co mogłoby zasiać w moim sercu nadzieję. Odwracam się i odchodzę. Nie biegnę jak oszalała, by nie robić niepotrzebnego zamieszania. Byłam pewna, że Jurij mnie dogoni i zatrzyma. Nie zrobił tego. Pozwolił mi myśleć, że różnica państw zaczyna budować między nami mur, który może stać się nie do przebicia. Do tej pory nie mieliśmy z tym problemu, ale przecież nic nie trwa wiecznie. Kiedy znajduję się na zewnątrz hali, odnajduję wzrokiem jakąś ławkę, która ma być dla mnie miejscem niepohamowanego wybuchu płaczu. Teraz już nie zwracam uwagi na to, że przechodzą obok mnie ludzie, dziwnie patrząc. Daję upust emocjom. Staram się nie dopuścić do siebie myśli, że tak właśnie mógł zakończyć się nasz związek. Przecież to nie możliwe, my za bardzo się kochamy. Tyle razy mówił, że kocha bezgranicznie. I ja kocham go do szaleństwa, ale nie chcę, by takie sytuacje miały miejsce w naszym życiu.
-Przepraszam…- słyszę jego głos za swoimi plecami. Nawet nie zauważyłam, że siedzę tu już drugą godzinę, płacząc w chusteczkę. Jurij zdążył się przebrać i mnie znaleźć. Jeśli liczył na to, że jego polski od razu załagodzi sprawę, to był w błędzie. To za poważna sprawa, by od tak przejść po niej do porządku dziennego.
-Masz do mnie żal o to, że jestem Polką i kibicuję polskim siatkarzom?- sama nie wiem czy o coś takiego można być złym, ale wolę się upewnić. Jego smutne oczy wskazują, że nie podobało mu się to, że cieszyłam się z przegranej jego drużyny. A ja przecież tylko pogratulowałam chłopakom dobrego meczu i nic poza tym. Gdyby sytuacja była inna, to zrobiłabym to samo w stosunku do jego drużyny.
-Maryś ja nie wiem co się ze mną stało. Jestem rozgoryczony przegraną, zachowałem się jak dzieciak. Do tego pozwoliłem, żebyś była obiektem drwin chłopaków. Przepraszam kochanie…- usiadł obok mnie i przytulił. Przylgnęłam do niego mocniej i tym razem w rękaw jego dresu wypłakiwałam swoje żale. Nie chcę z nim rozstawać. Za bardzo go kocham, ale nie chce, by taka sytuacja kiedykolwiek miała jeszcze miejsce między nami.
-Nie możesz mi zabronić tego co polskie, bo ja się tam urodziłam i nie chcę z tego rezygnować. Musisz mnie zrozumiesz Jura bo inaczej nasz związek  nie będzie miał sensu.- chyba był podobnego zdania co ja, bo przytulił mnie do siebie mocniej i pocałował w czubek głowy. Ostatnio coraz trudniej zapanować mi nad łzami. Kiedyś nie byłam taka, ale kiedyś moje życie było zdecydowanie prostsze. Pojęcie patriotyzmu i przywiązanie do tego co polskie pojawiało się tylko wtedy, gdy siadałam na trybunach i dopingowałam polskich siatkarzy albo przed odbiornikiem TV. Przyszło mi żyć w takich czasach, w których nie muszę biegać z bronią w ręku, ale patriotyzm mam zaszczepiony od najmłodszych lat i nie pozwolę się stłamsić.
-Obiecuję, że ta sytuacja już nigdy więcej się nie powtórzy…- znów pocałował mnie mocniej, jakby chciał rozwiać wszelkie moje wątpliwości. Czuję w dole brzucha przyjemne ciepło i radość, że mam go przy sobie. Oddaję pocałunki kątek oka dostrzegając dziwnie znajomą postać, ale za żadne skarby nie mogę sobie przypomnieć skąd mogę ją znać. Pewnie mam jakieś schizy, bo nie wiem skąd w Pekinie znajoma mi postać poza Jurijem i jego drużyną, bandą brata i rodzicami Michała Winiarskiego. Przestaję o tym myśleć, bo Jurij proponuje mi spacer, na który chętnie przystaję. Gdzieś w sercu mam żal do jego kolegów, że tak mnie potraktowali, ale nie mogę zachowywać się jak rozkapryszona panienka. Na całe szczęście narzeczony nie prowadzi mnie do hotelu, gdzie stacjonuje rosyjska drużyna. Idziemy w zupełnie innym kierunku wioski olimpijskiej, gdzie znajduje się tak zwana strefa familijna. Olimpijczycy spotkają się tu ze swoimi rodzicami. Od razu w oczu rzuca mi się Winiar z rodzicami i chowający się po kątach Kadziewicz ze swoją…Boże kto to jest?! Z tego co wiem to on się rozwiódł z Kamilą, ale myślałam, że ze względu na Amelkę to ona przyjechała do niego do Pekinu. Jak widać jestem naiwna myśląc, że wielka miłość pozostawia piętno na całe życie i potem ciężko znaleźć kogoś innego. Kadziu udowodnił już nie raz, że dla niego nie ma rzeczy niemożliwych.
-Mówiłaś, że się rozwiódł…- Jurij też dostrzega całującą się parę i jest tym wszystkim zdziwiony nie mniej niż ja. Z drugiej strony każdy człowiek ma prawdo do szczęścia. To, że się rozwiódł nie znaczy, że teraz już do końca życia ma żyć w celibacie. Kadziewiczowy celibat? Hahaha. To jeden z najbardziej sprzecznych epitetów jakie występować mogą w języku polskim. Nie zawracamy sobie nimi głowy, przemierzając dalej olimpijską wioskę. Objęta przez ramię Bierieżki zastanawiam się jak będzie wyglądać nasze życie za kilka lat. Na pewno nie będzie gromadki dzieci, ale może będziemy szczęśliwi. Pewnie nie raz pojawią się problemy, ale na pewno nie dopuścimy do tego, by tak łatwo z siebie zrezygnować. Jak człowiek kocha, to jest gotowy do wielu kompromisów, nawet tych najbardziej nieprawdopodobnych i niemożliwych. Pytanie czy ja dla tej miłości jestem w stanie zapomnieć o swoim pochodzeniu. Nie mówię tego głośno, ale znam już odpowiedź…

Dziwiłam się rozwodowi Łukasza, a sama siedzę i czekam aż jakaś nieznana nam osoba skończy nasz związek. Zanim jednak się tu znaleźliśmy, wzięliśmy ślub. Cichy, bez zbytniej pompy. Tylko my, twoja mama, koledzy z drużyny i…twój ojciec.

Koniec kwietnia 2009 roku. Powoli do końca dobiegał ligowy sezon Superligi, przesądzono też sprawę mistrza kraju w Polsce. Wszystko co ligowe powoli dobiega końca, a ja i Maria dzisiejszego dnia rozpoczynamy nowe życie. Przed urzędnikiem stanu cywilnego złożymy przysięgę, która wedle prawa uczyni z nas małżeństwo. Już dawno żyliśmy jak mąż i żona, pokonując wiele przeciwności losu, wzajemnie się wspierając i pomagając sobie. Zdaję sobie sprawę, że o innej uroczystości marzyła Maria, ale mamy przed sobą całe życie, by powoli wszystko uzupełniać. O godzinie 13 zameldowaliśmy przed budynkiem stanu cywilnego i czekaliśmy na świadków tej uroczystości. Po mojej stronie nie mogła zabraknąć Aleksa. Ostapieńko już na samym początku zapowiedział, że to on będzie świadkiem na moim ślubie, bo chce z bliska obserwować jak świadomie i dobrowolnie rezygnuję z wszystkich walorów kawalerskiego życia. Oczywiście żartował, a ja nie wyobrażałem sobie nikogo innego na jego miejscu. Ze smutkiem patrzyłem na moją brunetkę, która tego dnia była tu sama bez wsparcia nikogo z najbliższej rodziny. Jej świadkiem miała być Iwona, ale bratowa jest w ciąży i pojawiły się pewne komplikacje, które uniemożliwiły jej przyjazd do Moskwy. Zameldować miał się tu Krzysiek, ale Beim stanowczo mu tego zabroniła, nakazując opiekę nad ciężarną żoną. Uparła się do tego stopnia, że zagroziła mu zerwaniem z nim kontaktu, gdy nie zastosuje się do jej prośby. Najprawdopodobniej Igła nie chciał się jej narażać, bo nic nie zapowiadało tego, że pojawi się na ślubie siostry. Zamiast Iwony, świadkiem Marysi będzie moja mama. Wszystko jest takie nietypowe i inne niż wszędzie, ale zdążyłem się już do tego przyzwyczaić. Nie robił też na mnie wrażenie fakt, że na ślubie nie będzie mojego ojca. Nie chce mieć z tym człowiekiem nic wspólnego i on chyba zdaje sobie sprawę, że jego obecność jest tu nie wskazana.
-Kocham cię.- wyszeptałem do jej ucha, zanim weszliśmy do sali ślubów. Uśmiechnęła się niewinnie i splotła swoje palce z moimi. Sama uroczystość nie była długa. Mowa o tym, że w tym momencie zakładamy podstawą grupę społeczną nie była nudna. Z uwagą słuchałem o tym jaka odpowiedzialność spoczywa na mnie jako mężu i z wszystkich powierzonych mi obowiązków zamierzałem się wywiązać tak, jak należy. Z niepokojem spojrzałem na przyszłą żonę, gdy wspomniano o dzieciach. W naszym przypadku jest już nie możliwe, by mieć swoje dzieci, ale przecież istnieje adopcja. Sierocińce pełne są małych dzieci, które potrzebują miłości i opieki. Jeszcze o tym nie rozmawialiśmy, ale na pewno przyjdzie taki czas, gdy będziemy na ten temat rozmawiać. Na chwilę obecną musimy złożyć przysięgę, która scementuje nasz związek…
…wychodziliśmy już z budynku, gdy moim oczom ukazał się ojciec z bukietem kwiatów w ręku. Krew się we mnie zagotowała, a złość osiągnęła zenitu. Trzeba mieć tupet mojego ojca, by pojawić się w dniu ślubu syna, któremu z zimną krwią zabiło się dziecko. Jeśli myśli, że z okazji ślubu wszystko mu zapomnę i wybaczę to jest naiwny.
-Jurij twój tata.- Maria nie ma pojęcia dlaczego nie chcę utrzymywać kontaktów z ojcem. Od czasu do czasu powiem jej, że już dawno powinienem się od niego wyprowadzić i to wystarcza, by brunetka była usatysfakcjonowana moją odpowiedzią. Życzenia znajomych słyszałem jak przez mgłę. Byłem świadomy, że życzenia ojca nas nie miną. Jego bezczelny uśmiech sprawił, że gdyby okoliczności były inne, to na pewno otrzymałby cios w swoje uzębienie. Trzymałem jednak fason i nie dawałem po sobie poznać, że coś jest nie tak, choć gdy stanął przede mną twarzą w twarz, to momentalnie się usztywniłem, a wyraz mojej twarzy diametralnie musiał się zmienić, bo takie rzeczy się po prostu czuje.
-Życzę wam wszystkiego dobrego na nowej drodze życia. Mam nadzieję, że kiedyś uda nam się poprawić nasze relacje, bo nie chciałbym, byście traktowali mnie jak obcego człowieka.- patrzy mi prosto w twarz i tak bezczelnie kłamie. Przytula mnie do siebie, a ja jestem sztywny jak sopel lodu. Nienawidzę go. Kiedyś być może spotka mnie kara za moje słowa, ale nie potrafię inaczej.
-Nie wiem teraz jak się mam do pana zwracać. Tato?- niesamowicie ciąży mi ta rozmowa. Ciągnę Marię w kierunku samochodu, którym mamy jechać na weselny obiad. Widzę, że moja żona jest podbudowana zachowaniem ojca. Czasem mam cholerną ochotę powiedzieć jej o wszystkim, ale boję się, że wraz z ostatnim słowem wypowiedzianym przeze mnie słowem, ostatni raz widziałbym Marię przy sobie.
-Czuję kochanie, że będziemy szczęśliwi.- też to czuję, bo jestem przekonany, że Maria to kobieta mojego życia. Chcę budzić się przy niej i zasypiać każdego dnia. Chcę, by to ona za każdym razem siadała na trybunach i obserwowała na żywo moje poczynania. Jej wsparcie jest dla mnie niezbędne. Wiem też, że nasze małżeństwo będzie wymagało od nad kompromisów. Przede wszystkim to ja będę musiał nauczyć się tolerancji do tego, że moja drużyna stoi w jej sercu niżej niż reprezentacja Polski.
-No pewnie, że będziemy szczęśliwi. Tak bardzo się kochamy, że nie mamy wyjścia.- jestem zdania, że kiedy dwoje ludzi się kocha i ufa sobie bezgranicznie, to nie ma szans, by coś stanęło na drodze do ich szczęścia. Wiem, że nie zawsze byłem wobec niej szczery, ale robiłem to dla naszego dobra. Kto wie czy gdyby Beim poznała prawdę, dziś siedzieliśmy byśmy za stołem i z dumą patrzyli na połyskujące na naszych palcach obrączki<klik>. Na całe szczęście ojciec nie był na tyle perfidny, by pojechać z nami do restauracji. Zdaję sobie sprawę, że to nie jest ślub i wesele marzeń, ale kiedyś na pewno przyjdzie czas, by przygotować wspaniałą ceremonię na miarę tych polskich. Krzysiek zapowiedział mi już, że stanie na głowie, by jego siostra wzięła ślub kościelny w Polsce z większą ilością gości i zabawą do białego rana. Nie miałem nic przeciwko temu. Chciałem, by Marysia była szczęśliwa i obiecałem sobie, że zrobię wszystko, by tu w Rosji miała namiastkę polskości. Od dziś w naszym domu będziemy mówić tylko i wyłącznie po polsku.
-Zatańczymy?- z głośników w restauracji wydobywa się cichutka muzyka, ale poleciłem Aleksowi, by poszedł do właściciela i poprosił o przygłoszenie muzyki. Po chwili do naszych uszu dotarły mocniejsze takty rosyjskiej ballady o miłości. Podałem żonie ręku i wyszliśmy na środek sali. Znalazł się nawet ktoś z aparatem, kto uwiecznił nasz pierwszy, małżeński taniec. Patrzyłem jej w oczy i śmiało mógłbym powiedzieć, że w jej oczach zamknęło się moje szczęścia. Ona i ja to nasze najmniejsze państwo świata, gdzie oboje będziemy szczęśliwi. Po skończonej piosence Ostapienko domagał się pocałunku. Nie musiał mnie nikt do tego dwa razy namawiać. Przyssałem się do jej ust i napawałem się szczęściem. Jest już moja i tylko moja. Gdyby mi ktoś powiedział, że w Polsce znajdę miłość swojego życia to w życiu bym nie uwierzył, ale jak widać człowiek niczego nie może być pewien…

Mieliśmy być szczęśliwi do końca świata i o jeden dzień dłużej, a dziś jesteśmy w sądzie i chcemy zakończyć nasze małżeństwo. Sąd pyta cię o powody rozpadu naszego małżeństwo i kiedy pojawiły się pierwsze ich symptomy. Zaczynasz opowiadać o tym jak pół roku po naszym ślubie pokłóciliśmy się na tyle poważnie, że spakowałaś walizkę i pojechałaś do Polski…

~*~
Witam! Wiem, że trochę tu nawalam, ale zanosi się na to, że będzie lepiej. Za tydzień FF Ligi Mistrzów, Zenit Kazań i Jura! :) Tak poważnie to życzę Zaksie jak najlepiej, ale napawam się radością myśląc, że być może za tydzień zobaczę Jurka w ekranie TV. Przypominam sobie ubiegłoroczne FF i tę akcję z blokiem w końcówce tie breaka :) Wtedy były łzy, ale zero złości do szatyna, bo na zdrowy chłopski rozum to gdyby sytuacja była odwrotna to pewnie Winiar też by się nie przyznał. Nie ma co wracać do przeszłości.
Ślub Marysi i Jurija w dość okrojonym składzie, ale nie zapominajcie, że to są wspomnienia i nie wszystko musi być odtworzone z dokładnością. Mam nadzieję, że Wam to nie przeszkadza.
Na górze piosenka, którą zawsze sobie włączam, gdy nie wiem jak zabrać się za pisanie tego opowiadania ;)
Pozdrawiam i do napisania ;)

7 komentarzy:

  1. Sytuacja po meczu musiała być ciężka nie tylko dla Marysi ale też dla samego Jurka. Myślę ze gdyby nie Igła to nie było by tak źle a on swoją reakcją nieco wszystko pogorszył. Na całe szczęście Jurij poszedł po rozum do głowy. Związku z reguły ą trudne, często przychodzi nam podejmować decyzje iść na kompromis, a to za sprawą choćby gatunku filmowego, wyboru potraw, miejsca wakacji, a co dopiero gdy przychodzi nam wybierać miedzy swoją ojczyzną a ojczyzną partnera. Jurij pokazuje tu dużą dojrzałość pozwalając wkraczać polskości w mury swojego domu. Niestety jak widać nieporozumienia nadal ciągną się za ich małżeństwem. A dla mnie skromny ślub to fajna sprawa, choć pewnie Marysia nie czułą się za dobrze kiedy nie miała przy sobie bliskich dla siebie osób

    OdpowiedzUsuń
  2. Trudne dla Marysi musiało byc to,że nikogo bliskiego nie było u jej boku,cieszę się,że wzięli ślub,ale mniej mnie cieszy fakt,że teraz się rozwodzą.Fajnie,że Jurij chce ze swoją żoną mówic w języku Polskim..Czekam na następny :D.


    Pozdrawiam, Maja ; *

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ps. Chciałam bym byc informowana pod numerem gg:42833277
      Z góry dziękuję :)

      Usuń
  3. Oj wybuchowy charakter ma nasz Jurek, chociaż co prawda szybko poszedł po rozum do głowy to niestety, ale takie sytuacje, jeśli tylko będą zdarzały się częściej, mogą wpłynąć nie korzystanie na ich związek. Ja tam nigdy nie marzyłam o jakimś wielkim hucznym ślubie, w końcu ten dzień nie będzie wyjątkowy ze względu na wszystkich gości, ale ze względu na mężczyznę, który będzie mi przysięgał miłość po grób. Tylko on, ja i nasi bliscy. Niestety Marysia została pozbawiona tego ostatniego ogniwa - bliskich. Ślub to poważna sprawa ich miłość jest wielka, dlatego mam nadzieję, że mimo wszystko do tego rozwodu nie dojdzie. Pozdrawiam kochana :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Marysia była serio w głupiej sytuacji, musiała wybierać pomiędzy Rosją a Polską. Nie wiem co zrobiłabym będąc na jej miejscu, ale chyba to samo co ona. Kiedyś przezwyciężali wszystkie przeciwności,a teraz siedzą na sali sądowej, ale jeszcze nic nie jest przesadzone :D Czy do tego rozwodu dojdzie czy też nie ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jeśli Jurek i Marysia kochają się czystą miłością to jakaś kłótnia, podziały narodowościowe czy rodzice nie mogą między nimi stawać!

    OdpowiedzUsuń
  6. Dla mnie Igrzyska to od 10 lat jest jakaś trauma i tyle.Nie jest mi sobie ciezko wyobrazić że Marii było trudno podczas meczu drużyny jej ukochanego i swojej drużyny narodowej. Sama czasami mam rozdarte serce gdy grają moje dwie ulubione drużyny, a u niej to zwielokrotnić i mamy efekt taki jak u mnie tyle że mocniejszy. Jurij szybko zrozumiał że takie zachowanie w ich związku będzie sprawiać jej przykrość i ją przeprosił. Może to głupie, ale zazdroszczę im takiego ślubu. Skromny w kameralnym gronie, w tym jest jakaś magia. Przykro się czyta że zaczęli się kłócić, jeszcze gorzej jest gdy przecież te ich wspominki dzieją się na sali rozwodowej :(
    Wzmianka o Kadzewiczu i jakiejś dziuni rozwala w tym rozdziale :P

    OdpowiedzUsuń