Na sądowej sali przypomniałam
sobie życiowy rozdział, pisany razem z Jurijem. Nie mogę powiedzieć, że
wszystkie te wspólnie spędzone lata były złe, ale ostatnie nie były kolorowe.
Myślę, że od utraty dziecka coś się między nami zaczęło psuć, a późniejsze wspólne
chwile były już tylko próbą szukania w sobie tego, co w naszym związku było
najpiękniejsze. Gdyby mnie ktoś zapytał czy żałuję tych lat, to z całą
świadomością byłabym w stanie powiedzieć, że nie żałuję. Wiele się nauczyłam,
wiele zrozumiałam. Widocznie nie jest nam pisane być razem i nie ma innego
wyjścia jak to, że każde pójdzie swoją drogą. Jeśli zrobimy to w sposób jak
najmniej bolesny to myślę, że uda nam się nawet zachować miłe wspomnienia.
Zdaję sobie sprawę, że to ja zawiniłam i wcale się tego nie wypieram. Bałam się
zdrady, a sama jej się dopuściłam. Od tego pocałunku z Mattem starałam się
jeszcze wszystko naprawić, starałam się zapomnieć, ale nie umiałem. Myślę, że
Jurij też nie potrafił mi tego zapomnieć, choć uparcie twierdził, że to wszystko
było winą zbyt dużej ilości wypitego alkoholu. Chciałam w to wierzyć, a przede
wszystkim pozwoliłam, by uwierzył w to szatyn. On żył w przeświadczeniu, że to
była tylko i wyłącznie chwila słabości, a ja wiedziałam, że oszukuje jego i
samą siebie. W głowie miałam tylko i wyłącznie Amerykanina, na ustach smak jego
ust, a na plecach czułam jego dotyk. Nawet gdy całował mnie Jurij, próbując
przypomnieć nam obojgu najpiękniejsze chwile, ja myślałam o Andersonie.
Zakochałam się w nim, uświadamiając sobie, że to co łączyło mnie z Jurkiem,
stało się przyzwyczajeniem, zwykłą rutyną. Gdyby mi ktoś powiedział, że
przestanę kochać faceta dla którego rzuciłam wszystko, to nigdy bym mu w to nie
uwierzyła. Byłam przekonana, że zawsze będzie między nami tak samo silna więź
co na początku, ale widocznie się pomyliłam. Teraz już nie liczę na to, że z
Mattem spędzę resztę swoich dni bo wiem, że w każdej chwili możemy się rozstać.
Przyjęłam zasadę, że nie ma sensu się przywiązywać, bo nigdy nie wiadomo co
przyniesie los.
-Kochanie!- zaraz po wyjściu z
sali przywitał mnie ciepły głos mojego chłopaka. Jak widzicie, moje życie cały
czas jest poplątane jak druty telegraficznie wojennej radiostacji. Zza plecami
mam męża, przed sobą obecnego partnera. Od przyszłego sezonu w jednym zespole
będę oglądać byłego męża i chłopaka. Obaj będą zabezpieczać przyjęcia. Obaj na
boisku będąc ciągnąć wózek w jedną stronę, a poza nim będą skakać sobie do
gardeł. Jurij nie może się pogodzić z tym, że nasze małżeństwo dobiega końca.
Całą winą obarczył Amerykanina. Nie może uwierzyć, że z mojej inicjatywy nasz
romans mógł przerodzić się w coś głębszego i poważniejszego. Matt do niczego
nigdy mnie nie zmuszał. Sama kłamałam Jurijowi w żywe oczy mówiąc, że idę na
zakupy po włoskich galeriach, a tak naprawdę jechałam do niego i zapominałam o
tym, że jestem żoną. Podejrzewam, że między nami będzie musiała się odbyć
jeszcze jedna rozmowa, w której definitywnie wytłumaczę Jurkowi, że jego
agresja w kierunku Matta jest zupełnie nieuzasadniona. Prędzej to ja powinnam
otrzymać od niego zjebki, a nie on.
-Maria!- stoję między
przysłowiowym młotem a kowadłem. Uśmiecham się przelotnie do Matta, a zaraz
potem odwracam do Jurija. Im szybciej wszystko sobie wyjaśnimy, tym szybciej
cały ten cyrk związany z rozwodem dobiegnie końca. Andersan nie jest zazdrosny.
On wie, że jestem dziewczyną z przeszłością, a przeszłość nie tak łatwo zamknąć
za drzwiami wspólnego mieszkania.
-Jurij proszę cię. Nie mam teraz
czasu, by z tobą rozmawiać. Jeśli coś cię nurtuję, to masz numer do mojego
adwokata.-boli mnie, że tak muszę do niego mówić, bo za dużo nas łączyło, by
teraz udawać, że w ogóle się nie znamy. O taką postawę prosił mnie mój adwokat
dając do zrozumienia, że takie podejście pozwolili mi sprawnie przejść przez to
wszystko, a ja naprawdę chcę to zakończyć najszybciej jak to tylko możliwe.
Ominęliśmy już sprawę pojednawczą, bo jasno dałam do zrozumienia Jurijowi, że
jestem pewna swojej decyzji i żadne rozmowy nie sprawią, że nagle zmienię
zdanie. Nie podjęłam jej pod wpływem chwili. Wszystko dokładnie przemyślałam
zanim weszłam pewnego wieczoru so sypialni i powiedziałam, że z nami koniec.
-Chciałem tylko porozmawiać…- tak
wiem, że to nie dużo, ale już umówiłam się z Mattem. Chłopak jechał do mnie jak
na złamanie karku, a ja mu teraz powiem, żeby się zajął sobą, bo muszę iść na
późny obiad z prawie już byłym mężem. Tak się zastanawiam czy moje życie kiedyś
będzie normalne i wolne od masy sprzeczności wypełniających osobistą
egzystencję. Na myśl od razu przychodzi mi mina mojego dziadka, który z uporem
maniaka powtarzał, że to co polskie dla nas Polaków powinno być najlepsze i
wcale nie trzeba szukać daleko, by być szczęśliwym. Oczywiście jego wypowiedzi
nasiąknięte były niechęcią do wrogich nam w przeszłości państw, ale gdybym
wcieliła jego teorię w życie, to być może dziś nie stałabym na schodach
rosyjskiego sądu i nie czekała na rozwód z Rosyjskim obywatelem. Gdybym nie
szukała szczęścia we Włoszech, najprawdopodobniej mój romans z Mattem nigdy by
nie zaistniał, a ja teraz byłabym żoną Jury. Ale czy szczęśliwą? Tego nigdy nie
będę pewna i świadomość tego sprawia, że w pewien sposób mogę się
usprawiedliwić. Bez bicia przyznaję, że jestem winna rozpadowi naszego pożycia
małżeńskiego, ale nikt mnie nie przekona, że nawet bez mojej zdrady bylibyśmy
szczęśliwi.
-Jakiś problem?- o tak, jest ich
wiele, ale Amerykanin nie jest w stanie ich rozwiązać. On może tylko dać mi
poczucie bezpieczeństwa, stabilizacji, ale przede wszystkim wolności. Matt jest
przeciwieństwem mojego męża. Myśli zupełnie inaczej, posiada inną mentalność.
Czasami mam wrażenie, że my żyjemy razem, ale tak naprawdę nie przeszkadzamy
sobie i nie ograniczamy się. Ja przeżywam dzień odzyskania niepodległości, a on
swój dzień dziękczynienia. Zero niejasnych spojrzeń i niezręcznych sytuacji.
-Chciałbym porozmawiać ze swoją
żoną. Jakbyś nie zauważył nadal jesteśmy małżeństwem.- a z niego wychodzi właśnie
typowy Rosjanin. Nie widziałam tego wcześniej, mój błąd. Gdybym nie stała
między chłopakami, to pewnie Jurij skończyłby Matowi do gardła. Na szczęście
panowałam nad wszystkim, a i sam Andersan nie należał do osób przesadnie
awanturnych i zawziętych, czego dowodem jest jego obecne zachowanie. Może
pominę fakt, że na oczach Bierieżki pocałował mnie w sam środek ust,
zaznaczając dobitnie swój teren.
-Czekam na ciebie w samochodzie.-
oddalił się od nas, a my poszliśmy do restauracji, znajdującej się gmachu sądu.
Nie byłam głodna, więc poprosiłam tylko o szklankę wody. Oboje dobrze wiemy, że
nie przyszliśmy tu, by rozmawiać tu o tym co u nas słychać. Myślę, że między
nami nie ma szans na jakąkolwiek normalną więź i ja to szanuję, bo zawiniłam.
-O czym chciałeś rozmawiać? Tylko
nie o nas, bo wiesz, że nie ma to sensu…- wolę od razu zaznaczyć, że nie jest
mile widziany temat o szansach na powrót. Rozgrzebywanie ran w niczym nam nie
pomoże i nie pozwoli zacząć układać sobie życia od początku, a w naszym
przypadku jest to przecież wskazane. On pójdzie swoją drogą, ja swoją i tyle.
Wspólne chwili na pewno będą wracać we wspomnieniach, bo przeżyliśmy kilka lat,
ale obrazki z przeszłości nie mogą nam przysłonić tego, co realne.
-Chciałem cię zapytać czy jesteś
szczęśliwa?- proszę? Obdarzam go idiotycznym spojrzeniem, ale na nic innego
mnie nie stać po takim pytaniu. Nerwowo bawię się rogiem śnieżnobiałego obrusu,
nie patrząc w jego oczy. Złapałam się w tym momencie na tym, że nie wiem co mu
powiedź. Owszem, na tę chwilę mogę zbyć go jakimś chamskim tekstem mówiąc, że
to nie jego sprawa, ale tak naprawdę niczego to nie załatwi. Sama przed sobą
powinnam odpowiedź na to pytanie i zastanowić się, dlaczego nie potrafię na nie
odpowiedź w sposób natychmiastowy.
-Tak, jestem szczęśliwa.
Przepraszam, ale muszę już iść. Cześć!- podniosłam się od stołu i jak strzała
wyszłam z restauracji. Lekki wiatr rozwiał moje włosy, ale pozwolił też
ochłonąć. Odnalazłam wzrokiem samochód Matta. Siedział zniecierpliwiony,
wpatrując się w przed siebie. Kiedy odwrócił głowę w moją stronę, nasze
spojrzenia się skrzyżowały. Jego twarz przybrała radosnego wyrazu, na ustach
pojawił się uśmiech. Myślę, że jestem szczęśliwa. Nie wiem skąd moje
wątpliwości. Może to obecność Jurija działa na mnie deprymująco? Wydawało mi
się, że już nie ma dla mnie znaczenia, a jednak nie jest to do końca prawdą.
Andersen wyszedł z samochodu, więc i ja przyspieszyłam kroku. I to dosłownie,
bo wpadłam w ramiona szatyna jak poparzona i pozwoliłam unieść się ku górze.
Jestem szczęśliwa!
~*~
Serce ścisnęło mi się jak
kąpielowa gąbka, gdy zobaczyłem Marysię w ramionach Andersena. Cały czas staram
się przyzwyczaić do myśli, że ona nie jest już moja, ale nie potrafię. Od kiedy
nasz związek dobiegł końca zastanawiam się jak nauczyć się żyć bez niej, ale
nie jest to takie proste. Nasze mieszkanie przypomina mi wszystkie wspólnie
spędzone chwili. Ściany pełne zdjęć i półki uginające się od fotograficznych
albumów sprawiają, że nie umiem odciąć się od przyszłości. Wróć, nie chcę się
odciąć. Ciągle wierzę, że jeszcze wszystko między nami może być dobrze, myślę,
że byłbym w stanie wybaczyć jej zdradę i ten pożal się Boże związek z
amerykańskim siatkarzem. Nawet na moment nie przestałem jej kochać. Aleks mówi,
że powinienem zastosować metodę „klik klinem”, ale to nie jest dla mnie żadne
rozwiązanie. Mógłbym spać z innymi kobietami, a i tak myślami byłbym przy br..blondynce.
Marysia zmieniła kolor włosów. To pewnie manifest tego, że zaczęła nowe życie i
nie ma w nim miejsca dla mnie. Najgorsze jest to, że będę miał ich pod nosem.
Będę widział jak się migdalą, bo razem z Andersonem od nowego sezonu będziemy
grali w jednym sezonie. Jeśli chodzi o jego transfer to nie miałem nic do
powiedzenia. Nie mogłem iść do zarządu klubu i powiedzieć, że nie życzę sobie
grać u boku z amerykańską gwiazdą siatkówki, bo koleś podpierdolił żonę i
rozjebał poukładane do tamtej pory życię. Do dziś dnia żałuję tego wyjścia na
imprezę. Gdyby nie to spotkanie, być może nie wracałbym teraz z sądu ze
świadomością, że obca osoba w świetle prawa i panujących przepisów będzie
kończyć nasz związek. Z tego co mówiła Maria, oni znali się już wcześniej, ale
przecież znamy setki ludzi i nie z każdym musimy chodzić do łóżka. Wtedy między
nami nie było dobrze. Widziałem gołym okiem, że Maria nie jest do końca
szczęśliwa z wyjazdu do Włoch, bo kolejny raz musiała się dla mnie poświęcić.
Najwyraźniej brakowało jej chwil, w którym mogłaby zrobić coś tylko i wyłącznie
dla siebie. Zrobiła, aż za dużo… Widocznie potrzeba była jej bliskość innego
mężczyzny, a ja przestałem się liczyć. Próby ratowania tego małżeństwa z mojej
strony okazały się fiaskiem. Coraz bardziej oddaliliśmy się od siebie, aż w
końcu wylądowaliśmy w sądzie.
-Jurij!!! Synku otwórz!- wizyta
mamy w tym wszystkim jest rzeczą najmniej pożądaną. Zaraz p zdjęciu garnituru
nie marzyłem o niczym innym, jak tylko o szybkim prysznicu i piwie w ręku. Pewnie
znów wylądowałbym ze zdjęciami z naszego ślubu, więc może cała ta wizyta mamy
nie jest taka zła. Otwieram jej drzwi i wpuszczam do środka. Jest wyraźnie
zmartwiona moim wyglądem i samopoczuciem, ale nie musi się martwić, samobójstwa
popełniać nie zamierzam.
-Chcesz coś do picia mamo?-
proponuję śmiało, choć nie jestem pewien czy mam na stanie herbatę lub kawę. Wiem,
że na dnie lodówki stoi sześciopak piwa, a reszta produktów spożywczych albo
już wyszła po ostatnich zakupach albo w ogóle jej w tym mieszkaniu nie było. Od
kiedy mieszkam sam uświadomiłem sobie, że nie radzę sobie z takimi sprawami jak
zakupy czy utrzymanie porządku w domu. Zanim zamieszkałem z Marysią, wszystko
wykonywała za mnie mama, a ja tylko czekałem na gotowe. Później domem zajęła
się żona. Moim zadaniem było zapewnić nam godziwe warunki i myślę, że
wywiązywałem się należycie z tego obowiązku. Problem w tym, że te setki
tysiące, które teraz wpływają na moje konto są mi zupełnie nie potrzebne. Nie czuje
potrzeby kupna nowych samochód czy innych gadżetów. Wszystko straciło sens i
gdyby kazano mi grać w siatkówkę tylko i wyłącznie za kilkaset rubli dziennie,
to pewnie i tak bym się zgodził, bo tylko ta siatkówka jako tako utrzymuje mnie
w ryzach i sprawia, że chce mi się codziennie rano wstać z łóżka.
-Proszę cię Jura, usiądź. Musimy
porozmawiać.- zaczynam się bać, ale posłusznie wykonuję jej prośbę.
-Wiem, że nie masz teraz głowy do
takich rzeczy, bo rozwód z Marysią dużo cię kosztuje, ale uznałam, że powinieneś
o tym wiedzieć. Twój ojciec…- o nie! O nim już na pewno nie chcę teraz
rozmawiać. Nie rozmawiałem z nim od dnia naszego ślubu. Podejrzewam, że on już
wie o tym, że rozwodzimy się z Marysią i teraz pewnie nie posiada ze szczęścia.
Jest dumny z tego, że dopiął swego. Może teraz chce się pojednać? Nie
zdziwiłbym się, gdyby w obliczu zaistniałej sytuacji stwierdził, że jestem jego
ukochanym synkiem i znów chciałby lansować obrazek szczęśliwej rodziny w
kluczowych gazetach politycznych Rosji.
-O nim też nie chce rozmawiać.
Mamo zrozum, dla mnie ten człowiek nie istnieje…- starałem się być spokojny i
nie podnosić głosu na matkę, choć w środku cały gotowałem się ze złości. Nie wybaczyłem
mu i nigdy nie wybaczę, choćby nie wiem co się stało. Nie chce oglądać jego
tryumfującego uśmiechu i słuchać steku kłamstw, który opowiadał swoim wyborcom
w obliczu zbliżających się kampanii. Raz na te kilka lat byłem ukochanym
synkiem tatusia i dumą dla całej rodziny. W wywiadach pojawiały się wtedy
wzmianki o cudownej żonie, która wspaniale radzi sobie z domem i opiekunką
rodzinnego ogniska. Gdy gasły flesze i telewizyjne kamery, oboje byliśmy nic
nie warci i niegodni tego, że nosimy nazwisko „Bierieżko”. Dziwię się mamie, że
ona po tym wszystkim gdy udało się od niego uwolnić, chce wracać do jego
tematu. Ja przynajmniej nie widzę takiej potrzeby…
-Wiem synku, ale on jest chory.
Ma raka płuc z przerzutami i zostało mu naprawdę nie wiele czasu. On sam boi
się z tobą skontaktować po tym co zrobił tobie i Marii, ale chciałby cię
zobaczyć przed śmiercią. Dla niego już naprawdę nie ma ratunku…- czuję się tak,
jakby spadł na mnie ogromny kamień. Gdzieś w podświadomości pojawiła się myśl,
że wreszcie i jego dosięgła sprawiedliwość za to co zrobił. Z drugiej strony
nie jestem zdolny to tego, by cieszyć jego rychłą śmiercią. Po prostu nie
potrafię. Nie obiecuję matce, że w ten pęd pojadę do szpitala i wybaczę wszystko
ojcu, ale ten nie przyjmuję radykalnej postawy, która nie pozwoli mi tam
pojechać.
-W którym leży szpitalu?- upłynie
pewnie trochę czasu zanim zbiorę się w sobie, ale muszę mieć świadomość, że
mogę nie zdążyć. Powinien mieć to gdzieś, ale to jednak mój ojciec. Może nie
zasłużył na takie miano przez cały moje dotychczasowe życie, ale to jednak on
dał mi życie.
-W wojskowym…- uśmiecham się z
ironią. Tam zabił moje dziecko i tam przyjdzie mu zakończyć swoje życie...
~*~
Wybaczcie, ale żyję już dzisiejszym meczem finałowym i nie mam nawet głowy, by coś tu sklecić porządnego. Cieszę się, że udało mi się Was zaskoczyć i mam nadzieję, że uda mi się tak poprowadzić tę historię, że zaskoczone będzie jeszcze nie raz :) Odsyłam do zakładki z bohaterami ;)
RESOVIA!!!
Pozdrawiam i do napisania ;***
Kurcze ,ale się porobiło,po cichu mam nadzieję,że się nie rozwiodą,że zawalczą o swoją miłośc. Kurczę wolę,aby Marysia była z Jurkiem, a Matt ,przeszkadza..
OdpowiedzUsuńCzekam na następny :D
Maja.
Napiszę to mam nadzieję że się nie obrazisz. Z Maryśki zrobiła się wredna sucz, która myśli tylko o sobie!! Nie spodobało mi się to że nie chciała poświecić Jurijowi nawet chwili. No tak ona spieszyła się do Matta bo przecież zaraz odfrunie jej w kosmos. Miłość ogłupia i tyle, idealnie pokazałaś to na jej osobie, bo ona się zmieniła już w tym rozdziale to widzę i dla mnie zmieniła się na gorsze. Może jestem zbyt surowa, może to przez moją ogromną sympatię do Jury, ale nie podoba mi się to jak się z nim obeszła. Wyglądało to tak jakby był nikim, nie zasługującym nawet na kilka zdań. I dobrze że jej się głupio zrobiło gdy Biereżko zamiast scen zazdrości zapytało to czy jest szczęśliwa, zagięło ją. Miała ochotę krzyknąć widzisz idiotko!Za to Jura u niego to prawdziwa miłość jest, skoro jest pewien że potrafiłby jej wybaczyć zdradę, i to wszystko co się działo. Jestem też ciekawa jak wypadnie jego spotkanie z ojcem, na wielkie pojednanie nie liczę
OdpowiedzUsuńKtoś tu się chyba bardzo stara żebym przestała Marię lubić :P Podziwiałam ją, bo tak naprawdę dla miłość zrezygnowała z wygody, z własnego życia i przeniosła się do obcego kraju gdzie nie miała u boku nikogo przychylnego po za Jurijem no i jego mamą. Zaryzykowała wszystko, przeżyła szczęśliwe chwile a potem los wystawił ją na próbę której nie przeszła. To mnie przeraża. Wychodzisz za kogoś za mąż, ślubujesz miłość, wierność po grób a potem staje ci na drodze jeden taki i wszystko się wali. Ok ona jest teraz szczęśliwa z innym to pół biedy bo jakby tak oboje z Biereżka byli nieszczęśliwi, ona by żałowała swojego błędu, on by nie miał zamiaru jej wybaczyć. Tak cierpi tylko Rosjanin, a Maria hulaj dusza piekła nie ma. Coś czuję że on jednak z Mattem nie raz skoczą sobie do gardła kiedy staną obok siebie na parkiecie.
OdpowiedzUsuńTrochę nie rozumiem Marysi, nie można tak na zawołanie się przecież "odkochać" w jednym facecie, a w drugim zakochać. Może jestem staromodna, ale tak po prostu nie wyobrażam sobie, żebym ja zachowała się tak jak Marysia. No, ale cóż może to po prostu miłość. Chyba zrobiło mi się żal Jurija, biedny on nadal ją kocha, a dziewczyna cóż kocha... ale innego. No jestem niezmiernie ciekawa jak to wszystko się potoczy!
OdpowiedzUsuńAle w jednym to się z Tobą nie zgadzam :D - to ZAKSA będzie Mistrzem, nie ma to tamto! :D