Czy ja nie mówiłam kilka tygodni
temu, że jestem jeszcze nie gotowa na dziecko? Jeśli tak to będę musiała
zmienić plany i zrobić wszystko, by gotowość pojawiła się nie później niż pod
koniec listopada tego roku, bo właśnie wtedy przypuszczalnie ma nastąpić
rozwiązanie ciąży. Boję się jak cholera, że znów pojawią się jakieś
komplikacje, ale z tego co mówił Piskorski, to wszystko przebiega wręcz
książkowo. Zdecydowałam razem z Mattem, że do rozwiązania zostanę w Polsce pod
czujnym okiem brata i żony oraz zaprzyjaźnionego ginekologa. Mimo ciąży, nie
zrezygnowałam z codziennych spacerów z Dominisią. Dziewczynka hasa właśnie na
jednym z trawników, ganiając psa sąsiadów, a ja łapię mocniejsze promienie
słońca w to czerwcowe popołudnie. Tydzień temu pożegnałam Matta, który
przyjechał do nas z niezapowiedzianą wizytą. Naprawdę nie miałam pojęcia, że do
nas przyjedzie, ale bardzo się z tego powodu cieszyłam. Pochwaliłam się
zdjęciem ultrasonograficznym, na którym jak na razie nie wiele widać, ale sama
świadomość tego, że patrzył na swoje dziecko sprawiła, że bodajże pierwszy raz
od kiedy jesteśmy razem wzruszył się na moich oczach, a ja razem z nim. Moja
mała księżniczka Dominika ochoczo przyjęła w poczet wujków Amerykanina, choć
nie bardzo podobał jej się fakt, że nie może z nim porozmawiać sam na sam, bo
wujek nic nie rozumie w języku polskim. Nie mogłam się z nią w tej kwestii
zgodzić, bo Matt łapie już co do niego mówię po polsku, ale ciężko mu jeszcze
sformułował kilka zdań w naszym języku. Ma jeszcze czas, by się tego nauczyć.
Nie mniej jednak nie myliłam się mówiąc, że Dominika jest tylko dzieckiem i jej
zdecydowanie łatwiej przyzwyczajać się do nowej rzeczywistości. Gorzej na pewno
idzie Jurijowi. Dzwoni do mnie niemal każdego dnia, nie dając spokoju. Mój
adwokat mówi, że za każdym razem powinnam urywać tą rozmowę niemal
natychmiastowo, ale nie potrafię raczyć go chamskimi odzywkami. Rozmowa nam się
nie klei, ale z uporem maniaka Rosjanin twierdzi, że jeszcze kiedyś zmienię
zdanie i do niego wrócę. Miałam nadzieję, że wiadomość o dziecku zmieni jego
nastawienie, ale na nim nic nie robiło wrażenia. Starał się mnie nawet przekonać,
że Matt to nieodpowiedzialny człowiek i, że jeśli tylko będzie taka potrzeba,
to on pomoże mi w opiece nad dzieckiem. Nie muszę chyba mówić jak zareagowałam
na jego propozycję? Rozłączyłam się zdenerwowana i przez kilka dni nie
odbierałam od niego telefonów. Dziś to Amerykanin nie odbiera ode mnie
telefonów. Próbuje to sobie tłumaczyć tym, że podobnie jak mój brat, nie ma na
to czasu, ale Krzysiek przynajmniej na te 5 minut jest w stanie odciąć się od
siatkówki, a mój Matt najwyraźniej nie. Czekam na jakiś telefon od niego już od
trzech dni, ale nie mogę się doczekać. Moje telefony również pozostają bez
odpowiedzi. Lekko zdesperowana próbowałam złapać z nim kontakt przez jego
przyjaciela z pokoju, Poula Lotmana, ale zawsze był a to na mieście, a to nie
miał pojęcia gdzie znajduje się Matt. Oczywiście nie byłam idiotką i wiedziałam,
że coś jest nie tak, ale na razie nie chciałam zbyt wiele sobie dopowiadać,
więc cierpliwie czekałam na sygnał od chłopaka. Nie powiedziałam Iwonce, że
Andersen się do mnie nie odzywa, nie skarżyłam się też Igle. On gotów zadzwonić
do niego i solidnie opieprzyć. Nie chciałam mu dokładać zmartwień z mojej
strony, bo on strasznie przeżył moje rozstanie z Jurijem i nie powiem, by
przesadnie stał po mojej stronie. Odbyłam z nim kilka rozmów, w którym dał mi
wyraźnie do zrozumienia, że nie spodziewał się po mnie takiego zachowania, ale
na koniec dodał, że nie ważne z kim bym nie spała, to on i tak będzie mnie
kochał i robił wszystko, bym była szczęśliwa. Gdybym na swojej drodze spotkała
kogoś takiego jak on, to jestem pewna, że nie byłabym rozwódką. Szczęściara z
Iwony, ale mam nadzieję, że Matt to mój ostatni przystanek na drodze do
szczęście po kres moich dni. Oprócz tych bieżących dni, kiedy jego telefon
milczy jak zaklęty, nie mogę mu nic zarzucić. Trudno mi jest sobie przypomnieć
czy podczas naszego związku w ogóle się o coś pokłóciliśmy. Jest strasznie
ugodowy i prędzej to mój upór mógłby stanąć nam na drodze, niż jego. A teraz to
już w ogóle nie podniesie na mnie głosu, bo przecież nie wypada sprzeciwiać się
kobiecie w ciąży.
-Ciociu wracajmy do domu! Chcę
siku!- obok mnie pojawia się Ignaczakówna i krzyżuje nogi, próbując w ten
sposób zatrzymać fizjologiczną potrzebę. Nie mogę jej wziąć na ręce, bo lekarz
zabronił jakichkolwiek wysiłków. Chwytam jej rączkę i szybkim krokiem obie
zmierzamy do domu. W progu wita nas Iwonka, przepasana na biodrach kuchennym
fartuszkiem i z wałkiem w ręku. Obiecała dzieciakom babeczki z bitą śmietaną i
owocami, więc biedna nie może się wycofać. Przy okazji i ja uszczknę coś dla
siebie. Na całe szczęście nie mam na chwilę obecną żadnych kosmicznych
zachcianek. Nie łączę śledzi z nutellą i nikt nie musi biegać dla mnie po lody
pistacjowe w środku nocy. Nie mniej jednak nie odmawiam sobie kulinarnych
przyjemności mając świadomość, że odżywiam nie tylko siebie, ale i maleństwo.
Oczywiście po ciąży pewnie będę rwać sobie włosy z głowy i trwożyć się nad tym,
że cała garderoba jest do wymiany, ale zostało mi jeszcze trochę czasu, by się
tym martwić. Jakby co to Iwona zostawiła gdzieś na strychu ubrania, w których
mieściła swoje zbędne kilogramy po Dominice i obiecała wspomóc, więc nie
powinno być źle.
-Marysia masz gościa…- jestem
zdziwiona. Spoglądam po butach w przedpokoju i z przerażeniem stwierdzam, że
owy gość musi być siatkarzem, bo stojące obok szpilek Iwony, przypominają
płetwy do nurkowania. To na pewno nie jest Matt, to musi być Jurij. Mam ochotę
odwrócić się na pięcie i schować gdzieś, ale radosny okrzyk Dominiki sprawia,
że Rosjanin wychodzi do przedpokoju i bierze małą na ręce. No tego to się po
nim nie spodziewałam. Jakim prawem on nachodzi mnie w mieszkaniu brata i jego
rodziny? Te jego telefony mogłam znieść, ale jego wizyta tutaj to już za wiele.
-Wujku musisz koniecznie obejrzeć
dziś ze mną bajeczkę. Prawda, że zostaniesz na noc?- gdyby Dominika nie była
Dominiką, to pewnie obdarzyłabym ją takim spojrzeniem, że pożałowałaby swoich
słów. Nie mniej jednak ona nic nie rozumie. Jak widać nie wiele rozumie też
Jurij. Tak go prosiłam, prawie błagałam, by pozwolił ułożyć sobie życie po
swojemu, a on odstawia mi taki numer. Najwyraźniej nie chce, by zapamiętała z
naszego związku same dobre chwile, ale do samego końca chce mnie do siebie
zniechęcić.
-Jeśli mamusia i ciocia nie będą
miały nic przeciwko, to zostanę tu nawet na dwie noce.- no i co on się na mnie
tak patrzy? Ano tak zapomniałam, że to od mojego zdania wszystko zależy. Iwona
jest zbyt kulturalną osobą, by wyprosić go z mieszkania, a ja nie jestem w
stanie zrobić zawodu Dominice. Ona uczepiła się jego szyi i nic nie wskazuje na
to, by przez najbliższe godziny miała się od niej odczepić. Raz po raz całuje
jego policzki.
-Nie mam nic przeciwko, wujek
zostanie tak, jak sobie to zaplanował.- szkoda tylko, że nie ujął mnie w tych
planach i nie pomyślał, w jak niezręcznej sytuacji postawi moją osobę. Gdybym
teraz powiedziała mu, że nie powinien tu zostać, to chrześnica nie odezwałaby
się do mnie do końca życia i pewnie nie powąchałabym parkietu podczas jej
wesela. Kiedy weszliśmy do salonu, przy prezentach przywiezionych z Rosji
znajdował się już Sebastian. Chwilę potem do brata dołączyła Nika, a ja z
Jurijem siedziałam przy stole w milczeniu.
-Przepraszam cię za mój ostatni
telefon. Pewnie jesteś zła na mnie za to, że przyjechałem, ale muszę ci coś
powiedzieć osobiście. Wszystko sobie na spokojnie przemyślałem i chcę ci
powiedzieć, że już nie będę cię więcej dręczył i frasował swoją osobą. Wraz z
ostatnią sprawą w sądzie nasze drogi się rozejdą. Będzie tak, jak chciałaś i
jak chcesz…- mam wrażenie, że chce mnie wpędzić w poczucie winy, ale zbytnio
się nad tym nie zastanawiam bo wiem, że to ja ponoszę całkowitą
odpowiedzialność za to, że nasze małżeństwo się rozpadło. Gdyby Jurij wniósł do
sądu wniosek o orzekanie winy, to zapewne byłabym bez szans w toku
postępowania. Tak naprawdę to nie miało to dla mnie większego znaczenia, bo
nawet bez wyroku sądu byłam tego świadoma. Jego zachowanie w tej sprawie
świadczy o tym, że jest dobrym człowiekiem i tego również nie mogę mu zarzucić.
Nawet jeśli nam się nie udało, to nigdy nie powiem o nim złego słowa. Owszem,
mieliśmy gorsze i lepsze chwile, ale każdy je przechodzi. Każdy ma złe dni,
kiedy nie jest sobą, ale nie rzutuje to na ogólną opinię o nim. Moja o Juriju
jest właściwie nienaganna. Aż się boję pomyśleć jako jest jego o mnie, ale to
już jest tak naprawdę najmniej istotne.
-Ja też cię Jurek przepraszam za
to, że traktowałam cię ostatnio jak cień, ale uznałam, że tak będzie dla nas
lepiej. Tobie się może wydawać, że ja tak łatwo przekreśliłam to, co nas
łączyło, ale to nie prawda. Możesz mi wierzyć lub nie, ale starałam się szukać
w sobie tego uczucia, którym cię obdarzyłam na samym początku, ale nie
potrafiłam. Przyjaźni ci nie proponuję, ale pamiętaj, że zawsze będziesz ważną
częścią mojego życia, bo tych lat spędzonych wspólnie nie da się
wymazać.-dotykam jego dłoni i obdarzam uśmiechem. Pierwszy raz od dnia w którym
się rozstaliśmy na naszych twarzach goszczą szczere uśmiechy, którymi wzajemnie
się obdarzamy. Obok nas pojawiają się dzieci brata. Sebastian podchodzi do
mnie, a Nika wdrapuje się na kolana Jurka. Zawsze Rosjanin będzie częścią tej
rodziny. Myślę też, że kiedy minie trochę czasu, to i relacje między nimi a Mattem
ulegną zmianie. Jest to ważne w kontekście ich wspólnej gry w Zenicie. Znam
profesjonalizm ich obu i wiem, że dołożą wszelkich starań, by sytuacja między
nimi nie miała żadnego wpływu na zespół, ale po ciuchu liczę na coś więcej, niż
tylko zwykłe tolerowanie się i nie wchodzenie sobie w drogę. Kończyliśmy pić
herbatę, kiedy gdzieś w głębi mieszkania rozdzwonił się mój telefon. Byłam
pewna, że to Amerykanin, więc wyrwałam od stołu jak głupia i pobiegłam w jego
poszukiwaniu. Leżał na szafce z butami przy wejściu. Z nadzieją spojrzałam na
wyświetlacz i srodze się przeliczałam, bo osobą próbującą nawiązać ze mną
kontakt nie był. Nie mniej jednak robi ten telefon na mnie wrażenie, bo nie
wiem ile lat nie widziałam na wyświetlaczu swojej komórki numeru Judyty…
~*~
Związek Judyty i Piotrka
przechodził wzloty i upadki i nie można się temu zbytnio dziwić, bo nikt chyba
nie ma tak, że nie kłóci się ze swoim partnerem, najczęściej o pierdoły. Nie mniej jednak w do ich związku od pewnego czasu wkradła
się monotonia. Podczas jednej, już dość poważnej kłótni, Nowakowski wypomniał
blondynce, że jej zazdrość i upór spowodowały, że oboje odwrócili się od
Marysi. Doskonale widziała, że chłopakowi brakuje towarzystwa i wsparcie ze
strony przyjaciółki, to nieopisany strach nie pozwalał jej na to, by dopuścić
do niego Beim. Wmawiała sobie, że w ich życiu nie jest potrzebna pomoc ze
strony Marii i przez czas, kiedy między nimi wszystko było w porządku wydawało
jej się, że tak naprawdę jest. Teraz musi przyznać, że się myliła. Ma
świadomość tego, że nie powinna tak postąpić względem Marii, bo ona nigdy nie
dała jej powodów ku temu, by do tego stopnia obawiała się zagrożenia z jej
strony. Cały czas jednak obecne było w niej przekonanie, że dla Piotrka to
właśnie Maria jest najważniejsza, a nie ona. Już za czasów kiedy byli
nastolatkami podejrzewała, że łączy ich albo połączy w przyszłości coś więcej,
a kiedy pojawiła się realna szansa na to, że to ona może być szczęśliwa z
Piotrem, robiła wszystko, by tego nie zaprzepaścić. Być może zaprzepaściła coś
znacznie cenniejszego. Siedzi teraz sama w domu, bo Piotrek oddał się w pełni
obowiązkom reprezentanta kraju i trzyma telefon w dłoniach z wybranym numerem
do Beim. Kiedyś go wykasowała, ale nie tak trudno było jej odtworzyć go w
pamięci. Od kilku dni wie, że Marysia jest w odwiedzinach u brata i już od
kilku dni zastanawia się czy nie zadzwonić do niej z prośbą o spotkanie. Nie
będzie ono takie proste, bo z reguły przyznanie się do winy nie jest łatwe. Ona
będzie musiała to zrobić. Musi wziąć na siebie całą odpowiedzialność za to co
się stało i przeprosić ją za swoje zachowanie. Nie wie czy jej się uda, bo na
razie ciężko jest jej nacisnąć zieloną słuchawkę. Nie wie co ma powiedzieć, od
czego zacząć. Najprościej było od początku. Musiała by przyznać, że strasznie
się pomyliła. Chciałaby wyznać szczerze, że brakuje jej obecności Marii w ich
życiu, a jeszcze bardziej brakuje jej pewnie Piotrkowi. Ona jest typem osoby,
która potrafi poradzić sobie ze swoimi problemami w samotności, ale środkowy
już niekoniecznie. Zaraz widać po nim, że coś go gryzie, bo jest wtedy
niemożliwy. Jeszcze przed wyjazdem do Spały snuł się po domu jak cień, a ona
nie mogła mu pomóc, bo nie wszystkich rozterkach serca człowiek chce rozmawiać
ze swoją dziewczyną czy chłopakiem. Ona nie ma prawo prosić jej o to, by znowu
były przyjaciółkami, ale Piotrek tak naprawdę w niczym nie zawinił. Pokazał, że
ją kocha i, że dla niej jest gotów do poświęceń, ale ona nie ma prawa o aż tyle
go prosić. Zbyt dużo czasu jej to zajęło… Zebrała się na odwagę i nacisnęła
odpowiedni klawisz. Nie zdziwi się, jeśli Marysia nie odbierze od niej telefonu.
Zrobiła to po czwartym sygnale. Niepewnie powiedziała „słucham”. Ona również ma
w sobie tę niepewność, ale teraz już nie może się wycofać.
-Pewnie dziwisz się, że to ciebie
dzwonię, ale myślę, że już czas, by z moich ust padły odpowiednia słowa
skierowane w twoją stronę. Wiem, że jesteś u Igły, a i ja nie wyjeżdżałam z
Rzeszowa, więc może zechciałabyś się ze mną spotkać i porozmawiać?- chwili
niepewności w oczekiwaniu na odpowiedź ze strony Marysi. Padła twierdząca. Obie
dziewczyny umówiły się na spotkanie jutro późnym południu w jednej z
rzeszowskich kawiarni. Judyta przez ostatni rok zdążyła poznać to miasto, a i
na przyszły sezon zostaje razem z Piotrkiem w stolicy Podkarpacia. Ucieszona
dobrym przebiegiem rozmowy, odłożyła telefon i wykonała kolejny, tym razem do
Piotrka. Nie chciała mu na razie mówić o tym, że jutro spotyka się z Marysią.
Chcę sama tę sprawę doprowadzić do końca, bo to przez jej zachowanie wszystko
tak się pokomplikowało. Z Nowakowskim rozmawiała o wszystkim pilnując się, by
chociażby przez przypadek nie napomknąć o Beim. O dziwo to Piotrek zaczął jej
temat, mówiąc o plotkach krążących na temat Matta Andersona. Mimo że nie
utrzymywali kontaktów przez ostatni czas, to byli dobrze poinformowani o tym,
co działo się w życiu Marii. Jej rozwód czy związek z Amerykaninem nie był dla
nich tematem obcym, ale już nowinki jakich udało się dowiedzieć Piotrkowi
Matysiak słyszała po raz pierwszy. Na początku środkowy oznajmił, że para
spodziewa się dziecka, o czym wśród polskich siatkarzy trąbi wszem i wobec
szczęśliwy wujek. Ta wiadomość mocno ucieszyła Judytę zważywszy na problemy
Marii z pierwszą ciążą. Druga część wiadomości nie była już tak optymistyczna,
wręcz przerażająca. W siatkarskim środowisku mówi się o tym, że amerykański
przyjmujący zachorował na nowotwór, wykryto u niego glejaka. Piotrek starał się
czegoś dowiedzieć od Lotmana, ale ten nie wiele był w stanie mu powiedzieć, bo
jak się zarzekał, sam dowiedział się o tej chorobie od osób trzecich i nie
potwierdził tych wiadomości u źródła.
-Ciekawe czy Marysia o tym wie…-
aż prosiło się, by w tym momencie Judyta powiedział swojemu chłopakowi o przed
chwilą odbytej rozmowie, ale w ostatecznym rozrachunku nie zrobiła tego. Jutro
sama się przekona czy to prawda…